Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2013, 19:44   #104
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Miało być prosto, łatwo i przyjemnie. Ich plan opierał się na założeniu, że istota ukrywająca się w podziemiach wystraszy się ognia i uciekanie na powierzchnię, gdzie będą czekać oni.
Niestety. Myli się. I to we wszystkim.
Mieszkaniec piwnicy okazał się mieszkańcami, z czego conajmniej dwa byty były wyjątkowo potężne i Druidka nie mogła sobie sama z nimi poradzić, zwłaszcza na odległość.
Dodatkowo ogień wcale ich nie wystraszył. Na dole rozgorzałą walka.
Vannessa usiłowała wspomóc jakoś walczących an dole. Jedyne co mogła zrobić ze swojej pozycji, to spróbować zmusić jedno ze stworzeń do zaatakowania pobratymców. Niestety, okazało się, że żeby w pełni zrealizować swój plan musiałby najpierw pozbyć się wcześniej założonych “kajdan”. A to było ponad jej siłę.

Później zrobił się jeszcze ciekawiej. Wśród walczących na dole istot był też i poszukiwana przez nich towarzyszka sprawców mordów. Tu Wiedźma założył, że ona musi być jednym z silniejszych bytów. Więc drugim musi być poszukiwany przez nich zombo. O jakże to mogło być prosto!! Złapać ich od razu. Koniec śledztwa i po sprawie.
Gdy Ruda zginęła, co Druidka dobrze poczuła, okazało się, że to wcale nie ona tak potężnie emanowała. A jedne z dwóch gdzieś zaczął uciekać, najprawdopodobniej raniąc Hensington, który oczywiście postanowił zgrywać bohatera i nie chciał za żadne skarby dać sobie pomóc.


Vin podbiegł wraz z następną zgrają GSRów. Od razu gdy zobaczył rannego Daniela podbiegł do niego i podtrzymał. Egzorcysta nie wyglądał na zbyt przyzwyczajonego do dostawania. Szybko też połączył krzyk i leżącą Rudą.
- Do przodu. Vannesa, ten gnój pewnie chce wyjść na powierzchnie. Uda Ci się go tam na słońcu przytrzymać? Może się usmaży.
- Te gnoje. - Poprawiła go Druidka ścierając krew spod nosa. - Nadal są dwa. - Zaczęła szukać po kieszeniach fiolki. - Żeby się z nimi zmierzyć, nawet z jednym z nich, muszę je widzieć. Hensington raczej mi nie pomoże teraz. Możemy spróbować.

Drugi z bytów pozostał na miejscu.
- Ale coś tu jeszcze jest. Stawiałam, że drugą istotą tak silnie emanującą jest ta dziewczyna. Myliłam się. - Ze zdziwieniem przyjęła ostatnie słowa Egzorcysty. - Jeżeli wyciągniemy grot, to wykrwawisz się tutaj bez pomocy. Zostaw to. Możesz jechać do szpitala, albo robimy to starymi metodami. Wybieraj.
- Nie jestem specjalistą, ale mikstury nie pomogą mi kiedy nadal będę miał to cholerstwo w ranie. Bo masz jakieś lecznicze, prawda? Muszę być na chodzie jeszcze ze dwadzieścia minut jak mam się na coś przydać. Z Cirilli udało mi się zczytać profil. Muszę się choć zbliżyć do zambosa by zrobić to samo. No albo, po prostu musimy go zabić. Ale zanim stąd ucieknie. Wyciągaj i użycz mi mikstur. Do szpitala zdążę razem z rannymi GSRami.
Fox wyciągnął miksturę i dał ją Danielowi.
- Ej. Posłuchaj. Zbliżysz się do niego to wykorzystasz darmowe miejsce na cmentarzu jakie nam przysługuje. Tam sa dwa silne bydlaki, z jednym byśmy mogli się próbować. Z dwoma nie w takim składzie. Strzałe ja bym usztywnił, zatamował krwawienie. A zambosa już zczytała Emma, też ma zmysł śmierci. Do tego jak się gdzieś zaszyje to szczury go znajdą. Nie ma sensu ruszać w pościg póki są pod ziemią. To jest w chuj silny wampiroelf i do tego w towarzystwie w chuj silnego niewiadomo co. Więc siadaj i daj się opatrzyć.
- Ale ja się znam. I jak mówię, że jeżeli usunięcie bez szybkiej pomocy jest dla ciebie groźne, to tak jest.
- On nam ucieknie. -Daniel zacisnął wargi. Ambicja czy głupota ciężko było powiedzieć, ale nie zamierzał odpuszczać. - Nic nie zdziałaliśmy na razie. Poginęło kilku chłopaków zabiliśmy pomagierkę. Nic więcej. Szczury nie znajdą go w godzinę, ani w dzień. A on dalej będzie zabijał. Poza tym... no do ciężkiej cholery na prawdę chcecie odpuścić?
- Daniel, zabiliśmy jego siostrę. To go ruszyło. Zacznie robić błędy, wystawi się nam i szczurom. To już coś, więcej niż z rana. A jak damy się pozabijać to zamiast pomóc śledztwu przeszkodzimy. Co nam mówili na szkoleniu? Najpierw wywiad, przygotowanie, potem eksterminacja. Nie będziemy walczyć na jego terenie, na jego warunkach.

Sinclair krwawił, ale zdawał się tego nie zauważać. Na ciało Rudej zwaliły się dwa kolejne cielska fomorów. Parująca krew pokrywała całą długość ostrza miecza, ręce i większość ciała Duncana. Widok cofających się wrogów przeniósł jego bojową szajbę na nowy poziom. W oczach świeciła czysta furia. Nie wydawał już poleceń. W tej chwili istniało już tylko ostrze i wróg. Ciął na prawo i lewo jak obłąkany brnąc po kolana w trupach z powrotem w głąb piwnic.

Fomorianie stawiali już slaby, lecz bardziej skooordynowany opór. Sinclair zarąbał dwa, potem kolejnego, widząc jak strzały ludzi ze wsparcia kryją jego boków. Któraś z robotnic zdążyła jednak plunąć swoim jadem, trafiając Strażnika w udo. Żrąca maź spłynęła po nodze, przepaliła ubranie i ciało.
Z ciemności wyskoczył fomoriański wojownik. Zamachnął się trzymanym w ręce toporem - szybki, zwinny, groźny. Dla człowieka, ale nie dla rozszalałego egzekutora. Nie, kiedy był sam. Zejście z linii ciosu, unik, cięcie od dołu - pod ramię i po sprawie. Wróg zwalił się na ziemię.Ale pojawił się kolejny i kolejny.

Na schodach zadudniły kroki. To przybiegło kolejne wsparcie. GSR-rzy stojący do tej pory na najdalszej części kordonu.

Ciała fomorian zaczynały gnić w przyśpieszonym tempie. Rozpuszczać się w obrzydliwą, cuchnącą maź, tworząc wielkie połacie śmierdzącego syfu. Z ziemi zaczęły unosić się żrące opary.

- W tył! - wydał polecenie jeden z Siepaczy. - Podusimy się tym gównem! W tył!

Trupi opar z umierających fomori. Znany Duncanowi zapach zwycięstwa okazał się mieć niefortunny efekt uboczny. Problem który nie istniał na wielkich przestrzeniach pól bitew w Szkocji, tu w ciasnej piwnicy stawał się kwestią życia i śmierci. Smród przebijał się przez filtry maski i parzył płuca nie gorzej niż kwas lewe udo.
Sinclair rycząc wściekle ciął wokół coraz rzadsze zastępy wroga. Wycofywał się wolno i niechętnie, wiedziony bardziej odruchowemu posłuszeństwu rozkazowi, niż instynktowi samozachowawczemu.


- Pomóż mi. - Druidka zwróciła się do Telepaty. - Trzeba z niego zdjąć ubranie i zabandażować ranę. W tych warunkach nic więcej nie da się zrobić. Bełt wyciągną już w szpitalu. I bez słowa sprzeciwu!! - Pogroziła palcem Egzorcyście.
Vin wykazał resztki zdrowego rozsądku i nie oponował, zamiast tego wyciągnął sztylet. Wybitnie bojową kosę z stali wzbogacanej solidnie srebrem.
- No to Danny pożegnasz się z rękawem. Rozetnę go wokół rany, będzie wtedy łatwiejszy dostęp.
Zabrał się do roboty i wykonywania poleceń Vannesy jednocześnie mówiąc.
- Jak go obandażujesz wezmę samochód i zawiozę go do szpitala w przeciwieństwie do Ciebie nie jestem tu potrzebny.
Hensington zaś coraz mniej spoglądał na ciemny piwniczny korytarz. No dobra, old boy. Pora przestać zgrywać bohatera, zaraz i tak odpłyniesz z upływu krwi. Blady był jak ściana, mroczki już zaczynały gonić przed oczami. Teraz spojrzał nieco z obawą na Vanessę i jeszcze większą na Vincenta. On właśnie tym bagnetem chciał zmasakrować jego marynarkę i koszulę?
- Wychodzimy wszyscy? Kto przekona szkota, że trzeba wiać?
- Nikt. Nie możemy się stąd całkiem wycofać. Musi zostać z Vannesą bo tylko oni mają we dwójkę jakieś szanse. My ściągniemy wszystko co mają wolnego z MRu. A potem pójdziemy na dziewczynki.
- Dzięki, nie skorzystam. Gustuję w mężczyznach. - Parsknęła śmiechem Wiedźma. - Zabieraj go i przywieź tez wspomagacze. To będzie ciężka sprawa. A moje zapasy się właśnie skończyły.
- Jeszcze moment. - Egzorcysta wyciągnął z kieszeni amulet i wcisnął do ręki druidce. - Rudą odganiał dość dobrze. Może się wam przydać. Ale ostrożnie z dłuższym używaniem. Miałem go w domu w nocy i nie wspominam snów szczególnie miło. Dość realistyczne, nawet zbyt jak na mój gust.
Rany na plecach dzięki staraniom siostry Kate zagoiły się dobrze, ale samo wspomnienie o nich spowodowało zimno przelatujące po kręgosłupie.
- Oprócz wspomagaczy przydałoby się tu porządniejsze wsparcie z MRu. Czemu mam wrażenie że tylko wsadziliśmy kij w gniazdo szerszeni?
Przestał już gadać i znosił bandażowanie, starając się nie patrzeć na ręce Vanessy.
Vin wyciągnął słoik od Vannesy i tabsy przeciwbólowe. Podał wiedźmie. Podniósł też automat.
- Wsparcie i wspomaganie. Zajmę się tym. Gdzie znajdę to drugie? Potrafisz strzelać?
- Wiem z której strony jest lufa. Starczy?? W piwnicy. Znajdź pracownię starego Williama Foresta. Powiedz, że to ja proszę o to. Jeżeli go nie będzie, to poszukaj w tych wiszących szafkach. Wszystko jest ładnie opisane. Później z nim to załatwię. - Odpowiadała Vannessa przygotowując rannego do transportu. Jej ruchy były sprawne i sugerowały duże doświadczenie w tym zakresie. - Mam nadzieję, że ten medalion coś pomoże. - Schowała przedmiot do kieszeni.
- Z grubsza. Kolbą do ramienia, stajesz bokiem. Z boku masz bezpiecznik. Góra zabezpieczony, środek pojedynczy, dół seria. Seria może wyrwać Ci broń z rąk. Załadowany nabojami zapalającymi.
Vin wyciągnął też dwa zapasowe magazynki.
- Zielony żelazo, szary srebro. Zmieniasz o tak. W wolnym czasie mogę poduczyć Ciebie na strzelnicy. Dobra Danny zbieramy się po małą armię.
Druidka pokiwała głową, ale bez entuzjazmu.
- Pośpieszcie się. - Odprowadziła chłopaków wzrokiem.
Łyknęła to co jej zostało i skierowała się w stronę klapy.
Przez chwilę przyglądał się. Ciemność nie pozwalała wiele zobaczyć podobnie jak gryzące opary. Ale ona będzie musiała tam wejść. Ciekawe czy dostanie jakąś maskę??
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline