Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2013, 14:09   #95
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Póki biegła, miała nad sobą kontrolę. Póki biegła wiedziała, co robić. Póki biegła panowała nad sytuacją.

W końcu slalomem zabiegła do windy. W rozpędzie wylądowała na tylnej ścianie. Odbiła się od niej natychmiast, by wystartować windę. Rzuciła się do panelu jak do ostatniego elementu układanki, który nie był już pod jej kontrolą. Nie mogła mu ufać, nie wiedziała, jak się zachowa. Dlatego musiała aktywować go najwcześniej jak się dało. Przycisk piętra sterówki i przycisk zamykania drzwi. Trzymany tak długo, aż drzwi w upragnieniu nie zamknęły a winda nie ruszyła.

Stres, napięcie, presja spłynęły wraz z osunięciem się do pozycji siedzącej przy tylnej ścianie. Zostało tylko zmęczenie, po ciągłej ucieczce, szybki oddech, wielkie oczy i ciągły strach. Na szczęście byli bezpieczni przez parę chwil.

W windzie Nicko już nie biegła. Nie miała już nad sobą takiej kontroli, jak chwilę wcześniej. Trzęsła się trzymając głowę między rękoma i zgiętymi kolanami. Z osoby, która była w stanie prowadzić siebie i jeszcze kogoś, został człowiek, który nie chciał już nigdy wychodzić z miniaturowego pomieszczenia.

"Sielanka" nie trwała nawet dobre kilkanaście sekund, gdy całym okrętem zawieszonym w kosmosie zatrzęsło. To musiało być coś na prawdę dużego, by zrobić takie wrażenie na martwym kolosie. Nicko skuliła się, chcąc bardziej odizolować się. Gdy zgasły światła a winda stanęła, po omacku odszukała reflektor, który włączyła. Mocny snop światłą uwięziony w tak małej klitce raził w oczy. Nie był też potrzebny na długo, po chwili zapaliły się lampki awaryjne, które dawały dostatecznie dużo światła, by reflektor był zbędny. Wyłączyła go.

- Co jest? Dlaczego stoimy? - rzucił w przestrzeń Massimo.
- Kur*a... - odpowiedziała rozpaczliwie - Wiedziałam, ze tak będzie...

Ratowniczka wstała, zrobiła krok, by raz jeszcze zażądać swojego piętra - bez żadnej odpowiedzi. Westchnęła ciężko z rezygnacją. Utknęli ponownie. Stali gdzieś w połowie szybu między piętrami, mając tylko do dyspozycji górną klapę. Nicko obróciła się, podniosła wzrok, by obejrzeć, co trzeba otworzyć, by się wydostać.

Los na prawdę nie chciał, by dostali się do tej sterówki. Im nie pozostało nic innego jak próbować dalej...

Im dłużej patrzyła się w tamtym kierunku, tym dłużej poddawała wątpliwości, że jednak chce się stamtąd wydostać i tym bardziej coś dziwnego działo się z całym sufitem. W końcu zainteresowanie przeszło na przebarwienia, które gromadziły się a skraplając lądowały na dole. Z chwili na chwilę było tego co raz więcej. Była pewna, że to krew. Spadało jej coraz więcej. W kontakcie z czymkolwiek zaczynała parować. Wyżerać dziury i parować, przebijając się na wylot. Sztywna jak kłoda ze strachu wylądowała na bocznej ścianie, starając się uniknąć kontaktu ze żrącą cieczą. Wpadając w panikę z braku jakiejkolwiek drogi ucieczki nie była w stanie zrobić nic, tylko co raz mocniej naciskała na ściankę. Nie opłaciło się to zupełnie, bo krew zaczęła spływać również po bokach. Widząc dym blisko swojej głowy, czując błyskawicznie narastające ciepło na barkach odskoczyła ze strachu jak poparzona. Odskoczyła w sam środek żrącego deszczu. Zroszona krwią zaczęła cała parować, a cały kombinezon był roztapiany. Odbiła się znowu, wylądowała na podłodze, tarzając się na niej, starała się ściągnąć z siebie śmiercionośny kwas. Zaczęła wrzeszczeć z bólu, widziała dziury w swojej izolacji. Widziała roztopioną skórę na swoich rękach i nogach, widziała gotujące się własne mięśnie. Widziała przeżarty cały swój wizjer, nie mogła oddychać, dusiła się, krzyczała i krztusiła się. Miotała się w spazmach bólu umierając zostając żywcem roztopiona.

Nie zauważyła nawet, że winda była jeszcze zgniatana jak cienka aluminiowa puszka. Nie miała nawet już świadomości obecności Massimo.

Nagle i nieoczekiwanie zamiast dymu, krwi i kwasu, widziała tę samą nie ruszoną niczym windę. Wszystkie ściany były całe jak podłoga i sufit. Leżała skulona i wciśnięta do brzegu. Była przerażona jak jeszcze nigdy w życiu.

Czyżby przeżyła swoją śmierć?

Leżała zacięta i w bezruchu jeszcze długą chwilę, zanim odezwał się Massimo.

- Czy... Czy… Ty też... Miałaś te okropne wizje? - skierował pytanie do Nico.

Nie była w stanie się ruszyć. Oddychała z trudem. Była cała sztywna. Musiała dać sobie trochę czasu, by świadomość zorientowała się, co to tak naprawdę było. Jej twarz była mokra od łez.

- Nie wiem czy to była część z nich ale dostałem informacje że Space Dragon II przestał istnieć...
- Co? - ocknęła się słysząc jeszcze bardziej przerażającą myśl - Co Ty mówisz? - dochodziła do siebie będąc tak, czy siak w letargu

Nie zginęła. Żyła. Żyła cały czas. Krwawa masakra była tylko projekcją. To była tylko i wyłącznie niesamowicie realna halucynacja. Przecisnęła ciężko powietrze przez płuca i spojrzała na towarzysza.

- Nie! - wrzasnęła nagle rzucając się w jego kierunku.
- Co robisz?! - krzyknął Massimo

...nie zdążyła...

- Luvezzi, ściągnąłeś hełm... - mówiła w strachu i z wielkimi oczami uciekajac na drugą stronę windy - nie wiemy, czy zarodki są w powietrzu... - zrobiła dłuższą przerwę - Pomyśl, rusz lepetyna do cholery... - mówiła sama nie będąc tego pewna - to coś nie jest bakterią ani wirusem. To jakiś je*any pasożyt. Znasz takie coś? Nawet nasza fikcja literacka nie wymyśla takich rzeczy. To cos nie jest od nas. Nie mamy pojęcia jak to się roznosi. Póki jesteśmy odizolowani nic nam nie będzie.
- [i]Gdyby to działało tak jak mówisz to nie byłoby tych zwidów przed chwilą. Widziałem... widziałem jakieś popieprzone rzeczy. Ginęliśmy rozpuszczeni przez krew która skapywała z sufitu. Jeśliby ten "pasożyt" jak go nazywasz, przenosił się z powietrzem, to tego by nie było, bo cały czas byłem w nieuszkodzonym skafandrze.

Gdy towarzysz opisywał dokładnie to samo, co widziała Nicko, jej stres rósł. Nie miała pojęcia, co się działo. Nie była w stanie tego wytłumaczyć.

- To może rozchodzić się czymkolwiek. Zranieniem, powietrzem, wszystkim! Musi być gdzieś jakaś dziura, przetarcie... - Wstała - Sprawdź mnie.

Włoch wstał niepewnie a następnie obejrzał skafander towarzyszki z każdej strony.

- Nie widzę żadnych uszkodzeń - powiedział.
- To jest kur*a nie możliwe. Musi coś gdzieś być. Po prostu tego nie widzimy... - mówiła szybko i bardzo nerwowo.

Złapała się za głowę starając zebrać się w garść.

- Teraz połącz fakty Luvezzi. Przypomnij sobie malowidło. Myślisz, że ktoś z nudów takie coś zrobił? Że ten ktoś był normalny? Trup tego nie zrobił. W jakim stanie był pierwszy, którego spotkaliśmy? On żyl, jestem tego pewna. Był zarażony. Na naszych oczach w kilka sekund zmutował. Ilu jest załogantów na takim okręcie? Ile trupów widzieliśmy? Pięć? Gdzie jest reszta? Nie ma jej ku*a, rozumiesz. Oni nie wyparowali, nie uciekli. Gdyby ktoś spier*olil wiedzielibyśmy o tym okręcie. Cała załoga jest na miejscu. Niech zginie połowa na samym początku. Mamy tutaj setki zmutowanych przez jednego pasożyta ciał. Wiesz, gdzie oni są? To zobacz na ostatni ekran tłumacza w WKP... - zalewała słowotokiem będąc w prawie panicznym stanie - Myśl Luvezzi, jesteś je*anym analitykiem, je*anym analitykiem...
- Myślę, k*rwa, myślę, ale to się w ogóle nie trzyma kupy. To co się dzieje nie jest racjonalne! Jak przeanalizować coś co nie ma sensu? Malowidło? Cholera wie czy to nie dzieło kogoś, przyjmijmy twoją nomenklaturę, zainfekowanego, któremu coś "kazało" to zrobić. Wyrazy na ścianach. "Wielkie zło" i "Kryształ" to jakieś wskazówki od tych co jeszcze nie sfiksowali doszczętnie. Ch*j wie wie, co się stało z resztą załogi. Są gdzieś zahibernowani, zamknięci, ich trupy walają sie w jakiejś komorze? Nie wiem.
Jedyne co wiem to to że ktoś uruchomił systemy na statku i że to nie mogła być Zwarcie bo po prostu nie zdążyłaby dotrzeć tak szybko do sterówki tym bardziej, że miała dwóch martwych na ogonie. Oznacza to, że ktoś inny musiał tam dotrzeć przed nami. Musimy ich znaleźć. Może oni będą wiedzieli co się tu dzieje...


Nicko w bezradności zrobiła parę obrotów chodząc w miejscu.

- To jest transportowiec. Wyłowili jakieś h*jstwo z kosmosu, wsadzili do Harvestera. Byliśmy w kwaterach, jesteśmy w magazynach. Nikogo tutaj nie ma. Wszyscy są w ładowniach razem z tym czymś. Samo brzmienie "kryształ" jest na tyle niecodzienne, że nie muszą być to wskazówki, tylko stwierdzenia. Musimy iść dalej - rzuciła a następnie zaczęła klikać na panel.
- Zostaw - odsunął ją od panelu Luvezzi - Ja to zrobię.

Podpiął się pod interface windy. Wpisał kilka linijek kodu i nagle światło zapaliło się ponownie. Wcisnął guzik oznaczający poziom sterówki. Tym razem maszyna "posłuchała" i ruszyła bez problemów dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 25-07-2013 o 14:11.
Proxy jest offline