Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2013, 14:36   #204
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Po zniknięciu ducha wszyscy jeszcze stali chwilę, osłupiali.
- Zniknął, czy mi się tylko zdawało, że był tutaj? - spytał Rav, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał widmowy mężczyzna. - Grith, czy jak mu było?
- Grith - przytaknęła Amy. - Jego też opanował Cień; tak samo jak Aglahada. Dlatego ich zdradził... - zamyśliła się nad koleją losów dawnych bohaterów i tym, że historia lubi się powtarzać. Oni byli w o tyle lepszej sytuacji, że wiedzieli o istnieniu Cienia i jego wpływie na ich zachowanie. Jakimś cudem udało im się wyjść obronnie z pierwszej próby, ale kapłanka była pewna, że będą kolejne - zwłaszcza gdy mieli już przy sobie laskę, której pożądała ta dziwna istota. - Degary, myślisz że jest jakiś sposób na wykrycie wpływu Cienia? Lyonee jakoś wiedziała... Tak w ogóle to czujesz tu jeszcze jakąś magię? Może od któregoś z przedmiotów? To znaczy innego niż laska?
Młody mag skupił się na dłuższą chwilę, zamykając oczy. Przez chwilę marszczył w skupieniu brwi, jednak w końcu pokręcił tylko głową.
- Są tu jakieś... echa. Pozostałości. Coś tu musiało kiedyś być... ale najwyraźniej zostało zabrane. Tylko ta laska została. - zastanowił się przez chwilę, zanim dodał - Nie znam sposobu na wykrycie Cienia, Może... kiedyś. Teraz jeszcze za mało umiem.
- Nie umiesz teraz - stwierdził Rav - to się nauczysz. Prędzej czy później. W końcu tam, gdzie mamy oddać artefakt, znajdziesz jakichś nauczycieli. A reszta to kwestia czasu. Skoro inni umieli, to ty się też możesz nauczyć. Łeb masz nie od parady.
- Optymista - mruknęła Amarys. Wątpiła czy wszyscy magowie są tacy chętni do nauczania... zwłaszcza za darmo.
- Wątpisz w Degary’ego? - zdziwił się Rav.
- Nie w niego, tylko w chęci jakiegoś obcego człowieka. Zresztą co mu powie? “Jest sobie taki pan Cień i proszę mnie nauczyć wykrywania jego wpływu”? Zresztą mniejsza z tym; jak będzie okazja wtedy będziemy mysleć.
- Jeśli spojrzeć dokoła i dobrze się rozejrzeć, to znajdziemy kilka argumentów, zdolnych przekonać parę osób do współpracy - odparł Rav. Był pewien... nie, spodziewał się, że znajdujące się w jaskini skarby starczą na ewentualną edukację ich ‘prywatnego’ maga.
- Pewnie tak...
- Skoro mamy już laskę - powiedział Rav, rozglądając się po jaskini w poszukiwaniu czegoś ciekawego, na przykład broni - to może się stąd wyniesiemy? Może jest tu jakieś inne wyjście? A przy okazji może warto by zabrać stąd parę drobiazgów? - dodał.
- Inne wyjście, może. Pytanie tylko dokąd prowadzi - powiedział milczący do tej pory Aglahad. Nie podobało mu się to miejsce, nie podobała mu się fragmenty historii którą usłyszeli. No i nie był pewien, że Cień im nie zagraża. W końcu Lyonee, która w magii musiała być znacznie bieglejsza niż Trzmiel, zorientowała się późno, za późno i nie zapobiegła tragedii. Złodziej odtrącił tę myśl. - Złoto, a raczej cenne kamienie na pewno nam się przydadzą - powiedział i ruszył w stronę kosztowności.

Amy pomyślała, ze przy tej ilości skarbów przydała by się magiczna torba bez dna. Pieniądze będą im potrzebne nie tylko na podróż ale i pobyt w mieście, do którego mają dotrzeć. A potem... Nie chciała brać złota, które przyniosło wojownikom tyle nieszczęścia, ale praktyczna strona jej osobowości domagała się uwagi. Wyruszając z Domu zaprzepaścili poniekąd szanse na pracę w okolicy i normalne życie. Musieli więc mieć gotówkę by przynajmniej przez jakiś czas się utrzymać. Tylko czy ona jeszcze chciała normalnego życia? Poza tym podejrzewała, że ich rola nie skończy się na odstawieniu artefaktu w bezpieczne miejsce... Z drugiej strony młodzież z taką ilością gotowizny będzie przyciągać niepotrzebną uwagę. Nie sądziła, że jakiś złotnik nabierze się na historię o biednych sierotkach, które wysprzedają rodzinny majątek, choć z drugiej strony.... takie rzeczy się zdarzały. Zaczęła rozglądać się za najprostszymi ozdobami - były lżejsze niż złoto, które mogli nieść chłopcy.
- Świetnie spisałeś się prowadząc nas tu, Amilu - podlizała się chowańcowi. - Myślisz, że dałbyś radę jeszcze odkryć drogę na zewnątrz inną niż ta, którą przyszliśmy? Albo wylecieć naszą i sprawdzić czy gobliny jeszcze tam są? - w tych ciemnościach zupełnie straciła poczucie czasu. Może potworki zrezygnowały?
Amil zamigotał z dumy i zniknął w tunelu, kierując się w stronę jaskini, z której tu trafiliście. Przez długi czas nie wracał. Najwyraźniej znalezienie wyjścia z plątaniny tuneli nie było łatwe.
Rav w tym czasie starał się zapełnić plecak ozdobami, które wydały mu się dość wartościowe. Problemem było to, że nijak nie znał się na wartości różnych broszek, pierścieni czy medalionów. A złote monety nie były zbyt wiele warte. Ciekawe tylko, skąd te nasze monety znalazły się tak daleko. Woda zaniosła? Do chatki?
- O matko... ile to bogactwo waży - powiedział, podnosząc plecak. - Nijak nie uda się uciekać z czymś takim. Ciekawe, czy rzucanie po jednym pierścionku powstrzymałoby pościg, czy też raczej zachęciło.
- Mam nadzieję, że nie będziemy mieli okazji się przekonać - rzekła z przekąsem kapłanka. - Weź biżuterię, kamienie są pewnie więcej warte niż oprawa. Albo je wydłub; mamy czas, skoro Amila nie ma i nie ma.
- To może tak sznur pereł? - zaproponował Rav. - Mało ważą i złota też tam jest niewiele.
Nie czekając na ewentualną aprobatę zabrał i schował dwa najbliższe, całkiem długie sznury, a potem zaczął się rozglądać za następnymi.
- Przyglądajcie się uważnie czy na tych skarbach nie ma jakiś znaków. Chyba wszyscy wolelibyśmy uniknąć pytań skąd mamy takie bogactwa - powiedział Aglahad odrzucając jeden z naszyjników, który być może i piękny ale ze znakiem jubilera który go stworzył. Przeszukujący kosztowności Aglahad nagle stanął jak wryty, bo dopiero teraz zauważył jak wyglądają monety. Podniósł jedną, po czym z kieszeni wyjął te które znalazł pod wodospadem i których zdobycie kosztowało go prawie życie. Porównał trzy monety. Ta z jaskini była w dużo lepszym stanie, ale nie ulegało wątpliwości że były to te same monety.
- Rav masz ciągle tę monetę, którą znalazłeś po bitwie nad rzeką? - po czym oderwał wzrok od złotych krążków i zadał kolejne pytanie - Nie sądzicie, że Amil zbyt długo nie wraca?
- Jest tam, jest - przyznał z przekąsem Degary gdy w jego glowie pojawiały się kolejne chowańcowe emocje. Od tych pierwszych tchnęło co prawdą dumą i werwą, ale oba te wrażenia szybko przeszły w “aaaaaleeeee tu nuuuuudy!!!”. To nie było jednak takie najgorsze. Znudzony Amil jakoś szybciej potrafił się uporać z zadaniami jakie mu zlecali. Gorzej, że po chwili pojawiła się ulga, a potem... zaintrygowanie... oczarowanie? “Ooooooooo.... jakaś ty śliczna!”. “I tyyy migotko!”. “Z nieba spadłyście?” - Aaaaaaamil? Amil? Amil!
Wzruszył ramionami trochę bezradnie.
- Chyba wyleciał na zewnątrz. Nie słyszę go już w każdym razie. Choć raczej dam radę znaleźć. Weźmy trochę drobiazgów do kieszeni, zostawmy resztę i ruszajmy. Mała szansa, że ktoś odnajdzie skarb i groby. Wrócimy tu później, lepiej przygotowani. Myślę, że wartoby... no wiecie. Dom spłonął... Na pewno kapłani kwesty robią... Ale to później. Chodźmy.
- Zgadzam się z Trzmielem. Ruszajmy. To że teraz nikogo nie ma nie znaczy, że nikt tu się nie zjawi... ani że to miejsce nie było obserwowane wcześniej - dodał Aglahad..
Amarys na słowa Trzmiela aż odebrało dech. Że też ONA nie pomyślała, by tymi klejnotami wspomóc odbudowę Domu!! Pewnie dlatego, że jakoś nie przewidywała powrotu, no ale przecież można było je wysłać czy coś... Dziewczyna odwróciła się, by żaden z chłopców nie zobaczył jej płonących wstydem policzków i szybko zaczęła zbierać to, co wydawało jej się najlżejsze i najcenniejsze. Wstyd, wstyd!! W końcu rebelianci rozdawali skradzione dobra biednym - czy był lepszy sposób na ich uszanowanie niż ofiarowanie tych cennych rzeczy sierotom? Aaa! Dziewczyna mała ochotę walić głową w ścianę; nie sądziła, że ta wyprawa aż tak ją zmieniła, że widziała teraz tylko czubek własnego nosa.
- Jeśli ktoś może się tu zjawić, to powinniśmy zabrać jak najwięcej tych świecidełek - powiedział Rav. - Co będzie, jeśli ktoś zabierze to wszystko, co zostawimy? Nie starczy ani na opłacenie nauki Degary’ego, ani na Dom.
- Dobra, zbierajmy, zbierajmy i chodźmy stąd wreszcie - burknęła Amarys. - Byleby nas te kosztowności nie spowalniały w walce i ucieczce jakby co. - Rozejrzała się jeszcze czy wśród łupów nie ma nic interesującego i wraz z resztą ruszyła w stronę, w którą poleciał świetlik.
 
Sayane jest offline