Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2013, 14:48   #97
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Margaret Twisleton,

Tridada stała nad Meg. Stała i przyglądała się poczynaniom Werbeny. Może nawet coś komentowały, ale zajęta próbą “spojrzenia w głąb siebie” magini nie zwracała na nie najmniejszej uwagi. Starała się przypomnieć ten początek. Tę pierwszą chwilę gdy gdy te trajkoczące niczym przekupki z Londynu istoty pierwszy raz pojawiły się w jej życiu. Był to zarówno piękny jak i straszny dzień. Margaret Twisleton dobrze go pamiętała. Przywołała go w pamięci. Już prawie, prawie go miała, gdy kątem oka dostrzegła, że coś dziwnego dzieje się wokół niej. Obraz zafalował na brzegach. Kolejne nagrobki zostały jakby wessane do wielkiego wiru.
Z początku Meg mogła nawet myśleć, że to jej się wydaje. Że to gra cieni gdzieś na skraju pola widzenia. Dopiero gdy wir zbliżył się do niej, gdy fizycznie poczuła jego moc zrozumiała, że to żadna gra cieni. Coś pochłaniało w zastraszającym tempie cały świat, który był dookoła niej. I najgorsze było to, że nie było żadnej dragi ucieczki. Stała w środku oka cyklonu i mogła tylko patrzeć jak kolejne elementy są zasysane przez żywioł. Kwestią czasu było kiedy i ją pochłonie. Wiatr szarpał jej włosami i ubraniem. Musiała zamknąć oczy by tumany piasku i jej własne włosy nie wpadały jej do oczu.
Poczuła jak coś musnęło jej dłoń. Cofnęła ją na chwilę, ale niewiele to pomogło. Coś ją chwyciło i pociągnęło w ten wieki wir. Nie czuła już gruntu pod nogami. Ta siła rzucała jej ciałem i tylko to co ją za rękę trzymało pozostało niezmienne, chociaż miała wrażenie, że zaraz jej wyrwie bark ze stawu.



Julia Darlington


Bardziej wyczuła niż zobaczyła ten uśmieszek. Postać złożyła ręce razem opierając czubki palców jednej dłoni o drugą.
- Tak. - Powiedział wreszcie powoli. - Dobrze. - Odetchnął głęboko.
Połami jego szat nagle szarpną wiatr. Julii zresztą też. Zerwał jej kapelusz z głowy. Musiała zupełnie odwrócić głowę by móc zaczerpnąć powietrza.
- Ufasz mi?? - Zapytał nagle. Jego słów nie zagłuszyła wyjący wszędzie i wzbijający tabuny kurzu wiatr. Słyszała go głośno i wyraźnie. Zupełnie jak gdyby stał tuż obok niej. Albo jakby ta nagła demonstracja potęgi żywiołu w ogóle nie miała miejsca.
- Spójrz tam. - Ręką wskazał w przeciwną stronę niż patrzyła Kultytska. - No spójrz. - Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Odwróciła się. Ręką musiał przysłonić oczy, gdyż wiejący wiatr uniemożliwiał normalne widzenie.
A tam nie było nic. Zupełniej jag gdyby ktoś urwał kawałek kartki z obrazkiem.
- Idź tam. - Polecił i znikł zostawiając ją samą sobie. W samym centrum katastrofy, która niszczyła świat wokół niej.


Sir Roger Attenborough

Roger stał jeszcze chwilę w pustym grobie. Odrzucił w końcu łopatę i gdy chciał się wydostać z wykopanego przez siebie grobu coś go chwyciło za nogawkę. Z początku myślał, że zaczepił się o wystający korzeń. Szarpnął wiec noga by uwolnić się. Ale to nic nie dało. Mało tego. Sir Attenborough poczuł jak coś się zaciska wokół jego kostki i co gorsza ciągnie w dół. Szybkie spojrzenie w dół pozwoliło mu zorientować się, że jakaś dłoń chwyciła go za kostkę. Chwyciło i chce wciągnąć pod ziemię. Zabrać do świata umarłych. Szarpanie się niewiele dawało, ba nawet przyspieszało zapadanie się, zupełnie jak gdyby znalazł się w bagnie. Był już po kolan zanurzony w ziemi. To co go za kostki trzymało wzmocniło swój uchwyt i ciągnęło jeszcze mocniej w dół.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline