Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2007, 21:01   #99
Khalida
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
Shannqa
Oddała kelnerce kociaka z uśmiechem na twarzy. Spojrzała w oczy Nathaniela.
-Co sie stało? - zapytała z troską

Nathaniel
Nie wiedział co odpowiedzieć Gent wyszedł gdzieś na chwile, zastanowił sie głeboko - Nic szczególneg opytałem o tego elfa co tu był przed sekundą... zresztą, słyszałaś. - Zebrał sie na odwage i pzysunął sie bliżęj niej.

Shannqa
-Mimo wszystko wyglądasz na zdenerwowanego - powiedziała i położyła dłoń na jego ramieniu w lekko pocieszającym geście.

Nathaniel
Znów delikatnie zmniejszył dystans - Wiesz karczmarz kłamie, elfy chodzą patrząc sie na mnie krzywo, to wszystko dziwne i sądze żę bedzie trudno dotknął jej policzka grzbietem dłoni

Shannqa
Nagle przytuliła go. - Nikt nigdy nie mówił że będzie łatwo. - odunęła sie - Ale jakoś damy rade - wzruszyła lekko ramionami.

Nathaniel
Nachylił sie delikatnie jakby chciał ją pocałować, lecz to był ruch tak niepewny i nie iwedział czy nawet ona go zauważyła

Shannqa
Uśmiechnęła sie tylko.

Nathaniel
Zblizyl swoje usta do jej ust i delikatnie pocałował, bał sie żę juz zapomniał jak to sie robi, nie wiedział jak ona zareaguje

Shannqa
Przymknęła oczy i odpowiedziała na pocałunek.

Nathaniel
Zdziwił sie ale tylko lekko, nie chciał konczyc tej chwili.. Przez głowe zaczęło mu przelatywać tysiace myśli. Kislev.... Norska... Reikland... Sokrates... Po chwili.. w głowie mu rozbłysło zobaczył kose.... I ją.... Jaine.. .Oderwał się od Shan z Słowami przepraszam na ustach usiadł na krześle i dotknął klatki piersiowej ...

Shannqa
Zmarszczyła brwi lekko zaskoczona. - Nic sie nie stało. To ja przepraszam jeżeli cie uraziłam w jaki kolwiek sposób - skłoniła lekko głowę.

Nathaniel
Wstał przytulił mocno Shan jak gdyby bał sie ją stracic. Zobaczył ze nadchodzi Gent nic go to nie obchodziło. Szepnął do niej - To nie twoja wina tylko moja przepraszam - Ucałował ja w policzek.

Gent
Gent spojrzał z zaskoczeniem na siedzącą obok siebie parę. Nathaniel nie wyglądał na człowieka szczęśliwego...
- Stało się coś? - spytał, a malujący się na jego twarzy wyraz zadowolenia powoli zaczął znikać.
Rzucił zaniepokojone spojrzenie na Shan.

Shannqa
-Hm...-powiedziała jak zwykle. - Nie, nic sie nie stało... - dodała obojętnie przytulając sie lekko do Nathaniela i opierając głowę o jego ramię. - Gdzie byłeś? - zapytała nagle zmieniając temat. Wyglądała jak by sie nad czymś zastanawiała chwilkę, po czym bardzo niechętnie odsunęła sie od Nathaniela. -hm? - mruknęła trochę ponaglająco do Getna, jednakze nie niegrzecznie.

Nathaniel
To była najmilsza rzecz jaka zdarzyła mu sie w ciagu ostatnich 7 miesiecy, trzymał nadal Shan za ręke- Jestem ciekaw co tu się kroi poza tym ze karczmarz nas sprzedał, a przynajmniej kłamał to jutro bede wiedział kim był ten elf, i złożę mu osobiście wizyte.

Gent
Gent wziął krzesło i postawił niedaleko Shan i Nathaniela. Jako że kobiety mają pierwszeństwo, najpierw zareagował na słowa dziewczyny.
- Już zaczynam relację, o pani - powiedział, uśmiechając się do niej.
- Wiedząc, że u Ciebie nie mam szans, złożyłem wizytę pewnej pieknej elfce... - zawiesił głos - znanej nam wszystkim - dodał.
- Dostałem od niej prezent - a raczej powinienem powiedzieć - dostaliśmy...
- Rano powinniśmy dostać konie.
- Mam nadzieję, że jeździsz konno - rzucił pytające spojrzenie na Shan, a potem kontynuował - i kilka mikstur.
- Dowiedziałem się również kilku rzeczy...
Przerwał i rozejrzał się po sali. Wstał i zamówił u jednej z kelnerek kubek soku. Po zrealizowaniu zamówienia kontynuował.
- Jeśłi chodzi o karcznmarza, to - według Maeve - człowiek znany jej, ale nie do końca zaufany.
- Nie rozumiem - kontynuował - jak Maeve mogła w takim miejscu zorganizować nasze spotkanie.
Pokręcił głową z dezaprobatą i wypił łyk soku.

Shannqa
Pokiwała lekko głową. Zniżyła lekko głos aby tylko oni mogli ją usłyszeć. - Nie jestem z natury osoba podejrzliwą, ale to wszystko... cóż, coraz mniej mi sie podoba. Chętnie bym pomogła i ochroniła osobę której życie jest zagrożone, i wiem że to nie jest zadanie proste, jednakże... Zaczyna mi sie to wszystko coraz mniej podobać. Mamy pracować drużynowo a tu tymczasem właściwie tylko we trójkę coś organizujemy... Do tego podejrzenia co do karczmarza, a jeśli moge być szczera to osoba Maeve też nie za bardzo mi sie podoba. Sama nie wiem co myśleć o tej całej misji - zakończyła.

Nathaniel
Teraz wam wyjaśnie o co chodzi z elfem - Jest on włascicielem domu gier - nie wiem jak sie nazywa ale sądze ze jest zamieszany w sprawe z Livirienem, teraz coś obgadał z karczmarzem, i wyszedł kazałem go śledzic i dowiedziec siękim jest, a jutro z nim soebie pogadam, pogładził shan po policzku - W myślach zastanawiał sie czy jeżeli ma racje to jąjeszcze kiedyś zobaczy

Gent
- Jak widzę, że nie tylko ja dobrze wykorzytałem czas - z kamienną twarzą przeniósł wzrok z Shan na Nathaniela.
- Pora, żebym podzielił się z wami resztą informacji...
- Z Livrianem mamy się spotkac tutaj, w Nuln. Gość wie, że mamy go chronić... To jakiś plus.
- Mamy być niezauważalni dla innych - to pewien minus.
- A spotkamy się z nim tu, w tej karczmie...
"Jakby taka persona nie mogła zatrzymac się w lepszym miejscu" - pomyślał.
- [i]A w ogóle to ta sprawa też mi się niezbyt podoba. 'Coś tu brzydko pachnie' - jak mawiał mój nauczyciel, słuchając moich tłumaczeń. Czuję się jak wystawiony na odstrzał.

Shannqa
-Wie ze mamy go chronić? - ożywiła sie. - Świetnie, to nam naprawde ułatwi sprawę - stwierdziła.- Cóż, o wiele łatwiej będzie być niewidocznym dla innych niż dla innych i dla osoby która mamy chronić. Mam tylko nadzieje ze będzie z nami współpracował.- Nagle spojrzała na Nathaniela - pójdę z tobą do tego domu gier.

Nathaniel
A co jeżeli powiem ze tak sie o ciebie martwie ze nie pojdziesz, wiem ze jesteś dużą dziewczynka sama sobie wiążesz butu i wogole - przypomniał sobie jej słowa - ale to tylko wybadanie sytuacji nic wiecej sam ide.

Gent
Siłą woli powstrzymał uśmiech pojawiający mu się na ustach.
- Może rzucicie monetą? - spytał.
Spojrzał na Shan, potem na Nathaniela.
- Dawno nie słyszałem tak nieskładnych słów - powiedział. - Ale uważam, że masz rację, jeśli idzie o udział Shan w tej rozrywce. Dziewczynki w jej wieku nie powinny oddawać się grom hazardowym. Nawet jeśli... "potrafią zawiązać sobie buty" - dodał w myślach - ...jeśli są samodzielne - powiedział.
- Za to uważam, że też nie powinieneś tam iść.Ten elf nas rozpozna wszędzie. I wyniosą nas stamtąd, jak tylko przekroczymy progi tego przybytku hazardu. W kawałkach.

Shannqa
Zmarszczyła brwi. - No to kto tam pójdzie? Ktoś powinien. A pozatym... Nic mi sie niestanie! I nie śmiejcie sie ze mnie! - powiedziała lekko obruszona.

Nathaniel
Shan, pogłaskał ją ... ja się nie smieje, po prostu nikt z nas nie chce cie narażać i tyle... - Za chwile kazde rozejdzie sie do swojego pokoju i pomyślimy - Pomyślał już teraz, nie zaryzykuje jej zycia ani nikogo innego - Ja pójde i pogram troche z nimi, a póżniej dowiem sięczy ma coś on wspólnego z naszą sprawą. Shan - zabraklo mu odwagi , powiedział do niej cośpo Tileańsku nie zdobył sie by powiedzieć w staroswiatowym....

Gent
Spojrzał z powątpiewaniem na Nathaniela, a potem powiedział do Shan:
- Jeśłi nie chcesz go puścić, to mam u siebie kawałek liny... Mocnej... Bo nie sądzę, by jakiekolwiek słowa go przekonały.
- A jeśłi chodzi o Ciebie... - potarł w zamyśleniu brodę.
- Nie sądzę, byś miała więcej rozsądku, niż on - wskazał głową Nathaniela.
- Tylko jeszcze nie wiem, jak Ciebie powstrzymać...

Shannqa
Wsunęła sie po ramię Nathaniela i przytuliła do niego. Odpowiedziała również po tileańsku, po czym zwróciła sie do obu mężczyzn w staroświatowym - co wy na to - albo idziemy wszyscy albo nikt? - miała już troszkę dość tego sporu.

Nathaniel
Nathaniel wydawał się zbity z tropu, i w rzeczywistosci taki był nie wiedział ze Shan włada Tileańskim, speszył sie i odpowiedział - Wygrała, powiedział z nichecią - A do shan powiedział znów w obcej mowie. Popatrzył na nią na Genta. To możę zdrzemnijmy sie co ? - Dodał już w starośaitowym

Gent
Dokończył sok i odstawił kubek.
- Nie będę wam już zawracać głowy - powiedział wstając. - Niech bogowie ześlą wam piękne sny i mądre rady o poranku.
Usmiechnął się i ruszył w stronę schodów. Po drodze przypomniał karczmarzowi o swoim zamówieniu. Po chwili był w pokoju.

Shannqa
-Spokojnej nocy - powiedziała za Gentem. Spojrzała na Nathaniela - Jestem uparta. Nie przekonasz mnie, i tak pójdę.

Nathaniel
- Dobrej nocy powiedział za wychodzącym Gentem - Uśmiechnął Sie szelmowsko
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline