Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2013, 21:55   #41
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Esmer był do końca na naradach. W końcu grupa zdecydowała że pośle jednego ze przybyszy, inżyniera, do miasta po pomoc a reszta zajmie się umocnieniami jaskini, by w razie ataku nie paść od razu.

Kapłan stał jeszcze i patrzał na odjeżdżającego inżyniera. Życzył mu jak najlepiej, bo w pewnym stopniu od niego mogło zależeć teraz życie reszty osób. Ale coś poszło nie tak. Reiner ruszył w galopie po pomoc, ale tak szybko jak wybiegł tak szybko się taż zatrzymał. Jego koń oberwał drzewem od trolla. Na całe szczęście zielonoskórzy nie zainteresowali się bliżej samym jeźdźcem i ruszyli na jaskinie.

Esmer został za barykadą. Momentalnie za barykadą znalazło się z tuzin goblinów. Musieli przejść jakoś nad nimi, po jaskini.
Kapłan uniósł wysoko dwuręczny młot jedną ręką
- Taki los nam Sigmar zgotował! Dał nam zadanie by zniszczyć zielone plugastwo, więc postępujmy zgodnie z jego wolą i wybijmy to! - wykrzyczał na całą jaskinie. Następnie spuścił lekko głowę i zamkną oczy ~ Sigmarze, ześlij na mnie swą łaskę bym mógł odeprzeć twoich wrogów z twojej ziemi. Sigmarze, dodaj mi siły. ~ pomodlił się i ruszył na gobliny.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 22-07-2013, 17:42   #42
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Sverrisson nie wiedział co myśleć. Czy to dobrze czy źle że nie zaatakują teraz wroga? Sam chciał iść na orki i wyciąć je w pień, najszybciej jak sie da, tak nakazywał Grimnir, ale Grungni doradzał rozsądek, i to on zwyciężył, przemówił ustami Rinka Glandira. Ze słowami dowódcy nie ma sensu się spierać, tym bardziej że są to słowa mądre. Czekać dłużej nie było na co. Helvgrim chwycił pierwszy lepszy worek i ruszył wykonywać zadania nałożone przez dowódcę.

Po chwili ktoś krzyknął by sprowadzić konia dla inżyniera który to zaoferował się pojechać do pobliskiego miasta po pomoc. Trza było przyznać, człek był odważny i pełen pomysłów. Choć nie podobało się Helvgrimowi że Lothar, bo tak zwał się ów inżynier, podważał słowa dowódcy i sypał przedziwnymi pomysłami... ale nie brakowało mu jaj, i to dobrze o nim świadczyło. Helv nie czekał długo. Poszedł i przyprowadził konia dla Lothara. Pozdrowił go też i życzył spokojnej i udanej drogi.

Kilka chwil później sytuacja zupełnie się zmieniła w obozie Glandira. Potężny pień wystrzelił z ogromną siłą z zarośli i opadł na drogę prawie że miażdżąc jadącego konno Lothara. Fakt, chybił człeka, ale połamał pęciny biednemu zwierzęciu. Rżenie śmiertelnie rannego konia było potworne, ale jeszcze gorsze było to co trzymało ogromny pień w swych łapskach. Był to troll. Khazad starał się go szybko skategoryzwoać... leśny, rzeczny, górski, jaskiniowy, bagienny? Cholera wie. Usta Helva wykrzywiły się we wrzasku, a umysł szukał sposobu walki z potworem. Czyżby pamięć szwankowała, krasnolud nie mógł sobie nic przypomnieć co mogłoby mu teraz pomóc, słowa jednak już dawno opuściły brodatą khazadzką gębę.


- Trooooll!!! - Krzyknął Sverrisson, uniósł potężny młot i nie odwracając się nawet za siebie zaszarżował. Lothar również krzyczał... a uderzenie serca później, z zarośli wystrzeliła banda orków z plugawym okrzykim bojowym na gębach. Helvgrim nie wiedział co dzieję się za jego plecami, nie widział drugiej grupy wroga, która schodziła po skalnych półkach i wlewała się potokiem do wnętrza jaskini gdzie byli robotnicy khazadzcy i grupa inżynieryjna.

