Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2013, 20:11   #41
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Viktor był teraz pewien, że to jest bądź sen, bądź magia. Tym pierwszym się nie przejmował, tym drugim bardziej...

Pierwsze co zrobił to pomodlił się do Morra, o wskazanie mu drogi. Obawiał się jednak, że odpowiedzi nie usłyszy. Rozejrzał się w około, by następnie po prostu ruszyć przed siebię w kierunku, w którym mieli iść.
 
AJT jest offline  
Stary 24-07-2013, 20:29   #42
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Odpowiedzi nie usłyszał. Jeno krakanie kruka w porannej mgle. Śnieg padał coraz intensywniej, lecz nie silnie.
 
vanadu jest offline  
Stary 24-07-2013, 20:44   #43
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Ruszył jednak w kierunku, z którego dobywało się krakanie.
 
AJT jest offline  
Stary 24-07-2013, 20:51   #44
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Dość szybko dotarł do wysokiej topoli, na której gałęziach siedział kruk. Ptak wpatrywał się w nadchodzącego człowieka. Gdy ten podszedł pod drzewo, kruk kilkukrotnie uderzył dziobem o drzewo, by po chwili opuścić na ziemię srebrną obrączkę. Po tym odleciał.
 
vanadu jest offline  
Stary 24-07-2013, 21:10   #45
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Victor obejrzał dokładnie obrączkę, czy miała jakieś wygrawerowane znaki, czy coś jeszcze innego, co by zwróciło jego uwagę. Jeśli nic by nie było, ubrałby ją na palec.
 
AJT jest offline  
Stary 25-07-2013, 12:52   #46
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Sir Robert w karczmie

Widok nieznajomego wciąż tkwił w głowie rycerza. W głowie kłębiły mu się dziwne pytania.
“Kim był? Czemu znikł? Dlaczego obserwował go lub dom? Jakie miał zamiary?”
Rycerz przestał tak dumać i podszedł do karczmarza i rzekł:
- Wina mości gospodarzu. Rzeknij mi, spotkałem przemiłą dziewczynę. Jasmine..Mieszka nie daleko, co o niej możesz mi rzecz ? - zapytał
- Jasmine? Toć to kupca Bordeka córka, jedynaczka. Na nauki do Nuln ma jechać, łojciec jej drogim kosztem to opłacił, zważcie, czytać nawet umie wyjaśnił z przejęciem gospodarz podając jabola.
Robert pokiwał głową przyjmując trunek:
- Zaiste miła dziewczyna, aż dziw, że za nikogo jej nie wydano..bo mi przecie nie powiecie, że adoratorów albo chętnych zalotników nie było ? - zapytał wprost
- A byli, byli, Mihal od łowcarza Kryspina, co to go zbójcy usiekli i ten młody Tharys co to do milycyi wioskowej poszedł i mu wrócić nie było dane. zbójcy pane u nas groźni
- Rozumiem. Pytam jaśnie mościa, bom widział jakiego człeka co obserwował dom..no i jak mnie spostrzegł to dał drapaka gdzieś hen...To i pytam, co by wiecie... -poklepał przyjacielsko karczmarza
- Jo Sigmarze! Toć to musiał.... jęknął gospodarz by szybko sie opanować i dokończyć drżącym głosem -Jakis obcy człowiek być, jak nic
Rycerz spojrzał ostro na karczmarza i nagle złapał go za “fraki” jego stroju i przyciągnął do siebie, wcześniej waląc jego łbem o blat stołu.
- Mów Pan prawdę, bo Ci nogi poprzetrącam...Szybcikiem - gniew pojawił się w głosie dobrotliwego Roberta
-Panie, wybaczcie, panie. To zbójca, zbójca musiał byc, się który z nich buja w panience i temu jej z osady wychodzić nie lża. Toc temu oni tamtych dwuch usiekliż wyjęczał gospodarz karczmy.
- No i po co te tajemnice, kłamstwa. Widzisz - puścił karczmarza - zmuszacie mnie, człowieka o łagodnym charakterze bym sięgał po przemoc. Wstyd Panie, wina na koszt firmy nalejecie i opowiedzcie o nim, wszyściutko co wiecie... - zaproponował spokojnie i łagodnie
- Toć panie, ja wiele nie wiem. Ojciec jej ją w domu trzyma, do Nuln temuż posyła. A i mylicia nasza nie raz problemy miała, zbójców to banda dużą, z tylu co to trzech ludzi, w tym rzeźnik Ryba musieliby palcami lyczyć, ze dwudziestu i jeszcze z pińciu. W czasie wojny sie rozrośli i brużdzą gdzie bodaj, a jak patrol idzie to chyc w góry i chuj opowiadał ten, nalewając żółtego płynu.
- No i co my może, który wlazł to wylazł, złapiemy to nogi nie zostawia, dzieci sprzedadzą, kobiety takoż, jeno jak sie znudzą a nas żywcem po mrowiskach zakopia. jeknął znowu. -My nie pańskie wojsko
Robert pokiwał głową, na znak że rozumie. Musiał zastanowić się co począć. Dopił wina i nachylił się ku karczmarzowi:
- Więc pewnie gdyby siłą zechciał kobietę wziąć, nikt by jej nie pomógł i nie bronił, poza ojcem, co? - zapytał retorycznie a gdy karczmarz przytaknął rzekł: Wspomnisz o tej rozmowie komu, to pamiętaj połamię nogi i ręce, a palce posłużą dla świń za pokarm - zagroził

- Panie, no co wy, toc my ja od małego znamy. Jeno nic nie robią, to i my nie, bo co ich prowokować, za misieac ona wyjedzie i spokoj bedzie a poki co bezpiecza jest za palisada no. Co prowokować - rzekł karczmarz
Elfka. Trzeba znaleźć elfkę. Tak. Uśmiech pojawił się na twarzy młodzieńca..no mężczyzny, ale młodo on wyglądał. Więc ruszył do niej.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 25-07-2013, 14:21   #47
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Robert / Elfka z dziwnym imieniem i łaźnia

Strapiony rycerz udał się na tyły karczmy. Tam relaksowała się elfka. Tak się zadumał biedaczek, że wszedł bez pukania i zobaczył..
...Nemeyeth, wylegującą się błogo w kąpieli. Zszokowana kobieta na widok rycerza otworzyła szerzej oczy przez moment nie mogąc ogarnąć sytuacji w której się znalazła. Kogo jak kogo, ale cnego, ze wszech miar kulturalnego mężczyzny się tu nie spodziewała, nie w takim momencie. Podwinęła kolana pod brodę, krzyżując stopy na wysokości kostek i oplotła je ramionami.
- Puka się - warknęła, sztyletując Roberta wzrokiem. Nie wiedziała czy jest wściekła bardziej na to że ktoś obcy widzi ją nago, czy dlatego że przerwano jej chwile relaksu.
- No tak..ten.. - rzekł zmieszany i odwrócił się, tak by nie patrzeć na gołą elfkę - Bo ja w dość ważnej sprawie..To poczekam na zewnątrz.. i jak już skończysz to przedstawię Ci pewien problem - zaproponował
- Czekaj, jaka to ważna sprawa? - elfka przekrzywiła głowę wpatrując się intensywnie w plecy rozmówcy, czego on zobaczyć nie mógł - Nawywijałeś coś? Mówże, bo nie wiem czy trzeba będzie się stąd ewakuować w trybie pilnym, czy mogę dokończyć kąpiel.
Robert był lekko strapiony lecz zaczął mówić:
- Podczas przechadzki natrafiłem na dziewczynę z pobliskiej wsi. Miała skręconą nogę toteż ją zaniosłem do domu. Gdy wychodziłem okazało się, że ktoś obserwuje dom a ze słów karczmarza można wnioskować, że tym kimś był jeden z okolicznych zbójów co napadają na wioski i straszą okolicę. No i teraz...może chcieć wziąć siłą ową dziewczynę...No i pomyślałem, że zapewne zechcesz się rozerwać, i mi jakoś pomożesz rozwiązać ów problem? - zapytał
Kobieta zaśmiała się cicho po czym bez pośpiechu wygramoliła się z wanny. Lekkim krokiem podeszła do pozostawionych na podłodze rzeczy i chwilę w nich grzebała, szukając czego intensywnie. Parę razy zaklęła pod nosem, aż w końcu wyciągnęła małą sakiewkę, obwiązaną czerwonym sznurkiem. Drugą ręką złapała płaszcz i owinęła się nim jak ręcznikiem, zasłaniając co bardziej wstydliwe fragmenty ciała.
- Możesz się odwrócić - westchnęła - Powiedz mi jedno...chcesz zbójów powybijać, karku nadstawiając za nieznajomą dziewkę? Ładna chociaż? Druga sprawa, też kogoś widziałam za osadą, knypka jakiegoś.Cholera wie co to było, może dzieciak wasz, może niziołek. Zostawił coś po sobie zanim w las spieprzył. Za duży tu ruch jak dla mnie, zresztą i tak jutro wyruszamy. Zobowiązaliśmy się do czegoś, pamiętasz?
Przytaknął że pamięta i dodał:
- Niby masz rację, ale jeśli dziewczynie grozi coś tylko dlatego, że ją trzymałem na rękach bo iść nie mogła, to moim obowiązkiem jest jej pomóc. No i ładna jest...muszę przyznać. A poza tym, taka drobna utarczka ze zbójami, sądzę że i tak będzie ostatecznością. Może byśmy tak upozorowali jej porwanie ? - zaproponował - No chyba że wolisz poczekać u niej w domu a jak zbójcy przyjdą to ich nauczymy pokory i szacunku dla kobiet. Przecież nie godzi się by mężćzyzna siłą brał kobietę - orzekł
Nemeyeth podeszła do niego, w wyciągniętym ręku trzymając woreczek. Na jasnej skórze nadgarstka wyraźnie odcinała się szeroka linia starej blizny, przywodząca na myśl ślad po kajdanach.
- A może ojciec owej pannicy dogadał się ze zbójami? Zajrzyj do środka - odpowiedziała tylko, szybko cofając dłoń gdy rycerz wziął od niej pakunek.
Rycerz zajrzał ostrożnie, i z lekkim strachem jakby smok miał z woreczka wyskoczyć i zionać ogniem.
W środku znajdowały się szmaragdy. albo coś do nich bardzo podobnego a szklanego, jubilerem rycerz nie był. Nie zmieniało to faktu że trzymał w garści sporą garść zielonych kamyczków.
- Tak zaprawdę zaiste ciekawe to znalezisko, ale jak dostało się w Twoje rączki. Chyba nie zawędziłaś Rupcciowi z jego wózeczka - zaśmiał się Robert
- A on tam ma takie rzeczy? - elfka ożywiła się na krótką chwilę, po czym znów przybrała obojętny wyraz twarzy - Jeszcze tam nie szukałam niczego ciekawego, chyba to muszę nadrobić w przyszłości. Do końca nie wiem co to jest, ale wygląda ładnie. Czy coś warte też nie wiadomo, grunt że na wartościowe wygląda. Znalazłam to chwilę po tym jak przegoniłam konusa znad strumyka. Sodomita w rzyć chędożony kamieniami we mnie rzucał...no zdarza się. Zostawił to po sobie, więc albo sam to przyniósł albo przyszedł hmm..przesyłkę odebrać.
Poprawiła “ręcznik”, który podczas rozmowy zsunął się odrobinę w dół.
Podczas rozmowy rycerz starał się utrzymywać wzrok na wysokości oczu, no ale siła wyższa. Pół naga kobieta, ręcznik schodzący lekko niżej no i mamy efekt; rozszerzone źrenice i lekko głupawy uśmiech:
- No chciało by się je potrzy...to znaczy zatrzymać - znów gafa - Piękne kamyki..delikatnie i takie miłe zapewne w dotyku .. - pokręcił głową
- Podzielę się z Tobą wszystkim, jak pozwolisz mi się przejechać na Twoim koniu - Nemeyeth wyszczerzyła zęby w wyjątkowo szerokim uśmiechu. Zrobiła krok do przodu, stając tuż przed rycerzem i uniosła głowę do góry, chcąc spojrzeć w jego oczy - Skarby wszelakie rzecz nabyta, a lepiej cieszyć się nimi z kimś a nie samemu. Więcej frajdy.
- Tak, tak..no ale pierw ten trzeba Jasminne uratować.. - zrobił kilka kroków do tyłu całkowicie zmieszany i zawstydzony - To co udasz się ze mną do jej domostwa, co by może pomóc gdyby zaszła potrzeba. Będę Twoim dłużnikiem,a ja zawsze spłacam długi - rzekł poważnie, jakby misja, zadanie pozwalało mu zachować trzeźwy umysł
- Dobrze, niech i tak będzie. Przypomne Ci o Twej obietnicy, gdy następnym razem będę chciała zrobić coś głupiego - odpowiedziała poważnie, zastanawiając się nad czymś intensywnie - Albo jak będę szukała kogoś coby mi plecy umył. To upierdliwe robić to samemu, cięzko idzie i głupio się przy tym wygląda. Paralityk w kąpieli - parsknęła odwracając się - Teraz masz zamiar złożyć wizytę swej damie, czy mam jeszcze czas na pomoczenie dupska w wodzie? Wiesz, następna ciepła kąpiel może mi się długo nie przytrafić. Trzeba korzystać z okazji póki jest. Nie chce potem wspominać tej zmarnowanej szansy, szczękając z zimna zębami gdzieś na trakcie.
- Proponuję nie tracić czasu. Przygotuj rzeczy a ja osiodłam Fernanda. Pojedziemy do niej. Będzie szybciej i sprawniej. Co ty na to ? - zaproponował - Noc już, i zapewne zakłócimy spokój gospodarza, ale cóż...dama w potrzebie to i rycerz musi się pojawić - zaśmiał się
- Dama w potrzebie, nieludzie mogą cierpieć - elfka mruknęła pod nosem, zaczynając wkładać spodnie - Potrzeba kąpieli jest równie ważna. Nie można śmierdzieć i lepić się od brudu. Wróg wyczuje Twój smród, a wszelkie śmiecie z jeszcze większą ochotą będzie przylegało do tłustej skóry. Choróbska paskudnego się nabawić i umrzeć w boleściach, srając własnymi jelitami...albo nos Ci moze odpaść, albo ręka. O, uszy też! Chociaż uszy to prędzej Ci obetną...a nie, czekaj, przecież nie jesteś elfem...
Wyrażając głośno swoje niezadowolenie zrzuciła ręcznik i sięgnęła po resztę ubrania.
- We dwójke idziemy, tak? Reszta tu zostaje rozumiem.
- Nie ma sensu ich narażać, tym bardziej że pewnie albo śpią albo się już gdzieś zaszyli. Szkoda czasu. Poza tym jeśli dojdzie do utarczki to raczej nam zbytnio nie pomogą, żadne z nich wojowniki - rzekł poważnym tonem, jak nauczyciel strofujący ucznia.
- Ale zawsze mogą robić jako żywe tarcze. Przydatna i niedoceniana zazwyczaj funkcja, niedoceniana przez osoby wytypowane do bycia owymi tarczami - kobieta
dopięła ostatnie guziku i sprzączki, przyczepiła do pasa miecz, po drugiej stronie kołczan. Łuk pieszczotliwie ujęła w dłonie.
- Komu w drogę, temu nóż w plecy - wskazała brodą na wyjście z łaźni - Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. Dla nas i dla tej pannicy.
Robert przepuścił elfkę przy okazji obserwując sobie jej tyłeczek. Cóż skórzane spodnie na mokrej skórze ładnie się przyklejają. Uśmiechnął się i prawie ją klepnął w tyłek, ale powstrzymał się. A co działo się w jego głowie to już lepiej nie wiedzieć.
Przechodząc obok niego kobieta zatrzymała się nagle, wyciągając rękę w stronę rycerza
- Sakiewka Robercie, sakiewka - uśmiechnęła się niewinnie wyciągając rękę, by poczuć jak dłoń rycerza wkłada w nią “zgubę”. Zadowolona schowała mieszek za pazuchę i kręcąc zupełnie przypadkowo tyłkiem ruszyła w stronę Fernanda.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 25-07-2013, 19:29   #48
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Nie było im dane wiele zrobić. Opuściwszy pomieszczenie baliowe, vel komórkę na tyłach i skierowali się do sali biesiadnej gospody, gdzie to wyjście było, co logiczne. Sala była całkiem pusta. Ani gości (co to niby i wcześniej ich nie było ale o tej porze brak kogoś przy kielonku jakiś taki oryginalnym konceptem im się wydał) ani gospodarza. Cisza i spokój. Jednak bystre spojrzenie Nemeyeth [spostrzegawczość 01], która w życiu niejeden przybytek widziała dostrzegło niewielką plamę tuż na kanciastym rogu blatu. Nie, to nie była krew. Była to niezidentyfikowana dla Roberta ciecz, którą po samym świdrującym zapachu elfka rozpoznała. Nyefer, "olej który odbiera wolę". Dar bogów ciemności dla łowców niewolników, jak mawiali niektórzy. Elfkę aż cofnęło, znała go aż za dobrze. Jęknęła. Nie tłumacząc nic kazała Robertowi sprawdzić budynek. Szybko
okazało się że nie ma ani Rose, ani Rupperta, ani nikogo. Dosłownie nikogo w budynku, choć sami nie byli pewni czy ktokolwiek poza gospodarzem i służącą przebywał tu wcześniej. Pokoje wyglądały na niewykorzystywane od dłuższej chwili. Takiej by w jednym zdążył wyrosnąć grzyb. Elfka, zostawszy na dole oglądała ślady. Kawałek sznurka, podarta szmata, reszta rękawa damskiej sukienki.
 
vanadu jest offline  
Stary 27-07-2013, 02:09   #49
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Spotkanie z bogami było dziwne, nawet teraz Helvgrim nie wierzył że było prawdziwe. Wcześniej miał pewność że bogowie byli realni, ale kiedy odeszli, kiedy znów zrobiło się zimno i cicho, a świat stał się na powrót brudny i parszywy... nawet kwestia spotkania z bogami mogła zostać wypaczona przez zmęczony umysł. Wszystko to zdawało się być jakimś rodzajem halucynacji może, albo magii jakiegoś przeklętego czarownika. Khazad czuł w kościach że tak nie było... no ale co można by tu o tym myśleć? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie, wątpił też by reszta kompanów potrafiła dać dobre wyjaśnienie. Zatem pogrążony we własnych myślach szedł dalej, towarzystwo również nie było wesołe, zupełnie jakby wszyscy nagle mieli do przemyślenia setkę spraw, jednak Sverrisson ich rozumiał, jemu po głowie też chodziły różne myśli. Szczególnie te związane ze słowami wypowiedzianymi przez Gazula. Pocieszne były mało, na końcu... ale fakt że Helvgrim zobaczy jeszcze ojca i rodzinną twierdze był dobrą nowiną. Ta ostatnia właśnie myśl rozwiązała język, zwykle ponuremu, khazadowi.

Zaczeło się od tego że jakoś wypatrzył na głowie Korgana, zabójcy trolli, brak czuba a w jego miejscu była zaś burza niesfornych włosów. To było bardzo dziwne... ingerencja sił wyższych musiała wchodzić w grę, to było pewne, przecież inaczej nie mogło być mowy by takie fale włosów wyrosły na łysej czaszce w czasie krótszym niż połowa dnia. Sverrisson postanowił zagaić do Korgana.

- Korgan, kuzynie... coś nie tak z twoimi włosami? - Zapytał Helv, nie krył ciekawości bo faktycznie widok był, cóż, niecodzienny, a nawet to nie było odpowiednim słowem by opisać zjawisko. Sverrisson dał tylko kuksańca w bok Ragnarowi by i ten zwrócił uwagę.

- Stawiam litr piwska, że mu bogowie czas zabrali... postarzyli w sensie. - mruknął Ragnar Helvowi.

- Dlaczego? - zapytał zdziwiony, ale po chwili zorientował się dlaczego zadano mu to pytanie - Jasna dupa! Co to ma być do cholery? Przeklęta magia tych Morrów i Gazulów pewnie! - był bardzo niezadowolony. - Mam nadzieję że w wiosce będzie jakiś, co by mi włosy obciął.

- Ktoś o mnie pytał? - zapytał jak gdyby nigdy nic idący z boku Karl spoglądając na Dawich z nieznacznie uniesioną brwią.

- Przemyśl kuzynie nim włos znów zgolisz. Gazul może tego od ciebie już nie chcę... może inny los dla ciebie nakreślił. Przemyśl jedynie. - Helv był poważny w słowie jak w dzień śmierci swego brata... to nie były żarty. Bogowie zesłali swe dary i słowa.


Rozmowa trwała dalej. Poruszono wiele jeszcze tematów, a i dobrze bo piesza wędrówka szybciej jakby upłynęła. Wkrótce ich oczom ukazała się wieś, ponoć nosiła nazwę Paaag. Ot, zwykła wioska jakich wiele. Ludziska po domach się pochowali kiedy dostrzegli grupę khazadzko - ludzką, odzianą w pancerze i przy broni. Wiele do roboty tu nie było. W karczmie zjeść można było kaszy ze słoniną. Uzupełnić flaszki i bukłaki wódką, a plecaki wypchać chlebem i suszoną wołowiną oraz solonymi rybami. Kiedy brzuchy były pełne, tak jak i tobołki, każdy poszedł załatwić jakieś tam sprawy swe, tak chyba było z innymi, Helv nie był pewien, ale sam odszukał wioskowego kowala bo sprawę miał do niego. Z przykrością stwierdził jednak że człek podający się za kowala to ułomek był jakich mało, nie tylko stal jego była jak papirus delikatna ale i z mordy na głupka wyglądał... co najmniej jakby matka jego za męża wzięła sobie muła albo osła. Khazad rzucił monetę temu niedojdzie i skorzystał z kuźni by swą broń naprawić i naostrzyć. Od jednego z wieśniaków, później, zakupił parę wełnianych skarpet i od razu je założył na stopy. Osuszył też buty co sprawiło mu ogromną radość w tym smutnym jak orcza dupa miejscu. Na odchodnym kupił jeszcze od biednego chłopiny stojącego przy zagrodzie, młode koźle, bez głowy, ładnie oprawione i wymyte. Przewiązał powrozem wszystkie cztery jego kopyta i zarzucił sobie na barki. Tego wieczora, na trakcie, szykowało się pieczyste. Kucharz z Helvgrima był kiepski, ale mięso nad ogniem upiekł by nawet ten niedojda, wiejski kowal o świńskim ryju.

Kiedy tylko spadły pierwsze płatki śniegu, Helv poczuł się jak w domu. Lico mu rozjaśniało jakby, kąciki ust uniosły się w górę. Odgłos butów na śnieżnej pierzynie zawsze był miły dla khazadów z północnych gór. W dobrym humorze, z pełnym brzuchem, Sverrisson kroczył traktem z towarzyszami. Ślady które napotkali na szlaku niedługo po opuszczeniu wsi, nijak na krasnoluda wpływu nie miały. Zwykłe koleiny pozostawione przez wóz. Na tropieniu się nie znał, nie wiedział czy ciągnięty był wóz przez konia czy wołu... to nie miało znaczenia. Napewno nie teraz, nie dla Helvgrima.
 
VIX jest offline  
Stary 27-07-2013, 12:43   #50
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Wioska, jak każda. Nic jednak z jego planu nie zadziałało, a nadzieja na to, że uda się coś pozbierać z plugawców którzy niedawno napadli na wioskę przepadła niczym postosowe wiedźmie prochy gnane wiatrem na wzgórzu. Stopione i zwęglone do cna truchła ponuro ukazywały potęgę tego który ich zgładził. Smutek i radość wypełniał serce cyrulika. Smutek i żal za zdobyczą, a radość wobec śmierci tych którzy występowali przeciwko spokojnym ludziom Imperium.

Wioska, jednak, nie okazała się pomimo wszystkiego najlepszą inwestycją w czas. Niewielki zysk. Wieśniacy nie mieli prawie nic i nic dziwnego. Wszystkich bowiem w Świętym Kraju Sigmara dotknęły ciężkie czas. Jednak i w tak biednym i oddanym Koronie skupisku ludzi znaleźli opłatę, choć niewielką za złożenie nogi i zszycie ran jednej z krów która ucierpiała na wskutek widowiskowo przerwanej próby grabieży, czy też opatrzenie co poważniejszych ran tych którzy stanęli do boju, lecz byli zmuszeni się wycofać. Dwa bukłaki, obydwa niemalże puste, lecz zawierające w sobie cenny jak złoto płyn... taką miał nadzieję, jednak ku rozczarowaniu Karla płyn okazał się kiepskiej jakości, gęstym i żółtawym olejem do lamp na być może z dwadzieścia godzin szacując na oko. Każda zdobycz dobra, a jadło i napitek się znalazł. Potem znów byli w drodze.



* * *

Koleiny pozostawione po wozie. Koleiny, nic wielkiego. Naoglądał się ich już tyle, a nadal nie widział różnicy. Tak czy inaczej, tą drogą którą podążali już ktoś inny przedziera. Tylko, jak to mówią? Gdzie wóz, tam banita, lub inny zielony na niego czekający. Spoglądając w niebo zwrócił się w myślach do Sigmara o to by strzegł woźnicę jeżeli to człek prawy jest i szedł dalej. Miał jeno nadzieję na to, że Ulryk będzie im sprzyjał, a śnieg który zapewne był znakiem od niego, zatrze ich ślady przed oczami tych którzy mogliby opóźnić ich misję.
 
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172