Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2013, 20:29   #44
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Wszakże, słońce nigdy nie doskwierało łotrzykowi jednak wolał subtelną toń półmroku i delikatne niczym jedwab lśnienie ciemności, skąpanej w gwiazdach oraz lichym płomieniu pochodni.

Wyrwany ze snu przez zdecydowany nadmiar światłości ujrzał, że po skończonym wieczornym posiłku nie ujrzał jak przestał rejestrować dziejące się dookoła wydarzenia oraz nie ujrzał jak położył się w całym swoim dobytku na przygotowane wcześniej, czego nawet pod wpływem alkoholowego otumanienia nie ujrzał, posłanie. Podpierając się na łokciu ujrzał że i inni ujrzeli jakiegoś tam boga słońca, zapewne dla zabawy podpiekającego cały ten wymiar, który na pewno ujrzał ich nagłą i zapewne przez ilość mocy światłości niezbyt przyjemną pobudkę. Łotrzyk zagarnął to co miał, a miał tego i mało i dużo zależy jakby to i z której strony ujrzeć, i utrzymując ujrzenie na tyłach , a konkretnie na górnej części pleców (pech chciał że nie było z nimi kobiet), podążył do jadłodajni. Ujrzając, szurając i stękając Ar'amil ujrzał że i strażnicy ujrzeli ich zbliżających się do wrót, a grupka niedoszłej ochrony, głównie ci ze słabymi głowami, nie ujrzała strażników stojących niemal w drzwiach i ujrzujących wszystko co się działo naokoło. Wujrzewali się tak mocno jakby chcieli ujrzeć cały świat i wszelkie zdarzenia dziejące się poza murami, a zagrażające ich władcy. Kontynuując ujrzewanie łotrzyk ujrzał wielki i bogato zastawiony stół za którym niemal na samym końcu ujrzał starca, który z oczekiwaniem w oczach ujrzał ich niezbyt chwalebne ale dające się znieść zmęczonym kościom, wejście.

"Jakie szczęście, że w mym rodzie kładą nacisk na wielosłowność" pomyślał elf i skończył ujrzewać co tylko się dało.
Dostrzegł natomiast niewielki, choć przy skromnym rozmiarze starca wydający się na spory, tobołek i zniecierpliwiony wyraz twarzy. Chociaż zapewne była ona spowodowana niezbyt przyjemnymi acz częstymi w takim wieku problemami z kiszkami, co odmalowało się przez mgnienie oka na twarzy władcy.
Rejestrując wzrokiem obfitość jedzenia, która nie ustępowała w żadnym calu tej z poprzedniego wieczora, doszedł do przyczyny zmiennych wyrazów twarzy "dziadka".
- Jak to miło, że sam pan tych włości zamierza przygotować nam duży zapas energii na podróż. - mruknął - Nie przewidział, tak sobie myślę, że taka ilość zadziała w zupełnie odwrotną stronę a z ochrony staniemy się bojkami przeciw-zderzeniowymi - jedynie siedząca (klęcząca? stojąca?) najbliżej osoba mogła dosłyszeć ten komentarz

Elf odkorkował "podręczną" butelkę miodu i zabił tępe kłucie skroni, choć lepszym stwierdzeniem byłoby zastąpił, delikatnymi wahaniami błędnika, takimi zaledwie centymetrowymi. Już nieco pewniej i trzymając mocno szyjkę buteleczki - pijąc z gwinta bo kto by się bawił w kurtuazyjne przelewanie gdy męczy przysłowiowy ale jak najbardziej realny kac - podążył do stołu, do jakiegoś miejsca byle nie przodem do słońca. Każdemu nowemu i staremu "znajomemu" skinął głową utrzymując wyćwiczony, trzy sekundowy kontakt wzrokowy. Dokładnie tyle by głowa wróciła na swoje miejsce, a drugi osobnik nie poczuł się urażony brakiem ochoty na jakikolwiek dialog. Jedynie witając pracodawcę dotknął lewą ręką sprzączki od płaszcza (o którym istnieniu zapomniał już po pierwszym łyku pszczelego nektaru wczoraj ) a kontakt wzrokowy był dokładnie na sekundę przerwany, by ponowić go już w pozie wyprostowanej.

Zlustrował okiem jedną stronę zastawy, a drugim, drugą stronę, która otaczała go najbliżej, co znaczy na wciągnięcie ręki bez konieczności wstawania czy nawet delikatnego unoszenia ciała. Lecz nie skupiał się na samej zastawie, jak tylko na tym, co na niej rezyduje i ile z tego nadaje się na dłuższy, co najmniej tygodniowy, transport. Po szczegółowej analizie, gdy już umysł rozpracował docierający doń obraz, wyciągnął rękę i zatopił zęby w soczystej i polanej syropem (ani za mdłym ani za słodkim) brzoskwini. Z tego co zobaczył wyłącznie wędzona szynka nieznanego mu pochodzenia, ale kto wybrzydza w podróży, po procedurze zasolenia lub wysuszenia dałaby się spożywać przez okres dłuższy. Za to wysuszone śliwki czy kandyzowany ananas (łotrzyk miał wielką nadzieję, że to ananas) dałyby przyjemne urozmaicenie diety złożonej z twardej jak drewno gomółki sera ,chleba i sikacza przesiąkniętego zapachem nafty bo w karczmie nie było innej beczułki żeby owy trunek przechowywać... Tak, życie podróżnika nie prezentowało się najlepiej. Szczególnie gdy zarabiasz dopiero po podróży, a jesz za to co sam ukradniesz. żyć nie umierać. Umysł elfa z ochotą uśmiechnął się na tą wizję, no bo skoro zależy im, a gwoli ścisłości ich pracodawcy, na szybkiej i nierzucającej się w oczy podroży... To tylko takie a nie inne warunki będą dostępne. Nikt przecież nie pyta starca o pochodzenie gdy mija miejską bramę w obecności poszukiwaczy przygód bo akurat zdążali w tym samym kierunku, a kości, mięśnie i wzrok już nie ten co dawniej, trakt niebezpieczny, a rzyć co chwila nie daje żyć.
Łotrzyk Ar'amil w spokoju zajadał brzoskwinie i inne soczyste owoce, popijając miodem (bo ogień zwalczaj ogniem!) w milczeniu oczekując pozostałych, jeszcze śpiących, dających ulgę pęcherzowi czy co tam jeszcze, towarzyszy. Którzy tak jak on muszą to wszystko ujrzeć.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-08-2013 o 19:20. Powód: Kolor czerwony jest zastrzeżony dla Obsługi
Smirrnov jest offline