Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2013, 11:42   #66
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Adam miał wrażenie, że siedzi na tykającej bombie i jedynie słowem oraz charyzmą próbuje ją rozbroić.

Ten mężczyzna mógł być każdym. Psychopatą, szaleńcem, porywaczem. Niestety - a może na szczęście - paleta nie zamykała się jedynie na ciemnych kolorach i istniała szansa, że przed Adamem ukrywał się niewinny człowiek. Ofiara nieszczęśliwego zbiegu okoliczności; Wielkiego Zła, które otuliło cały Wrocław. Przynajmniej Joanna tak sądziła - więc dlaczego tym razem Moliński miałby jej nie zawierzyć? Do tej pory prawie bezkrytycznie przyjmował jej sądy za objawioną prawdę. Miała na niego duży wpływ. Na decyzje, opinie i co najważniejsze - działania, które podejmował.

Cichy głos na skraju świadomości zapytał: "A co jeśli tym razem się myli?". Adam nie zdołał go zignorować i prędko drobna koncepcja rozrosła się w myśl, której przeobrażenie w obawę trwało jedynie sekundę.

Rozejrzał się wokoło. Wyostrzone przez adrenalinę zmysły starały się odnaleźć nieznajomego. Ciało aż pchało się do akcji, lecz umysł trzymał je w ryzach. Żadnych pochopnych ruchów. Nie tym razem. Uważaj, i nic nie spierdol. Jedynie obserwuj. Drobne smugi efektu Tyndalla rozpraszały zakurzone wnętrze magazynu, pozwalając rozróżniać kształty i sylwetki. Adam zastanowił się, jak to możliwe, że sprzęt wciąż tkwił na miejscu, jakby oddzielony niewidzialną barierą od szajek złodziejaszków, którzy nie potrafili wedrzeć się do środka. Najwyraźniej jako jedyni.

Cisza, niczym namacalna flegma, rozpychała się i wyciekała na zewnątrz. Adam nie rejestrował nawet odgłosu bicia własnego serca. Chciał coś mruknąć, wypróbować głos - jedynie po to, by zerwać niepokojący czar. Minęła sekunda i jednak powstrzymał się - by nie przykuwać uwagi mężczyzny. Tkwiło w tym mało logiki - nieznajomy bez wątpienia zdążył dostrzec obecność dwójki nieproszonych gości.

Ten sam cichy irytujący głosik podszepnął: "A może właśnie proszonych? Czy tak trudno o fanatyka, który postanowi poświęcić się i pociągnąć za zawleczkę odbezpieczającą bombę?. To byłaby idealna pułapka.”

Moliński spojrzał na Joannę, mimowolnie zauważając jej piękno. Pot skleił niektóre pasma brązowych włosów do skroni, lecz to jedynie dodawało uroku. Być może, gdyby znaleźli się w innej, bardziej sprzyjającej sytuacji… Jeżeli postarałby się bardzo mocno, a kobieta nie odrzucała go z góry… Być może mogło coś z tego być… Być może…

"Być może to czas, byś pomyślał głową, nie penisem. Ten jeden raz" - dokończył głosik, który powoli zaczynał urastać do rangi lekkiej schizofrenii.

- Rzucam broń! - Adam krzyknął głośno, posyłając pistolet po podłodze w przypadkowym kierunku. Przezornie usunął z niego wszelkie naboje, na wypadek gdyby nieznajomy zechciał go przechwycić. - Jesteśmy nieuzbrojeni.

Adam przesunął wzrok na Joannę, czekając aż ta zacznie wyśpiewywać pieśń pokoju.

- Jesteśmy po jednej stronie - dodał, pozostawiając dla siebie wątpliwości. - Wyjdź do nas, nie skrzywdzimy cię. Nas też nie krzywdź.

I znów zapanowała cisza, przytłaczająca niczym warstwa topionej smoły. W niewyjaśniony sposób zdawała się oddzielać wszystkich zebranych w magazynie, zsyłając nieufność oraz niepokój. Adam poczynił pierwszy krok ku jej przełamania. Pozostawało jedynie czekać na ruch innych.

Brzyski wyłonił się z pół mroku. Był zmęczony i zły, ale musiał zaryzykować. Wiedział, że kobiety uwięzione na dole mogą nie mieć tyle szczęścia.
- Kurwa. Nie wiem kim jesteście i co tu robicie - powiedział cicho w stronę nieznajomych - ale jeżeli macie telefon to wezwijcie psy, bo na dole jacyś skurwiele trzymają dwie kobiety. Może jeszcze się nie zorientowali, że uciekliśmy, ale Ewa... i ta druga nie wyglądały najlepiej - stwierdził.

Adam zbladł, nie wiedząc, jak zareagować. Przeszedł go paraliżujący, nieprzyjemny dreszcz. Nie mógł zignorować tego, co powiedział mężczyzna. Otrzymał wskazówkę, jakąkolwiek informację na temat Ewy i Leny… bo to musiały być one! Przynajmniej teraz wiedział, że jeszcze żyją. Że jeszcze żyły, gdy nieznajomy je zostawił.

Równie dobrze facet mógł kłamać - z powodów nieznanych Adamowi. Lecz podjęcie ryzyka było konieczne.

- Jesteśmy odcięci. Policja nie przybędzie - oparł, starając się, by głos nie zdradzał, jak bardzo zależy mu na pospiechu. - Te kobiety… musimy im pomóc! Pokażesz nam, gdzie są? Nie możemy ich po prostu zostawić.

Adam uznał, że mężczyzna jeszcze nie musi wiedzieć, że "Ewa i ta druga" były mu bliskie.

- Jestem Adam Moliński, a to Joanna - wskazał na kobietę obok.

- Paluch - powiedział Brzyski. Nie musieli znać jego imienia, zresztą używał go rzadko. - Jesteście pewni, że jesteśmy odcięci? Na dole - Brzyski wskazał na zejście - jest co najmniej trzech, przepuszczalnie uzbrojonych, ludzi, sadystycznych świrów, czerpiących przyjemność z torturowania i więzienia ludzi. Nie mam pojęcia kim są, ale to świry. Wydaje mi się, że wejście i zejście do pomieszczeń w których nas trzymali. Mają stróżówkę w której śpią. Jeszcze nie zorientowali się, że im uciekliśmy to Ewa i ta druga kobieta powinny być w połowie drogi. Jak chcecie ratować i bawić się w bohaterów to życzę powodzenia, ale ja zamierzam stąd zniknąć - stwierdził Brzyski. Nie był nic winien ani obcemu, ani kobietom. No i dawno temu odebrał od życia lekcję by nie

- Jesteśmy na wysepce, most eksplodował. Oczywiście możesz popłynąć wpław - odparł Adam. Choć chciał, nie mógł zatrzymywać byłego więźnia. Kim był, by zaciągać go z powrotem do piekła, z którego dopiero co się wydostał? Rozumiał i szanował podjętą przez niego decyzję. - Proszę, pokaż nam drogę. Później będziesz całkowicie wolny.

Pomasował ramię, zastanawiając się, dlaczego jest obolałe. Mało witamin? Niewiele odpoczynku? Adam nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł, lub spał. Prawdopodobnie w innym życiu. Rozglądnął się, ale żadnej z zakurzonych półek nie oblepiał stos batonów energetycznych. W magazynie szkolnym piwa raczej też by nie znalazł, więc nawet nie próbował szukać.

- Ewa i ta dziewczyna… w jak złym są stanie…? - zapytał niepewnie. - Pytam, bo to wpłynie na trudność misji ratunkowej - prędko dodał, kryjąc zdenerwowanie pod maską uśmiechu.

- Wpław? Kurwa... nigdy nie nauczyłem się pływać - Brzyski nie dowierzał w to co powiedział nieznajomy, a z drugiej strony... jeszcze wczoraj nie uwierzyłby, że ktoś go porwie z szpitala lub zaatakuje nożem. - Idę z wami - dodał zrezygnowany. - Co do drogi... schodzisz na dół, potem będziesz miał korytarze z celami. Właściwie cały czas idzie się prosto aż do pokoju strażników. Ewa była w dobrym stanie, ale nie sądzę by była w stanie cokowliek zrobić, jeżeli by ją dorwali. Druga kobita została skasowana i ledwo się ruszała jak się rozdzielaliśmy.

Adam opanował drżenie rąk. "Została skasowana" wciąż dźwięczało w jego uszach.

- Musimy się pospieszyć, czas działa na naszą niekorzyść - dodał cichym, podejrzanie spokojnym głosem. - Cieszę się, że z nami idziesz. Weź jakąś broń, choćby improwizowaną… Na pewno znajdzie się tu śrubokręt, nożyczki, może nawet nóż przy odrobinie szczęścia. Ja wezmę swojego colta z podłogi - dodał. - Uda się.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 29-07-2013 o 16:10.
Ombrose jest offline