Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2013, 11:21   #20
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
-Powiedz mi przyjacielu dlaczego niektóre zamki z guzikami są inne? Zapytał Młodego Indianin wchodząc do pokoju gdy te babrał się w jakichś kabelkach. Byliw nim sami.
- Masz na myśli te z bardziej zaawansowanymi zamkami kodowymi? Po prostu różne pomieszczenia w bunkrze najwyraźniej miały różny poziom zabezpieczeń. Odpowiedział technik nie przerywając pracy.
- A czyli czym więcej guzików tym trudniej się włamać tak? - Baszar w lot złapał nowinkę. - Słuchaj Młody, potrafiłbyś otworzyć coś takiego?
- Bardziej kwestia tego jak długi jest kod do otwarcia drzwi - na pytanie o otwarcie zamka Młody zamyślił się przez chwilę - Teoretycznie można próbować, ale są na to naprawdę nikłe szanse. Może miałbym szansę otworzyć jakiś naprawdę prosty zamek elektroniczny gdybym dobrał się do niego i mógł na spokojnie pogrzebać mu w bebechach, jednak to może być czasochłonne i nie jestem w stanie zagwarantować że się uda.
-Dobra tam, luz. Tak tylko pytałem. Bo wiesz wielu rzeczy to ja nie rozumiem. Większość z tej całej techniki i tak jest ludziom zbędna. Rozmiękcza duszę.
Młody wzruszył ramionami w odpowiedzi. Znał poglądy czerwonoskórego i kompletnie się z nimi nie zgadzał, jednak w tym wypadku dyskusja nie miała sensu, do niczego bowiem nie prowadziła. Jedno tylko musiał przyznać, że tylko Baszar z ich wesołej gromadki potrafiłby przeżyć bez korzystania z technologii
- Jeśli będziesz jeszcze w czymś potrzebował pomocy daj znać, postaram się wyjaśnić w miarę prostymi słowami.
- Dzięki. Jak by co to będę pytał. Na razie nie przeszkadzam. Majstruj sobie. – powiedział czerwonoskóry wchodząc.

Każdy podlega prawom natury pomyślał Baszar udając się do kibelka. Nie do końca mógł przywyknąć do tego wszechotaczającego hi-techu. Kto to widział by marnować czystą wodę do spłukiwania odchodów. Nawet zwierzęta tak nie robią. no ale cóż… gdy zamkną za sobą drzwi kabiny usłyszał jak ktoś wchodzi do łazienki. Po krokach poznał Cutlera.
- No co chcesz? - spytał Baszar - robię kupę.
- Nie przeszkadza mi to chociaż... trochę ciszej tam. - rzekł Cutler szukając w swojej kabinie kamer pod sufitem. - Słuchaj. - powiedział do kumpla nic takiego nie znajdując. - Albert powiedział mi, że go i ten bunkier zbudowali ludzie z korporacji odpowiedzialnej za wybuch wojny. Jednym z wyżej postawionych w tej grupie był nasz Polak. Idąc dalej Albert powiedział, że jest on współodpowiedzialny za to całe zło i wybuch wojny. Poprosił mnie o małą przysługę. Mam go zabić... - Cutler czekał na zdanie Indianina.
- James, przyjacielu, Albert to maszyna, demon który mami cię słodkimi słówkami i błyskotkami. Czy widzisz gdzieś tam papier? Dziękuję. Nie wierz w to co mówi. Wiem, że nie jesteśmy pierwszymi których tu sprowadził jednak nikogo tu nie ma. Indianin kończąc mówić spuścił wodę i wyszedł z kabiny.
- Wiesz, że mógłbym to zrobić... Gdyby było inaczej nie rozmawiałbym z Tobą. - powiedział James wychodząc z kabiny i krzywiąc usta. - Coś ty żarł? Zbuki w marynacie? - zaśmiał się. - Albert nie przewidział jednak tego jak bardzo ludzie po wojnie się zmienili. Jego... - James szukał w głowie słowa, którego używał często Młody. - ...algorytmy nie są na tyle zaawansowane aby przewidzieć co ja sobie pomyślę. Zgrywam tu miłego i sympatycznego, a dobrze wiesz, że rzadko taki jestem. I zastanówmy się nad jednym... Co gdyby nie wojna? Nie byłoby mnie to jedna sprawa. Inna, że tacy jak ja za czasów pokoju nie mieli by racji bytu. Ty, Młody, Drake, Lynx i reszta macie jakieś umiejętności przydatne w razie czegoś takiego, a ja... Co ja bym robił?
- Zabijałbyś, jest to co robisz najlepiej albo zostałbyś kimś innym nie ma sensu roztrząsać co by było gdyby. Podobnie jak każdy z nas tak i ty nie masz problemu z odbieraniem życia. Ale to nie Polak zasługuje na śmierć. Jego jedyną zbrodnią jest to, że pracował dla władców którzy kazali ludziom zabijać się na wzajem. To tak jak my. Powinniśmy zabić ten komputer bo to on jest naszym wrogiem. Próbuje odebrać nam wolność a jej nie oddam za nic i dla nikogo.
- Masz rację. - powiedział kiwając głową Cutler. - Pewnie jak zaprosimy wszystkich do toalety na grupową srakę wyda to się dziwne więc musimy jakoś roznieść tę wiadomość. Poza tymi dwoma automatami ma jakieś maszyny bojowe? - zapytał wojownik wracając w trybie ekspresowym do klopa.
- Nie wiem . Próbowałem wypytać Johnego ale nic mi nie powiedział. Może ten Śpioch coś wie jeśli faktycznie pracował dla nich przed wojną. Ile by ich nie było to musimy je zabić i już. Mają automaty to dobrze zdobędziemy broń choć ty i ja możemy też walczyć bez niej. Wyciągnij Młodego na szybki trening i idzie razem pod prysznic. W łazienkach chyba nie ma podsłuchu. Stanisław to sugerował. On też chyba coś ukrywa. Ja pokręcę się przy sraczu i spróbuję pogadać z każdym kto będzie robił kupę albo coś.
- Młody nic nie wspominał o automatach pod sufitem jakiegoś pomieszczenia czy jakiejś broni w ścianach, przy kamerach i tak dalej? - zapytał Cutler. - Sam nic takiego nie widziałeś?
- Nic o tym nie wiem. Mówiąc o automatach miałem na myśli te pmy które trzymały roboty jak tu wchodziliśmy. Trzeba by pogadać z Młodym a jako, że razem ćwiczycie to proponuję abyś to ty go zagadał. Powiedz, że chcesz mu pokazać jakiś trik który podpatrzyłeś u Niemca albo co. To Młody wie najwięcej o komputerach nie?
- Pewnie. Wiem o jakie bronie Ci chodziło. Pogadam z Młodym. W razie czego mamy te przewagę, że Albert nie wie o moim usprawnieniu. W krytycznej sytuacji mogę go zaskoczyć. Kurwa. - James powiedział jakby na coś wpadł. - A co z John’ym? Go też do piachu?
- Wiesz, normalnie powiedziałbym, że tak ale po naszej rozmowie to się wacham. Zobaczymy co zrobi. To nie człowiek nie wiem na ile był szczery. Zastanawia mnie tylko jak zabić Alberta gdzie on ma ciało?
Staszek wszedł do toalety mało kulturalnie. Po prawdzie wpadł tam jak burza. Nie kopnął drzwi, nie wpadł niczym oddział delta, jednak wchodząc był zdecydowanie słyszalny. Zaraz potem dało się słyszeć odgłos odbezpieczanej broni.
- Nie przeszkadzam? - Zaczął teatralnie. - Wiem że spałem sporo, ale powiedzcie mi proszę, że świat nie zwariował aż tak bardzo. Maszyna każe mi Was pozabijać. W przeciwnym razie grozi mi śmiercią ... - Staszek zawiesił głos w oczekiwaniu jakiejkolwiek reakcji. Do jego uszu doszedł odgłos “plumknięcia”.
- Po pierwsze to odłóż klamkę zanim zrobisz sobie krzywdę. - Baszar powiedział spokojnie. - Nie wiem jaki był ten świat kiedyś więc ciężko mi powiedzieć o ile bardziej to wszytko się popierdoliło. Widzisz, nie ty jeden dostałeś zlecenie. - Indianiec uśmiechnął się tajemniczo czekając na reakcję Polaka lub Jamesa który pewnie właśnie sięgał po papier.
- Zrozum. Nie znam Was. Nie wiem kim jesteście. Z drugiej strony Maszyna stawia zadanie, które jest niczym więcej jak misją samobójczą. Jesteś w stanie zapewnić mi cokolwiek na kształt pomocy w wyjściu z tego miejsca? Bo zostać tu nie możemy! - Staszek nie opuścił klamki.

- Żyjesz prawda? Mógłbyś już nie a klamka nie jest aż tak wielką przeszkodą. - Baszar nie przestawał się uśmiechać choć wyraz jego twarzy coraz bardziej przypominał szczerzenie kłów.- Nie znamy się ale albo sobie zaufamy albo umrzesz. To proste. Chcesz rozmawiać dalej to schowaj broń.

Coś w spojrzeniu Staszka mówiło, że aby mu zagrozić trzeba było postarać się bardziej. Dużo bardziej. Szczerzenie byle kłów było w zasadzie niczym. Owszem był zdezorientowany. Owszem nie wiedział co się dzieje... ale w całym tym zamieszaniu przypominał raczej nie posiadający danych komputer... niźli dziecko we mgle. - Jesteś pewien swego. Mam nadzieje, że jesteś równie pewien tego, ze możemy stąd wyjść. Pomóżmy sobie. - Staszek nieznacznie opuścił broń. Lufa nie była już wymierzona w cel.
- Widzisz to nie takie trudne. - Indianin spojrzał prosto w oczy rozmówcy. - Jestem pewien, że nie ma sensu wyżynać się wzajemnie. Zwłaszcza na polecenie maszyny, która nas tu więzi. Musimy spróbować się stąd wydostać. Jeśli się nie uda to trudno przynajmniej umrzemy jako wolni ludzie.
- Zgadzam się tylko w kwestii sensu wyżynania. Staszek nie spuścił wzroku. Jak mogę pomóc? Starał się trzymać konkretów.
- Nie wiem, widzisz ja raczej nie zajmuję się planowaniem, gadaniem ani techniką. W bunkrze czuję się jak na obcej planecie. Powinniśmy zabić maszynę ale jak? Gdzie ona właściwie jest? Może powinniśmy pogadać z Młodym który zna się na technice albo z Lynxem który zabija maszyny zawodowo?
Plany. Plany zawsze się jebią. Gdy Culter słuchając rozmowy kończył właśnie dwójeczkę, gdy Staszek opuszczał broń drzwi się otworzyły. A właściwie prawie wypadły. Pchnięte przez jednego z robomózgów. Z automatem w “łapach”. Zaskoczenie było na tyle duże, że tylko Baszar zdążył zareagować, sekundę wcześniej słysząc zbliżającą maszynę. Człowiek pustyni zadziałał z wyprzedzeniem. Gdy drzwi prawie wypadły z zawiasów on już był w biegu z bronią w ręku. Potężny zamach, uderzenie... W pancerną szybę, która pokryła się pajączkiem, miejscami nawet nadkruszyła. Ale nie pękła. Robot posłuszny algorytmowi nie czekał, nie wahał się. Strzelił. Huknęło. Trzydzieści lat to sporo dla rozpylacza, nawet hecklera. Pocisk eksplodował czyniąc maszynę bezbronną. Staszek nie zdążył zareagować. Gdy zaatakował go... prysznic. Słuchawka z otwartej kabiny skierowała się na Polaka i oblała go gorącą wodą. Po łazience rozniósł się chemiczny zapach a prawnik odskoczył klnąc. Nie wypuścił jednak z poparzonej dłoni glocka. Staszek, mimo potwornego bólu, wycelował glocka i strzelił dubletem celując w mechaniczny mózg robocika. Dublet