Helvgrim biegł, kątem oka zauwazył tylko sztandar wroga, ale to nie miało żadnego znaczenia na tę chwilę. W myślach krasnolud błagał Smednira by nie było z orkami i trollem, tego przeklętego szamana o którym wspomniał zwiad. To mogłoby być przysłowiowym gwoździem do trumny dla obrońców wykopaliska.

Głowica młota uniosła się do góry. Nogi sprężyły do skoku. Żwir i trawa wystrzeliły spod butów. Broń opadła na tors potwora.

- Za pamięć! - Zdołał krzyknąć jeszcze Helv i broń strzaskała żebra kreatury. Ta ryknęła przeraźliwie. Do walki włączył się również zabójca trolli... to dało odrobinę wytchnienia... ale i orki były czujne. Doskoczyły do Sverrissona i cięły swą pordzewiałą bronią. Rany były bolesne ale jakby niegroźne. Szał trolla skupił się na zabójcy, widać te bestie nienawidziły tak samo pragnących śmierci khazadów, jak ci ostatni trolli.

Kolejne chwile i kolejne ciosy. Helvgrim posłał dwa ogrome obuchy na już mocno obite żebra poczwary... raz... i drugi... wreszcie. Skóra pękła, krew chlusnęła strumieniem. Krasnolud odskoczył, nie był peiwen czy krew trolli nie była jakimś rodzajem kwasu, to było prawdopodobne. Bestia zawarczała, a oczy zamgliły się, jedną z łap chwyciła się za ranę, była ranna i to poważnie. Helv uśmiechnął się, a uśmiech ten trwał tak krótką chwilę że zawstydził krasnoluda. Orki nie próżnowały, a walka z trollem odsłoniła zbytnio boki khazada. Choć jeden z nich nie trafił wcale, to drugi wraził ostrze głęboko... aż krew buchnęła z ust Sverrissona. Widok padającego zabójcy w dodatku do otrzymanego ciosu i w krasnoludzie z gór Skadi, morale nieco opadło, czuł bliski koniec... swój. W ten czas stało się kilka rzeczy. Rzut oka pozwolił zobaczyć że fala grobich wpada do jaskini. Kolejne spojrzenie i radość zagościła w sercu khazada... dowódca Glandri, teraz zwany Żelaznorękim, przybył z odcieczą i swym potężnym toporem. Teraz siły były wyrównane.

Sverrisson uniósł młot z nadzieją że cios ten zakończy parszywy los stwora. Uderzył... celował w powstałą już wcześniej ranę w boku klatki piersiowej. Wtedy jednak do umysłu Sverrissona dotarła myśl.

~ Kurwa... Tupik... gdzie on?! ~
 
VIX jest offline  
Stary 24-07-2013, 12:38   #43
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Szczypta tego szczypta tamtego halfing wesoło nucił sobie pod nosem zajmując się czynnością która codziennie ratowała życie wszystkim żywym istotom. Gdyż bez wątpienia z braku pożywienia z pewnością wszyscy by pomarli. Kiedy niczym najlepszy samarytanin szykował kolejną już tego dnia przekąskę usłyszał harmider a po chwili jego oczom ukazało się morze zielonoskurych.

- Was na obiad nie zapraszałem! - rzucił bończucznie w kierunku zielonej zarazy i bez namysłu sięgnął po procę – idealną broń na szkodniki. Miotając kamieniami powoli przesuwał się w takie miejsce które byłoby osłonięte przez zastępy sojuszników. Słowo „zastępy” może nie bardzo pasowało do sytuacji, ale „sojusznicy” już z pewnością.

Wiedział, że przed Troliskiem żadna zasłona go nie uchroni, ale duże bydle zostawił na sam koniec. Wątpił by proca uczyniła mu jakąś szkodę, co innego gobasom. Skupił się na ukamieniowaniu tego który jak gdyby chciał przyspieszyć swoją destrukcję. Z opowiadań Helvgrima wiedział już, że gobliny zachowujące się dziwacznie, a właściwie bardziej dziwacznie niż pozostałe – co dość ciężko mu było sobie wyobrazić, przypuszczalnie parają się magią. Tak było na bagniskach, tak zapewne było i tu a goblin który sam siebie ciachał, ewidentnie zachowywał się dziwniej niż pozostałe gobasy. Należało mu przeszkodzić w czymkolwiek co tez tam sobie zaplanował.
 
Eliasz jest offline  
Stary 24-07-2013, 20:14   #44
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Glandir wybiegł jak rażony piorunem z jaskini spoglądając z niedowierzaniem na to, co też się przed nią działo. Orkowie zaatakowali. Tak szybko.
-To nie możliwe...- syknął zatrwożony na widok ogromnego trolla. Kompani nie czekali na rozkazy sierżanta. Zarówno podwładni Glandira jak i najemnicy, którzy niedawno przybyli do obozu doskonale wiedzieli co powinni robić. Kątem oka syn Torrina widział, jak Helvgrim i pyskaty zabójca trolli rzucają się na ogromne monstrum, błyskawicznie odciągając jego uwagę od strąconego z grzbietu wierzchowca Lothara. Żelaznoręki był pewien, że kompani uporają się z trollem. On zaś obrał sobie za cel dowódcę zielonoskórych. Orkowy wódz był charakterystyczną postacią w całej tej zbieraninie niedomytych, "zielonych ryjów", jak miał ich w zwyczaju nazywać przed laty Torrin, ojciec Glandira. Liczne blizny, największy siepacz, oraz kilka ludzkich i krasnoludzkich czaszek powieszonych na stalowych łańcucha, przywiązanych do pasa wodza. Glandir wyszczerzył zęby w grymasie złości. Nie lękał się ni trochę.

-Posmakuj mojej stali pierdolona kreaturo!- krzyknął dodając sobie animuszu. Brodaty sierżant błyskawicznie nabrał rozpędu, zaś swe kroki skierował prosto na wodza orków. Dwuręczny topór uniósł lekko w górę, wiedząc, że impet z jakim uderzy byłby w stanie powalić dorosłego dzika więc pewnie i pogruchocze pewnego siebie orka. Kątem oka dostrzegł rosłego norsmena, który również obrał sobie za cel wodza. Glandirowi to nie przeszkadzało. Nie był samolubem oczekującym poklasku i polującym na tytuły, czy co lepsze trofea. Bitwę trza było zakończyć jak najszybciej i tylko współpraca mogła do tego doprowadzić.
Zielonoskóry był jednak zwinniejszy niż mogłoby się wydawać. Tylko niesamowity refleks sprawił, że herszt zielonoskórych uskoczył w bok unikając śmiertelnie niebezpiecznego ciosu rudobrodego krasnoluda. Mimo to, brodacz zdołał rozorać ramię orka swoim toporzyskiem. Sekundę później obok znalazł się Trygve również atakując przeciwnika z wściekłością rozjuszonego roju os. I jego włócznia skutecznie dosięgła celu utaczając krwi orkowi.

Ten nie pozostawał dłużny. Pierwszym jego celem był Glandir. Cios siepaczem dosięgnął celu mimo iż khazad próbował go uniknąć. Raniony i zdekoncentrowany dwoma przeciwnikami ork zawiódł, bo choć z pod krasnoludzkiej zbroi polała się stróżka krwi, to Glandir wcale tak bardzo nie ucierpiał. Skrzywił się tylko na twarzy, bo rana przez krótką chwilę piekła jak diabli. Ork próbował zaatakować momentalnie norsmena, lecz o mały włos nie potknął się na wyboistym gruncie. Szczęście było po ich stronie. Rudobrody sierżant poczuł ból na lewym barku. Khazad od razu spojrzał przez ramię widząc przypadkowego orka, który próbował od tyłu podejść go z toporkiem, lecz zbroja spełniła swoje zadanie i po uderzeniu zielonoskórego pewnie pozostanie tylko bolący siniec. O ile w ogóle było pisane mu to przeżyć...
Kilka metrów dalej toczył się jeszcze bardziej zażarty bój, pomiędzy trollem a Wolfgrimmem walczącym ramię w ramię z Helvgrimem. Glandir czuł, że jego podwładny sobie poradzi, choć chciał mu pomóc wiedział, że wódz jest ważniejszym celem ze względów taktycznych.

