Lucy
Czarnowsłosa dziewczyna, której wiek trudno było określić (zarówno mogła mieć siedemnaście lat jak i trzydzieści) - dotąd milcząca, a jedynie obserwująca, razem ze swoim... Przyjacielem sytuację wokół w końcu poruszyła się w stronę
Sztywnego. Szła powoli jak gdyby nigdy nic. Pod lekkim i łagodnym uśmiechem ukrywała tak na prawdę strach i niepewność. Oni byli tylko w troje, a ich było nieco więcej. Wsunęła dłonie do kieszeni i popatrzyła w monitor.
-
To wszystko działa... - rozejrzała się jak gdyby miał ktoś to podsłuchiwać. Zmierzyła Sztywnego spojrzeniem - nie wyglądał groźnie... Typ który obsługuje komputery nie może być do cholery jasnej groźny. -
Nie grzeb w tym za bardzo. Właściciele tego budynku mogą się nieco rozgniewać - obejrzała się za siebie jakby właśnie jeden z nich miał tutaj wejść. Miała nadzieję że będzie tu pusto, a działający sprzęt i ten koleś w monitorze wskazywał na coś całkowicie innego. Zawsze wolała pokojowe rozwiązania. Pogadać, zrobić śliczne oczy i... Inne takie. Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić myśli. Wszyscy się rozleźli, a ona osobiście nie miałą ochoty szukać dziury w całym. A dlaczego by nie skorzystać z gościny? Dlaczego by, odpuścić sobie gambling tego miejsca i po prostu... Przeżyć, czyli codzienna misja.
- Lucy. - Przedstawiła się krótko do ramienia
Sztywnego, a potem znów patrzyła na monitor.