Ciągle zastanawiał się nad przyczynami tajemniczych halucynacji. Shroud zwrócił uwagę na ich ponowne pojawienie się. - Też coś widzę... to dziwne, że zaczynamy mieć przewidzenia w tej samej chwili. -
Gnali jednak przed siebie i najzwyczajniej nie było czasu na tego typu dyskusje, trzeba było ratować własne tyłki. Kiedy już wydostali się przez śluzę, zazgrzytał zębami. Bennet nie cierpiał spacerów w próżni. Najzwyczajniej w świecie czuł się podczas nich nieswojo, po minie Shrouda wnioskował, że ma on bardzo podobne odczucia. - Masz jakiś pomysł na to, co zrobimy później? Będziemy czekać na ekipe ratowniczą? -
Zapytał kiedy kolega skoczył w stronę drugiego okrętu. Bennet zamrugał jeszcze przyglądając się oświetleniu Harvastera. Zastanawiał się co jeszcze we wraku może okazać się sprawne. Ściskając mocniej przecinarkę plazmową i uchwyt apteczki skoczył za Shroudem. - Myślisz, że kapitan jeszcze żyje? -
Miał lekkie wyrzuty sumienia z powodu tego, że uciekając nie sprawdzili co u ich dowódcy, jednak z drugiej strony facet został tak poraniony, że mógł być martwy od dłuższego czasu. |