Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2013, 14:51   #102
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Niedźwiedź skrzywił się usłyszawszy ponownie o sprawie czarownika. Opanował się jednak momentalnie.
-Z całym szacunkiem, szanowny Arthurze, ale od dzieciństwa szkolono mnie w walce mieczem i najlepiej radzę sobie z tym orężem. Sądzę po prostu, że największy ze mnie pożytek będzie, gdy miecz będę dzierżył. Ty zaś, jak mniemam, szkolenia w walce nie odbyłeś, więc szanse z mieczem lub toporem masz takie same.

Wreszcie wyruszali. Niedźwiedź był zwarty i gotowy, odetchnął głęboko. Nie cierpiał nieumarłych, do jego obowiązków należała ich bezwarunkowa eksterminacja. Spojrzał na towarzyszy. Cieszył się z obecności Konrada, cyrulik mógł mieć niedługo jeszcze więcej roboty. Odegnał te myśli. Friedrich wydawał się być dość oswojony z bronią, co też podniosło go na duchu. Jedynie Arthur… Niedźwiedź nie był pewien, czy można zaufać osobie, która oberwała pewnie czymś ciężkim w głowę, a nuż coś takiemu odbije i toporem wszystkich w nocy pochlasta. Z drugiej strony mężczyzna nie wydawał się agresywny, więc żadne prewencyjne środki póki co nie były potrzebne.
-Ruszamy – rzucił krótko.
Marsz nie był zbytnio długi, ani wyczerpujący. Rycerz odmówił pospiesznie w myślach modlitwę do Sigmara. Starał się mieć oczy szeroko otwarte, wszak wszędzie mógł kryć się ożywieniec. Jego ucieczka z chaty nie była niemożliwa.

Gdy zaszli rycerzowi mocniej załomotało serce. Za chwilę miał stawić czoła nieumarłej poczwarze. Przylgnął do ściany, wyciągnął miecz i ostrożnie spojrzał do środka. Gdy zobaczył otwarte drzwi, jego serce mocno załomotało. Co chwila spoglądając na resztę wszedł pierwszy do środka i zaczął niepewnie przyglądać się drzwiom wyważonym od strony umarlaka. Przełknął ślinę, skupił się najbardziej jak umiał i powiedział.
-Bądźcie tuż za mną, wchodzę tam.
Jak powiedział, tak zrobił. Wskoczył w jednej chwili do więzienia ożywieńca. Przyjął szybko pozycję bojową, ale od razu spostrzegł paskudne cielsko pozbawione łba leżące na podłodze.
-Czysto – odetchnął z ulgą.
Natychmiast pochylił się nad truposzem, rany były ewidentnie zadane przez pazury, łeb leżał gdzieś w kącie, co zauważył Arthur. Na pytanie Friedricha odpowiedział:
-Zapewne, niewykluczone też, że coś większego jak niedźwiedź, ale chyba wilki są najprawdopodobniejszą opcją.
Dalej wpatrywał się w ciało, szukając jakichś wskazówek.
W końcu przestał i zobaczył Friedricha trzymającego kolczugę. To było już coś, nieoceniony prezent od losu. Rycerza zainteresował jednak bardziej miecz, leżący przy łbie trupa. Niedźwiedź podniósł go zafascynowany. Oręż był bardzo dobrej jakości, niewątpliwie należało go wziąć ze sobą. Wtem jednak zdał sobie sprawę, że ta świetna broń pewnie była trzymana przez trupią rękę. Skrzywił się, ale nie mógł zostawić miecza, nie w takich okolicznościach.
-Jeśli to wilki, to możemy się cieszyć, z drugiej strony coś jest z tymi zwierzętami nie tak, nie zachowują się normalnie. – nie lubił wygłaszać takich teorii, ale był niejako do tego zmuszony –Koniecznie weźmy kolczugę i miecz, warto też przeszukać tę chatę, a nuż znajdziemy jeszcze coś przydatnego. – schował miecz do pochwy i zaczął przetrząsać chatę w poszukiwaniu wartościowych dla nich rzeczy.
 
MrKroffin jest offline