Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2013, 06:37   #49
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację












Ciemna noc zapadła wisząc nad dachami śpiącego Kemperbadu, gdy cienie przemykał się zająć ustalone pozycje. Rudi z gnomem mieli najtrudniejsze zadanie. Mieli wspiąć się na dach budynku, aby dostać się na poddasze do środka 17stki. Arno z Erykiem i Jostem oraz Marianką od tyłu podchodzili do posesji. Bert został przy teleskopie wynajętego przybytku obserwując kamienicę i ulicę.

Rudi z Herculesem przyklejeni do płota a potem pochyleni pod ścianą domu zbliżyli się do rogu budynku. Hercules pierwszy rozpoczął wspinaczkę.

- Poczekaj mensiour Rudolf.

Szło mu sprawnie i szybko. Wkrótce zniknął za krawędzią narożnego dachu. Zaraz potem z góry opuściła się powolutku lina. Miller stanął na wysokości zadania. To nie był spacerek po pionowej elewacji narożnika. Ponadto nie mógł absolutnie hałasować, aby nie wzniecić alarmu. A dojrzeć lub dosłyszeć mogli go nie tylko porywacze lecz również sąsiedzi. Rudi był bardzo silny a to liczyło się podczas tej czynności najbardziej. Na szczęście dotarł w ślad za gnomem na spadzisty dach kamienicy.










Arno, Eryk, Jost i Marianka kolejno przeskoczyli przez płot lądując w pokrzywach na posesji numeru siedemnaście. Millerówna zaszyła sie w rosnącym obok krzaku zajmując miejsce obserwacyjne. Miała być wsparciem dla reszty w razie potrzeby.

W oknie widać było sylwetkę blondyna. Kiedy stał z kubkiem przy oknie wszyscy mieli prawo zastanawiać się czy ich widzi. Zdawało im się, że patrzył wprost na nich. Jednak nie. Obrócił się ukazując im plecy robiąc coś przy stole. Schlachter z Bertem korzystali od razu przebiegając za winkiel domu, zaraz za przy tylnych drzwiach. Arno zaś zaszył się w śmierdzącym okropnie wychodku. Podwórze również cuchnęło okrutnie a to za sprawą sporej ilości wylewanego pod płot, wiodący ku głównej ulicy, wiadra z fekaliami za dnia. Czekali dobrą godzinę, kiedy do kuchni przyszedł szatyn z wiadrem. Mężczyźni zdawali się sprzeczać trochę lecz ostatecznie ciemnowłosy machnął ręką i opierając się rzycią o stół rozpoczął zabawę nożem. Obracał go w palcach zwinnie jak cyrkowy nożownik. Blondyn wstał z krzesła i podszedł do drzwi. Zaraz potem kompan uniósł sztabę i jasnowłosy wraz ze snopem światła, co wpadł na podwórze, wyszedł z kubłem na zaplecze domu. Chlusnął spod drzwi w stronę 15stki obryzgując płot rzadkim gównem ze szczynami. Miał wracać, gdy jednak postawił drewniane wiadro i dziarskim krokiem ruszył do wychodka.

Arno przez szparę widział zbliżającego się mężczyznę. Na tylnym planie widział stojącego w oknie szatyna. Jeżeli ten drugi zobaczy coś podejrzanego kiedy krasnolud zdzieli przez łeb blondyna, to cały plan szlag trafi...

Kiedy drzwi do klopa otworzyły się ze skrzypieniem krasnolud stał wciśnięty w ciemny kąt tam, gdzie rzycią się siada na deskach z otworem. Mężczyzna wszedł do środka nie zauważając jednak Arno. Kiedy opuścił gacie i siadł niemal od razu poleciała sraczka spadając z pluskiem do szamba. Od razu zdał tez sobie sprawę, ze półdupkiem usiadł na czymś twardym. Krasnoludzki kamasz do miękkich nie należał. Porywacz znieruchomiał i ręką sięgnął do tyłu po omacku a gdy jego ręka natrafiła nogę krasnoluda facet zesztywniały wydał z siebie dziwne jękliwe wzdrygnięcie a jego dotyk na piszczelu khazada jakby oparzony zadrżał i cofnął się natychmiast...










