Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2013, 18:27   #54
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Z kamiennym wyrazem twarzy Vilis obserwowała jak człowiek, który przysiągł jej bronić zostaje wyrzucony w powietrze, po czym bez czucia pada na ziemię. Chyba każdy z obecnych słyszał chrzęst łamanych kości, gdy ośmiornica zdzieliła go w bok. Nie tracąc czasu łowczyni ruszyła Siegfriedowi z pomocą. Podbiegła do niego i łapiąc za fraki zaczęła odciągać na suchy ląd. Jej stopy ślizgały się po rozmokłej ziemi, nie przestawała jednak ciągnąć dopóki poranione cielsko biczownika nie znalazło się bezpiecznie poza zasięgiem bagniska, ośmiornic i innego cholerstwa. Wielkolud był od niej większy i o niebo cięższy, jednak jakimś cudem ta sztuka się jej udała. Targała go jeszcze dobra kilka metrów, tak na wszelki wypadek, gdyby nagle okazać się miało że paskudztwo z jeziora ma zasięg dłuższy niż do tej pory pokazało. Błoto na jej palcach mieszało się z krwią Siegfrieda, barwiąc jasną skórę na różowo.

Zgrzytając zębami wypatrywała wszelkich nierówności terenu, nie chciała przysporzyć rannemu dodatkowych cierpień, wystarczająco oberwał w tej potyczce. Wyrzuty sumienia - rzecz dla łowczyni prawie zapomniana - tym razem również siedziały cicho, zrezygnowane i całkowicie świadome tego, że jakiekolwiek próby wpłynięcia na czarnowłosą dziewczynę są z góry skazane na porażkę. Ostrożności ruchów w jej przypadku nie dyktowała empatia, lecz czysty pragmatyzm. Kolejne obrażenia mogły zabić sigmarytę, wydłużyć czas który potrzebny mu będzie na powrót do pełni sił i sprawności. Mogły też na trwałe zrobić z niego kalekę, obniżając zdolności bojowe. Każda z tych możliwości narażała pośrednio także bezpieczeństwo Vilis, więc chcąc nie chcąc siliła się na rozwagę i delikatność, a jeżeli coś więcej zaczynało kłębić się w jej głowie odsuwała to na dalszy plan. Sentymenty nie dość że kłopotliwe to jeszcze zabijać potrafiły.

- Żyj kurwa... - Dysząc ciężko klęknęła obok nieprzytomnego, przyciskając palce serdeczny i wskazujący delikatnie do boku jego szyi tuż pod żuchwą. Puls, choć słaby, wyczuła bez problemu. Bez widocznych emocji badała pobieżnie rany Siegfrieda. Widząc w jakim jest stanie zmrużyła różnokolorowe ślepia. Ruszać czegokolwiek nie mogła, nie teraz. Do tego potrzebne były spokój oraz w miarę bezpieczna przestrzeń, wiedziała jedno. Była od zabijania, a nie leczenia...ale w życiu dość ran zadała i dość sama zarobiła by wiedzieć jak utrzymać ofiarę przy życiu aż do udzielenia fachowej pomocy medycznej. To musiało wystarczyć.

Wracając w stronę wioski nie ciągnęła noszy, pozwalając by zajął się tym krasnolud. Do pomocy zagoniła mu jednego z wieśniaków. Chłopek nad wyraz chętnie wykonał rozkaz, byleby tylko nie musieć mieć dłużej do czynienia z nieobliczalną i wściekłą kobietą. Wlokła się więc na nimi, wyłapując po drodze co bardziej złośliwe nierówności terenu. Korzenie, kępy trawy, kamienie - wszystko po kolei podtykało jej "nogę". Zmęczenie dawało o sobie znać, napełniając kończyny ołowiem a głowę zmieniając w worek tłuczonego szkła. Nie mogła jednak tracić czujności, w końcu bagna nocą to nie popołudniowy spacer po parku. Idąc co jakiś czas spoglądała na nieprzytomnego biczownika. Ciemne, posklejane krwią włosy, blizny i blada twarz ściągnięta cierpieniem nawet pomimo braku świadomości coś jej przypominały. Mechanicznym gestem sięgnęła ku kołnierzowi, wyciągając spod ubrania cienki łańcuszek. Niewielki, srebrny młot dyndający na jego końcu zalśnił w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Potarła kciukiem zimny metal, a jej głowę wypełniła gonitwa myśli. Rozkazy dostała jasne i przejrzyste, otrzymane środki winna wykorzystać według zaleceń Mortena. Jakiekolwiek odstępstwa od planu mogły zostać uznane za samowolkę, rzucić cień na jej przyszłą karierę oraz postawić w dość nieciekawej sytuacji. Vilis doskonale pamiętała co utrzymywało ją przy życiu i dlaczego.

Słowa Helvgrima wyrwały ją z zamyślenia, zmusiły do skupienia uwagi na teraźniejszości. W milczeniu wysłuchała krasnoluda, krzywiąc się coraz bardziej. Nie oponowała jednak, skinieniem głowy dając znak że zgadza się na postój. Przez krótką chwilę chciała dalej iść sama, zostawiając kłopotliwe towarzystwo same sobie, lecz potem wzrok łowczyni ponownie spoczął na biczowniku. Wąska, uwalana błotem i krwią dłoń zacisnęła się mocno na medalionie, po czym srebro ponownie wylądowało pod ubraniem. W jednej chwili podjęła decyzję, działając pod wpływem impulsu i pierwszy raz od bardzo dawna nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Powoli podeszła do noszy, sięgając w międzyczasie do sakwy przy pasie. Wyciągnęła stamtąd buteleczkę z ciemnego szkła, nie większą od jej dłoni. Wolną ręką uniosła ostrożnie głowę Siegfrieda, zębami wyrwała korek blokujący wąską szyjkę. W pełnym skupieniu, tak by nie uronić niepotrzebnie ani kropli, wlała całą zawartość flaszeczki wprost do jego gardła. Aby mężczyzna nic nie wypluł zastosowała starą, wielokrotnie sprawdzoną podczas przesłuchań heretyków metodę z pomasowaniem krtani. Przestała dopiero, gdy zobaczyła jak nieprzytomny przełyka kilkakrotnie. Zadowolona odsunęła się dwa kroki do tyłu, chowając pustą butelkę z powrotem do sakwy.

- Dawaj Sigi, nie opierdalaj się. To jeszcze nie Twój czas - mruknęła cicho, czekając aż mikstura zacznie działać. Zdawała sobie sprawę z tego, że trochę to potrwa...ale na świętość Sigmara! Mieli tu spędzić całą, pieprzoną noc. Co innego miała do roboty?
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 27-07-2013 o 18:31.
Zombianna jest offline