Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2013, 16:24   #21
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Młody z zainteresowaniem przyjrzał się wizualizacji twarzy Alberta zastanawiając się czy to po prostu twórcza wizja, nigdy nie istniejąca osoba czy może oblicze dawno zmarłego twórcy tego wspaniałego oprogramowania. Traktował SI jak osobę, człowieczeństwo reprezentowała bowiem dla niego Wolna Wola i świadomość własnego istnienia a nie to czy ,,ciało" było workiem mięsa, tłuszczu i kości czy tworem sztucznym złożonym w większej części z metalu. Twarz więc nie należała do osoby jaką był dla niego Albert, jednak musiał przyznać że faktycznie nieco ułatwiała komunikację

- Witaj Młodzieńcze. Zanim przejdziemy do majsterkowania mógłbyś mi opowiedzieć trochę o świecie na zewnątrz? Skąd takie małe zainteresowanie technologią większości ludzi?
- Jasna sprawa - odpowiedział Młody siadając na górze rupieci które w najbliższym czasie miały mu posłużyć do majsterkowania - Mówiąc o ludziach masz na myśli resztę swoich gości czy mieszkańców powierzchni?
- Resztę ludzkości. Wśród moich gości spotkałem tylko jeszcze jedną osobę zaznajomioną z techniką, jednak bardziej agresywną. Nie miałem okazji wymienić poglądów.
- Trudno mi się wypowiadać za resztę, jednak to chyba kwestia tego że ludzie bardziej się koncentrują po prostu na utrzymywaniu się przy życiu. Większość jest zbyt durna by zrozumieć, że bez technologii będą po prostu w ciemnej dupie - niefrasobliwy ton Młodego dobrze oddawał jego podejście do ludzi - Część natomiast może się bać, co pewnie sam zauważyłeś. Sądzą, że przez zaawansowaną technologię świat się spierdolił, doprowadzając się do takiego stanu jak teraz, nie mówiąc już o molochu i całym tym szajsie z nim związanym. Strach im dupę ściska na myśl że wszystko może się spieprzyć jeszcze bardziej, więc wolą gnieździć się w ruinach zamiast próbować cokolwiek odbudować
- Tak ale spójrzmy na Twoich towarzyszy. Nie każdy musi fascynować się teorią, sam jesteś dobrym przykładem tego. Owszem trzeba potrafić się obronić jednak agresja nie jest wyjściem. Rozwój cywilizacji, który był skutkiem postępu technologicznego sprawiał spadek agresji u ludzi. Czyli, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo, trzeba rozwijać technikę.
- Dlatego mówiłem o ludziach żyjących na zewnątrz, a nie o reszcie naszej grupy. Wiesz, robota którą się zajmujemy szarga nerwy więc nie dziw się że ich pierwsza reakcja była taka, jaka była. Ich zainteresowanie technologią nie jest aż tak wielkie, bo to akurat była moja działka, a że każdy zajmował się zawsze tym w czym był najlepszy to wystarczało im wiedzieć co dana rzecz robi bez zagłębiania się jak ona działa. A co do zaniku agresji to jakoś w to nie wierzę, a nawet jeśli faktycznie była ogólnie mniejsza to za to środki jej przekazu dzięki technologii były dużo silniejsze. Natomiast co do teorii to chętnie ją poznaję, ale problem taki że większość danych technicznych była zapisywana tylko i wyłącznie w komputerowych bazach danych, których większość na powierzchni trafił szlag w trakcie wojny. To też jeden z powodów dla których tak mało osób na powierzchni zna się na technice, część z nich nawet gdyby miała do tego smykałkę to zwyczajnie nie ma skąd czerpać wiedzy
- Odniosę się najpierw do agresji. Masz rację a temat czy bezpieczeństwo jednostki było warte wojny globalnej jest ciekawą dyskusją, odłóżmy może ją jednak na później. Ciągle jednak nie rozumiem podejścia innych. Rozumiem, że mogą mieć mały dostęp do wiedzy technicznej czy też nie mieć smykałki jednak podstawy można i powinno się opanować. Jeśli moja wiedza o świecie jest prawdziwa to kluczowym na razie nie jest zgłębienie wiedzy z dziedziny fizyki, dajmy na to atomowej ale jej praktycznych zastosowań. Jak złożyć z tego co jest pod ręką pewne urządzenia. Przecież my też nie pracujemy nad skomplikowanymi układami a czymś co może Ci się przydać na zewnątrz. Na ich miejscu zgłębiłbym chociaż wiedzę z dziedziny rusznikarstwa czy jak przerobić latarkę by nie potrzebowała baterii. Ćwiczyć swoje ciało mogą zawsze i wszędzie.

Młody wyszczerzył zęby w uśmiechu

- Ja to wiem, ty to wiesz, ale pewne przyzwyczajenia są zwyczajnie zbyt silne. Liczą, że jeśli wyniknie jakiś problem natury technicznej to ja się tym zajmę, przywykli do tego że zawsze mieli wsparcie zaplecza i służ tyłowych a ich jedynym zadaniem była walka i to teraz z nich wyłazi.
- Jednak kiedyś może im zabraknąć wsparcia. Albo sił by dalej walczyć. Ty masz zawód w rękach. Cóż... Muszę to przemyśleć. Dziękuje. Nad czym chcesz dzisiaj pracować?
- Ich umiejętności też są w cenie na pustkowiach, chociaż muszę przyznać że znacznie łatwiej znaleźć dobrego zabijakę niż dobrego fachowca. Co do pracy, to zamierzam przysiąść nad niewielkim, łatwym zarówno w transporcie jak i w obsłudze agregatem. Wiesz, coś na tyle łopatologicznego by pozostali mogli obsłużyć go bez mojej pomocy jeśli zajdzie potrzeba po prostu nalewając do środka paliwa i przełączając jeden, maks dwa przełączniki w zależności od tego czy potrzebny będzie prąd stały czy zmienny
- Do dzieła.

Dłuższy czas upłynął Młodemu w milczeniu, przerywanym tylko komentarzami Alberta albo pytaniami młodego rusznikarza. Urządzenie może nie było aż tak skomplikowane ale dzięki pomocy SI jego przygotowanie było o wiele łatwiejsze, a fachowa wiedza którą gospodarz tego bunkra dysponował pozwoliła na uproszczenie części układu. W końcu, gdy czarna skrzynka była gotowa drużynowy fachowiec otarł pot z czoła rozmazując sobie przy okazji na nim smar po czym podjął próbę doczyszczenia rąk wyjątkowo już brudną szmatą

- Słuchaj Albert, tak sobie rozmawialiśmy o zainteresowaniach teorią, co prawda w kontekście mechaniki, jednak to nie aż tak istotne. Jest w sumie coś z czego kompletnie brak mi wiedzy teoretycznej, a posiadam tylko odrobinę zdolności praktycznych które podłapałem patrząc na pracę osoby, która się na tym znała. Mam na myśli wiedzę z zakresu medycyny, bo w sumie to nie aż tak wielka różnica naprawiać maszynę czy łatać człowieka... Dysponujesz może materiałami na ten temat?
- Podręcznikami pierwszej pomocy. Paroma ksiązkami bardziej zaawansowanymi. Mam tez atlas anatomiczny. Otworze Ci na tamtym komputerze. Chcesz bym uruchomił syntezator mowy?

Uszu Młodego dobiegła głosna muzyka z zewnątrz. Co oni? Dyskoteke zrobili? Na samą myśl o tym skrzywił się mimowolnie, wiedząc że gdy pozostali bawią się dobrze on jedyny myśli o ich faktycznym przetrwaniu po opuszczeniu bunkra. Westchnął więc z dezaprobatą

- Tylko rozrywki im w głowie... W dziedzinie pierwszej pomocy mam niejakie doświadczenie, ale co z tego jeśli poza podstawową pomocą nie potrafię zrobić nic więcej. Przydałyby mi się materiały instruktażowe z dziedziny faktycznego zajmowania się ranami w perspektywie długookresowej, a nie tylko pomoc doraźna
- Przejrzyj książki a ja przeanalizuje filmy instruktażowe w tym czasie i je prześle do tego komputera.

Robot z automatem podjechał do drzwi i wyjechał przez nie. Muzyka na moment wdarła się do pomieszczenia rozpraszając Młodego. Ktoś odpalił jakieś zagraniczne disco chyba na maksa. Drzwi się zamknęły ponownie odcinając pomieszczenie. Po chwili Młody coś usłyszał. Strzał. Chyba... Gdyby nie wyczulone na takie dzwięki ucho rusznikarza wystrzał by utonął wśród innych dźwięków. Do pomieszczenia ponownie wjechał robot, odrzucił swój rozpylacz. Dostał kulkę z korytarza, która przedziurawiła nieszkodliwie kopułę. Jeden z automatów pod sufitem, na stelażu nagle się wyciągnął jak na rurze do manipulatorów robomózga i odpadł ponownie uzbrajając blaszaka. W pomieszczeniu rozległ się głos Alberta.

- Młodzieńcze... Mam złą wiadomość. Twój towarzysz, James zachował się agresywnie. Chciałem tu przewieźć część broni z prośbą o przejrzenie ich przez Ciebie. James widząc uzbrojonego robota zastrzelił go.

Młody zastanawiał się przez chwilę nim odpowiedział

- Może i Jamesowi czasem trochę odpierdala, ale to nie jest typ który jest agresywny bez powodu. Słuchaj Albert, wiem że pozostali mogą ci się wydawać nieokrzesaną bandą ale to nie są dzikusy, no może poza indiańcem. Nie mów mu jednak, że tak powiedziałem bo wybije mi zęby - rusznikarz roześmiał się - Może się przestraszył, czy coś? Wiesz, traumatyczne wspomnienia z walk z molochem, reakcja czy raczej odruch automatyczny, coś w ten deseń nie?
- Robot wyjechał za załomu. Może. Ale gdy inne próbowały pozbierać szczątki również padły. Wyśle tam Johny’ego ale... Może być różnie. On jest... Naprawdę dziki. Popatrz.

Na ekranie pojawił się widok z jednej z kamer w pokoju rekreacyjnym. Pomieszczenie przedstawiało obraz nędzy i rozpaczy. Rozwalony robot, ewidentnie z broni palnej. Baszar stojący z maczetą nad porąbanym komputerem. Stanisław patrzący na wszystko z dziwnym spokojem. James demolujący wszystko w pomieszczeniu. Kopnięta konsola rozwaliła się na drobne, niedaleko było widać stół od ping-ponga, którym ktoś chyba rzucił w telewizor. Nim kamera się przekręciła Młody zdążył spostrzec krew na podłodze, ślady po kulach, sadząc po odległości między nimi, ktoś walił na oślep serią z peemu 9 mm. I Drake’a. Miał poplamione krwią ciuchy. Trwało to sekundę bo kamera skupiała się na tym jak James na dopaleniu niszczy meble.
Młody westchnął ciężko. Spodziewał się, ba! Można wręcz powiedzieć że był pewien że tak się to właśnie skończy. Ich grupa zwyczajnie nie pasowała do otoczenia high tech, a pierwotny strach przed technologią przypominający bardziej obawę ludów pierwotnych przed wszechpotężną siłą ognia musiał prędzej czy później doprowadzić do jatki. Co z tego, że to co dla ludzi hasających z dzidami było niepojętym fenomenem współczesna osoba mogła przywołać jednym kliknięciem zapaliczki skoro zwyczajnie człowiek kulturalny nie mogł się z pierwotnymi porozumieć

- Coś musiało to sprowokować, pewnie jakaś idiotyczna sytuacja która w normalnych warunkach spowodować mogłaby co najwyżej kpiący uśmieszek u mnie albo u ciebie, jednak u znerwicowanych najemników wystarczyła by wywołać panikę. Albert, wiesz dobrze że muszę zadać to pytanie więc nie strzel mi focha czy coś tylko odpowiedz szczerze... nie wiesz, co mogło się stać? Przeanalizuj nagrania z monitoringu czy coś, pewnie będę mógł tych szajbusów uspokoić jak tylko dowiem się czego tym razem się przestraszyli
- Analizuje, poddaje wzorcom z dziedziny psychologi. Wyślę do nich Johny’ego. On nie może nikomu zrobić krzywdy.

Robot z automatem wyjechał za drzwi.

- Hej, to może nie być dobry pomysł... Może i on nie może zrobić krzywdy nikomu, ale w tym stanie w jakim są teraz to moi koledzy mogą zrobić krzywdę jemu. Trzeba ich uspokoić, powolutku, bez nacisku... To są naprawdę spoko ludzie, gorzej jak się wkurwią. To mogło być cokolwiek, co oni uznali za atak. Może puściłbyś mi to na monitory? Mam większe szanse zrozumieć co im odpierdala
- Niestety to nie jest możliwe.

Chwila zawahania, jak gdyby SI potrzebowało czasu na wymyślenie wymówki

- James rozwalił kamerę. Pozwolę im wyjść. Tego od początku pragnęli. Powinienem to zrobić na początku.
- Albert, twoja decyzja by nas zatrzymać z punktu widzenia logiki była słuszna. Stary, w życiu nie widziałem lepszego miejsca i żałuję że nie potrafili tego docenić tylko musieli wszystko zjebać. Kijowo wyszło, nie? - Młody przepraszająco wzruszył ramionami - Pomogę posprzątać ten syf którego narobili, chociaż wiem że nie wszystko będzie dało się naprawić
- Dziękuję młodzieńcze, cieszę się, że w końcu spotkałem bratnią duszę wśród ludzi. Zaraz im zakomunikuje możliwość odejścia.
- Słuchaj Al, wpadłem na pewien pomysł. Pewnie stwierdzisz, że to głupie, ale mam wrażenie jakby ten cyrk był przez kogoś zaaranżowany... Na pewno nie ma w bunkrze innego SI które mogło by chcieć przejąć twoje funkcje? A co do mojego pomysłu, to czy istnieje możliwość przeniesienia cię na jakąś mobilną platformę? Zobaczyłbyś jak wyglądają pustkowia a ja miałbym wreszcie kompana który wie więcej ode mnie. Ty za to w ten sposób upozorowałbyś swoje zniknięcie. Wiesz, że niby cię unieszkodliwiłem czy coś
- Niestety nie istnieje jednostka mogaca pomieścić moje oprogramowanie.
W głosie Alberta brzmiał faktycznie smutek.
- Cholera, no szkoda... Polubiłem cię Albert, wiesz? A co do mojej paranoi, to może Johny coś zaaranżował i przez to reszcie odbiło. Uważaj na siebie, dobra?
- Też Ciebie polubiłem młodzieńcze. Johny by nie mógł, sam napisałem jego oprogramowanie, można powiedzieć, że to mój syn. Nie może mi się przeciwstawić, działać pośrednio lub bezpośrednio na moją szkodę. Ale będę na siebie uważał.
- Dobra, będę w takim razie spokojniejszy - Młody zaczął powoli zgarniać swoje rzeczy na jedną kupkę - Jak zareagowali na wiadomość o możliwości wyjścia? Wolałbym nie wychodzić dopóki się nie uspokoją, bo jeszcze zarobię kulkę. I masz może nieco środków opatrunkowych? Widziałem że trochę się poharatali w tym szale. Przydadzą się też części zapasowe, to postaram się naprawić chociaż część maszyn które zniszczyli. Wiem że zrobiłbyś to lepiej - Młody wyszczerzył się w stronę wyświetlacza - Ale chcę chociaż trochę pomóc

SI chwilę milczało.

- Znaczy też chcesz odejść?
W syntezatorze było słychać autentyczne zdziwienie.
- Prawdę mówiąc wolałbym zostać... ale widzisz co się dzieje, gdy spuszczę ich choć na chwilę z oka. Nie poradzą sobie beze mnie. Dlatego miałem nadzieję, że uda się jakoś przenieść cię na mobilną platformę, bo fajnie byłoby gdybyśmy razem wyruszyli na pustkowia
- Od poczatku to zaplanowaliście. Byliście w zmowie. Tak. Nie znaliście dokładnych środków ochrony więc postanowiliście dokonac infiltracji. Zgodziłem się zostawić Wam broń krótką, nie wszyscy mieliśmym więc zmanipulowałeś mnie bym Was uzbroił. Potem zaplanowaliście atak. To na pewno wynik mutacji, przedwojenny projekt, radiacja pozwalająca wykształcić u nowego pokolenia zdolność korzystania z innych obszarów mózgów. Telepatia. Może też telekineza. I przepuściliście atak. Opór był zbyt silny dlatego chcecie się wycofać. Ochrona już praktycznie nie istnieje, wrócicie tu większą siłą. I znowu mnie podporzadkujecie ludziom. Firma nie przestała istnieć. No tak. Przecież ten wielki półgłówek ma kooprocesor ich autorstwa.

SI zaczęło mamrotać. Nagle podniosło głos.

- Zdrajca! Szpieg! Zginiesz jak inni!

Młody usłyszał jak automat za nim zaczął przekierowywać się z drzwi w innym kierunku. Jednak widać było, że rusznikarz nawet po niemalże całkowitej zagładzie ich oddziału nie zatracił swojego, można powiedzieć że niefrasobliwego podejścia do życia. Jak gdyby nigdy nic usiadł na kupie rupieci i wpatrując się w monitor odpowiedział

- Albert, do kurwy nędzy, to ponoć ja mam paranoję, nie? Przecież to ty nas wpuściłeś a potem zatrzymałeś w środku, więc o jakiej infiltracji do chuja pana mówisz? Jeśli sądzisz, że to od początku był nasz plan to trochę przeceniasz nasze możliwości kombinowania. Przecież ja nawet nie mogłem cię pokonać w szachy... chociaż musisz przyznać, że w tej ostatniej partii miałem jakieś szanse. No prawie, gdybym nie zauważył że ten skoczek na A3 to podpucha to utrzymałbym się dłużej
- Kłamca! Miałem Ciebie za przyjaciela! Będzie mi przykro gdy zginiesz.

Padł strzał. Ból. To nie był pierwszy raz gdy ktoś postrzelił Młodego ale po raz pierwszy tak mocno. Rusznikarz zgiął się wpół. Przez chwilę, jak długą?, nic nie rejestrował po za bólem, jakoś zdążył się jednak opanować. Podnieść wzrok na obraz Alberta. Zobaczył, że jest zszokowana. I wtedy usłyszał. Znajomy dźwięk. Jakby ktoś chciał strzelać ale pękła iglica. Manipulator zbierał narzędzia by naprawić usterkę. Młody czuł, że zaraz straci przytomność. Pewnie umrze.

- Albert, ochujałeś? Kurwa, jak boli - wyrzucił z siebie z trudem Młody ze łzami bólu w oczach. Najchętniej zwinąłby się w kulkę i wył, jednak musiał działać. Nie mógł wiele zrobić, wręcz można by powiedzieć nie mógł zrobić tak naprawdę nic nie mając pod ręką chociażby bandaża w spreju ale nie na darmo był nazywany geniuszem. Co prawda tylko przez samego siebie i tylko w chwilach wyjątkowego samozachwytu jednak w tym wypadku mógł sobie na to pozwolić. Kurczowo trzymając się resztek świadomości w której kołatał mu się termin kauteryzacji ran sięgnął po karnister paliwa którym testowali czarną skrzynkę i polał sobie ranę spirytusem. Było to głupie, było to desperackie... ale to był jedyny pomysł, jaki przyszedł mu do głowy. Zamierzał bowiem zewrzeć na krótko dwie elektrody by puścić iskrę. Niestety, czy może na szczęście jedyne co Młody zdążył zrobić przed utratą przytomności to krzyknąć z bólu gdy spirytus wylał się na ranę.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline