Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2013, 21:08   #35
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Na początku podchodził obojętnie do zabawy w kilhouscie, ale wygrana sprawiła mu wiele satysfakcji. Zdumiało go to na tyle, ze postanowił sprawdzić czy moduł filtrów emocji aby przypadkiem nie potrzebował przeglądu. Rozbawiony doszedł jednak do wniosku, ze wszystko jest ok i po prostu autentycznie dobrze się bawił. Niestety ich wygrana była nie w smak całej reszcie więc zagnano cała ich trzódkę zanim zaczęli świętować. Jeśli miało to podłamać ich morale to tym razem dowództwo osiągnęło efekt odwrotny od zamierzonego. Oddział złożony z mieszaniny różnych osobników po raz pierwszy działał jak oddział. Mallory zadumał się na chwilę, czy aby przypadkiem nie tego chcieli ich przełożeni. Wątpił, że taki był plan Bauhausczyków bo ci byli wyraźnie skwaszeni, ale myśl, że ktoś z Kartelu myśli tak pokrętnie była niepokojąca.

Jak rasowy żołnierz obudził się klnąc na czym świat stoi, choć tak na prawdę potrzeba było mu kilka godzin snu na tydzień. Jego poprawiony krwiobieg nie działał jeszcze pełna parą, ale już widać było efekty. Na razie spał cały przydzielony mu czas bo nie wątpił, ze gdyby pochwalił się że nie musi, to jakiś tępy oficer kazałby mu w nocy pewnie zamiatać korytarze.
Szedł korytarzem obok Corteza i podobnie jak on uważał, że cały alarm jest po to by ich pognębić. Również miał to w dumie bo wygrali uczciwie i jak chcą to mogą im teraz skoczyć. Indywidualnie lub zbiorowo.
Okazało się, że jednak obaj się mylili. Spoważniał od razu i w myślach układał listę rzeczy, które powinien zrobić.

„Zaginał Biskup, a oni wysyłają nas zamiast Inkwizytorów, Mortyfikatorów albo inszego komanda Bractwa? Fiu fiu, albo Kartel jest nieźle skumany z braciszkami albo coś mi tu cuchnie. Nie, no bez jaj, są chyba łatwiejsze sposoby na pozbycie się takich typów jak my? Chyba, ze to kolejny test. Za dużo pytań, za mało danych. Musze uzupełnić informację.”

Te i inne myśli przemknęły mu przez głowę gdy był już w połowie drogi do magazynu. Był raczej opanowany lecz teraz nawet on wyciągał zdrowo nogi i używał łokci by wymijać wolniejszych. Baza wyglądała jak rosomak, któremu wetknięto kij w dupę. Bauhausczycy wyglądali na nieźle wkurwionych, z reszta w cale im się nie dziwił. To w końcu ich planeta. Młody kwatermistrz wydał mu pospiesznie sprzęt specjalny. „Konował” nawet nie trudził się sprawdzaniem tylko od razu zjebał go w przepisowy sposób nie pomijając jego siostry, matki i kozy z która ponoć utrzymywał bliższe kontakty. Zreflektował się, że chyba podniecenie i jemu się udzieliło i po chwili wytłumaczył, że chce dostać sprzęt, który zarekwirowany mu na początku. Czyli ten z logiem Cybertoronicu. Jak zwykle spodziewał się miauczenia i kwękania, ale o dziwo dostał swoje zabawki z powrotem. Bez słowa pokwitował i ruszył do kwatery po zestawy medyczne.

„Dupa blada. Jeśli oddali mi mój sprzęt to poważna sprawa.”

Pognał do siebie i uzupełnił zapasy medyczne. Swoją apteczkę miał spakowaną zawsze, ale zgarnął do worka poprawione zestawy dla swoich towarzyszy.

„Rozdam im po drodze, a tamto gówno niech zostawią.”

Gdy uznał, że bardziej gotowy nie będzie ruszył na lądowisko. Zerknął na zegarek i stwierdził, że ma nienajgorszy czas. Jak się okazało jedynie Rusty i zapalniczka go wyprzedzili. Co wprawiło go w bezbrzeżne zdumienie.

„Jak ten skurczybyk w tym cholernym pancerzu uwinął się przede mną. Za dużo czasu zmarnowałem w tym cholernym magazynie.”

- Szeregowy Konował melduje gotowość bojową – Łypnął białkami spod hełmu Rustemu. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zaczął rozdawać im poprawione medpaki. – Stare do kosza. te są wydajniejsze.
 
malkawiasz jest offline