Mężczyzna nie stawiał oporu, ale jego mina wyraźnie mówiła, co sądzi o służbiście Larrym Ravenie. Wsiadł do radiowozu i zdawkowo odpowiadał na pytania drugiego policjanta.
- Jadę z Parras, to niedaleko Santiago de Queretaro. Zrobiłem ponad 1500 kilometrów, a ten pana kolega taki regulaminowy. Naprawdę miałem ciężki czas ostatnio. Niech pan nie wypisuje tego mandatu, ja i tak nie będę w stanie go zapłacić, a kolejne długi nie są mi do szczęścia potrzebne. Mam czwórkę dzieci, niech się pan zlituje. Pański kolega nie musi nic wiedzieć. Zgoda? Larry wsiadł za kierownicę zdezelowanego Forda i ruszył przodem. Ledwo położył dłonie na kierownicy poczuł się jakoś dziwnie. Zakręciło mu się w głowie, a obraz przed oczami zafalował. Sam nie wiedział, czy to senność, czy może wpływ dziwnego mężczyzny. Za wszelką cenę starał się skupić na prowadzeniu samochodu i trzymaniu się drogi.
- Pana kolega też coś chyba jest senny - powiedział Xavier, gdy oba samochody ruszyły. Nie przejechali nawet kilometra, a prowadzony przez Larry'ego Ford zaczął jechać wężykiem. Tom doskonale wiedział co to znaczy. Jego kumpla morzył sen. Gdy jechali we dwójkę było łatwiej, a teraz gdy siedział za kierownicą sam zmęczenie i monotonia dały znać o sobie.
- Niech pan go zatrzyma, bo sobie jeszcze zrobi krzywdę. Mnie już sen przeszedł. Wsiądę do mojego gruchota i pojadę za panami do tego motelu.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |