Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2013, 00:25   #192
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z piwnicami miewał w życiu do czynienia, raz czy dwa trafiły się nawet jakieś katakumby, a całkiem niedawno zwiedzał bez przyjemności kanały zacnego Bögenhafen. Na kopalniach nie znał się jednak lepiej niż na goblinach. Kiedy Gudrun wyciągnęła mapę, stanął sobie z boku, gotowy wysłuchać spokojnie napływających z różnych stron mądrości. I przekonany, że Gomrund znajdzie zastosowanie dla jego talentów.
Ale już po pierwszych słowach krasnoluda wysoko uniesione brwi pobruździły Spielerowi czoło. W końcu i kolczugę, i hełm przytargał tutaj z myślą o zejściu pod ziemię. Do głowy by mu nie przyszło, że między Julitą a dwudziestoma beczkami wina zostawił tylko niepozornego chłopaczka po to, żeby samemu usadzić się przy dziurze w ziemi i wyglądać w niej gobliniej łepetyny jak ryby w przeręblu. Coś tam nawet mruknął ponuro pod nosem, ale zaraz potem odchrząknął z zakłopotaniem i pośpiesznie szczęknął mieczem w pochwie, niby sprawdzając, czy trzyma się w niej, jak należy, choć wiedział, że tak.
To był dobry miecz. Sam pewnie nigdy by sobie takiego nie kupił, ale musiał przyznać, że Sylwia wybrała właściwie. Szeroki, z podwójnym zbroczem i przysadzistym jelcem. Niezbyt długi, poręczny, ale przy tym odpowiednio masywny. Świetnie leżał w dłoni, jeśli tylko nie brakło w niej siły, i dużo mógł w takiej zdziałać.
Tyle że Gomrund kolejny raz pokazał, że przydomek zawdzięcza raczej czuprynie niż temu, co pod nią. Łeb może Płomienny, ale solidnie osadzony na karku i zdatny nie tylko do łamania nosów. Co prawda Spieler wzrostem nie wyróżniał się specjalnie z brodatego towarzystwa, ale w mroku wcale nie widział dzięki temu lepiej niż reszta długonogich. W przeciwieństwie do krasnoludów i – jak mu się zdawało – goblinów. Erich miał rację, raczej niewielki byłby pożytek z całej załogi Świtu w kopalni.

– I pomogą, jak będzie trzeba – skwitował naradę, przypatrując się bacznie złodziejce.

Kiedy zdecydowała, bez słowa grzmotnął wąsacza łokciem w nery, aż mu dech zaparło, obrócił, złapał za koniec pasa i pchnął do przodu. Potem znów obalił skołowanego na ziemię, przygniótł kolanami i skrępował ręce i nogi purpurową wstęgą. Nie żałował przy tym wszystkim siły ani własnych gnatów. Tak, żeby kurewsko bolało. A wyglądało jeszcze gorzej.
Dźwignął się ze stęknięciem na nogi, podszedł do Sylwii, rzucił kilka cichych słów, rozglądając się krytycznie po najbliższych drzewach. Potem wrócił i rozwiązał więźniowi nogi. Szarpnął go w górę i bezceremonialnie zwlókł ze ścieżki. Z rozmachem trzasnął jego łbem o pień, żeby w spokoju popracować przy węzłach, po czym podciągnął się sprawnie na drzewo i zaraz opuścił się z powrotem, uwieszony końca pasa. Zaparty nogami w najniższe konary, zamotał go, postękując, na grubym sęku. Zeskoczył z chrzęstem kolczugi na ziemię, chwycił Sylwię pod ramię i pociągnął za krasnoludami.
Z tyłu, tuż nad niedbale wbitym w ziemię sztyletem, kołysały się łagodnie trzewiki, ledwie wystające z fałd opadniętych portek. Spieler miał pewność, że jeśli nie podejrzany przeciąg w dolnych, to nieznośny ból w górnych partiach ocuci w końcu wąsacza, a nie życzył sobie słuchać jego jęków i złorzeczeń. Bo choć przed chwilą równie dobrze wiedział, że nie zamorduje bezbronnego durnia za to, że nienawidzi i gada głupoty, po raz wtóry nie chciał tego sprawdzać.
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 25-07-2013 o 00:40. Powód: "opadniętych"
Betterman jest offline