Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2013, 15:13   #40
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Wszystko zwalnia do slo-mo.

Odbarwione oczy Jonasza wyłapują ich ruchy, wgrywają w pamięć. Rozpoznają. Tą morderczą efektywność, tą przerażająco skuteczną perfidię i całkowity brak sentymentów. To gra, myśli. To miała być gra. Mod na jeden z symulatorów walki, pełne VR, pełne odwzorowanie. Pavlo biegał przez kilka cykli po sektorze z ukrytą kamerą, obłędem na twarzy, poczuciem życiowej misji i skrytą za płaskim czołem wizją rwącej rzeki fajek, które spłyną w jego ręce. Jonaszowi było wszystko jedno. Dopóki miał czym zająć myśli, dopóki miał w co uciec. Obrabiał więc dane Pavlo, programował obrazy pełne morderczej efektywności, tej przerażająco skutecznej perfidii. Myślał, że rozumie. Aż do teraz.

Blondas miażdżący uderzeniem dłoni krtań jednej z Hien. Światła latarek przecinające ciemność, szukające kolejnych celów, jak reflektory śledzące uciekiniera. Strzał Netaniasza niemal dosłownie zmiatający czyjąś głowę z pokrzywionych ramion. Ortega ciosem kolby posyłający wykrzywieńca na podłogę i noże innych. Praha paskudnie rozcinający tętnice i ścięgna.

No i Torch, Torch, który zamieniał Hieny w żywe pochodnie, krzyczące, umierające źródła światła.

Nie. Nie rozumiał wcześniej.
Aż do teraz.


* * *


Nikt nie mówi nawet słowa. Każdy wie jak walczyć o swoje życie, każdy wie jak zabijać. Oprócz niego.

Wyłapuje to odruchowo, robiąc to, co zawsze potrafił robić dobrze - asekurując się. Skryty za plecami Ortegi, dostosowuje się do niego. Dostosowuje tempo ruchów, jak cień śledzi jego kroki, jak lustro odbija jego zmiany pozycji. Na wypadek nagłego ataku, na wypadek pułapki. Dba, by jego towarzysze stale znajdowali się pomiędzy nim a Hienami. Na wypadek, gdyby wykrzywieńce miały jednak kusze lub dmuchawki. Jest czujny, uważny, jest szybki. Choć czuje się, jakby stał po kostki w kałuży strachu.


* * *


Po drugiej stronie grodzi wciąż trzyma się blisko Ortegi, pozwala sobie płynąć na fali tej małej, toksycznej miłości. Zna, doskonale zna kryjący się za nią mechanizm. Wypadkowa syndromu sztokholmskiego, wdzięczności ocalonego i zwykłego, prymitywnego uznania statusu alfa silniejszego osobnika. To pasożytnictwo najczystszej formy, falochron przeciwko morzu paniki, emocjonalna kotwica. Słaba, ale przydatna, zwiększająca szanse przeżycia, dlatego Jonasz pozwala sobie ją czuć. Pozwala, by odbijała się na jego twarzy - niekłamana, autentyczna, wyzuta z fizycznego pożądania. Nieszkodliwa.

Tak, decyduje nachylając się nad jedną z martwych Hien, zachowa ją jeszcze jakiś czas. Dopóki nie przestawi się do nowej sytuacji, nie przeprogramuje w sobie tego zdziwienia morderczą efektywnością i przerażająco skuteczną perfidią towarzyszy. Dopóki nie zasymiluje się z nową sytuacją, w której nie może stać z boku, w której nie może być biernym obserwatorem. Z której nie może uciec.

Programowanie do sukcesu, jak zwykli to określać jego psychoprofilerzy.
Wie, że to potrafi. Ale potrzebuje czasu, jeszcze odrobiny czasu.


* * *


Pomysł Prahy jest dobry. Jonasz mruży oczy, patrzy na Szczura, patrzy na Blondasa, kalkuluje po swojemu, wypełnia zestawienie potencjalnych zysków i strat. Kiwa głową, bo wie, że sprytny Praha nie jest szalony i nie opłaca mu się zostawiać reszty grupy. Nie teraz. Nie tutaj. Nie tak. Plecak zostawiony Torchowi dodatkowo uspokaja nieufność.

- Praha. Daj swój numer - rzuca swoim gładkim jak syntetyczny jedwab głosem, którego barwa waha się w przedziwnych rejonach pomiędzy altem a barytonem. Ruchem ostrego podbródka wskazuje w kierunku komputera przypiętego do przedramienia mężczyzny.

Jego palce poruszają się szybko jak blade, pajęcze odnóża, gdy szuka czegoś w jednej z kieszeni swojego plecaka. Wyjmuje bezprzewodową złączkę wymontowaną z jednego szperaczy. Przerobioną i dopasowaną do standardowego wejścia WKPe. Nachyla się nad komputerem Szczura, szybko, sprawnie montuje gadżet, zestraja, wgrywa aplikację, zestraja. I jest coś nieświadomie erotycznego w sposobie, w jaki dotyka elektronicznego sprzętu. Jakiś miękki kobiecy wdzięk. Jakieś cholerne kwarcowe feromony.

- W normalnych warunkach z łatwością obejmuje sektor i dalej. Tutaj? Nie wiem. Aktualny zasięg oznacza ta ikona. Ustawiłem wąskie pasmo, zestrojenie bezpośrednie z moim numerem. Komunikaty do dziesięciu znaków - mówi szybko, pewnie, bez wahania, prawie jakby czytał gotowy tekst wyświetlany po wewnętrznej stronie czoła. - Dłuższe mogą nie przejść. Sygnał wiadomości dziesięć decybeli. Tyle ile szept. Możesz zmienić.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
obce jest offline