Wystarczyła krótka chwila by norsmeńsko – krasnoludzki duet odesłał herszta orków w otchłań Gorka i Morka. Glandir uderzył końcówką drewnianego trzonka topora w krocze orka, który próbował zajść go od tyłu, dając sobie i Trygve kilka chwil swobody. W tym czasie rosły mąż z dalekiej północy posłał wodzowi orków dwa solidne ciosy, które sprawiły mu sporo bólu a także zamroczyły na czas uderzenia serca. Glandirowi ta krótka chwila w zupełności wystarczyła. Płynnym zamachem topora rozciął przeciwnikowi twardy i żylasty mięsień uda, tak że ten chcąc nie chcąc przyklęknął na kolano ranionej nogi. Glandir spojrzał mu głęboko w oczy i korzystając z impetu rozpędzonej broni obrócił się na pięcie o pełne koło wydając przy tym z siebie głośny, gardłowy odgłos. Krew trysnęła na twarz Żelaznorękiego a głowa wodza poturlała się pod nogi uciekającego w panice Lothara.
Sierżant miał kilka chwil by rozejrzeć się po polu bitwy. Hevgrim i zabójca nieźle pokiereszowali trolla, lecz ten jak widać nie pozostawał im dłużny. Syn Sverriego wyglądał na poważnie rannego.
Rudobrody sierżant podniósł topór, gotowy do kolejnej szarży, lecz było za późno. Potężny cios trolla uderzył Wolfgrimma z taką siłą, że ten padł jak długi nieopodal pola bitwy. ~Więc odnalazłeś swój honor przyjacielu...~ pomyślał Glandir, biorąc rozpęd. Kilku orków próbowało trafić toporem czy siepaczem biegnącego khazada, lecz ten jakby natchniony krzykiem samego Grungiego pędził unikając każdego z orkowych ataków.

-Haldur! Pomóż Lotharowi!- krzyknął biegnąc wprost na trolla. Olbrzymi stwór nie dostrzegł zbliżającej się zagłady. Był w zupełności skupiony na pokiereszowanym Helvgrimie. Na jego paskudnej mordzie pojawił się grymas przypominający uśmiech satysfakcji. Stwór uniósł drzewo, które służyło mu za broń, oburącz i już miał brać zamach, kiedy zza pleców syna Sverriego śmignął rozpędzony Glandir. Żelaznoręki skoczył przed siebie z bronią wysoko uniesioną nad głowę, tak jakby chciał przeskoczyć ogromną przepaść. Moment, kiedy niesiony własnym rozpędem pokonywał dystans do trolla ciągnął się niczym ostatnia chwila przed śmiercią. Być może taka go czekała, lecz nie było czasu myśleć nad przyszłością, nawet tą najbliższą.
Toporzysko Glandira wbiło się z wielką siłą w pierś trolla rozrywając skórę, mięśnie i kości tak, jakby nie stawiały one żadnego oporu. Cios był tak potężny, że połamał stworowi żebra i prawdopodobnie dokończył żywota stwora. Bestia zawyła żałośnie wypuszczając z masywnych łap drzewo, po czym padła jak długa na plecy z Glandirem, kurczowo trzymającym się swego topora, który wciąż wystawał z piersi monstra.

-Aaaaaaaaagrrrr!- zawył raz jeszcze, wyszarpując z truchła broń. Czy to miał być koniec bitwy? Czy orkowie dadzą nogę widząc upadek swego wodza, a następnie najsilniejszej broni w ich wątpliwej jakości oddziale? Jednooki sierżant starł niedbale spływającą po twarzy juchę przeciwników by lepiej widzieć. Prędko rozejrzał się dookoła. Helvgrim leżał nieprzytomny, tam gdzie stał, tuż pod nogami przypadkowego orka.
-Chodź tu ściero!- krzyknął Glandir widząc nieprzytomnego wojownika i stojącego nad nim zielonoskórego. Żelaznoręki miał na zakrwawionej twarzy wymalowany prawdziwy obłęd, który mógł przerażać bardziej niż rozjuszony troll, uzbrojony w wielkie drzewo, o tak. Nawet nie dostrzegł innego orka, który już do niego doskoczył z chęcią zabicia rudobrodego. Najpierw chciał pozbyć się tego, który powalił Helvgrima, by nieprzytomny od ran i bólu khazad był bezpieczny. O ile to w ogóle było możliwe...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 24-07-2013 o 20:32.
Nefarius jest offline  
Stary 27-07-2013, 13:47   #45
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Wolfgrimm oburzony wyszedł przed jaskinie i obserwował jak Lothar wsiada na konia i rusza w kierunku najbliższego miasta wezwać posiłki.
"Posiłki będą wzywać... mięczaki, gdzie tu na Thorina krasnoludzka duma i chęć szlachtowania tych zielonych pokrak" myślał rozglądając się po okolicy. Zdawał sobie sprawę że atak z zaskoczenia jest najlepszym rozwiązaniem, jeżeli orki jakimś cudem odkryją ich obóz, to walka będzie po stokroć trudniejsza, teren nie był łatwy a i możliwość zasadzki ze strony zielonoskórych była bardzo prawdopodobna.

Jeździec ruszył w stronę lasu i nagle w ułamkach sekund najgorsze obawy zabójcy się spełniły. Drzewa w lesie zaczęły się chwiać jakby całe stado jeleni ruszyło przez las. Całkiem wyrośniętych jeleni swoją drogą. nie wróżyło to nic dobrego.

-TROLL!- usłyszał nagle i jakby nie mogło być już gorzej nagle stało się. Ujrzał drzewo, które wyskoczyło z ziemi a po chwili Lothara szybującego w powietrzu. Z lasu wybiegły dziesiątki Orków za którymi podążał olbrzymi troll. Zaszarżował na olbrzymiego trolla, u swojego boku usłyszał wrzeszczącego Helvgrima.
Troll jak na swoje rozmiary okazał się nadzwyczaj zwinny i zręcznie uniknął dwóch pierwszych ataków Wolfgrimma, co tylko rozwścieczyło zabójce dwa potężne ciosy topora spadły na ciało kreatury, kątem oka ujrzał również jak młot Helvgrima spada raz po raz na trolla. Ten jeden rzut oka osłabił koncentracje Wolfgrimma, w ostatniej chwili zdążył przygotować się na cios w noge, która niemal się złamała pod siłą ciosu drzewa służącego potworowi za broń. Cios był tak potężny, że chwila, która była potrzebna zabójcy na odzyskanie równowagi twała zbyt długo, ostatnie co zobaczył to lecący z olbrzymią prędkością pień i nagle bolesny cios, który uniósł khazada w powietrze.

"czyżbym oczyścił swoje imie i odzyskał honor?" pomyślał tylko zanim zapadła ciemność.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 03-08-2013, 00:55   #46
 
MagMa's Avatar
 
Reputacja: 1 MagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie cośMagMa ma w sobie coś
Stojąc z boku obserwował odjazd inżyniera, odprowadzając go spokojnie wzrokiem. Ciekawiło go ile czasu minie zanim dotrze ewentualne wsparcie i jaki będzie jego stan. Raczej pesymistycznie nastawiał się w tej kwestii, choć może pismo krasnoluda zmobilizuje miejscowych. W końcu zielone poczwary to w jakimś stopniu także ich problem.

Nagły huk łamanego drzewa i piski konia wyrwały go z zamyślenia.
Zadziałał instynkt. Automatycznym ruchem wyrwał wiszącą u pasa broń próbując ocenić jednocześnie sytuację. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Ledwo zdążył dobyć miecz, a w stronę jaskini już tłoczyły się chmary orków.

Nad harmider, który stwarzało atakujące plugastwo wybił się donośny krzyk jednego z krasnoludów:
- Troll - Rzeczywiście monstrum dzierżące potężny konar znajdowało się w miejscu, w które jeszcze przed chwilą zmierzał posłaniec.

Zaraz też do odgłosów walki dołączyły bojowe okrzyki pozostałych obozowiczów, rzucających się na wroga. Kątem oka zauważył sprzymierzeńców zmierzających w stronę trolla oraz orczego wodza.
Ricardo nie pozostawał w tyle. Bezzwłocznie zdecydował się podjęć próbę osłony atakujących towarzyszy, ruszając na szybko zbliżającego się wroga.

Rzucił się wir walki, tnąc jednego z bliżej znajdujących się zielonoskórych w trzymającą broń rękę. Z rozcięcia trysnęła posoka.
Praktycznie w tej samej chwili najemnik zobaczył spadające w jego stronę ostrza kolejnych pokrak.

Ricardo znalazł się w swym żywiole. Wyprowadzał kolejne cięcia, odskakiwał spod padających ostrzy w szaleńczym tańcu.

Przed jego oczami na toczącą się walkę nakładały się obrazy innej, tak dawnej już przecież, bitwy.

Wokół unosił się wyrazisty, metaliczny zapach krwi. Nienawiść dodawała mężczyźnie sił, podnosząc ramię do kolejnych ciosów. Bezlitośnie ciął wokół mieczem. Jego okrzyki zmieszane z bojowymi zawołaniami sprzymierzeńców i wrogów, z jękami i zgrzytem stali tworzyły niezwykłą symfonię bitwy.

Nie zwracał już uwagi, na to co dzieje się na polu walki, skupiając uwagę jedynie na znajdujących się obok przeciwnikach...
 
MagMa jest offline  
Stary 03-08-2013, 18:53   #47
 
uday's Avatar
 
Reputacja: 1 uday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znany
Troll był chyba tak zapalonym inżynierem jak Lothar. Korzystając z kawałka drewna posłał konia z jeźdźcem w powietrze. Trygve był pewien, że w zawodach “zbuduj z kawałka drewna wyrzutnię konia z jeźdźcem” Lothar poradziłby sobie lepiej od potwora, jednak to były zawody “uderzaj włócznią, mieczem i toporem”. I jak widać Lothar przegrywał w przedbiegach.

Norsmen jednak nie był jakimś tam chłopczykiem z południowych krain i w bitwach odnajdywał się bardzo dobrze. Śmiał twierdzić, że lepiej niż większość zielonoskórych rębajłów. Skoro więc przyszli do nich, należało ich godnie powitać, zwłaszcza ich przywódcę. Z wyciągniętą przed siebie włócznią Trygve wybiegł na spotkanie przeciwnika, ale udało mu się tylko przejechać ostrzem po jego bicepcie. Do walki włączył się także Glandir, co prawda niepotrzebnie. Już nie z takimi oponentami radził sobie Trygve, lecz gdy dwaj orkowie zaczęli wściekle siekać krasnoluda i człowieka, ten drugi musiał przyznać, że walka 3 na 2 jest znacznie lepsza niż 3 na 1.

Wymiana ciosów trwała kilkanaście sekund, aż Glandir odciął potężnemu orkowi czerep. Wtedy Trygve skierował swe ciosy w jednego z ochroniarzy, który najwyraźniej nie wytrzymał napięcia i upuścił na swój łeb siekacz. Zadowolony Trygve odwrócił się w kierunku ostatniego oponenta i zobaczył, że tamten brał już nogi za pas. Szybki rzut oka na pole bitwy uświadomił Norsmena, że troll padł, a orkowie dobiegają już do lasu. Czym prędzej ruszył za najbliższym w pościg. Na jego ustach zaś znowu zagościł uśmiech.
 
uday jest offline  
Stary 04-08-2013, 22:32   #48
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Orkowa krew powoli wsiąkała w ziemię na pobojowisku. Szał w oczach zielonoskórych gasł i odchodził w niepamięć razem z ostatnim wydechem powietrza z ich płuc. Jak zwykle orkowie byli niezorganizowani. Myśleli, że walkie WAAAGH! zwycięży jedynie dzięki przewadze siły mięśni. Jak zwykle sie mylili. Po stronie obozu obyło się bez strat. Pierś Wolfgrimma i Helvgrima powoli unosiła się. Momentalnie rannymi zajęli się Tupik i Kirt. Rany piekły niemiłosiernie.
Doświadczeni w boju khazadzi wiedzieli, że oręż zielonoskórych nie jest nigdy czyszczony czy konserwowany. Brud i choróbska jakie są osadzone na ostrzach toporzysk orków są nieraz groźniejsze niż same rany.


W jaskini tymczasem gobliński szaman powalony ciosem Firema właśnie kończył swój żywot. Ostatnimi siłami przewrócił się na bok, co nie było zbyt trudne, ponieważ odcięte ramię już nie stanowiło żadnego oporu. Ocalałą ręką wyrysował na ziemi znany niektórym symbol.
- Brama... krew... brama... S... - wysyczał po krasnoludzku. Ostatniego słowa nie dokończył. Kałuża krwi pod nim stanowiła już ponad połowę tego co goblin mógł w sobie mieć. Skonał.


Po jakimś czasie, gdy już ci, którzy nie mogli czekać otrzymali pomoc medyczną odezwał się głośno Kardel:
- Moi drodzy! Cieszę się, że obyło się bez ofiar w naszych szeregach. To jedynie pokazuje jak słabą rasą są zielonoskórzy. Ja jednak widzę w tym coś więcej! Myślę, że musimy jak najszybciej przywrócić pracę wykopaliskowe! Zajmijcie się więc uprzątnięciem pobojowiska, tak aby nie zleciały nam się tu jakieś dzikie zwierzęta zwabione truchłem orków! Musimy do całe wydobyć! Więc do roboty! Szybko szybko!.
Robotnicy nie byli jednak tak optymistycznie nastawieni do propozycji ich szefa. Byli zmęczeni po walce, a przyszło jeszcze im uprzątać ciała. Mimo wszystko powoli, bo powoli, ale zabrali się do roboty.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 04-08-2013, 23:15   #49
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy ostatni z orków padł martwy brocząc obficie krwią walczące krasnoludy zaczęły krzyczeć z radości, zaczęli wymachiwać toporami i młotami. Glandir choć nie oberwał zbyt mocno czuł trudy potyczki w swoim ciele. Dyszał ciężko i rozglądał się ociężałym wzrokiem po polu bitwy. Bilans strat i zysków zdawał się być dodatni. Kilku rannych, z tego niewielki procent ciężko. Był wśród nich Helvgrim. Posłuszny i waleczny, bez rozkazu rzucił się do walki z trollem, wspomagając zabójcę. Glandir widział, jak zmasakrowane ciało khazada leży nieopodal miejsca, gdzie Glandir dokończył żywota wielkiego stwora. Rudobrody dowódca prędko podszedł do podwładnego i pochylił się nad nim.
-Rozkazuje Ci przeżyć! Słyszysz? To rozkaz!- wycedził przez zaciśniętą szczękę, po czym wejrzał na Haldura, stojącego nieopodal.
-Sprowadź no mi tu tego niziołka! Wartko!- nakazał. Już wcześniej dowiedział się iż Tupik zna się na opatrywaniu ran. Z tego, co donieśli mu jego ludzie, niziołek znał się z Helvgrimem, to też z pewnością nie będzie widział problemu w udzieleniu pomocy wojownikowi w pierwszej kolejności...

-Bomburze, wbijcie na pale łby herszta, szamana i trolla. Niech służą za znak ostrzegawczy wokół obozu, dla każdej wrogo nastawionej istoty, by trzykroć się zastanowiła nim postanowi postradać życie pod naszymi toporami.- rzekł do kolejnego z swych podwładnych -Resztę trupów na stos i spalić.- nakazał.
Obóz dla rannych zorganizowano wewnątrz wykopalisk. W najbezpieczniejszym teraz miejscu w okolicy. Jaskinia zapewniała spokój, oraz bezpieczeństwo, przynajmniej przed zagrożeniami z zewnątrz. Część krasnoludów zajęła się taszczeniem orczego ścierwa na kupę, zaś druga część momentalnie przygotowała rannych do opatrywania ran. Na początku nieprzytomni, potem ci z połamanymi kośćmi i otwartymi ranami na koniec z zadrapaniami i sińcami. Glandir sam miał zamiar zgłosić się na sam koniec, gdyż teraz zdrowie jego ludzi było najważniejsze. Spisali się na medal, jakby nie patrzeć. Zasługiwali na to by teraz to nimi się zajęto jako pierwszymi.

-Jak słabą rasą są zielonoskórzy?- burknął Glandir unosząc brew, na słowa Kardela -Tylko cud sprawił, że obyło się bez ofiar. Na nic zdałyby się nasze umiejętności, gdy w grę wchodziła tak sroga liczba przeciwnika. Więc oszczędź nam gadaniny, że zielonoskórzy są słabą i niezorganizowaną rasą...- pokręcił głową poirytowany sierżant. Być może Kardel i chciał jak najszybciej wrócić do prac, Glandir jednak miał na uwadze, że do czasu aż jego podwładni nie odzyskają pełni sił, nie będą tak przydatni na wartach jak do tej pory, a jak widać na załączonym obrazku ich pełnia sił była niezbędna przy pierwszej poważnej potyczce w obozie.
Glandir pomógł przy porządkowaniu obozu, a każdy z orkowych trupów znalazł się na stosie, który zapłonął, Glandir udał się usiąść koło Helvgrima, by czuwać. By nie tracić czasu rudy brodacz wziął się za ostrzenie i czyszczenie swego topora.


-Nie oberwałem zbyt mocno, pierwszą wartę obejmę z Bomburem i jednym z was.- zwrócił się do najemników Kardela -Sami wybierzcie, kto będzie tym szczęściarzem.- rzekł po czym spojrzał na swych ludzi -Później Grindar i Haldur, plus kolejny od was i ostatnią wartę obejmę znów ja i dwójka waszych. Do czasu jak Helvgrim nie odzyska zdrowia, jest wykluczony z wartowania.- rzekł dla jasności. To miała być długa noc, lecz tak na prawdę najmniej ucierpiał w tym boju i miał zamiar przełożyć oszczędzone siły na wartowanie.
-Walczyłeś jak prawdziwy bohater Helvgrimie. Wracaj szybko do nas, bo dzięki Tobie cały obóz mógł czuć się bezpieczniej...- rzekł ściszonym głosem do nieprzytomnego brodacza, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zdecydowanie wolał oglądać krasnoluda w pełnym uzbrojeniu, gotowego na rozkazy...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-08-2013, 21:25   #50
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Esmer przez całą walkę miał poważną minę, po walce zresztą też. Była pozbawiona jakichkolwiek emocji, uśmiech wydawał się być obcy dla niej, jednak kapłan był zadowolony ze starcia. Pomimo przewagi liczebnej zielonoskórzy przegrali potyczkę. Może byli za słabo zorganizowani, ale posiadali trolla, wiec raczej to odpada... Może poprostu obrońcy okazali się zbyt dobrymi wojownikami. Banda skrywających swe umiejętności najemników i ekipa wyszkolonych krasnoludzkich wojaków zrobiła swoje.
- Sigmar chciał! Zwyciężyliśmy! - zawołał widząc resztę uciekających goblinów. Nie zgadzał się z opinią Kardela że zieloni są słabą rasą. Przecież ci sami zieloni zajęli już im tyle twierdz. Dlaczego więc teraz ten krasnolud mówił takie rzeczy? Tego nie wiedział i nie miał zamiaru o to pytać. Może chciał tylko podbudować swoich ludzi.

Kapłan podszedł do sierżanta i łapiąc go za ramię powiedział - Ja stanę z wami jako pierwszy z najemników.
W nocy, kiedy ranny krasnolud odpoczywał śpiąc Esmer podszedł do niego i przyklęknął przy nim. Położył mu swą rękę na ramieniu i pomodlił się do Sigmara o siły życiowe dla rannego.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172