dziewięć milimetrów pewnie rozwaliłby robota na dobre. Pewnie... Zamek się przesunął, iglica uderzyła ale strzał nie padł. Coś musiało być nie tak z nabojem, które wyleciał przez wyrzutnik łusek. Następny jednak również był nie wypałem. Baszar słysząc suchy trzask ponowił atak na mózg robota. Cóż broń palna w tych czasach często zawodziła. Szkło pękło ukazując mózg, który ewidentnie nie był organiczny. Indianin wziął zamach do ponownego ciosu, kończącego sprawę. Ale manipulatory zacisnęły się na jego tułowiu ściskając żebra. Indianin krzyknął z bólu. Robot ściskał Baszara coraz mocniej, zebra mogły zaraz pójść w drzazgi jak zapałki. James juz pędził na ratunek, prawie wyrwał wąskie drzwi od kabiny, które stały mu na przeszkodzie, spowalniały. Podobnie jak mokra podłoga. Juz miał przebiegać przez kurtynę wody lecącą z otwartych, nowoczesnych kabin prysznicowych gdy tropiciel w odruchu obronnym wzniósł maczetę i wbił w mózg robota. Iskry poszły, maszyna zwolniła chwyt, osiadła, na swoich gąsienicach i znieruchomiała. Tropiciel upadł na ziemie, zebra paliły bólem. Prowizoryczna tarcza spełniła swoje zadanie i po chwili James był już przy Baszarze i Staszku.Po dołączeniu Hegemończyka Baszar ostrożnie wyjrzał z łazienki.
- Czysto. - zakomunikował. - Idziemy po chłopaków?
- Koniecznie. - skwitował Cutler odstawiając drzwi i chwytając nóż. - Jazda. - dodał najemnik wychodząc i kierując się w stronę pokoju rekreacyjnego, gdzie spodziewał się znaleźć dwójkę komandosów.
Ruszyli. Z przodu James idący jak taran. Spięty i gotów do rozrąbania wszystkiego co się napatoczy. Szczególnie zdradzieckich robotów. Tuż za nim pod ścianą Baszar. Na przykucniętych nogach, miękko i cicho jak pantera. I równie gotowy do zabijania. Godziny spędzone na zwiedzaniu bunkra opłaciły się. Wiedział za którymi drzwiami co jest. Ile dzieli ich kroków. Staszek zamykał pochód, ściskając w poparzonej dłoni bezużyteczny pistolet. Nie wiadomo po co. Chciało mu się palić. Strasznie. Adrenalina trzymała go na nogach ale wiedział, że potem wystawi swój rachunek. Po raz pierwszy ktoś próbował go zabić. Gdy byli już jedyne sześć kroków od wyjścia na główny korytarz, w którym był pokój rekreacyjny wszystko się zjebało, już po raz drugi tego dnia tym razem na fest. Usłyszeli za sobą otwierane drzwi. Z pracowni Alberta w której był Młody wyjechał robot z rozpylaczem. A metr za nimi podniosły się drzwi, te przypominające hangarowe. I wyjechał następny. Ten do manipulatorów miał przymocowane dwie piły tarczowe. Jednym słowem byli w dupie. Muzyka dobiegająca z pokoju rekreacyjnego uniemożliwiała im stwierdzenie co jest u reszty. Maszyna z piłami lekko się wyróżniała. Nie chodziło tylko o rodzaj broni i fakt, że ma ją przymocowaną na stałe. Ewidentnie nosiła ślady wcześniejszych walk i naprawy. Wgniecenia od kul, dziura w górnej części kopuły i ślady dospawywania blachy. Długie ramiona zakończone piłami tarczowymi zapewniały mu spory zasięg, znacznie większy niż człowieka.
Baszar niewiele myśląc przypuścił szybki atak na piło bota. Jednakże to co w założeniu miało być druzgoczącym uderzeniem okazało się w praktyce serią uników i bloków. Piłoręki okazał się być zbyt trudnym przeciwnikiem by pokonać go wręcz.
- Kurwa James zastrzel to -wrzasnął Baszar po nieudanym ataku robiąc Hegemońcowi miejsce. Sam cofną się w stronę wyjścia na główny hol. Tu bez broni palnej nie miał czego szukać. Staszek również wycofał się z zagrożonego odcinka a James… Wielkolud wystrzelił trafiając robotaw kopułę, szepnął coś pod nosem i zmienił się w prawdziwego demona wojny. Jego atak był kwintesencją szybkości zwinności i siły.

Po rozpierdusze w rekreacyjnym i ustaleniu planu Baszar pognał za dopalonym Cutlerem. Ten jednak był niesamowicie szybki. Indianin nie miał szans go dogonić. Wpadł na korytarz akurat gdy Maczetoręki dawał kolejny dowód swej nadludzkiej siły unosząc potwornie ciężkie wrota do pracowni Alberta.
- Klamka. - powiedział James szybko. - Ja mam MP5. Bierz klamkę zza mojego pasa. - dodał z całych sił walcząc z wejściem Cutler.
Baszar chwycił niewprawnie pistolet. -Strzelałem tylko z karabinów powiedział.
- Dasz radę. - powiedział James nie za głośno cały czas napierając na wrota.
Baszar poprawił chwyt i przyjął pozycję podpatrzoną u kolegów celując w drzwi. Cutler błyskawicznie puścił prowizoryczny łom i chwycił drzwi gołymi rękoma. Napinał się coraz mocniej unosząc je.
- Nie ma czasu. Wskakuj tam, Bashar. - zawołał James walcząc z wejściem. - Właź. - dodał pomimo ogromnego wysiłku.
Baszar wtoczył się gdy tylko szczelina mu to umożliwiła. Szybko zlustrował salę szukając zagrożenia. Pomieszczenie było duże. Prostokątne. Indianin dostrzegł zwisający na wysięgniku automat i dłubiący przy nim manipulator .Wszędzie walały się narzędzia i jakieś mechanizmy. Na ścianie wisiał duży telewizor z mordą jakiegoś kolesia. Do wyczulonych nozdrzy dotarły zapachy smaru, spirytusu, lekki prochu. I krwi. Młody leżał w kałuży swojej krwi. Dostał w tors. Nie myśląc Baszar doskoczył do automatu wyszarpnął go i odrzucił .Nie dając maszynom chwili na zastanowienie zaczął je rąbać swoją wierną maczetą. Kilka błyskawicznych silnych uderzeń i żadna z maszyn nie posiadała już kończyn. Hegemończyk w tym czasie uporał się z drzwiami i zablokował je sztangą. Wpadł do pomieszczenia i ostatkiem sił rzucił się na dzieciaka osłaniając go własnym ciałem. Moment później Czerwonoskóry klęczał już przy przyjaciołach sprawdzając ich stan. Odsunął z trudem olbrzyma. Młody wyglądał fatalnie w jego klatce widniała wielka dziura.
W pomieszczeniu rozległ się głos Alberta, postać na telewizorze poruszała ustami, miała nawet mimikę twarzy.
- I tak zginiecie. Wysadzę Was! A moje zwierzaczki Was zjedzą!
- Chuj z tobą kozojebie. -Wrzasnął Baszar.P oderwał się z podłogi i pierdolął w telewizor z półobrotu niczym Chuck Norris którego niestety nie mógł poznać. - Panowie do mnie wrzasnął rozglądając się za czymś na opatrunek dla Młodego.
Krzyk Baszara rozległ się po pomieszczeniu w którym był jedyną przytomną osobą. Przy kamizelce Młodego dostrzegł bandaże. Bezskutecznie próbował zająć się rannymi. Widząc, że jego wysiłki niewiele dają chwycił sprawny karabin i pognał po Drakea. -Drake darł się. Gdy wybiegał na główny korytarz drzwi się otworzyły i pojawił się w nim Johny. W bunkrze rozległ się głos, dziwny, bezosobowy, nie Alberta.
- Rozpoczęto procedurę autozniszczenia. Za 30 minut bunkier zostanie zniszczony. Prosimy nie panikować i udać się do wyjścia drogą ewakuacyjną. Valut-tec dziękuje za skorzystanie ze swoich usług.
 
cb jest offline