Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2013, 08:51   #102
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Bogini?

- Tak.

No właśnie tak wyglądała ta robota. Człowiek przeglądał sobie akta starych Wampirów i zastanawiał się jak dobrać im się do zmurszałych tyłków, kiedy nagle z zjawiała się bogini i z wiekowych tyłków trzeba było przeskoczyć do gigantycznych cycków. No może cycki nie była aż tak gigantyczne, ani nawet ładne, a poza tym zobaczymy moja droga, kto się będzie śmiał za trzydzieści lat, ale wracając do meritum sprawy. Panna Dana Eltonhawk córka jednego z Ministrów rozpierdzieliła zewnętrzne osłony ochronne MRu i trzeba było cos z tym fantem zrobić.

Od razu jak tylko ją zobaczyłam zrozumiałam, że Eltonhawk miała za zadanie przyciągać uwagę a jeśli ktoś tak robił to istotniejsze było to, co skrywał za fasadą a nie to, co pokazywał. Poza tym zaintrygowało mnie to, w jaki sposób wyczuwałam moc kłębiącą się na MRowskim parkingu.

Emanacja była silna, zwierzęca, pierwotna, naprawdę niespotykana, ale jednocześnie dziwnie rozproszona. Nie koncentrowała się ona w osobie cycatej pannicy, ale jakby otaczała ją na kształt jakiejś dziwacznej chmury. Pierwszy raz w swojej karierze zetknęłam się z czymś takim. Od razu podejrzliwe zaczęłam przyglądać się druidom. Jeśli to nie sama Eltonhawk tak emanowała to może moc była zbyt silna żeby opętać jednego człowieka i podzieliła się pomiędzy więcej osób. Postanowiłam oddzielić ich od siebie i to sprawdzić. Do rozmowy można było wrócić później. Tym bardziej, że póki, co wszystko, co przekazała nam zatrzymana kobieta było niewiele warte. Postanowiłam jej to wytknąć.

- To może podsumujmy, co tak naprawdę nam pani przekazała, dobrze? - Skrzyżowałam ręce, w czym nieco przeszkadzała mi kurtka, której użyczył mi Nathan, czym mnie nieco zaskoczył, ale było to jedna z kolejnych rzeczy, nad którą musiałam przejść do porządku dziennego. - Brata się pani z wrogiem a kiedy zostaje na tym nakryta postanawia w ramach dobrej woli przekazać nam tajne i złowrogie plany tego wroga, po czym mówi nam pani, że tak naprawdę nie wie dokładnie, czego dotyczą, ale że mu nie wyszły jego knowania. Doprawdy pomoc przeogromna i niesamowita i gdyby nie okoliczności z wdzięczności zaprosiłabym panią na gorącą herbatę i ciasteczka.

- Dobrze. Skoro nie chcą państwo rozmów, to może zacznijmy inaczej. Czy jestem o coś oskarżona, czy też mogę już opuścić ten paskudny, betonowy garaż i udać się na owe ciastka i herbatę. Poza tym to wasz wróg. Ja nie określałam ich w tych kategoriach. Do momentu wtargnięcia regulatorów do siedziby Bractwa Duchowej Szkocji nawet nie wiedziałam, że działania grupy wyznaniowej i części przywódców były prowadzone poza prawem. O ile były. Bo zaczynam zastanawiać się nad wniesieniem oskarżenia na działanie MRu. Z tego, co wiemy, a wiemy niewiele, wasi pracownicy zamordowali w sali spotkań, zastępcę kultu, podrzynając mu gardło. Wcześniej nieszczęśnik zdążył włączyć alarm ostrzegający przed wtargnięciem intruzów, w tym również nadnaturalnego pochodzenia. Potem wybili się przez ścianę i ostrzelali siły ochrony, najprawdopodobniej aktywując swoje zdolności specjalne, w tym również zamordowano samego przywódcę kultu. Myślę, że musicie mieć naprawdę poważne argumenty do zastosowania tak radykalnych rozwiązań a nie tylko fakt, że być może na terenie budynku przebywał poszukiwany przez was byt. Bo morderstwo z użyciem mocy mistycznych kilku ludzi to nie jest coś, nad czym prasa i opinia publiczna przejdzie obojętnie, tym bardziej, że Bractwo Duchowej Szkocji znane jest z niesienia pomocy ludziom pokrzywdzonym przez Martwych, w tym ochronę - za darmo - ich domostw rytuałami uświęcającymi. Liczę na naprawdę mocne argumenty usprawiedliwiające tą, najwyraźniej sprowokowaną przez Ministerstwo, nazwijmy rzecz po imieniu - rzeź.

Skończyła wbijając we wszystkich naokoło groźne, pełne pasji spojrzenie.

- Tak to wygląda z naszej strony. Oczywiście MR znajdzie wyjaśnienie na ten akt przemocy. Nie wątpię. Ale czy zmaże to skazę na wizerunku instytucji. Zatem proponowałabym bardziej polubowne rozwiązania niż nieuzasadnione zatrzymania. Proszę o odczytanie mi moich praw i aktu oskarżenia lub uzasadnienie, ze zostałam zatrzymana do wyjaśnienia na dwie doby. I telefon do prawnika, na który nam nie pozwolono, ani na terenie siedziby, ani tutaj. Tylko, dlatego, że jestem najwyższą kapłanką i ziemskim wcieleniem Bogini Danu, nie oznacza, że należy mnie traktować jak Martwego. Znamy swoje prawa. Ja i moi przyjaciele - kapłani sił natury.

Tak naprawdę to nie miałam pojęcia, o czym ona mówiła i czy w jakimś stopniu była to prawda. Żaden z Regulatorów zlecających zatrzymanie jej i druidów jeszcze nie dotarł do MRu i mnie nie poinformował o przebiegu całej akcji w Bractwie. Uznałam, że lepiej było nie wdawać się w dyskusję, w której mogłam się zdradzić ze swoją niewiedzą albo zaszkodzić MRowi, więc chwyciłam się jak tonący brzytwy jedynego poruszonego przez nią tematu, o którym mogłam spokojnie porozmawiać.

- O proszę a teraz jednak postanowiła się pani przedstawić pełnym imieniem a wcześniej twierdziła, że nie ma ku temu ani prawa ani wiedzy, ale skoro przypomniała pani o całej tej biurokratycznej otoczce to rzeczywiście zajmijmy się tym jak należy.

Wyminęłam biuściastą pannicę i skierowałam się do zatrzymanych druidów. Nadszedł moment żeby rozdzielić całe towarzystwo.

Wyciągnęłam swoją legitymację i podsunęłam ją każdemu z nich po kolei pod nos.

- Jestem starszy Regulator Emma Harcourt a to jest Regulator Nathan Scott, Czy zostaliście panowie poinformowani, pod jakimi zarzutami dokonano tego aresztowania?

- Nie.

Prawdopodobnie kłamali w tej kwestii, ale stworzyło to dla mnie szansę dowiedzenia się, pod jakim zarzutem lub zarzutami ich aresztowano.

- Doprawdy? Panowie wybaczą, ale śmiem podejrzewać, iż w tym całym zamęcie powstałym podczas zatrzymania mogli panowie po prostu nie dosłyszeć postawionych wam zarzutów, gdyż trudno mi uwierzyć, że ktoś mógłby dopuścić się takiego zaniedbania. Czy w takim razie mógłby któryś z panów - zwróciłam się teraz do eskorty druidów - powtórzyć jeszcze raz głośno i wyraźnie powód zatrzymania przedstawicieli Duchowej Szkocji?

- Jesteście aresztowani pod zarzutem uczestniczenia w organizacji działającej przeciwko ludzkości. Macie prawo do milczenia, adwokata i telefonu. – Odpowiedział jeden z GSRów.

- Poważna sprawa - mruknęłam pod nosem, ale byłam nieco rozczarowana, bo dużo więcej informacji w ten sposób nie uzyskałam.

Zmontowałam grupę, która miała za zadanie odprowadzić druidów do Miejsca Przywołań, czyli tego miejsca w MRze, które nie było otoczone ochroną gdyż nie chciałam ryzykować zniszczenia kolejnych barier ochronnych. Każdy z druidów miał być umieszczony w oddzielnym pomieszczeniu i po kolei odprowadzany do aparatu telefonicznego tak żeby mógł z niego skorzystać. Wprawdzie aparaty poza chronionymi miejscami nie działały tak jak, powinny ale cóż w końcu to nie była nasza wina. Starałam sie sprawdzić każdego z nich w miarę dyskretnie Zmysłem Śmierci żeby się przekonać czy któryś z nich nie emanował. Szłam z nimi kawałek garażem a kiedy zostali odprowadzeni do odpowiednich pomieszczeń wróciłam do nadal przetrzymywanej na parkingu Miss Boobs.

- Emma, o co chodzi? Jaki jest plan? – Scott zaczepił mnie, kiedy „obwąchiwałam” kolejnego druida.

- Jak to, jaki? – Zirytowałam się, że przeszkadzał mi w „odczytywaniu” - Odizolować zanim zaczniemy zadawać im konkretne pytania. - Zdjęłam kurtkę i podałam ją Nathanowi - Dzięki, ale tobie bardziej się przyda, bo mam do ciebie prośbę. Wiem, że wolałbyś tutaj zostać i pogapić się na cycki Danu, ale jak mam im zadawać konkretne pytania to muszę się dowiedzieć czegoś więcej. Może mógłbyś się dowiedzieć, kto wydał rozkaz ich zatrzymania i ściągnąć tutaj tego kogoś, bo zaraz BORBLe zabiorą nam Danu a ja nie do końca wiem, o co pytać.

- Dobra. Wypytam Wesołka - Zabrał kurtkę - ubierz się dziewczyno.


Scott zmył się dość szybko i nawet nie marudził, że nie dałam mu posiedzieć dłużej z Eltonhawk a ja miałam twardy orzech do zgryzienia. Żaden Druid nie był Martwy ani nie emanował mocą za to panna Cyckolina, która kiedy wróciłam do niej miała już w garażu i herbatę i ciasteczka nadal roztaczała wokół siebie ten sam rozproszony posmak obecności. Zagadka i to z tych bardziej skomplikowanych.

- Wróciła pani - uśmiechnęła się dziewczyna z wielkimi “walorami” i dojadła ciasteczko. -To wyśmienicie. I co w mojej sprawie?

- Myślę, że możemy już opuścić ten parking i przejść gdzieś, gdzie będzie cieplej.

Zaprowadziłam ją do pomieszczenia zwykle wykorzystywanego do Przywołań, poza linią ochronną MRu tak jak wcześniej druidów.


- To możemy zaczniemy od początku panno Eltonhawk. – Zaproponowałam spokojnie - Wspomniała pani o jakimś pochopnym działaniu Cirri. Co dokładnie miała pani na myśli? I jaka jest pani rola w tym wszystkim?

- To od początku. Współpracuję z Bractwem Duchowej Szkocji jako neowikanka, wierna nowej religii. Jak pani zapewne wie Bractwo to oficjalnie zarejestrowana religia - z wszelkimi wymaganiami religijnymi: sacrum, ceremoniałach, tym wszystkim co pozwala traktować kult jako grupę wyznaniową. Szybko okazałlo się, że posiadam szczególne dary i jestem obdarzona potężną łaską bogini Danu, której, jako jednej z sił duchowych, moja religia oddaje cześć. Duchowa Szkocja to pokojowe ugrupowanie. Nasz przywódca, Ruaraidh, jednak troszkę się zagubił, moim zdaniem. Zaczął kontaktować się z sithe, z dziećmi Danu. Odmieńcami. Tam szukaliśmy korzeni mocy, nowych ścieżek duchowego rozwoju i zjednoczenia. Wszystko szło gładko, ale od pewnego czasu ... zaczęłam coś wyczuwać w świątyni. Coś nieuchwytnego, złowrogiego. I wtedy pojawiła się Cirri. Było w niej coś ... niepokojącego. Odpychała mnie i przyciągała jednocześnie, a ja chyba działałam na nią podobnie. Czasami, mój dar bogini, pozwalał mi poznać fragment jej odczuć, emocji. I wtedy właśnie wyczułam, ze coś knuje. Nie zakładałam, że coś poważnego, chociaż przeczuwałam, ze coś przeciwko MR. No, ale przeczucia to za mało, prawda, by rzucać oskarżenia?

Nie skomentowałam tej wypowiedzi ani nie odpowiedziałam na pytanie biorąc je za retoryczne, zamiast tego zapytałam:
- Co do samych obrzędów Bractwa czy wraz z pojawieniem się Cirri coś się w nich zmieniło?

- Nie. Zupełnie nic. Ale Ruaraidh się zmienił. Stal się bardziej ... posępny. Ściągnął nawet najemników. Tych Szkotów do ochrony.

- Klan Ogilvy? – Zapytałam.

- Chyba tak.

- Przed czym mieli go chronić? Czego się obawiał? – Drążyłam.

- Niech pomyślę. Jestem przekonana, że czegoś nadnaturalnego, bo Szkoci wzmacniali ochronę w nocy, ale nie mam pojęcia, co miało być tym zagrożeniem.

- A co z Cashallem? Też go widywałaś?

- Nie mam pojęcia, o kim mówisz. Wiem, że arcydruid miał jakiegoś gościa honorowego, ale nikt poza nim chyba się z nim nie spotykał - odpowiedziała po chwili namysłu wydymając wargi w słynny kiedyś u nastolatek “dziubek”.

- Naprawdę? A na początku tej rozmowy przestrzegałaś nas, że on ma jakiś tajny plan i chce podrzucić coś do Ministerstwa, ale jak na razie nie udało mu się tego zrobić. - Ściągnęłam brwi nadając swej twarzy surowy wyraz - Jakoś to wszystko pogmatwane się zrobiło. - Dodałam z błyskiem w oku.

- Tak mówiła - uśmiechnęła się łobuzersko. - Możliwe. Czasami mówię rożne rzeczy, wiesz. I nie pamiętam. Mam na to nawet odpowiednie papiery. Możesz sprawdzić. To ponoć przez ten wypadek samochodowy, co go miałam jak miałam cztery lata.

Czy dobrze usłyszałam? Powiedziała „tak mówiła” w trzeciej osobie a nie „mówiłam” w pierwszej. Coś było z tą panno stanowczo nie tak i chyba zaświtała mi nowa teoria na jej temat i mocy, która ją otaczała.
 
Ravanesh jest offline