Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2013, 20:24   #36
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Skorpion obiegła pomieszczenie nacierając z flanki, dzięki czemu miała chowającego się za skrzynią rudego na celowniku. Jego strach był tak wyraźny, że nawet bez specjalnego przyglądania się, od razu go dostrzegła. I słusznie - powinien się bać! Przycelowała Punishera w krocze mężczyzny i nacisnęła na spust. Zaraz potem polała się krew, a Werfel zaczął wrzeszczeć sopranem, co ewidentnie oznaczało, że udało jej się go wykastrować.

Lekki uśmiech pojawił się na twarzy kobiety. Tak naprawdę, nic takiego się nie stało. Mieli gumowe naboje, a mężczyzna miał ochraniacz, więc naprawdę nie powinien odnieść żadnych uszkodzeń. Nie mniej jednak, można było dać wodze wyobraźni.
Ich drużyna wracała właśnie do koszar, gadając o przebiegu zawodów i ich wspaniałym zakończeniu.
Obawy jakie miała Sara, spodziewając się wystawienia ich drużyny, okazały się zbędne. Warto było spodziewać się najgorszego, ale tym razem wszystko było zorganizowane uczciwie. Czyżby więc z wprowadzeniem gumowej amunicji, chodziło o to, aby tamci zrewanżowali im się za kantynę? Jeśli tak, to coś im się nie udało. To drużyna szósta była lepsza, zarówno w niespodziewanej walce wręcz, jak i zaplanowanej konfrontacji z użyciem broni palnej.
Przy okazji tych ćwiczeń, widać też było jak na dłoni, że bardzo szybko udało im się stworzyć zgrany zespół. Wyglądało na to, że każdy stawiał na profesjonalne podejście do zadania, zapominając o swych osobistych sprawach. Ona musiała tak zrobić już cztery lata temu i bardzo się trzymała tego podejścia. Najwyraźniej ktoś nie chciał tego dostrzec, skoro oddelegowano ją do Kartelu, ale nie miało to już teraz znaczenia. Nie wiedziała jak to było z pozostałymi z jej drużyny, ale nie zamierzała się o to dopytywać. Ważne było, że odnaleźli się w nowej sytuacji i "zapomnieli" o swych korporacjach na korzyść współpracy w drużynie.
Zamknięta wcześniej kantyna i brak piwa, na które się wybierali, nie popsuł im humoru. Przynajmniej nie Sarze. Wygrali i to się liczyło. Tego major nie mógł im odebrać.
Zamiast picia piwa i rozmowy, odpoczywali w swych łóżkach. Dzień był dość długi i pełen wrażeń, więc odpoczynek był na wagę złota.
Sara leżała na swojej pryczy czytając niewielką książeczkę, w której znalazła polecaną im przez Inkwizytora modlitwę do Świętego Nathaniela. Musiała wytrwać w swym postanowieniu o nauczeniu jej się, skoro było to tak ważne w kwestii obrony przed Mroczną Harmonią. Przed ukończeniem szkolenia będzie znała tę modlitwę na pamięć, a do tego wystarczy, że przeczyta ją parę razy na dzień. Krótka to ona jednak nie była.
Książeczka jednak dość szybko została odłożona do szafki, a na nadejście snu Sara nie musiała długo czekać.

Mówi się, że ledwo człowiek zaśnie, a zaraz potem już się budzi, choć w międzyczasie mija wiele godzin. Tym razem nie minęło dużo czasu i dawało się to odczuć.
Zaspanie i zmęczenie nie miało jednak znaczenia. Alarm, to alarm! Trzeba się szybko obudzić, albo się ginie. Sara nie raz już to przerabiała, więc wstała od razu i zaczęła się w pośpiechu ubierać. Towarzystwo nie miało dla niej znaczenia - nago nie sypiała, a poza tym każdy był raczej zbyt zajęty sobą, aby się na nią gapić. Ona w każdym bądź tak sądziła, a sama była na tyle zajęta, aby nie zwracać na innych uwagi.

Odprawa obfitowała w wieści złe i jeszcze gorsze. Miał miejsce naprawdę silny atak Legionu Ciemności na ojczystą planetę Sary, nie wspominając o "jej" Bauhausie. Jak by tego było mało, to na ich barki zwalono bezpieczne odprowadzenie ważnego biskupa do punktu ewakuacji. Może i miało to nieco sensu, zważywszy, że mieli dobre wyniki bojowe i wygrali zawody, a jedyny medyk był właśnie u nich.
W Venenburgu już była, trzy razy o ile dobrze pamiętała, ale dawało jej to zaledwie symboliczną znajomość terenu. Nie kręciła się tam po mieście, a jedynie robiła co miała zrobić i szybko znikała.
Podobnie jak Derren, ściągnęła sobie mapę i inne podane im informacje, więc nie powinni mieć problemów z nawigacją.
Misja zapowiadała się na ciężką i tylko najlepsi mogli jej sprostać. Czy takimi właśnie byli? Może póki co, na to wyglądało, ale to w żaden sposób nie przesądzało o sukcesie.

Pół godziny mogło się zdawać dużą ilością czasu, ale wcale nie mieli go aż tyle. Sara zadbała, aby mieć wszystko czego może potrzebować, podczas tej misji. Tym razem nie miała nikogo zabijać, a wręcz przeciwnie - uratować. Zadanie było jednak jak najbardziej bojowe i musieli być przygotowani na wszystko.
W pierwszej kolejności pancerz. Sara preferowała lżejszy, aby w żaden sposób nie ograniczał jej ruchów. Nie był to może kombinezon kameleona, ale spełniał swoje zadanie. Wybrała wersję pełnego czarnego, gdyż ten nadawał się idealnie na działanie w nocy.
W drugiej kolejności broń. Tutaj Sara zgłosiła się po swój karabin snajperski.


Jej PSG-99 miało kilka modyfikacji, począwszy od typowych dodatków jakimi był tłumik, czy opcja noktowizora w lunecie, do jej osobistych i bardziej wyszukanych drobiazgów, jak choćby radarowy miernik odległości, czy wmontowany kompas. Oczywiście zabrała także spory zapas amunicji.
Oprócz snajperki musiała jednak zabrać i inną broń. Postawiła na to, co zwykle brała szykując się na misję. Pistolet Punisher był równie niezawodny co broń Bałhausu, oraz dysponował dużą siłą ognia. Nadawał się też zarówno do strzelania na bliskie odległości jak i do walki wręcz, oczywiście z zastrzeżeniem, że ciężko nim było parować ciosy. Do tego oczywiście nieco zapasowej amunicji. W dalszej kolejności, trzy ładunki Demolexu, którego będzie mogła użyć jako pułapki lub wysadzić zdalnie. Granaty też mogły się przydać, wzięła dwa odłamkowe i dwa przeciwpancerne. Te drugie byłyby jej naprawdę skuteczną bronią, przeciwko tym potężniejszym stworom Legionu Ciemności.
Do tego musiała zabrać jeszcze kilka dodatkowych rzeczy. Witamizowany prowiant na trzy dni, był chyba jej najlżejszym bagażem. Manierka wody, nóż wojskowy, latarka, odpowiednio długa lina, aby móc jakoś zejść z dachu. Choć mieli medyka w drużynie wzięła też środki przeciwbólowe, mogła sobie na to pozwolić, gdyż były nawet lżejsze niż "jedzenie".
Oczywiście sprawdziła cały sprzęt, aby nic nie zdradziło ich pozycji głośnym brzękiem, czy odblaskiem światła, ani nie sprawiło innego rodzaju kłopotów.
Na zbiórkę pod śmigłowcem, stawiła się kilka ładnych minut przed czasem.
Z lekkim kiwnięciem głowy odebrała od Malloryego paczkę. Miała nadzieję, że nie wsadził tam czegoś cybernetycznego, czego nie chciałaby mieć w organizmie. Musiała mu pod tym względem zaufać.
 
Mekow jest offline