Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2013, 22:42   #100
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Friedrich, Arthur, Niedźwiedź, Konrad

Nastał w końcu czas by udać się do tajemniczej chaty, gdzie poprzedniego dnia kilku członków szczęśliwej grupy rozbitków natrafiło na dwa niezwykłe znaleziska. Pierwszym, szczęśliwym dla rannego Buźki był leczniczy napar, który jakby nie patrzeć uratował mu życie. Drugim, będącym motorem napędowym do ucieczki był tajemniczy osobnik łudząco podobny do ożywieńca, w jednym z zabarykadowanych pomieszczeń. Kompani byli niezwykle ostrożni w drodze do chaty. Mieli na uwadze obecność watahy wilków nocą, która krążyła po okolicy i siedziała na plecach uciekinierów. Fakt iż postanowili ponownie odwiedzić te przeklęte miejsce nie koniecznie świadczył o ich odwadze, lecz nikt o to teraz nie dbał. Ci, którzy chcieli ryzykować zwyczajnie to zrobili, ci dla których ryzyko były zbyt wielkie zostali w chatce.

Gdy dotarli na miejsce, chata stała w takim samym stanie, w jakim ją zostawili. Drzwi były otwarte na oścież, okna zabite deskami a z wnętrza dobywał się smród wilgotnego futra i zgnilizny. Mężczyźni rozejrzeli się dookoła, by upewnić się iż nic nie czyha na ich życie, a kiedy już byli pewni ruszyli w stronę wejścia. Każdy z nich miał obnażoną broń, gotową do zadania ciosu. Słoneczne promienie wpadające do środka chaty przez szpary między deskami ukazywały masę unoszącego się kurzu wzbijanego przez najlżejsze podmuchy wiatru.
Kompani niepewnie wkroczyli do środka. Drzwi, za którymi zabarykadowany był ożywieniec były teraz otwarte na oścież, wyłamane od środka, co oznaczało, że truposz w końcu wydostał się z "domowego aresztu".
Niedźwiedź wskazał skinieniem głowy wejście do izby, po czym w asekuracji kompanów ruszył przodem. Gotowy na wszystko wziął głęboki wdech i wskoczył do środka...

Helvgrim, Gottfried, Valdred & Buźka, Hans

Stakrad kręcił się po podwórzu. Sam zaproponował, że będzie obchodził osadę by pilnować jej bezpieczeństwa pod nieobecność kompanów. Reszta czekała w domu. O ile Buźka był w stanie ruszać się z łóżka, drugi z Hansów nie potrafił nawet powiedzieć logicznego w całość zdania. Majaczył o wilkach, ogromnych falach, burzy i zaginionym toporze Helvgrima. Pozostali również nie ruszali się z chaty. Było w niej ciepło i dość przytulnie, ale przede wszystkim bezpiecznie. Pod nieobecność czwórki kompanów, ci którzy pozostali w bezimiennej osadzie udali się na drzemkę. Nie mieli nic ciekawszego do roboty, a odpoczynek był im wszystkim wskazany. Tylko Helvgrim postanowił czuwać nad chorym przyjacielem, a także bezpieczeństwem śpiących. Khazad otarł pot z gorącego czoła Hansa i kątem oka wejrzał na łóżko, gdzie kilka chwil temu siedział mały chłopak, który przetrwał masakrę w osadzie.

Brodacz zdziwił się, gdy dostrzegł jego nieobecność. Momentalnie skupił całą swoją uwagę na miejscu, gdzie był przed chwilą dzieciak i zrozumiał, że go tam nie ma. Ani za łóżkiem ani pod puchową kołdrą. Brodacz błyskawicznie wstał z łóżka i rozejrzał się po izbie. Drzwi do chaty były lekko uchylone. Helvgrim przeraził się nie na żarty. Prędko wyjrzał przez okno i zbladł, gdy zauważył chłopca stojącego w centrum osady, otoczonego przez kilka dorosłych, szarych wilków. Zwierzęta nie wyglądały jakby chciały zrobić chłopcu krzywdę, lecz wcale to nie zmieniło reakcji Helva, który błyskawicznie złapał za broń i rzucił się do drzwi. Gdy już był na zewnątrz, ani wilków, ani dziecka nie było w zasięgu jego wzroku. Kątem oka dostrzegł ruch i gotowy do boju wejrzał przez ramię. Dostrzegł zdziwionego Starkada.
-Co?- spytał tępo, patrząc ze zdziwieniem na brodacza...

Friedrich, Arthur, Niedźwiedź, Konrad

Jedno było pewne. Ktoś ich uprzedził. Truposz, jeśli nim w ogóle był teraz pewnikiem był martwy. Na środku izby leżało truchło pozbawione głowy. Zwłoki nosiły na piersi ogromne bruzdy po sporych pazurach, zaś jego szyja była dosłownie rozszarpana przez spore pazury. Dopiero po chwili Arthur dostrzegł głowę trupa, leżącą pod oknem kilka metrów dalej. Ktokolwiek ich nie uprzedził, poszedł im na rękę. W całej tej sytuacji znów odnaleźli sporo szczęścia. Tuż obok odciętej, a raczej wyszarpanej głowy nieboszczyka leżał piękny miecz w zadbanej, choć skurzonej pochwie, obok zaś wymagająca niewielkich napraw kolczuga...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline