Sir Robert w karczmie
Widok nieznajomego wciąż tkwił w głowie rycerza. W głowie kłębiły mu się dziwne pytania.
“Kim był? Czemu znikł? Dlaczego obserwował go lub dom? Jakie miał zamiary?”
Rycerz przestał tak dumać i podszedł do karczmarza i rzekł:
- Wina mości gospodarzu. Rzeknij mi, spotkałem przemiłą dziewczynę. Jasmine..Mieszka nie daleko, co o niej możesz mi rzecz ? - zapytał
- Jasmine? Toć to kupca Bordeka córka, jedynaczka. Na nauki do Nuln ma jechać, łojciec jej drogim kosztem to opłacił, zważcie, czytać nawet umie wyjaśnił z przejęciem gospodarz podając jabola.
Robert pokiwał głową przyjmując trunek:
- Zaiste miła dziewczyna, aż dziw, że za nikogo jej nie wydano..bo mi przecie nie powiecie, że adoratorów albo chętnych zalotników nie było ? - zapytał wprost
- A byli, byli, Mihal od łowcarza Kryspina, co to go zbójcy usiekli i ten młody Tharys co to do milycyi wioskowej poszedł i mu wrócić nie było dane. zbójcy pane u nas groźni
- Rozumiem. Pytam jaśnie mościa, bom widział jakiego człeka co obserwował dom..no i jak mnie spostrzegł to dał drapaka gdzieś hen...To i pytam, co by wiecie... -poklepał przyjacielsko karczmarza
- Jo Sigmarze! Toć to musiał.... jęknął gospodarz by szybko sie opanować i dokończyć drżącym głosem -Jakis obcy człowiek być, jak nic
Rycerz spojrzał ostro na karczmarza i nagle złapał go za “fraki” jego stroju i przyciągnął do siebie, wcześniej waląc jego łbem o blat stołu.
- Mów Pan prawdę, bo Ci nogi poprzetrącam...Szybcikiem - gniew pojawił się w głosie dobrotliwego Roberta
-Panie, wybaczcie, panie. To zbójca, zbójca musiał byc, się który z nich buja w panience i temu jej z osady wychodzić nie lża. Toc temu oni tamtych dwuch usiekliż wyjęczał gospodarz karczmy.
- No i po co te tajemnice, kłamstwa. Widzisz - puścił karczmarza - zmuszacie mnie, człowieka o łagodnym charakterze bym sięgał po przemoc. Wstyd Panie, wina na koszt firmy nalejecie i opowiedzcie o nim, wszyściutko co wiecie... - zaproponował spokojnie i łagodnie
- Toć panie, ja wiele nie wiem. Ojciec jej ją w domu trzyma, do Nuln temuż posyła. A i mylicia nasza nie raz problemy miała, zbójców to banda dużą, z tylu co to trzech ludzi, w tym rzeźnik Ryba musieliby palcami lyczyć, ze dwudziestu i jeszcze z pińciu. W czasie wojny sie rozrośli i brużdzą gdzie bodaj, a jak patrol idzie to chyc w góry i chuj opowiadał ten, nalewając żółtego płynu.
- No i co my może, który wlazł to wylazł, złapiemy to nogi nie zostawia, dzieci sprzedadzą, kobiety takoż, jeno jak sie znudzą a nas żywcem po mrowiskach zakopia. jeknął znowu. -My nie pańskie wojsko
Robert pokiwał głową, na znak że rozumie. Musiał zastanowić się co począć. Dopił wina i nachylił się ku karczmarzowi:
- Więc pewnie gdyby siłą zechciał kobietę wziąć, nikt by jej nie pomógł i nie bronił, poza ojcem, co? - zapytał retorycznie a gdy karczmarz przytaknął rzekł: Wspomnisz o tej rozmowie komu, to pamiętaj połamię nogi i ręce, a palce posłużą dla świń za pokarm - zagroził
- Panie, no co wy, toc my ja od małego znamy. Jeno nic nie robią, to i my nie, bo co ich prowokować, za misieac ona wyjedzie i spokoj bedzie a poki co bezpiecza jest za palisada no. Co prowokować - rzekł karczmarz
Elfka. Trzeba znaleźć elfkę. Tak. Uśmiech pojawił się na twarzy młodzieńca..no mężczyzny, ale młodo on wyglądał. Więc ruszył do niej.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |