Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2013, 20:37   #128
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Stało się to czego Erland obawiał się najbardziej. Wrony zamiast bezpiecznie wycofać się w stronę Długiego Kurhanu, postanowiły sprawdzić się w walce, którą przerwało dopiero przybycie Iorweth Harlene. Wynikiem krótkiej potyczki było pięć, a po chwili sześć skagoskich trupów i dwie ranne Wrony.

Twarz starego Skagosa przypominała kamień, bowiem wiedział zbyt dobrze, że każdy - nawet najdrobniejszy - gest może wiele kosztować. W głębi serca kapłan jednak klął na czym świat stoi, bowiem dotąd wierzył w rozsądek Williama Snowa i w osąd Pająka. Cała sytuacja wydawało mu się zupełnie nierealna. Słowa i gesty dochodziły do umysłu z opóźnieniem, dopiero ostatnie zdanie lady Alysy wyrwało go z otępienia. Erland sięgnął do sakwy i dotknął Serca Zimy, po czym wyjął kamień i zawiesił go na swej piersi, uważnie obserwując przy tym Iorwetha i pozostałych Skagosów. Być może ozdoba którą nosił nie robiła wrażenia na Wronach, ale miał nadzieję że robi je przynajmniej na niektórych spośród jego współbratymców.

- Prawda to że Moruad uczyniła mnie swoimi oczyma i uszami. - mówił powoli, wyraźnie i tak by każdy mógł go usłyszeć. - Moje słowa są jej słowami. William Snow, lady Alysa i jej towarzysze zostaną naszymi gościmi i udadzą się z nami na Długi Kurhan. Włos z głowy ma im nie spaść - powiedział w stronę Iorwetha. Nie był to stwierdzenie, a rozkaz. - Tam Marouad Magnar, nasza Pani, osądzi ile soli i złota zapłaci Straż Nocna za każdego zabitego dziś Skagosa a także, zapewne, wynagrodzi cię za twoją cierpliwość i mądrość Iorwethcie z klanu Harlene.

- Hmmmm... - zastanowił się wojownik, przytykając palec do ust. Zerknął z ukosa na Alysę, jakby się pytał, a ty, moja pani, poszłabyś na taką propozycję... a może masz dla mnie coś lepszego? Hwarhen wyglądał, jakby też potrzebował medyka -bo sądząc z jego gęby, chyba dostał skrętu kiszek i śmiertelnej próchnicy zębów od ściekającej ze słów Harlene’a słodyczy.

Alysa nie odpowiedziała, ale zamiast tego do dyskusji wtrącił się Kamyk, który jak zwykle zaostrzył sytuację, choć na szczęście Iorweth postanowił pokazać, że ma kontrolę nad swoimi ludźmi nawet jeżeli stracili brata lub siostrę. Agneta wykonała rozkaz blondwłosego wojownika, a ten odpowiedział na propozycję Erlanda.
- Z wielką chęcią towarzyszyłbym możnej pani Alysie, córce drogiego naszym sercom Pająka, na Długi Kurhan. Droga niby krótka, ale może się okazać niebezpieczna - ozwał się Iorweth. - Ale i ja mam rozkazy, podobnie jak i wy, zacne wrony. I wypełnianie tych rozkazów co do joty jest najważniejszą spośród trosk mego serca. Tedy nigdzie z wami nie pojadę, bo nie wolno mi. Policzyć się musimy na miejscu. Poza tym, niedobry człek z ciebie, Erlandzie, i z ciebie, panie koniuszy Nocnej Straży. Chcecie dodawać słodkiej Moruad trosk i zmartwień, wrzucać jej na wątłe barki nasze niesnaski. Oszczędźmy jej tego. Niech zajmuje się tym, co naprawdę ważne. Więęęęęc. Co proponujecie? - znów się uśmiechnął.

I zanim Erland zdążył cokolwiek odpowiedzieć do dyskusji włączył się ponownie Kamyk, ponownie pokazując wysoki kunszt swej dyplomacji, czyli obrażając przywódcę Harlenów. Starzec mógłby przysiąc, że zarządca postradał zmysły od trucizny, zmęczenia i walki. Co gorsza sytuacji nie poprawiła uwaga Alysy, a gdy ta raczyła wspomnieć o tym, że Moruad złamała propozycję stary kapłan nie wytrzymał. Mimo to nadal próbował opanować chaos.

- Twój ojciec pani nie kpił gdy zażądał zapłaty od Jakyma Magnara za trzech zwiadowców, których ten nie ubił. Być może na południu jest to powód do śmiechu i kpin, ale nie na południu. - powiedział posępnie kapłan, pocierając bliznę. - Ty zaś Iorwethcie z klanu Harlene przypomni sobie słowa, którymi sam mnie urzekłeś i to całkiem niedawno. No chyba, że chcesz rozpętać zawieruchę tu i teraz... Za zabitych straż zapłaci wystarczająco byś mógł kupić nowe stado, za obrażenie cię przez tego którego zwą Kamykiem dorzucą też trochę złota. Nie wątpię też że Moruad Magnar wynagrodzi cię też za twoją wyrozumiałość i wspaniałomyślność. A i Wydra oraz Williamem Snow - Erland spojrzał na milczącego dotychczas Lannistera. - zapamiętają, że rozstaliśmy się w pokoju. Prawda? - rzucił w kierunku mężczyzn.