Rudi z Herculesem ostrożnie zbadali właz na dachu. Był stary i zbutwiały. Zardzewiała kłódka nie robiła problemów detektywowi, który kazał odwrócić się Rudiemu.

- Mensiour Rudolf wybaczy, ale nie lubię jak mi się na ręce patrzy podczas tej czynności... – dodał grzecznie na usprawiedliwienie.

Klapa zaskrzypiała od razu, gdy tylko zaczęła być podnoszona. Goblin mruknął coś w obcym języku.

- Mere de pute!

Jedna ręką trzymając w nieruchomym zawieszeniu właz, drugą wyciągnął zza pazuchy czarnej bluzy fikuśny szklany flakonik.

- Posmarować trzeba zawiasy mensiour Rudolf. – głową skinął na skorodowane żelazo okucia łączeń desek z dachem.

Pomogło. Gnom zajrzał do środka po czym spuścił linę uwiązaną do kamiennego komina. Wślizgnął się pierwszy w nieprzeniknioną ciemność zalegającą na poddaszu. Po kilku dłużących się w nieskończoność minutach mały detektyw wychylił głowę z czarnego otworu.

- Trzeba uważać na meubles. Garde-robe stoi na środku. A pod nią dużo gratów i krzynek. Extremement łatwo można przewrócić rupiecie. Narobić ‘ałas, tumulte... – wyjaśnił. – Alfonso przesunął wiele. Miejsce zrobił.

Obaj czekali zatem później wyglądając na wychodek jak się sprawy mają u ich towarzyszy. Widzieli jak mężczyzna wylał wiadro i zniknął w kloace zamykając za sobą drewniane drzwi do tego przybytku.

I wtedy stało się coś czego nie przewidział nikt. Echo pustych zakamarków poniosło z oddali stukot wielu butów i podniesione głosy, którym towarzyszyło dudnienie.

Hercules z Rudim ostrożnie przemknęli na drugi koniec dachu kładąc sią na brzuchach i wyglądając na główną ulicę. Przecznice dalej oddział co najmniej tuzina straży chodził od domu do domu budząc mieszkańców i wchodząc do środka. Ze strzępów oddalonych głosów wynikało, że chodzi o przeszukanie kamienic.

- Malchance! Mensiour Rudolf musisz sam wejść do domu. Vite! Alfonso powstrzyma i opóźni straż! Porywacze zabiją Enfant, petit Sigimund kiedy straż zastuka im do drzwi i będą chcieli uciekać tyłem. Sigimund musi żyć, oui? Ja się nimi zajmę! – oświadczył gnom strzygąc nerwowo wąsem.










Bert siedział wygodnie w fotelu, który sobie przyniósł z innego pomieszczenia i oglądał okiem teleskopu dom z numerem 17. Niebo było czarne jak oczy pewnej młodej szlachcianki. Bez gwiazd i bez żadnego księżyca. Po ponad godzinie od czasu gdy towarzysze opuścili ich kryjówkę pod 12stką, Winkel najpierw dojrzał kogoś wylewającego wiadro między płotem z posesją nr. 15ście, a niewidocznym z jego pozycji obserwacyjnej, wychodkiem porywaczy.
I kilka sekund potem posłyszał z lewej strony dobiegający gwar i tupot ciężkich kamaszy o bruk, pobrzękiwanie zbroi i walenie do drzwi innych domów.

Bert szybko przebiegł na drugi koniec piętra i z innego pomieszczenia wyjrzał przez okiennicę odsłaniając kotarę. Za przecznicą tuzin strażników przeszukiwał dom po domu po obu stronach ulicy. Jak tak dalej pójdzie to za około kilka minut będą pod dwunastka i trzynastką...

Czy pokrzyżuje to plany odbicia małego Sigimunda?
Czy Bert miał na to jakiś wpływ?

Na dodatek zaczął padać deszcz...







 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 28-07-2013 o 06:53.
Campo Viejo jest offline