Doktor uśmiechał się swoim zwyczajem, szeroko jak wariat do sera. Uścisnął rękę maratończykowi i wyciągnął z kieszeni pięknie haftowaną chusteczkę z aksamitu dla Lidii kieszeni.
-
Allons-y - Zawoła uradowany i pociągnął za dźwignię.
Pojazdem zatrzęsło. Gdy tylko wstrząsy ustały Doktor pognał ku drzwiom. Nie wyskoczył jednak na zewnątrz.
TARDIS stał na deptaku tuż przy plaży. Doktor włączył swój śrubokręt.
-
Wszystko wskazuje, że ostatni pojemnik jest w fokarium!
Kosmita ruszył dziarsko do przodu. Ludzie przyglądali się z zaciekawieniem trójce poszukiwaczy przygód z zaciekawieniem. Największą sensacje wzbudzał Doktor w swoim płaszczu. Było dobre dwadzieścia parę stopni na termometrze, a on nawet się nie spocił.
Co ciekawe na ulicach było niewielu ludzi. Wszystkie sklepy z pamiątkami i bary były pozamykane. Niezwykła rzecz, zwłaszcza że była pełnia sezonu. Fokarium również było puste. Nawet foki gdzieś wcięło.
Doktor przeskoczył przez ogrodzenie i ukląkł na brzegu basenu.
-
To bez sensu... pojemnik nie może być na dnie basenu... Wody by już dawno nie było...
Nagle z wody wynurzyła się foka. Doktor cmoknął na nią. Zwierzę posłusznie podpłynęło. Ktoś doczepił jej do pleców małe urządzenie. Kosmita zdjął je i przez kilka chwil obracał je w palcach.
-
To nadajnik... i wiadomość - powiedział w końcu. -
Mikołaj grozi jeśli nie oddamy naszego pojemnika osuszy największą rzekę w tym kraju... tylko nie wiem o którą chodzi