Kurt zmrużył oczy przyglądając się całej tej krwawej scenie. Z tej odległości zwierzę wydawało sie być martwe, ale pewności nie miał. Podchodząc do rannego mruknął tylko. - Gadajcież po ludzku. A nie w jakisik hokuspokusach, a ty chłopie opuść to żelazo, bo jeszcze sobie kuku zrobisz. Może zaboleć.
Stwierdził na koniec stając w rozkroku nad aligatoropodobnym stworem i przycelowawszy grzmotnął gada z całej siły buzdyganem tuż u nasady głowy chcąć przetrącić mu kark.
Uporawszy się z tym zadaniem wsadził trzonek broni między szczęki zwierzęcia i napierając na tak prowizoryczną dźwignię rozchylił je, by ranny mógł wyciągnąć nogę :
Spojrzał uważnie na ranę. - Nie martw się stary do wesela się zagoi. Będziesz tylko musiał jakiś czas skakać na jednej nodze. A teraz złap mnie za szyję. Zaniosę Cię do obozu. Tylko niczego sobie nie obiecuj. Wolek bardziej cycate laski.
Zakończył śmiejąc się rubasznie. |