Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2013, 15:42   #86
Neride
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Melisa usiłowała uciec od wizji w każdy możliwy sposób. Krótkie scenki pełne krwi i przemocy nie były wytworem jej wyobraźni, nie należały do niej. Były obrazami, które ktoś wkładał jej do głowy, mimo jej woli. Chciała żeby to skończyło się, chciała odciąć się od nich, ale nie mogła. Każdy kolejny obraz był gorszy, coraz krwawszy i przerażający. Nie potrafiła się przed nimi obronić, nie wiedziała w jaki sposób mogłaby się obronić i czym. Nie szkolono jej do takich sytuacji. Czuła się kompletnie bezsilna, nie mogąc nawet polegać na własnej wiedzy. Uciekała, nie potrafiąc się bronić, ale ucieczka nie dawała ulgi. Stevenson zamknęła oczy, powtarzając sobie w duchu, że to nie dzieje się naprawdę, że potwory…

nie istnieją. Melisa otworzyła oczy i usiadła na łóżku, rozglądając się po pokoju. Odgarnęła z czoła blond grzywkę i zapaliła lampkę nocną. Pokój zalało łagodne światło tłumione przez abażur w białe króliczki. Blondynka przetarła orzechowe oczy, znowu to słysząc. Nieprzyjemne drapanie, które przywodziło na myśl długie, ostre pazury okropnego potwora, który tylko czekał na to, żeby złapać jakieś dziecko. Melisa pokręciła blond główką, wiedząc, co powie babcia, kiedy ją zawoła.
- Potwory nie istnieją – wyszeptała, szukając źródła hałasu. Było nim okno, a właściwie gałęzie, które drapały o szybę poruszane przez wiatr. Babcia znowu zapomniała je zamknąć, przez co w pokoju było bardzo chłodno. Ostatnio często zapominała o różnych rzeczach. Melisa chciała, żeby babcia przestała jej pilnować i układać do snu. Kochała ją, ale wolała kiedy robiła to mama. Niestety przez jakiś czas było to niemożliwe, bo mama brała nocne zmiany, ale było to chwilowe – tak przynajmniej mówiła Melisie. Dziewczynka na czworaka podeszła na brzeg łóżka i spuściła głowę w dół, zaglądając pod nie. Nie znalazła jednak tam nic, co wyglądałoby niepokojąco. Po chwili spuściła bose stópki na podłogę, która w tym momencie wydawała jej się nieprzyjemnie chłodna i na paluszkach podeszła do drzwi, cicho je zamykając. Przyłożyła ucho do drzwi, nasłuchując, czy nikt nie idzie. Cisza…

Melisa podeszła do okna, zastanawiając się, jak ma się dostać na parapet. Jej wzrok przykuł fotel bujany, który stał w kącie pokoju. Podeszła do niego i zaczęła go przesuwać w stronę okna, co zajęło jej sporo czasu z powodu jego rozmiarów. Kiedy mebel znajdował się na swoim miejscu, Melisa podłożyła dwie maskotki i wdrapała się na niego. Stanęła na palcach, łapiąc za drewno. Wystarczyło tylko pociągnąć w dół, wszystkim dorosłym przychodziło to z taką łatwością, a babcia mówiła, że Melisa jest już taką dużą dziewczynką, czyli prawie dorosła. Okno stawiało jednak opór, a Melisa była coraz bardziej zziębnięta, stojąc na fotelu, który zaczął się niebezpiecznie kołysać. W pokoju rozległ się trzask zamykanego okna, co dziewczynka przypłaciła utratą równowagi i upadkiem. Blondynka usiadła na podłodze, czekając aż babcia przyjdzie do pokoju i nakrzyczy na nią. W całym domu panowała martwa cisza, którą zakłócało tykanie zegara i walące serce Melisy. Po chwili poczuła na ustach coś ciepłego, po dotknięciu palcami ust okazało się, że to była krew. Spadając musiała przygryźć wargę, stąd krew. Melisa oblizała usta, czując metaliczny posmak. Już wiedziała, że będzie miała kłopoty.

Wstała z podłogi i dopiero teraz to zauważyła. Otwarte drzwi od szafy, które absolutnie zawsze były zamknięte. Dlaczego nie zauważyła ich wcześniej? Ostrożnie stawiała kroki, podchodząc do niej. Melisa nie lubiła jej. Była duża, brzydka, stara, dziwnie pachniała, czasami skrzypiała i Melisa podejrzewała, że coś w niej jest, ale nikt jej nie wierzył. Mamusia obiecała jej, że jeszcze w tym tygodniu zabiorą szafę i nie będzie musiała się jej bać. Powtarzała, że jest głuptaskiem i w szafie nie ma niczego, prócz termitów, które jedzą drewno, a nie małe dziewczynki. Melisa wyciągnęła rękę, kładąc je na starych drzwiach i pchnęła lekko, obserwując, czy w ciemności nic się nie rusza. W pokoju rozległ się zgrzyt, który przyprawił dziewczynkę o gęsią skórkę, ale szafa na szczęście została zamknięta. Melisa odetchnęła z ulgą, mając zamiar wrócić do łóżka, jednak ciszę w pokoju ponownie rozdarł dźwięk skrzypienia drzwi. Dziewczynka obejrzała się przez ramię, uświadamiając sobie, że drzwi są ponownie uchylone. Czuła krew w ustach i walące serce w piersi, które znowu mąciło ciszę w pokoju. Podeszła bliżej i zajrzała do wnętrza, nie widząc niczego, prócz ciemności. Nie było tu niczego niepokojącego, prócz tego dziwnego zapachu, który niepokoił Melisę. Babcia mówiła, że tak pachną stare rzeczy, które mają dusze. Mama jednak zawsze powtarzała, że to tylko mebel i nie ma w nim niczego, prócz kurzu.
- Potwory nie istnieją – powiedziała z ulgą na głos, odwracając się plecami do szafy, której już nie musiała się bać. W ciemności nie było niczego, czego musiała się obawiać. Zrobiła krok w stronę łóżka, kątem oka rejestrując dziwny ruch. Odwróciła się w momencie, kiedy z wnętrza szafy wyłoniła się ręka, chwytając ją mocno za ramię i wciągając w ciemność. W szafie rozległ się syk…

zdejmowanego hełmu. Melisa wzięła głęboki wdech, uświadamiając sobie, że już może normalnie oddychać. Oznaczało to, że udało im się przywrócić ciśnienie i atmosferę ziemską. Nie było jej dane zaprotestować, kiedy Petrenko podciągnął ją do pozycji siedzącej, wlewając do gardła absynt. Czuła palącą, rozlewającą się po gardle gorycz, wymieszaną z krwią. Przełknęła ją niechętnie, jednak alkohol pomógł choć na chwilę stłumić krwawe wizje.
- Nie znam rosyjskiego– wychrypiała, łapiąc nadgarstek Rosjanina i odsuwając od siebie piersiówkę z absyntem. Wiedziała, że Petrenko ma wyrafinowany gust co do trunku, ale to co jej podał było jednocześnie paskudne i... skuteczne.Alkohol dał chwilową ucieczkę od wizji. Gorycz w ustach skutecznie rozpraszała jej uwagę od krwawych obrazów. Melisa jednak uważała, że alkohol nie był dobrym wyjściem. A na pewno nie na długo. Mimo to usiłowała skupić całą swoją uwagę na goryczy, którą czuła na ustach, Petrence i tym, co do niej mówił. Przynosiło jej to ulgę.
- Okropność – dodała, oblizując usta.
 

Ostatnio edytowane przez Neride : 19-07-2013 o 21:24.
Neride jest offline