Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2013, 10:31   #92
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Klaus milcząco ruszył za nim, jednak tylko po to by się upewnić, iż nie ma niebezpieczeństwa w miejscu w które zagląda Almos a także po to, aby rozejrzeć się za wyjściem przez które kultyści dostawali się do środka.

- Uważajcie na ewentualne wyjścia, skądś musieli się tu dostać i na pewno nie wejściem którego myśmy użyli. - stwierdził Treser po chwili dodając
- Jeżeli z zewnątrz nie będzie widocznych zmian to być może udałoby się tu urządzić zasadzkę na porywaczy. Może nawet oddelegowano by do tego kilku strażników. - ostatnie zdanie wypowiedział z kwaśna miną, nie za bardzo wierząc aby tak się stało, z drugiej strony nie mając zbyt wielkich chęci na samodzielne czatowanie w tym miejscu.

- Cichaj - przerwał Klausowi Almos. - Nie mamy pewności czy nikogo tu nie ma.

Przyklęknął i podniósł zakrwawiony nóż z podłogi.
- To mój nóż - powiedział zaskoczony znaleziskiem koczownik. - Przyświećcie no dalej.

Ostrożnie, z nożem w dłoni, ruszył w głąb pomieszczenia.
Goethe również ruszył do środka, za Almosem. Stary akolita wytężał wzrok i starał się trzymać środka, między Almosem, Ekhartem a Klausem. Szedł z pochodnią i starał się być użyteczny na ile to możliwe, dlatego na każde wezwanie Almosa o odrobinę światła, zjawiał się z pochodnią i robił co mógł by koczownik miał dobrze oświetlone pole widzenia.

W środku panowała zupełna cisza. Ciemność zaś, rozpraszana przez światło z lamp, tworzyła długie cienie, czające się w każdym zakamarku pomieszczenia, do którego wkraczali, stąpając po nie do końca jeszcze zakrzepłej krwi. Bo to musiała być krew. Lepiła się do butów, a jej odór ciężko było z czymś pomylić. Pierwsze, do czego tu prowadziła, to był ustawiony na środku, duży stół. Cały we krwi. Ofiarom wyrywano lub wycinano serce. Właśnie tu. Obok wszędzie leżały narzędzia, czy to zrzucone na ziemię, normalne przedmioty obecne w garbarni, czy te zakrwawione, którymi dokonywano tego czynu.

Co więcej, w świetle latarń, na podłodze, w kurzu, krwi i nieczystościach, rozpoznać można było ślady stóp. Przynajmniej dwa rodzaje, z czego tylko jeden przypominał te zostawiane przez człowieka. Drugi wydawał się nieco mniejszy i zdecydowanie bardziej zwierzęcy. Ekhart, który na tropieniu znał się najlepiej, szybko ocenił, że pazury i rozmiar stóp nie pasują do żadnego leśnego stworzenia. Zdecydowanie bardziej odpowiadały szczurowi. Znacznie powiększonemu i chodzącemu na dwóch łapach szczurowi.

- Wygląda na to, że jednak mamy do czynienia ze skavenami. Jeśli i inne plotki o nich są prawdziwe, to mogą ukrywać się w kanałach. - stwierdził Rigel przyglądając się śladom.

- Sprawdzę, czy da się wytropić dokąd te ślady prowadzą. Nie kręćcie się bez potrzeby. Zatrzecie tropy - dodał szeptem.

- Ja niczego nie zatrę - odparł cicho, lecz stanowczo Almos. - W stepie nie raz tropiłem bandytów lub zwierzynę, pomogę ci. Ojcze, podajcie mi pochodnię a sami stójcie gdzie stoicie - zwrócił się do Goethego i przejął odeń źródło światła. W blasku pochodni nomada analizował ślady i oglądał szczegółowo pomieszczenie szukając interesujących przedmiotów lub tajnych przejść.

- Więc to wcale nie bujda, z tymi wielkimi szczurami, co? - Westchnął kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ale przecie ten, którego goniłem miał ubranie i dzierżył broń, jak człowiek. Czy te skaveny znają też ludzką mowę? I na co im ludzkie serca? Proszę, powiedzcie, że to zły sen zesłany za karę przez Morra.

- Obawiam się że tak nie jest herr Almos. Potwory istnieją i weszliśmy w ich gniazdo. - Odpowiedział półszeptem Thomas i podał pochodnię Almosowi. Akolita postanowił zastosować się do rad innych i nie kręcił się po pomieszczeniu. Wyglądał za to raz po raz przez dziurę w ścianie, przez którą weszli... przeczuwał że coś złego się stanie. To było przeklęte miejsce.

Klaus tymczasem rozglądał się bacznie stojąc w miejscu. Uzbrojony w miecz i tarczę gotów był do natychmiastowej obrony lub ataku. Jeżeli stwory te nie miały stąd innego wyjścia a takowego póki co nie dostrzegł, mogły czaić się gdzieś w mroku, zagonione w pułapkę. - Jeżeli tu są, to jak każde zwierze zagonione w pułapkę są dwakroć groźniejsze. Uważajcie - rzekł półszeptem do towarzyszy, później milknąc na dobre i robiąc użytek także ze swojego słuchu.
 
Eliasz jest offline