Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2013, 22:27   #42
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację


CARLA


Carla działała szybko. Zastrzyk z medpaka zadziałał, jak należy i po chwili chemiczne świństwo popłynęło przez jej ciało dając tak potrzebnego w tej chwili kopa.

Szybko przeszperała ciała zabitych Hien znajdując tylko prymitywne noże i jeden, całkiem morderczo wyglądający kastet. Dobre i to, bo Hieny nigdy nie stanowiły dobrego celu do wypraw łupieżczych.

Carla podjęła decyzję. Bardzo odważną decyzję. Była jednak sama, więc łatwiej się jej było przemykać przez korytarze Kibla, niż kilkuosobowej grupie. Łatwiej było pozostać tylko cieniem pośród mroków. Duchem pośród opustoszałych cel.

Oddalała się od wycia Hien, które najwyraźniej próbowały sforsować jakąś przeszkodę oddzielającą ich od potencjalnych ofiar. To dawało szansę Carli i tej szansy nie zamierzała zmarnotrawić na załamywanie rąk nad swoim losem i tego, że reszta fiutów zwyczajnie ją zostawiła. Na myśl o tym wzbierał w niej gniew, ale szybko stłumiła go w sobie. Słyszała, że nie jest zbyt dobrze dawać się ponosić Gniewowi. Że to przyciąga … demony.

Właz znalazła tam, gdzie go zapamiętała przechodząc korytarzem. W bocznej odnodze, przy głównej arterii. Nie był szerokim włazem, takim jak zejście do Kibla, którym trafili do tego syfu. Był mniejszym włazem „technicznym” prowadzącym w dół, do jakiegoś pomieszczenia lub tunelu pomocniczego w labiryncie GEHENNY. Też może być.

Prostokątna, podnoszona przez dość prosty mechanizm klapa. Najwyraźniej dawno nie otwierana, co dawało pewną nadzieję, że Hieny nie korzystają z tej drogi.

Pomagając sobie nożem Carla zdjęła boczną płytę z panelu sterowania odsłaniając bebechy. Maszyny STRAŻNIKA przechodziły przez takie miejsca sterowane przez SI. Ona musiał poradzić sobie sama. Wiedziała jednak, gdzie znajduje się blokada elektromagnetyczna, i po chwili Carla mogła już zająć się siłowym podniesieniem klapy. Tak, jak się tego obawiała, towarzyszył temu nieunikniony jęk metalu, który poniósł się echem po korytarzach. Carla liczyła na to, że w rozgardiaszu, jakie narobiły, żadna z Hien nie usłyszy hałasu, jaki towarzyszył torowaniu drogi.

Myliła się.

Kiedy właz został otworzony Carla zauważyła jakieś poruszenie na końcu korytarza, który kończył się właśnie jej klapą. Coś tam było. Zgarbione, odległe co najwyżej o dwanaście, piętnaście kroków od znieruchomiałej Carli. Słyszała, jak węszy. Wciąga powietrze w nozdrza, sapie, jak ranne zwierzę.

- Szichra szy tho thy ? – usłyszała Carla niewyraźnie zadane pytanie w terrańskim.




PRAHA, BLONDAS


Wejście do tunelu technicznego prowadziło przez wąski szyb. Najpierw musieli jednak zdemontować kratownicę ochronną, co nie zajęło im zbyt dużo czasu. Praha wśliznął się pierwszy, za nim do szybu technicznego wszedł Blondas.
Tunel był niezbyt wysoki i szeroki. Można było po nim poruszać się w przykucnięciu lub czołgając się na brzuchu, jak kto wolał. Druga metoda była wolniejsza, ale na pewno dużo wygodniejsza.

Każdy ich ruch wprowadzał w rezonans metalową przestrzeń, wypełniał tunel licznymi odgłosami towarzyszącymi ich przejściu, mimo że starali się poruszać najciszej, jak to było możliwe.

Wyczuwali zimno przenikające tunel, co oznaczało, że STRAŻNIK wyłączył systemy podtrzymywania życia w sektorze. Póki jednak mieli swoje obręcze więzienne, nic im nie groziło.

Praha wybierał drogę czując się, jak w swoim żywiole. Ostrożnie, w „trybie paranoi” każącej mu podejrzewać, że za każdym zakrętem czy w każdym mijanym szybie wentylacyjnym czai się coś chcącego dobrać się im do dupy, oderwać głowy lub spaść na twarz, przywrzeć do niej i zgwałcić ustnie wpuszczając do żołądka embriona, z którego wykluje się nowy potwór. To ostatnie było dość niedorzeczne, ale najsilniej oddziaływało na wyobraźnię szczura tunelowego.

Nic jednak się nie wydarzyło i po kilku minutach i dwóch zakrętach Praha wyprowadził ich bliźniaczym szybem technicznym na pokryty korozją korytarz.

Po opuszczeniu tunelu technicznego Praha stał dłuższą chwilę i nasłuchiwał. Wyjście zawsze robiło hałas. Musieli wypchnąć kratę, zeskoczyć na metalową powierzchnię. Jeśli coś lub ktoś polował w okolicy, mógł usłyszeć odgłosy, jakie towarzyszyły ich działaniom.

Ale znów nic złego się nie wydarzyło. Pogrążony w ciemnościach sektor zdawał się być cichy i opuszczony. Ale Praha wiedział, że to tylko pozory. Że A-0776 samo w sobie jest dość groźne. I ta cisza, po hałasie, jaki towarzyszył im wcześniej, działa na Prahę najbardziej.

Ruszyli dalej, w stronę drzwi, za którymi czekali ich „kumple z celi”. Kumple z celi i Jonasz.

- Co to było? – zapytali się obaj jednocześnie szeptem przykucając przy ziemi.
Nie chcieli się przyznać, ale dźwięk, który usłyszeli mocno ich podenerwował. Bo w końcu jak często na GEHENNIE ma się okazję słyszeć jękliwy, cichy, pełen bólu płacz dziecka? Skoro dzieci nie ma. Żadnego.

Ale odgłos nie powtarza się więc uspokojeni więźniowie kontynuują swój marsz przez ciemność, aż docierają do drzwi, za którymi czekają inni. O ile nie ma tam już Hien.



ORTEGA, JONASZ, NETANIASZ, TORCH


Czekali w napięciu wsłuchując się zarówno w oddalających się tunelem technicznym Prahę i Blondasa, jak i w bezskuteczne starania Hien by dostać się do łącznika. Bestie po drugiej stronie tłukły w bezsilnym szale stalową gródź z siłą, która dawała wiele do myślenia. Na razie jednak bezskutecznie.
Oni mieli czas, by przeładować broń i oczyścić się z krwi. Przemyśleć dalszą strategię postępowania. Stracili już jedna osobę, w zasadzie na samym początku. Zdawali sobie sprawę, że zadanie jest bardzo trudne. Że być może bossowie popełnili błąd, wysyłając aż tak liczną grupę. Może jeden sprytny szczur tunelowy miałby większą szansę na ukończenie misji. Albo dwóch. Teraz jednak nie było odwrotu. Musieli czekać i czekali.

Czekali i czekali, ale nic się nie działo. I nagle usłyszeli umówiony sygnał wystukany po drugiej stronie drzwi.

A potem drzwi drgnęły i zaczęły unosić się w górę. Mechanizm zadziałał i po chwili znów byli w szóstkę.

Przed nimi kolejny sektor. Opuszczony i dziwny. Ponoć natknąć się tutaj można na Wędrowca, ale też na psionów – zmutowanych przez Anomalię więźniów. Ponoć sam sektor działa na ludzkie zmysły, mamiąc je i oszukując.



WSZYSCY

Gdzieś w tunelach zapomnianych korytarzy GEHENNY coś się poruszyło, otworzyło oczy.

Szponiasta łapa przedarła worek owodniowy, z którego wyciekła gęsta, cuchnąca maź.

Ciemnoskóre, karłowate stworzenie, pchane pierwotnym instynktem wylało się na metalową kratownicę i zakwiliło rozpaczliwie. Odpowiedziały mu inne kwilenia.

Liczne głosy, jak miauczenie kotów lub płacz dzieci. Z różnych części.

Ciemnoskóre stworzenie otrząsnęło się z płynów owodniowych, wygięło umięśniony grzbiet i ostrożnie ruszyło na przód. Do miejsca, gdzie przyciągały je dziwne zapachy. Zapachy, budzące jakieś pierwotne, wrodzone instynkty stworzenia.
 
Armiel jest offline