Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2013, 01:12   #19
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Słowa Amelii faktycznie były dziwne. Helvgrim uniósł brwi po czym uśmiechnął się lekko i powiedział.

- Heh... o kogo jak o kogo, ale o ciebie się Amelio nie boję. Ty jedna jesteś w stanie sama o siebie zadbać, spośród wszystkich dzieci jakie znam. Poza tym teraz jest nas troje bohaterów. Ty się nie boisz, wujek Tupik się nie boi, ani ja. To albo jesteśmy odważni jak mało kto albo w ogóle bać się nie ma czego. - Sverrisson miał nadzieję że uda mu się pocieszyć dziecko odrobinę tymi długaśnymi zdaniami. Sam słabo wierzył w to co mówił, ale modlił się by mieć rację.

Droga dłużyła się. Ciągłe przedzieranie się przez zarośla nie było miłe. Wciąż tylko gałęzie uderzające w twarz, komary, muchy i jak nie wilgoć to znowu słońce które było uciążliwe dla opancerzonego khazada. Z pozoru był jak posąg, Helv zawsze grał swą khazadzką pozę doskonale, ale w środku gotował się, a to ze złości na okoliczności, a to że temperatura nie taka, a że daleko jeszcze... długo można by wymieniać, ale bał się szczególnie o małą Amelię. Krasnoludy uchodziły za rasę ponura i odporną na niedogodności, ale skąd mogli wiedzieć ludzie czy elfy, że tak naprawde tu chodziło o dumę i honor... przeciez Helv nie pocił się mniej czy nie potrzebował mniej jedzenia... wszystko rozbijało się o dumę. Czasem Sverrisson żałował że nie mógł sobie głośno ponarzekać, ale tak już było na tym świecie wszystko ułożone i każdy znał swe miejsce.

Kolejna noc, choć cała była przespana snem złodzieja to jednak udało się dotrzymać do wschodu słońca i powitać nowy dzień z radością w sercu. Jedynie osioł. Tak, osioł był uparty, jak to mają w zwyczaju przedstawiciele jego rasy. Tu nie było łatwo, ale groźby i mocne szarpnięcia robiły swoje. Prawda, może lepiej było pogłaskać zwierzę i ponaglić w milszy sposób by nakłonić osła do swej pracy... ale Helvgrim takich sposobów nie znał i nie szanował kiedy robił to kto inny. Zwierzę miało pracować, taki był jego los, za to dostawał obrok i derkę na grzbiet nocą. Co jak co, ale ze zwierzakami Helv nie potrafił się obchodzić delikatnie. Krasnolud miał tylko nadzieję że Amelia i Tupik nie odczytają tego jako jakiegoś rodzaju agresji ze strony khazada, bo to agresją nie było. Taki był po porstu Helvgrim.

Minęło kolejne cztery dni, wszystkie w spokojnej podróży i bez spotkań w lesie czy na trakcie. Jednak wiadomo, co dobre szybko się kończy, tak było i tym razem. Konny na trakcie dopadł ich zbyt szybko, za szybko by cała grupa zdążyła skryć się na poboczu, między drzewami. Sverrisson taksował jeźdźca swym wzrokiem i odprowadził go aż do momentu kiedy ten zniknął za ścianą drzew. To było niby normalne spotkanie z podróżnym na trakcie, ale Helvgrim czuł że było inaczej... choć prawda, ostatnio zrobił się przewrażliwony jak stara baba. Lecz było to napewno z korzyścią dla całej trójki... Amelia była najważniejsza.

- Dziwny jakiś ten człek był czy tylko mnie się zdawało? - Zapytał Tupika Helv, półszeptem, tak by nie słyszała go Amelia.

Wkrótce ich oczom ukazało się Aukrug. Późna pora faktycznie nie była najlepsza by zjawiać się we wsi, dlatego Helvgrim postanowił obrać inną taktykę.

- Przyjacielu, myślę że to zły pomysł wejść do wsi i do karczmy się skierować. Z drugiej strony trza nam łózek i porządnego jadła. Co byś powiedział by jeden z nas poszedł do wsi i dogadał się z którymś z wieśniaków, co by ten użyczył nam miejsca w swej chałupie i dał po misce kaszy ze słoniną? Wtedy oczy karczemnych by nas nie widziały. Ten drugi zostałby tu z Amelią i czekał na pierwszego. Co ty na to? - Plan prosty i wcale nie taki zły, ale na tyle przebiegły by ich ustrzec przed ludźmi którzy szukaliby Amelii w Aukrug.
 
VIX jest offline