Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2013, 20:15   #17
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Trudno. Dziecko było wystraszone, ale cóż mogli zrobić. Dwa krasnoludy kóre przed chwilą odjechały, bardzo nie podobały się Sverrissonowi. Może Helv przesadzał, może było to zachowanie na wyrost, ale całe zadanie choć z pozoru proste, sprawiało wrażenie bardzo ważnego i w dziwny sposób nakręcało Helvgrima. Stał sie czuły jak ważka latajaca na jeziorem. Był gotów zmieniać kierunki w miarę tego co widział przed sobą, i był gotów robić to chaotycznie, szybko i bez zbędnych ceregieli. W tym wszystkim było coś... coś dziwnego co kazało wojownikowi z gór by nie lekceważył Amelii i jej bezpieczeństwa.

Kilka chwil później byli już w drodze. Pomysł starego druha, Tupika, okazał się doskonały. Helv wiedział że halfing jest świetnym zwiadowcą. Przykre było że musi iść sam i przedzierać się przez gąszcz, ale innego sposobu nie było, a jeśli był, to na pewno nie taki bezpieczny. Kiedy tylko niziołek zniknął w krzakach, Helv pomyślał że nawet nie miał okazji by podziękować Tupikowi za wspaniałą kolację i za to że dołączył do niego w tej podróży. Von Goldenzungen miał nos psa gończego i instynkt jastrzębia... dobrze że był po stronie Helva, gorzej by było jakby stał po przeciwnej. Myśli o halfingu skierowały Helva na rozmyślanie o haniebnym ataku z zarośli... czyżby za takiego kogoś uważał Tupika, za mordercę? Każdy myślał o nim jak o wesołym szlachcicu z zasobną kieszenią i ciętym humorem... ale Helv wiedział lepiej. Wiedział że Tupik bez mrugnięcia okiem poderżnąłby wrogowi gardło w obronie własnej lub przyjaciela. Tak... dobrze że tu i teraz był z Amelią i khazadem.

Dziewczynka jechała na ośle w zupełnej ciszy. Krasnolud rzucał ukradkowe spojrzenia na nią od czasu do czasu. Czy aby nie śpi, albo nie płaczę... ale nic, zupełnie nic. Po prostu jechała i niczego nie mówiła, tylko patrzyła w dal. Zgodnie z tym co powiedział przyjaciel Helva, Tupik, jedno sowie huknięcie oznaczało wolną drogę, i tak to szło przez dłuższy czas. Droga za nimi wydawała się być czysta, nikt ich chyba nie śledził.

Ta mała istotka na prawde zadziwiała krasnoluda. Osobiście znał mnóstwo khazadzkich dzeci które nie były tak spokojne, a przecież o wiele spokojniejsze od ludzkich. Jednak w tym przypadku Helv musiał się poddać, nie mógł rozgryźć tej mikrej dziewczynki. Syn Sverriego, pomyślał czy by może nie rozbawić jakoś dziecka... sam nie był wesołym kompanem, ale raczej ponurym wojem, ale ten jeden raz, w tym jednym zadaniu... miał ochotę zrobić wyjątek, dla tego wspaniałego a zarazem dziwnego dziecka. Już chciał coś powiedzieć... zażartować w jakiś sposób, ale to dziewczynka przerwała ciszę, a zaraz po niej trzy głośne huknięcia. Tupik - niebezpieczeństwo. Te sygnały były jasne. Helv wysilił się jedynie na odpowiedź dla Amelii.

- Chyba masz rację Amelio. Chyba jesteśmy bezpieczni. - To były oczywiście brednie, zupełny zapychacz rozmowy który miał dać dziecku nadzieję. Helvgrim pociągnął osiołka w gęste zarośla. Choć zwierzę się stawiało i nie chciało wejść w między krzaki, to Helv nie żartował, szarpnął osła z taką siłą że ten aż zarzucił łbem. Widać było że wierzchowiec dziewczynki, osioł Ludwik, jest niepocieszony z takiego obrotu sprawy, ale poszedł w końcu. Źle by było gdyby operał się dalej rozgniewanemu khazadowi.

Sverrisson zdjął Amelię z osiołka i ukrył ją... zwierzę przywiązał do drzewa, kilka kroków dalej. Czekali w skupieniu na Tupika. Skoro dał sygnał to znaczy że z nim wszystko w porządku i to on dostrzegł zagrożenie, inaczej by nie huknął. Teraz tylko czekać czy może dołączyć do halfinga, a może zostawić go i obejść szerokim łukiem ten las. Wzrok krasnoluda wbity był tam gdzie powinien byc niziołek, mniej więcej. Wciąż czekali.

W końcu Tupik wyszedł z zarośli i odnalazł Amelię i Helva w krzakach, zrelacjonował wtedy swe spostrzeżenia. Helvgrim zgodził się z halfingiem w pełni, trzeba było ominąć grupę ludzi. Nistety, nie znał się na tropieniu, wcale a wcale. Musieli zdać się na zmysły von Goldenzungena. Helv starał się iść najciszej jak potrafił, zatem zamiast iść jak niedźwiedź, szedł jak wół. Dobrego sposobu nie było, a i osła trzeba było prowadzić. Teraz nic nie wyglądało na proste.
 
VIX jest offline