Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2013, 20:48   #94
Gortar
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Nagłe zatrzymanie się windy i brak światła.
- Co jest? Dlaczego stoimy? - rzucił w przestrzeń Massimo
Zapaliło się delikatne zielone światło awaryjne. Nico próbowała uruchomić ja ponownie ale nic to nie dało.
Harvesterem cały czas trzęsło. Mimo tego, że statek był wielki, Luvezzi zastanawiał się czy się zaraz nie rozpadnie.
Wtem szok... niedowierzanie...
Komunikator podaje, że stracili statek...
Ale jak to możliwe? Co z resztą która została na pokładzie? Czy wszyscy zginęli? To miała być zwykła misja badawcza do cholery...
Rozpacz zaczęła ogarniać Włocha.
Jak teraz wrócimy do domu...
Powędrował spojrzeniem w górę. Jakaś ciecz zaczynała spływać z sufitu.
Co to za makabra! - krzyczał umysł Massimo.
Przyjrzał się uważniej i zobaczył, że to krew. Jakaś dziwna krew. Krew, która zaczyna reagować z metalem. Kwas to przy niej małe piwo. Było jej coraz więcej. Poczęła skapywać na podłoże i wyżerać dziury w materiale z którego wykonana była winda. Massimo był przerażony. Żrące krople spadały coraz gęściej a w miejscach gdzie stykały się z metalem pojawiał się dym. Strach wzmógł się jeszcze gdy krew zetknęła się ze skafandrami i poczęła wyżerać w nich dziury.
Kap, kap, kap. Coraz gęściej i gęściej. Plask... to kropla która wylądowała na wizjerze hełmu Włocha. Sparaliżowany ze strachu Luvezzi widział jak gęsta ciecz niszczy jedyną granicę między nim a wnętrzem windy. Po chwili smród gryzącego dymu. Oznaczało to, że bufor bezpieczeństwa jakim jest skafander został zniszczony. Dym przesłania oczy i powoduje. Podrażnia spojówki. Powoduje łzawienie i duszności. Poprzez łzy i spazmy kaszlu Massimo dostrzega jak ściany windy zaczynają się wgniatać do środka. Czuje ból gdy kropla krwi strawiwszy część skafandra dociera do skóry. W ustach posmak żółci dopełnia całokształtu umierania. Bo przecież to już koniec. Żrącej cieczy przybywa i nie ma gdzie się przed nią schronić. Winda zgniata się. Może to i lepszy sposób na śmierć. Przynajmniej nie zostanie zjedzony przez zombie ani nie zmieni się w jednego z nich.
Zawsze gdy zastanawiał się nad śmiercią miał nadzieję, że zastanie go gotowego, po przeżytym życiu, po osiągnięciu w nim czegoś, po założeniu rodziny. Takiego czegoś nie spodziewał się w najgorszych marach sennych.



Wtem jak gdyby nigdy nic wzrok wrócił do normy. Szybka, która jeszcze przed momentem była strawiona przez żrącą krew teraz była cała, bez najmniejszego nawet śladu uszkodzenia. Spojrzał w górę. W zielonkawym świetle awaryjnych lamp sufit również nie wyglądał inaczej niż w statystycznej windzie. Czym było to wszystko co przed chwilą przeżył? Przecież nie mogło mu się wydawać. Praktycznie czuł jeszcze echo bólu poparzenia na twarzy.
- Madre de Dio - wyszeptał.
Oprał się plecami o ścianę i zjechał do pozycji siedzącej. W hełmie było niezmiernie gorąco i pot lał się z niego strumieniami. Czuł, ze musi go ściągnąć bo inaczej się udusi.
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline