Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2013, 17:42   #42
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Sverrisson nie wiedział co myśleć. Czy to dobrze czy źle że nie zaatakują teraz wroga? Sam chciał iść na orki i wyciąć je w pień, najszybciej jak sie da, tak nakazywał Grimnir, ale Grungni doradzał rozsądek, i to on zwyciężył, przemówił ustami Rinka Glandira. Ze słowami dowódcy nie ma sensu się spierać, tym bardziej że są to słowa mądre. Czekać dłużej nie było na co. Helvgrim chwycił pierwszy lepszy worek i ruszył wykonywać zadania nałożone przez dowódcę.

Po chwili ktoś krzyknął by sprowadzić konia dla inżyniera który to zaoferował się pojechać do pobliskiego miasta po pomoc. Trza było przyznać, człek był odważny i pełen pomysłów. Choć nie podobało się Helvgrimowi że Lothar, bo tak zwał się ów inżynier, podważał słowa dowódcy i sypał przedziwnymi pomysłami... ale nie brakowało mu jaj, i to dobrze o nim świadczyło. Helv nie czekał długo. Poszedł i przyprowadził konia dla Lothara. Pozdrowił go też i życzył spokojnej i udanej drogi.

Kilka chwil później sytuacja zupełnie się zmieniła w obozie Glandira. Potężny pień wystrzelił z ogromną siłą z zarośli i opadł na drogę prawie że miażdżąc jadącego konno Lothara. Fakt, chybił człeka, ale połamał pęciny biednemu zwierzęciu. Rżenie śmiertelnie rannego konia było potworne, ale jeszcze gorsze było to co trzymało ogromny pień w swych łapskach. Był to troll. Khazad starał się go szybko skategoryzwoać... leśny, rzeczny, górski, jaskiniowy, bagienny? Cholera wie. Usta Helva wykrzywiły się we wrzasku, a umysł szukał sposobu walki z potworem. Czyżby pamięć szwankowała, krasnolud nie mógł sobie nic przypomnieć co mogłoby mu teraz pomóc, słowa jednak już dawno opuściły brodatą khazadzką gębę.


- Trooooll!!! - Krzyknął Sverrisson, uniósł potężny młot i nie odwracając się nawet za siebie zaszarżował. Lothar również krzyczał... a uderzenie serca później, z zarośli wystrzeliła banda orków z plugawym okrzykim bojowym na gębach. Helvgrim nie wiedział co dzieję się za jego plecami, nie widział drugiej grupy wroga, która schodziła po skalnych półkach i wlewała się potokiem do wnętrza jaskini gdzie byli robotnicy khazadzcy i grupa inżynieryjna.

Helvgrim biegł, kątem oka zauwazył tylko sztandar wroga, ale to nie miało żadnego znaczenia na tę chwilę. W myślach krasnolud błagał Smednira by nie było z orkami i trollem, tego przeklętego szamana o którym wspomniał zwiad. To mogłoby być przysłowiowym gwoździem do trumny dla obrońców wykopaliska.

Głowica młota uniosła się do góry. Nogi sprężyły do skoku. Żwir i trawa wystrzeliły spod butów. Broń opadła na tors potwora.

- Za pamięć! - Zdołał krzyknąć jeszcze Helv i broń strzaskała żebra kreatury. Ta ryknęła przeraźliwie. Do walki włączył się również zabójca trolli... to dało odrobinę wytchnienia... ale i orki były czujne. Doskoczyły do Sverrissona i cięły swą pordzewiałą bronią. Rany były bolesne ale jakby niegroźne. Szał trolla skupił się na zabójcy, widać te bestie nienawidziły tak samo pragnących śmierci khazadów, jak ci ostatni trolli.

Kolejne chwile i kolejne ciosy. Helvgrim posłał dwa ogrome obuchy na już mocno obite żebra poczwary... raz... i drugi... wreszcie. Skóra pękła, krew chlusnęła strumieniem. Krasnolud odskoczył, nie był peiwen czy krew trolli nie była jakimś rodzajem kwasu, to było prawdopodobne. Bestia zawarczała, a oczy zamgliły się, jedną z łap chwyciła się za ranę, była ranna i to poważnie. Helv uśmiechnął się, a uśmiech ten trwał tak krótką chwilę że zawstydził krasnoluda. Orki nie próżnowały, a walka z trollem odsłoniła zbytnio boki khazada. Choć jeden z nich nie trafił wcale, to drugi wraził ostrze głęboko... aż krew buchnęła z ust Sverrissona. Widok padającego zabójcy w dodatku do otrzymanego ciosu i w krasnoludzie z gór Skadi, morale nieco opadło, czuł bliski koniec... swój. W ten czas stało się kilka rzeczy. Rzut oka pozwolił zobaczyć że fala grobich wpada do jaskini. Kolejne spojrzenie i radość zagościła w sercu khazada... dowódca Glandri, teraz zwany Żelaznorękim, przybył z odcieczą i swym potężnym toporem. Teraz siły były wyrównane.

Sverrisson uniósł młot z nadzieją że cios ten zakończy parszywy los stwora. Uderzył... celował w powstałą już wcześniej ranę w boku klatki piersiowej. Wtedy jednak do umysłu Sverrissona dotarła myśl.

~ Kurwa... Tupik... gdzie on?! ~
 
VIX jest offline