Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2013, 04:22   #90
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
... i nastał czas wieczornej eskapady. Akolita czuł się trochę nie na miejscu. Starzec, o siwej, długiej brodzie... człowiek który wciąż czuł w kościach chłód poprzedniego wieczoru. To nie było miłe. Tym bardziej że kiedy wszycy szykowali się do wyjścia, Goethe począł być senny. Wieczorna pora robiła swoje, a Thomas nie był pewien czy iść chcę lub raczej czy podoła wyzwaniu jakim mogły być zalane garbarnie. Już od wczesnego popołudnia nachodziły go dziwne myśli i uczucie które mówiło jakby - zostań, nie idź! Jednak zostać Thomas nie mógł, postanowił iść i robić to co do niego należy. W sumie nie miał ochoty na konfrontację z Zakapturzonym lub jego ludźmi, pamiętał jaki był cel śledczych i nie było tam nic o powstrzymaniu złego, a jedynie o jego odnalezieniu. Akolita modlił się zatem przed wyjściem w mroczne ulice Averheim, o pomyślność i ochronę, tym razem prośbę skierował do wszystkich dobrych i przychylnych ludziom bóstw, a nie jedynie do Świętej Siostry.

On jeden nie miał chyba nic przy sobie takiego co pozwoliłoby mu się skutecznie bronić, nie miał też nic do przygotowania. Chwycił jedynie pochodnię, którą zakupił wcześniej tego dnia, i wsunął ją za pas. Sprawdził czy sztylet jest wciąż ukryty pod szatami i kiedy ten został odnaleziony, Thomas poprawił go, tak by mógł szybciej po niego sięgnąć. Przed opuszczeniem karczmy, sędziwy mędrzec nakazał karczmarzowi nalać kielich pełen mocnego wina. Tym razem nie prosił i nie silił się na grzeczność i kapłański ton... był zły można powiedzieć, ale to tylko było maską... tak naprawdę bał się jak nigdy wcześniej. Starał się zachować pozory, że wszystko z nim w porządku i że podoła zadaniu, jednak sam nie był tego pewien. Thomas wiedział że najmniejsza oznaka słabości a jeden lub wszyscy, trzej miecznicy z którymi miał iść, zostawią go w karczmie. On sam by tak zrobił, bo po co im stary grzyb z małym kozikiem i sękatym drągiem, który tylko gada i gada. Teraz więc Goethe był cichy, siedział i popijał wino przyglądając się innym. Wkrótce po tym, wszyscy, cała szóstka, była już w drodze do garbarni Jochutza i Altzwiga.

***

Kiedy byli na miejscu, Thomasowi pozostało jedynie patrzenie innym na ręce i przez ich ramiona. To na łańcuch i kłódkę, które sam oglądał dnia poprzedniego... a to na deski i powstający w nich wyłom. Szczególnie zaś, akolita obrał sobie za zadniae by pilnować tyłów i mieć baczenie na drogę, która o tej porze była właściwie pusta. Okazało się jednak że drogi na teren posesji znaleźć łatwej nie było. Trzeba było przeskoczyć płot. Już wcześniej o tym Thomas myślał i jakby się na to przygotowywał, ale jak to zwykle bywa, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wspiął się zatem na płot co nie było takie trudne, ale lądowanie po drugiej stronie kosztowało syna świątyni, rozdartą szatę i pęknięty pasek w snadałach. Szczęściem nie połamał nóg, był więc nawet uradowany sposobem pokanai przeszody.

Będąc już po drugiej stronie zdziwił się że Hanna została na ulicy. Czar udanego skoku prysł i pojawiła się troska o młodą panienkę Hannę... która jednak, sądząc z opowieści dnia dzisiejszego, pokazała że wcale taka bezbronna nie jest. To pocieszyło staruszka i ten skupił się na bacznej obserwacji otoczenia. Teraz też akolita postanowił ze może odpalić pochodnię... wykorzystał do tego jedną z lamp które towarzysze zabrali ze soba i również teraz odpalali. Tak przygotowany Goethe wkroczył za młodszymi towarzyszami do pierwszej z dwóch garbarni. To nie trwało długo, okazało się że nic nie ma w niej ciekawego.Ruszyli zatem ku drugiemu budynkowi.

Ta konstrukcja była równie upiorna co pierwsza. Podmokły teren oraz smród, jednak najgorszy był widok zabitych deskami okien i drzwi... przywoływał na myśl dom dla obłąkanych lub masowy grób rodzinny, jaki w zwyczaju mieli fundować heretykom inkwizytorzy, zaraz przed jego podpaleniem rzecz jasna. Co by nie pomyśleć o budowli, wiało od niej swego rodzaju złem i śmiercią. Podobne uczucie miał Thomas kiedy wchodzili do pierwszej garbarni, miał nadzieję że i tym razem się pomyli. Tak jednak nie było. Wtedy znaleźli dół... masowy grób. Thomas stanął jak wryty i nie mógł oderwać wzroku od masy, powykręcanych i okrutnie okaleczonych ciał. Wpadł w swego rodzaju otępienie... nie czuł nawet niesamowitego smrodu który dobywał się z dołu pełnego ciał. Duch zupełnie opuścił na chwilę ciało dobrego człeka jakim był Goethe... to co zobaczył, miało prześladować go już do końca jego dni.

Almos cofnął się od dołu, wstrząśnięty.

- O bogowie... - wydukał. - Miklos...pewnie gdzieś tam leży...wszyscy...na Morra.

Minęła dłuższa chwila zanim wziął się w garść.

- Niech ktoś pójdzie z Hanną sprowadzić tutaj straż - powiedział słabym głosem. - Trzeba też zatrzymać obu garbarzy. Ale wpierw sprawdźmy jeszcze budynek. Niech ktoś mi przyświeci - nomada skierował się do drzwi, by usunąć blokujące je deski.

Irmina przez dłuższy czas nie ruszała się z miejsca. Jakby skamieniała zdjęta zgrozą. Tylko ręka, w której trzymała oświetlającą makabryczne znalezisko lampę drżała wyraźnie. Migoczące światło tworzyło na martwych ciałach ostre półcienie jeszcze potęgując potworność sceny:

- Ute... - w końcu z jej ściśniętego gardła wydobył cichy szept. Cofnęła się i odwróciła w stronę Hansa, który mógł zobaczyć płynące po jej twarzy łzy. - Ute... - powtórzyła jeszcze raz i spontanicznie oparła głowę o pierś mężczyzny. Rozpłakała się mocniej. Jej drobnym ciałem wstrząsnęły dreszcze.

Akolita patrzył z przerażeniem na całą scenę dokonanego tu mordu na ludziach. Nakreślił kilka znaków na swej piersi by strzegły go od złego, było to trochę samolubne, więc szybko naprawił błąd, już głośno.

- Chroń nas przenajświętsza Vereno. Tylko potwory z najgłębszych czeluści mogły dokonać aktu takiej nienawiści. - Mdliło trochę Thomasa, musiał przyznać, ale powstrzymał się w ciągu chwili... chociaż tyle z tej całej starości... żołądek już nie taki delikatny. Sztylet został obnażony, tak na wszelki wypadek, a zgodnie z prośbą Almosa, Goethe podszedł z zapaloną pochodnią i przyświecił mu przy czym tam nomada pracował.
 
VIX jest offline