William Snow nie raczył odpowiedzieć, a Lannister... Lannister doszedł do wniosku, że ma setkę ludzi za sobie i też postanowił obrazić Harlene, składając mu propozycję, która z góry była skazana na odrzucenie. "Skaranie boskie z tymi Wronami!" pomyślał Erland przygotowując się na najgorsze... które, oczywiście, nadeszło.

- A więc... - zaszczycił spojrzeniem Kamyka, po czym znów spojrzał na lady Qorgyle - Wszyscy, wrony, kraczecie wniebogłosy, gdy ktoś z waszych w towarzystwie Skagosa złamie paznokieć, a gdy wy mordujecie Skagosów, każecie mi... pocałować jednorożca w dupę - uśmiechnął się do Engana. - Przestać żartować - skinął Alysie. - Czekać sobie długo - wyszczerzył się do Jorana. - Zaiste! Czuję się bardzo... zaprzyjaźniony. A rzeknijcie no mi jeszcze, jak wrogów traktujecie, bo może z większą estymą, i może wolałbym? - tym razem wyszczerzył się drapieżnie jak wilk. Jego lewa dłoń powędrowała w załamania zarzuconego na ramiona futra, jednak Alysa zdążyła, przez drgnienie serca, ujrzeć tatuaż. Skulona pod ciosem, naga kobieta. Kamyk ryknął, bo Iorweth obrócił się tanecznie i zarządca dostrzegł, że Skagos pod futrem dobył szerokiego noża, tego samego, którym dorżnął rannego. Trzech z czterech Skagów otaczających Lannistera rzuciło się na niego, czwarty nie rzucił się chyba tylko dlatego, że miał z nich najsłabszy refleks. Mort pilnujący Roddarda trzasnął pięścią między oczy najbliższego wojownika i jak ryś skoczył na siodło za Krukiem, by wrzaskiem popędzić konia już chwilę potem. Agneta Harlene przypadła do ziemi, spokojna i czujna, a Iorweth postąpił krok ku Alysie.

A potem stało się coś niespodziewanego, coś czego Iorweth nie przewidział. Jednorożec uderzył go z całych sił, tak że wojownik przeleciał kilka metrów, łamiąc sobie przy tym kilka kości. Harlenowi podzieli się na dwa obozy, jeden zamierzał dalej bić Wrony, a drugi... drugi posłuchał Agnety.

- Hwarhen chroń Agnetę, Urreq chroń lady Alysę - rzucił krótko w stronę Rorka i Bez Żony. Dodał jeszcze w stronę Alysy - Agneta rozkazała im czekać i wypełnić rozkaz Moruad - powiedziawszy to spiął konia i ruszył w stronę Iowetha. Czas było wyrównać stare rachunki.

Dopadł pierwszy do Iorwetha. Kapłan zsiadł z wierzchowca sprawnym ruchem i z toporem w ręku ruszył w stronę rannego. Dopiero z bliska można było zobaczyć, że jego lot skończył się otwartym złamaniem prawej ręki i połamaniem kilku żeber. Nie oznaczało to jeszcze że Iorweth nie był ciągle zdolny do walki - stary kapłan widział zbyt wiele by móc założyć, że nic mu nie grozi. Dlatego uważnie przyjrzał się rannemu i temu czy nie ma gdzieś ukrytego jeszcze jednego noża. A potem, upewniwszy się że nic mu nie grozi, jakby nigdy nic, stanął na lewej ręce wojownika, zgniatając mu przy tym palce.

- Trzeba było brać to co ci zaoferowałem głupcze - powiedział, po czym chwycił Iorweth za długie blond włosy, podniósł do góry, tak by mieć go przed sobą, i ryknął w stronę Skagosów gotujących się do bitiki. - Rzućcie broń, a zapomnę że złamaliście rozkaz Moruad Magnar i będziecie mogli wrócić na Skagos w chwale i w bogactwie. Podnieście broń na Wrony a wypruję wam flaki, zaczynając od Iorwetha. A teraz liczę do trzech.... raz.... dwa...

Przemowa Erlanda nie zmieniła wiele. Po stronie Wron stanął jedne z Harlenów, ale i do ich bicia przystąpił kolejny Skagos.
- Jej sprawie służę zdrajco - wyszeptał Iorweth.
- Jej? Myślisz, że Magnar potrzebuje ludzi którzy nie potrafią wykonać jej prostego rozkazu? Którzy ryzykują, że jej plan runie niczym domek z kart tylko dlatego, że ktoś chciał zarobić parę monet więcej? Zdradzę ci więc sekret, ale nie jesteś jej potrzebny... szczególnie że Agneta wykona jej rozkaz równie dobrze, a może nawet lepiej niż ty. A teraz wydaj tym siedmiu głupcom rozkaz by rzucili broń albo naprawdę wypruję ci flaki. I zrobię to z czystą przyjemnością - dodał cicho, niemal bezbarwnie.

A potem do dyskusji włączył się William Snow.
– To jest kurwa jeniec Straży więc pohamuj swoje zapędy Szepczący! A ci którzy będę się prosić o krwawą łaźnię jej zaznają!

Erland podniósł ostrze topora do szyi Iowretha i naciął lekko skórę. Czekał aż Harlene zrozumie, że kapłan nie żartował i że nie zamierza bawić się w negocjacje... ani, że nie zamierza też słuchać Wron.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 24-07-2013 o 20:43. Powód: poprawki i takie tam
woltron jest offline