Ugiąwszy nogi starzec patrzył z podejrzeniem na otwór celując weń ze swojego rewolweru.
- Sądzę... że wdepnęliśmy... - wyszeptał bardzo powoli- i że to jakieś pojebane laboratorium... pojebów sprzed i po wojnie.
Wyjął drugą ręką ze zluzowanego futerału saperkę.
- Wracamy. Spróbujemy to ominąć, bo jeżeli damy się otoczyć to zdechniemy - po prostu
Andy cieszył się że przypiął najważniejsze rzeczy do pasa i włożył je do podręcznej torby. Gdyby miał tutaj targać swój plecak... W sumie do jego ciężaru był tak przyzwyczajony, że nie zwracał na niego nawet różnicy. |