Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2013, 15:44   #191
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kiedy wrażenie zamieniło się w pewność, postanowiła rozwiązać idący za nimi problem. Po swojemu, czyli sama. Plan rzecz jasna miała od razu. Zaczai się, a jak śledzący ich łapserdak z nią zrówna, ona grzecznie wyjdzie i równie grzecznie zapyta, czego mianowicie od nich chce. Plan nie grzeszył subtelnością, ale nie przychodziło jej do głowy jak to można zrobić lepiej.
Trudno było sobie wyimaginować, z jakiego powodu śledzi ich jakiś… cesarski urzędnik? Mężczyzna, którego spotkała w drzwiach Czarnych Szczytów zapadł jej w pamięć i łączyła go z obecną sytuacją. Niestety to, co pierwsze złodziejka obstawiała, jako przyczynę kłopotu, spoczywało głęboko w jej plecaku. Mniejsze z jajek, bardzo cenne, z pewnością warte poważnego śledztwa. Oczywiście miała nadzieję, że się myli.

Ale plan uległ modyfikacji. Zresztą, jeśli to był ten sam urzędnik, co wyglądał jakby do śniadania siadał w kapciach, a na spacery jeździł powozem, to umiejętności skradania się miał opanowane zadziwiająco dobrze. Mógł wiec kryć i inne niespodzianki. Sylwia poprosiła o pomoc Dietricha.

Miała mało cierpliwości, ale nie każde miejsce nadawało się na zasadzkę. Sarkała więc pod nosem, na reiklandzkie krajobrazy, na pogodę i na komary i w końcu zdecydowała się w końcu zaczekać przy wąskiej ścieżce. Z jednej strony ograniczał gęsto porośnięty zaroślami pagórek, z drugiej teren spadał gwałtownie w dół do długiego bezodpływowego jeziorka, w którym wodę ciężko było dojrzeć zza trzcin, wodorostów i omszałych pni.

Poprosiła Dietricha żeby ukrył się pierwszy, ona dwadzieścia metrów dalej. Jako że właściwie każdy instynktownie ucieka w stronę, z której przyszedł, gdyby mężczyzna zaczął wiać, to prosto na ochroniarza. Jednocześnie zaproponowała, żeby Dietrich pozostał w ukryciu, póki sytuacja nie będzie wymagać interwencji, albo Sylwia nie da mu dyskretnie znaku, że czas zastraszać liczebnością.

Ujrzała go po dobrych kilkunastu minutach. Późno. Musiał być albo bardzo dobry, albo bardzo obawiać się wykrycia...
Poruszał się szybkim tempem. Wyciągnięte kroki, czasem nawet susy. Spod kaptura w jaki wyposażona była peleryna dochodziło co jakiś całkiem wyraźne, spontanicznie rzucone przekleństwo. Wyglądał jakby chciał nadgonić odrobinę oddział krasnoludów, lub po prostu jak najszybciej zejść z traktu. Minął Dietricha nie zauważając go. Ochroniarz wcześniej go nie widział. Zawierzył Sylwii na słowo. Choć możliwym też było, że wiary nie dał, a jedynie miał ambicję nie dopuścić by po raz kolejny złodziejka znów się gdzieś zawieruszyła i wpadła w jakieś tarapaty. Tak czy inaczej, teraz na pewno go widział. Tego samego, którego opisała mu Sylwia. Wkurzonego z Czarnych Szczytów.

Odczekała aż przejdzie jeszcze kawałek i wyszła ze swojej kryjówki stając na środku drogi przed znieruchomiałym z zaskoczenia wąsaczem.
- Czemu za nami leziesz? - rzuciła mu krótko.
Przez chwilę milczał tylko z otwartą do połowy gębą, ale zaraz zaczął mówić. Niestety nie w temacie, któryby Sylwię interesował.
- Kurwa... - mruknął raczej do siebie niż do niej - Jebię, jebię, jebię... ale gówno...
Potem spojrzał na nią tym samym nieprzyjaznym wzrokiem.
- A tobie co do mnie? kurwa...
Wyglądał na niezdecydowanego. Z widocznego uzbrojenia miał tylko zatknięty za purpurowy pas, sztylet. Nie sięgał mimo to po niego. Ostatecznie widząc, że Sylwia nijak nie zamierza zejść z jego drogi i wyraźnie czeka na odpowiedź, zaczął się cofać. Klnąc przy tym nieprzemiennie i nieprzerwanie. Zatrzymał się dopiero gdy na drogę za nim wyszedł Dietrich.
- Napadać? Pierdolę, pierdolę, pierdolę....
Odwrócił się w stronę Sylwii. Potem znów na Dietricha i na koniec znów na Sylwię...
A potem zerwał się tak prędko, że ledwo oboje zdążyli zareagować. Dietrich przymierzył i przyłożył. Złodziejka nabrała tylko powietrza w usta, gdy oprawiona kastetem pięść ochroniarza wbiła się wąsaczowi w brzuch tak mocno, że nie trzeba było poprawiać. Mężczyzna skulił się w pół i opadł na ziemię. Spieler natychmiast pochylił się i bez poszanowania dla stanu wąsacza, brutalnie szarpnął go za ramiona, wykręcając je do tyłu tak, żeby rozprostował się frontem do Sylwii.

Dziewczyna skrzywiła się. Mocno oberwał, może starczyło go spoliczkować. No ale Dietrich sam czasem nie wiedział ile ma siły w łapach. Nieoczekiwanie uśmiechnęła się i do tej myśli, i do ochroniarza.
A potem głęboko westchnęła. Tyle dobrego, że nie wyglądało, żeby galant szedł właśnie za nią.
-Kogo śledzisz? –Zapytała. – Po prostu powiedz. Inaczej jeszcze trochę oberwiesz, ale bez przesady, nie jesteśmy oprawcami. No i zostawimy cię tu samiutkiego. Bez gaci. Z nożykiem, żebyś miał szanse z goblinami, co grasują w okolicy. Tymi, co zrównały z ziemią sześć farm. Na pewno słyszałeś. I jeżdżą na wielkich wilkach.
Uniósł szybko głowę na wzmiankę o wypuszczeniu i ocenił Sylwię taksującym wzrokiem, ale zaraz znów pokraśniał na gębie.
- Gobliny... w dupie mam jakieś pizdowate gobliny... I was też. Chuj, chuj... Do Biberdorfu szedłem. A wy mnie napadliście. Macie bić? Bijcie.

-No dobrze –dziewczyna pokiwała głową. Do Biberdorfu, nie za nami. A powiesz po co? I pozwolisz, że spojrzę, co masz w kieszeniach?
Oczywiście nie czekała na żadne pozwolenie, za to syknęła na pierwsze przekleństwo.
- No uspokój się. Jeśli naprawdę nie masz nic do nas, to i my nie mamy nic do ciebie. Musimy tylko się przekonać.

Warknął coś niewyraźnie w odpowiedzi czego nie zapomniał okrasić zwyczajową kurwą i szarpnął się w uchwycie Dietricha. Bezskutecznie. Sylwia ostrożnie, acz dokładnie przeszukała pojmanego...

Przede wszystkim znalazła spory pakiet pamfletów prześmiewczych przedstawiających krasnoludy i sigmaryckie kapłaństwo jak moczymordy, grubasy, sknery, ciemiężyciele i podwaliny zła, jakie toczą lud Imperium. Dzięki całkiem udatnym ilustracjom nie musiała wcale czytać haseł im towarzyszącym. Sylwia pobladła , gdy je oglądała. Było też pudełko metalowe wielkości niewielkiej szkatułki. Bez wieka i bez bocznej ścianki, przez co widać, że wnętrze pudełka jest puste. Do tego kałamarz z atramentem i pióro, sztylet, sakiewka z 22 złotymi koronami i 10 srebrnikami. Pół bochenka chleba i trochę suszonego mięsa.
-No to jednak mamy konflikt. - Sylwia spojrzała na mężczyznę zimno i nieprzyjemnie. - Nie lubimy takich, co szczują ludzi przeciw krasnoludom. Bo miernoty takim wierzą. A potem te miernoty biją i gwałcą nasze przyjaciółki. Więc jak już powiedziałam mamy konflikt. Teraz masz prosty wybór. Po pierwsze za każde przekleństwo dostaniesz od mojego przyjaciela w zęby. Po drugie opowiesz nam, w jakim celu wędrujesz. Wtedy może nie powiesimy cię na drzewie. Darujemy sprawiedliwą karę za gwałt i pobicie. No. Już. Zacznij od ciekawostki. Po jakie licho targasz ze sobą to ciężkie żelastwo? –Sylwia pokazała na szkatułkę.
Coś zabulgotał, ale nie klął. Przestał się odzywać. Czekała dobrą minutę.
Nie spojrzała już na przepytywanego.

- Wieszamy – powiedziała zimno do Dietricha.

***

Dogonili grupę w samą porę, bo była potrzebna na zwiadzie. Podzieliła się z Hulffim obowiązkami i szybko wrócili z wieściami do reszty.
Gomrund z zafrasowaną miną przedstawił im plan ataku. Sylwia choć naprawdę nie cierpiała czekać, no cóż… z wisielczą wesołością roześmiała się na słowa Ericha. Podzialała jego opinię, że plan Gomrunda jest słuszny. Przelotnie tylko spojrzała na Dietricha, czy bardzo mu nie w smak zostanie w obwodach.
- Niestety, my ludzie w ciemności możemy potykać się o własne nogi. Więc faktycznie… no należy zabezpieczyć te wejścia szybów. Ktoś musi. Ale Gomrund, może jednak przyda się Wam w środku zwiadowca? A Ty zostawiasz i mnie i Hulffiego. Tu na zewnątrz, zamiast którego z nas, może powinien zostać ktoś dobry w kopaniu. Znaczy w górnictwie. Bo gdyby jakiś korytarz się zawalił … –tu odstawiła, jaki dziwny taniec, trzy obroty przez lewe ramię, dwa przez prawe i dłonie złożone w geście Ranalda – Ci z zewnątrz będą musieli pomóc.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline