ZAGROŻENIE NIEWIELKIE. USZKODZENIA ZNIKOME.
KONTYNUUJĘ PROCEDURĘ ROZPOCZĘCIA LOTU.
URUCHAMIAM SILNIKI. STRAT ZA SZEŚĆ i PÓŁ MINUTY.
Melisa nie wierzyła własnym uszom. Komunikat o eksplozji okrętu dotyczył ich statku, czy to oznaczało, że zostali sami? Kapitan, Shroud, Kerensky i Temparillo nie żyją?
Rosjanin jakąś szmatą śmierdzącą olejem wytarł dziewczynie twarz z krwi.
- Musisz się pozbierać! Musisz znaleźć lekarstwo na to... - uderzył otwartą dłonią w czoło -
bo w przeciwnym przypadku wszyscy się pozabijamy. Myśl! Jesteś w końcu do kurwy nędzy lekarką! - Myślisz, że nie wiem? - wycedziła przez zęby. Wiedziała, jak ogromny ciężar spoczywał na niej.
-
Jak mam znaleźć lekarstwo na coś, czego nie potrafię logicznie wytłumaczyć? Jak wytłumaczysz chodzące zwłoki? I nie! Nie mów mi nic o falach zdolnymi kierować zwłokami, to teoria zbyt grubymi nićmi szyta. Wiem tyle, że sprzęt wariuje za każdym razem, kiedy dzieje się coś dziwnego. I to się nasila. Medycyna nie ma tu nic do rzeczy. To jest jak atak na psychikę i wolę! Za każdym razem silniejszy, jakby chciał ją złamać. Nie mam zamiaru się poddawać, ale nie mam punktu zaczepienia, zrozum to! - ostatnie zdanie niemal wykrzyczała mężczyźnie w twarz, zapominając o tym, że przed chwilą ponownie jej pomógł. Obwiniał ją, jakby miała przed sobą coś oczywistego, z czym nie może sobie poradzić.
START ZA SZEŚĆ MINUT
Petrenko potrząsnął głową jakby chciał się pozbyć czegoś, co wwierciło mu się w mózg. Raz, drugi. Nie pomogło. Otwartą dłonią na odlew zdzielił dziewczynę w twarz aż upadła na podłogę.
Melisa złapała się za policzek, który piekł ją niemiłosiernie, patrząc z niedowierzaniem na Rosjanina. Patrzyła na mężczyznę, nie rozumiejąc, co zrobiła źle, przecież powiedziała tylko prawdę. Wstała z podłogi, próbując pozbierać myśli.
- Блять! Zamknij mordę suko! Zacznij myśleć! - potrząsnął znowu głową.
- Chcesz przeżyć?! Więc sam zacznij myśleć, cholerny pijaku! - wrzasnęła kobieta, zaciskając pięści ze złości. Wypuściła powietrze ze świstem, próbując uspokoić się. Emocje nie były dobrymi doradcami, a tutaj bardzo łatwo górowały nad rozsądkiem.
Wyszarpnięta zza pasa broń powędrowała do góry. Rosjanin niczym rozjuszony buhaj naparł na dziewczynę przygniatając ją do kokpitu. Poczuła na skroni chłód metalowej lufy.
- Zabiję cię kurwo - Petrenko syczał przez zaciśnięte zęby.
W jego oczach widziała szaleństwo.
- Zab... - słowa uwięzły mu w gardle.
Broń wypadła z ręki. Złapał się za głowę, przycisnął ją obiema rękami. Ryknął jak ranne zwierzę. Zatoczył się do tyłu. Opadł na czworaka i zaczął ciężko dyszeć.
Melisa zasłoniła ręką usta, czując napływające łzy do oczu. Zamrugała parę razy i szybko schyliła się, podnosząc broń, którą upuścił Petrenko. Wycelowała ją drżącymi rękami w mężczyznę i czekała, patrząc na niego z przerażeniem. Starała się uspokoić oddech, chociaż czuła, jak serce jej wali w piersi. Opanowała w końcu drżenie rąk, jak i łzy, zaciskając mocniej drobne palce na chłodnym metalu. Nie chciała zabijać, ale sama też nie miała zamiaru zginąć. Obawiała się, że Rosjanin może zaraz zmienić się w chodzące, bezmyślne zombie.
- Dimitrij? – z jej ust wyrwał się jedynie szept.