Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2013, 00:18   #38
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Od jakiegoś czasu Oleg prowadził stosunkowo spokojne życie, z rzadkimi wyskokami- Gehenna przed wpadnięciem w anomalię przerwała jego corocznie ofiary całopalne, jednak po odzyskaniu wolności ponownie zaczął je praktykować, z tym, że nieco częściej i nieregularnie. Zawsze znalazł się jakiś dupek, którego można było spopielić nie szkodząc ani społeczeństwu, ani sobie. Jednak otwarte starcia, na przestrzeni kilku ostatnich lat, były prawdziwą rzadkością. Dzieci Peruna zajmowały się często eskortą, jednak od walki w pierwszej linii byli inni. Teraz, mimo iż jego wiedza była im wszystkim potrzebna, sytuacja zmuszała każdego do stawienia czoła Hienom. No, każdego, kto był w stanie wyrządzić im jakąkolwiek krzywdę. Jonasz był jedynym, który tylko i wyłącznie musiał pozostać przy życiu, zamiast również je odbierać, lub choćby o nie walczyć. Ponoć był kurewsko dobrym hakerem. Oby.

Mimo "konkretnego", jak lubił mawiać, wieku, Torch poradził sobie całkiem dobrze- wystarczył nagły atak Hien, które wyskoczyły z pomieszczenia obok, żeby nie tylko ciało, ale i umysł przypomniały sobie, jak to się robi.
Każdy się boi. Nie ważne, co mówią- jeśli zagrożone jest ich życie, każdy się boi. Ale to nieistotne, sam strach w niczym nie przeszkadza. Jest on tylko świadomością istnienia pewnych konkretnych, prawdopodobnych i pesymistycznych scenariuszy zakończenia danej sceny. Zaś to, co jest istotne, to jak sobie z tym strachem poradzi.
Ręka ściskająca butelkę nie zadrżała, uścisk nie osłabł, umysł nie zawahał się. Mężczyzna zbyt wiele widział, a przede wszystkim, zbyt wiele doświadczył, żeby pozwolić strachowi, nie ważne jak pierwotnemu, przejąć nad sobą kontrolę.

Jeden z przeciwników stanął w płomieniach, i, jak łatwo było przewidzieć, w ostatnich chwilach paniki przed śmiercią, rzucił się w stronę swojego oprawcy. Krzyk tylko pogarsza sprawę, ogień dostaje się do płuc, rani dotkliwie cały układ oddechowy i zabija szybciej, niż gdyby ofiara nie krzyczała. Ale zawsze krzyczą, niezależnie czy o tym wiedzą, czy też nie.
Oleg odskoczył od oślepionego płomieniami dzikusa i z dziecinną wręcz łatwością podciął mu gardło. Kolejny śmieszny fakt o płonących ludziach- nie usiedzą na miejscu, muszą biegać, zazwyczaj machając przy tym rękami. Przynajmniej przez tę chwilę, zanim wciągną płomienie do płuc... Niemniej jednak, taka biegająca pochodnia może narobić sporo szkód, dlatego Petrenko zdecydował się na to kończące cięcie. Poczuł bliski swąd palonych włosów, swoich włosów, a chwilę potem ból i pieczenie dłoni dały o sobie znać. Nie przejmował się tym, nie pierwszy i nie ostatni raz ogień go doświadcza, testując jego wierność. Coś jak Bóg dla wierzących, tyle że ogień naprawdę uratował Olega i dał mu szansę na normalne życie, w przeciwieństwie do tego kolesia siedzącego rzekomo w chmurkach.
Płonące ciało padło w poprzek korytarza. Niech będzie przestrogą dla tych, którzy chcą za nimi podążać.

Podbiegł kilka kroków nim obejrzał się za siebie. Z przodu nie zobaczył dziewczyny, a druga z Hien zniknęła. Za plecami zobaczył otwarte drzwi do celi. Carla odskoczyła w tamtym kierunku, zaraz po tym jak rzucił koktajlem, i jak ogniste kropelki podziurawiły jej ubranie, widział to. Hiena podążyła za nią, a skoro nikt nie wychodzi, bezpieczniej było założyć, że dziewczyna jest stracona. Szczególnie, że Hieny z końca korytarza był już przy płonącym truchle, a Petrenko był ostatnim w kolumnie. Nie było czasu wyciągać paniusi z tarapatów, jeśli w ogóle było co wyciągać.

Przyspieszył, minął Blondasa masakrującego martwą już, zdawałoby się, Hienę. Oto przewaga noży nad pięściami. Ktoś może wytrzymać dziesiątki uderzeń i kopnięć, ale wyprute flaki to wyprute flaki, a poderżnięte gardło, to poderżnięte gardło. Tutaj żądna wytrzymałość nie pomoże.

Przednia straż poradziła sobie z dwójką napastników, trzeciego załatwili zaś zespołowo i bez marnowania amunicji. Niestety, biegnący jako ostatni Lentz nie załapał się- Torch zadał ostateczny cios nożem. Rozkręcał się, a duży zastrzyk adrenaliny sprawiał, że czuł się świetnie. Chciał więcej.

Dobiegli do skrzyżowania, skręcili w stronę 776. Wrota do Łącznika były, na ich szczęście, częściowo otwarte, jednak z przeciwległego korytarza nadciągali kolejni padlinożercy. Oleg cisnął w nich kolejny koktajl, powodując małe zamieszanie i spowalniając ich nieco, po czym niemalże wbiegł do Łącznika. Okazało się, że drzwi zostały w tak nietypowej dla siebie pozycji przez zablokowanie mechanizmu porządnym kawałkiem pręta. Torch początkowo miał zamiar iść na drugi koniec korytarza sprawdzić przejście z tamtej strony, jednak Praha zaoferował, że się tym zajmie, Oleg przytaknął tyko.

Gdy już wszyscy weszli do środka, a Ortega mocował się z tkwiącym między zębatkami metalem, Torchowi pozostało tylko czekać i obserwować, czy którejś z Hien uda się wślizgnąć przez otwór. Przez chwilę chciał rzucić jeszcze jeden koktajl przez szczelinę, jednak nie mógł sobie na to pozwolić- to był jego ostatni, nie mógł zużyć wszystkich teraz. Koniec końców, okazało się to niepotrzebne. Przedostało się zaledwie trzech dzikusów, z którymi, wspólnymi siłami, uporali się bez nawet zadraśnięcia.

Ogólnie rzecz biorąc, straty były niewielkie. Najdotkliwsza była oczywiście utrata medpacka niesionego przez Carlę.

Gdy Praha i Blondas zaoferowali się wyruszyć przejściem technicznym, Oleg zawahał się, lecz nic nie powiedział. Nie mogą ich przecież zostawić, nawet z 776 droga do cywilizowanych sektorów była niebezpieczna i, przede wszystkim, niewiadoma. Nie daliby rady sami, i dobrze o tym wiedzieli. Chyba, że trafiliby na którąś z ścieżek Podróżnika...

- Jak w przeciągu pół godziny nie dacie znaku życia, uznamy was za martwych- powiedział jeszcze przed rozdzieleniem się. Czyżby Praha znał jedno z bezpiecznych przejść? Oleg Chciał wyczytać to z jego oczu, jednak nic z tego nie wyszło. Nie z Prahą te numery...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline