Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2013, 19:30   #47
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
W końcu Gotte się jednak ocknął! Postanowił jeszcze zawalczyć o swe życie. Złowroga cisza minęła. Ostatkami sił częsciowo złamał deskę w wieku. Wcześniej próbował jeszcze podnieść wieko i ot tak wypchać cały nadmiar ziemii i wyjść. Ale jednak ciężar ziemi, mimo iż świeżej, był zbyt trudnym przeciwnikiem. Ważyła on po prostu za dużo. Połamana deska jednak, pokazała że może uda się złamać i resztę z nich do środka. Wiedział, że wtedy ziemia osypie się, ale on będzie mógł próbować kopać do góry. Kopać jak kret. I kopał, kopał co sił. Chciał chociaż załatwić sobie dostęp powietrza. Nie było to jednak łatwe, ziemia osypywała się. Każda sekunda zdawała się teraz wieczniścią... Ale nagle... Nagle jakby usłyszał czyjąć obecność! Ktoś też rył ziemię. Znając jego szczęście, pewnie jakiś ghul!

Ale nagle ręka Gottego przebiła się przez ziemię, starcząc z grobu! Nawet Gotte już nie myślał, co będzie, jak ktoś go teraz zobaczy. Przecież taki niespodziewany widz, pierwsze co zrobi, to chwyci sztychówkę i dopilnuje, żeby ciało pozostało pod ziemią. Stało się jednak coś zupełnie innego. Ktoś lapnął go za rękę i ciagnął. Ciągnął co sił! Próbował uwolnić!. Ziemia jednak nie puszcza swojego gościa tak łatwo. Uścisk zerwał sie. Po chwili jednak Miller usłyszał szuflowanie ziemią. Szybkie. Energiczne. W końcu ziemia ponownie przestała być przeszkodą. Został znowu chwycony i to tym razem za obie dłonie. Ktoś go wyciągał, a i Gotte temu komuś pomagał i nogami odbijał sie zapierając o dno trumny. Jest! Urodził się! Wyszła głowa! I wtedy zobaczył zalanego potem, zdyszanego chlopaka, jego niedoszłego... oprawce.
- Wybacz panie Chmuro! - jeknąl nastolatek z przejęciem. - Wez mnie na sluzbe! Jam sierota, wiernie jak pies slużyc ci bede panie!
- Dostaniesz złoto, złota ile potrzebujesz – niemal wykrzyczał Gotte, gdy tylko wypluł z ust ziemię. - Dam ci zapłatę, jak tylko przeżyć mi to będzie dane. Obiecuję ci chłopcze mój drogi - dodał po chwili, a z serca powoli zaczął mu schodzić ciężar. Nadzieja zaczęła wracać… Czy to możliwe, żeby wyszedł z tego cało?
Zasapany chłopak pomógł wydostać się do końca Gottemu z dołu.

- Gdzie oni? Gdzie źli? Gdzie uciekamy? Uciekajmy! - Gotte nawet nie otrzepywał się z ziemi, tylko od razu zadygotanym głosem wyjazgotał.

- Gotte? Co robiłeś w tym grobie? - spytał Jost, wynurzając się zza nagrobka. - Cały jesteś i zdrowy?

Gotte niemało się wystraszył usłyszawszy głos Josta. Gdy go jednak ujrzał, łezka w oku się zakręciła od razu.
- Jost, Joście, Jościk, to Ty?! – powoli przestał wstrzymywać dalsze łzy.- Zakopali mnie! Zakopali draby jedne! A wcześniej kazali zabić! I ucięli! O tu! O tu boli! – płacząc wskazał rozoraną brodę. Widać ciśnienie z młodego chłopaka w ten sposób schodziło.

Nie wyglądający na więcej niż 15 lat młodzieniec, przestraszył się najwidoczniej obecności Josta, słów Millera i schował się za plecami Gotte.

- Na szczęście miałeś pomocnika - powiedział Jost, wyciągając rękę do Gotte. - Szybszego niż ja. Dzięki bogom, żeś żyw. Chodźcie stąd jak najszybciej. A nuż tamci wrócą.
Nie bardzo wiedział kto zakopał Gotte i czemu, ale taki argument mógł skłonić “pana hrabiego” do pospiechu.

- Na szczęście pomógł mi, na szczęście- Gotte odwrócił się do chłopca. – I szlachcic Gotte von Gotbald nie zapomni o tym i wynagrodzi. Ale teraz chodźmy i pędźmy stąd prędko. Ino może lepiej zakopać tego groba, ino szybko – spojrzał na Josta. - Gdzie są oni? – spytał jeszcze chłopaka. Może na podstawie jego odpowiedzi, łatwiej będzie wybrać, czy warto chwilę tu zostać i zakopywać, czy lepiej było szybko biec.

- Wrócili do miasta. Zakopać. Zakopać. Musimy uciekać z miasta panie Gotbaldzie - przekonywał. - Jak cię zobaczą to was i mnie na śmierć zabiją!

- Znasz ich? - spytał Jost. - Zasypanie tej dziury to dobry pomysł. Nie zauważą, żeś się wydostał. Ale musimy się pospieszyć. Bardzo pospieszyć. Nie zapomnij - zwrócił się do Gotte - co mamy dzisiaj zrobić.

- Zna... - Gotte jakby się zamyślił. - Młody, a nie wiesz ty co o porwaniu takiego małego, co? - dodał w końcu po krótkiej chwili.

- Ja? Mnie nic nie mówią. Ale porwanie pana, panie Gotbaldzie, pierwszym gangu było - odpowiedział cicho chłopak.

Wzięli się wszyscy do zasypywania dołu - niektórzy deskami zabranymi z wieka, a co sprytniejsi - łopatą.

- A teraz nogi za pas. - Gdy kopczyk przybrał odpowiedni mniej więcej kształt Jost odrzucił daleko na bok trzymaną w ręku deskę. - A ty zabierz łopatę. I jak w zasadzie masz na imię? - spytał chłopaka.

- Alex. Ale Młody na mnie wszyscy wołają.
 
AJT jest offline