Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2013, 13:36   #11
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

- To chyba tyle.
– rzekł Vykos, odsuwając się od Mary, która nagle przestała wyglądać jak zauroczona. Kobieta roztarła kark, po czym przysiadła na stosie starych skrzyń. Niespiesznie sięgnęła do kieszeni po srebrną, zdobioną papierośnicę i wyjęła z niej papierosa. Odpaliła go zapalniczką, która również wyglądała na ekskluzywną. Zaciągnęła się i dopiero kiedy dym opuścił jej płuca, spojrzała na JD. Uśmiechała się do potomka tym swoim uśmiechem.

- Podsumujmy. – odezwał się potwór – Wolisz być dobrym czy złym gliną?
- Złym
– odpowiedziała Krwawa Mary, ponownie zaciągając się papierosem.

- Ok, to zaczynasz. Ja się muszę pozbyć tego gówna. – to rzekłszy Vykos zrzucił z siebie z niemałym obrzydzeniem ciężki frak, przy okazji zamieniając się… w całkiem zgrabną przedstawicielkę płci piękniejszej.


- Przede wszystkim, podstawowy zarzut – złamanie maskarady.Mary patrzyła na JD, marszcząc brwi - Zabicie śmiertelnika. Zabiłeś tą dziewczynę w kawiarni, chłopcze i co gorsza – nie polizałeś jej rany. Gdyby to się zdarzyło w trakcie akcji, w kostnicy już by się zastanawiali co to za dziwne ślady na szyi.
- Tu ciężko mi stanąć w obronie
– przyznała po chwili druga kobieta męskim głosem – To podstawowa zasada – nie zabijamy śmiertelnych. Nawet umierających. – chwila ciszy, po czym dodała – A jeśli już to robimy, to zacieramy ślady. Na plus mogę powiedzieć tylko, że młody zreflektował się w przypadku Sabatnika…
- … Co było bez sensu.
– dokończyła ostro Krwawa MaryZignorowanie polecenia rodzica jest czymś niewybaczalnym. Totalny brak szacunku, czyli…
- … Czyli całkiem jak mamusia.
– tym razem wtrąciła druga kobieta, posyłając Mary znaczące spojrzenie. – On nie ma przy kim nauczyć się karności.
- Ale jest związany ze mną obietnicą do cholery. 5 jebanych lat służby! Służby, a nie kurwa partnerstwa!
- Był lojalny wobec Ciebie. I nie chciał Cię obarczać swoim wyborem.
- No i co z tego? Przez to mogliśmy oboje zginąć. To ja mówię, kiedy się rozdzielamy a kiedy idziemy razem. Smarkacz uważa, że wie lepiej choć nigdy nie pracował w terenie. A ja ile już zajmuję się tym gównem? Przez taką samowolkę w końcu gówniarz zginie… i zabierze ze sobą nas wszystkich.
- Ale jak już wpadł, to musisz sama przyznać, że był dzielny. Niczego nie wygadał. A na dodatek opanował Bestię.
- Taaa opanował Bestię…
– w oczach Mary pojawiło się coś na kształt cienia szacunku. Paląc papierosa, powoli zlustrowała JD, jakby dopiero teraz dostrzegła jego nagość. Znów się uśmiechnęła.

Na początku JD uznał, że to kolejny trik Vykosa. Dziwna sztuczka, która miała przynieść rezultaty - choć Brujah nie wiedział jakie, ani w jaki sposób. Dopiero wtedy, gdy rozwinęła się rozmowa pomiędzy stojącą przed nim dwójką, Ashford zrozumiał. Zwiesił głowę - częściowo z powodu bólu tętniącego w przebitym gwoździami ciele, częściowo z powodu… przepełniających go uczuć. Gniewu, żalu, irytacji. Nie potrafił uwierzyć, że to wszystko było jedynie przedstawieniem. Urządzoną z niepotrzebnym przepychem maskaradą, przez którą tyle osób ucierpiało. Ashford mógł jeszcze przeboleć, że zabawiono się z nim. Ale z całą resztą…?

- Było warto? - zapytał, lekko podnosząc głowę. Nie potrafił spojrzeć im w oczy. Vykosa mógł znieść, tkwiło w nim zło wcielone, do którego tak łatwo się ustosunkował. Lecz Matka i jej przyjaciółka…? Myślał, że stoją po właściwej stronie barykady. Tak bardzo się pomylił. - Wasz snajper postrzelił tę zupełnie niewinną dziewczynę. Ja… pomogłem jej umrzeć, lecz ta śmierć… to i tak była kwestia minut. Gratulacje, zorganizowaliście cholernie realistyczne przedstawienie, lecz jakim kosztem? - zapytał.

Wypowiadał słowo po słowie tym samym tonem. Monotonna artykulacja, szczątkowa dynamika. JD doszedł do posępnego wniosku, że Kainici - choć byli od niego co najmniej kilka lat starsi - zachowali się jak rozwydrzone dzieci z bezwzględnymi zachciankami. Lub jak - co gorsze - aroganci, którzy bez skrupułów zabawili się w Boga. Strzały w samym centrum miasta tak łatwo mogły zaowocować ogłoszeniem ataku terrorystycznego i zablokowaniem lotnisk. Bestialskie skalpowanie na rogu jednej z uliczek… to mogło zakończyć się źle na tyle różnych sposobów. Co zrobiłaby Mary, gdyby stróżowie nocni - lub choćby przypadkowi turyści - natknęli się na to?

- Dlaczego akurat Wenecja, z wszystkich możliwych miast? - dodał. - I co na to miejscowa Rodzina?

Czyżby stojąca przed nim dwójka naprawdę dysponowała immunitetem wystarczającym, by wystawić taki spektakl? Pod wpływem jego wzroku nieznajoma zachichotała, tymczasem Mary zeskoczyła ze skrzyni i podeszła do JD. Stojąc teraz naprzeciw niego, paliła papierosa, którego żar... irracjonalnie niepokoił mężczyznę.

- Ty ciągle nie rozumiesz, prawda? - zapytała nadzwyczaj spokojnie - Myślisz, że udałoby nam się ukrywać istnienie wampirów i innych nadnaturali, gdybyśmy nie mieli wpływu na jakąkolwiek ludzką organizację? CIA, FBI, SWZR, ONZ, nawet Czerwony Krzyż... wszędzie są przedstawiciele Camarilli. Nasza organizacja stoi ponad ludzkimi i wiesz co? My jesteśmy jej tajnymi służbami. Próbowałeś kiedyś dowiedzieć się o moim ludzkim życiu czy byłeś zajęty wyłącznie sobą? Cóż, jeśli nawet chciałbyś, gwarantuję Ci, że moje prawdziwe nazwisko zostało wymazane ze wszystkich dostępnych Ci źródeł. Tymczasem ja jestem tylko Archontem, wciąż mam nad sobą Egzekutora, czyli obecnego tu Robina. - wskazała piękność, która zamachała radośnie w odpowiedzi - Tak, to facet. W dodatku Nosferatu. Przy czym niewiele osób wie już, jak wygląda naprawdę. Pamiętasz naszą pierwszą wycieczkę do Pragi? Przyglądał Ci się, oceniał Cię i to on wybrał dla Ciebie zadanie. Księżna Wenecji nie miała wiele do gadania. Egzekutor odpowiada tylko przed najwyższymi - Radą Camarilli. Rozumiesz już? Całe to miasto zostało przygotowane na test dla Ciebie, a Ty... zjebałeś. Jesteś tak bardzo skupiony na swoim ludzkim bólu, że nie umiesz wyjść poza niego. Skrzywdziłam Cię? Ale żyjesz. Widzisz, ja nie pamiętam już ile razy mnie postrzelono... na pewno 11 razy próbowano mnie torturować, raz wbito mnie nawet na pal, cztery razy przebito mi czymś szyję, 8 razy klatkę piersiową, 2 razy byłam zakołkowana, raz zmiażdżono mi rękę i raz odrąbano nogę. A jednak stoję tu przed Tobą cała i zdrowa. Człowiek, którym byłeś, umarł, JD. Myśląc dawnymi kategoriami, sam się ograniczasz. Jesteś małostkowy i egoistyczny, a to co miałam za Twoją dobrą cechę - Twoja wiara - stanowi tylko fortel dla podwójnej moralności. Chciałeś ocalić wampira, który zabijał śmiertelników! Jak myślisz, ilu ten snajper zabił ludzi wcześniej? Ile zabił wampirów, które działały w imię symbiozy ze śmiertelnymi? Tymczasem Ty zamordowałeś zupełnie niewinną dziewczynę. Dziewczynę, którą pewnie byśmy ocalili, podając jej wampirzą vitaę... Myślisz, że kto był w tych karetkach i radiowozach, jakie zaraz się zjechały? Poza tą dziewczyna nie odnotowano ofiar śmiertelnych, zgadnij czemu? Ty sam zresztą mogłeś ocalić ją, podając jej odrobinę własnej krwi, a jednak poddałeś się instynktowi i nawet nie zatuszowałeś śladów. Czy wbijając kły, pomyślałeś o jej rodzicach? Młodszej siostrze? O chłopaku i koleżankach, którzy zorganizowali teraz żałobę w szkole, do której ta dziewczyna chodziła? Nie, znalazłeś wygodne tłumaczenie, że dziewczyna i tak umrze. Skąd niby taka pewność? Gdybyś zrobił to, co Ci mówiłam i ruszył w pościg, natychmiast dziewczyną zajęliby się nasi i zrobiliby wszystko, by ją ocalić. Ty jednak nie możesz po prostu posłuchać, nie? Gówno wiesz o tym świecie, a podejmujesz decyzje na ślepo jak zbuntowany nastolatek. Złe decyzje, JD. To Ty odebrałeś tej dziewczynie to, co miała najcenniejsze - życie i nadzieję. Jeśli takich wyborów każe dokonywać Ci Twój Bóg, to ja sram na Ciebie i na niego. Odsyłam Cię do domu!
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline