Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-07-2013, 20:19   #61
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
“Cholera” pomyślał Brzyski gdy zobaczył kobietę i mężczyznę. Rozejrzał się nerwowo po okolicy, szukając miejsca w którym mógłby się ukryć lub chociaż zmusić ich do rozdzielenia. Szanse miał niewielkie, ale nie pozostawało mu nic innego. “Jeżeli nie spróbuję to Ewa i ta druga kobieta zginą” pomyślał. Oczywiście w głębi serca wiedział jak naiwne i głupie jest to myślenie, wiedział że powinien zostawić obie kobiety na śmierć... w końcu ich nie znał. Nie potrafił jednak tego zrobić.

W zamieszaniu nie zwrócił uwagi na to co krzyczeli do siebie obcy. Zresztą mało co go to obchodziło, dawno temu nauczył się, że ludziom którzy wykrzykują nie należy ufać i trzymał się tej zasady i teraz.


Brzyski
obrócił się na pięcie i znikł w budynku z którego przyszedł. Mężczyzna coś krzyknął, ale Piotr się tym nie przyjął zbytnio. Facet miał broń, a takim ludziom można zaufać jedynie gdy nie ma się wyboru. Po drodze zrzucił opatrunek z szyi, może nie było to najrozsądniejsze, ale potrzebował pełnego zakresu ruchu.

Opustoszały magazyn, pełen starych, rozwalających się mebli, książek i map był dobrym miejscem by zmusić dwójkę do rozdzielenia się. No i na znalezienie czegokolwiek, co mogłoby posłużyć za broń - kawałek kija z ostrym końcem, metalowej nogi od stołka... nie zajęło mu długo, aż znalazł to czego szukał. Kawałek drewnianej nogi od stołka z ostrym końcem. Nie była to broń marzeń Brzyskiego, ale w obecnych warunkach na nic lepszego liczyć nie mógł.

Brzyski schował się za jednym z regałów z książkami i czekał. Była to jedna z tych nielicznych rzeczy w których był naprawdę dobry, nauczyły go tego długie noce gdy kradł samochody i czekał, aż na ulicy nie będzie żywej duszy.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline  
Stary 18-07-2013, 20:03   #62
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Dzień minął wspaniale, uczniowie okazali się na ogół mili i dosyć bystrzy. Nauczyciele podchodzili do niej jeszcze z rezerwą, ale także nie można było im nic zarzucić, chętnie odpowiadali na jej pytania związane ze szkołą i uczniami. I pomyśleć że to wszystko za taką dobrą kasę i darmowy nocleg.

Aniela wracała właśnie do swojego pokoju marząc o ciepłym prysznicu. Miała zamiar wskoczyć pod kołderkę z kubkiem herbaty i zaplanować sobie jutrzejsze zajęcia. Nagle usłyszała coś dziwnego zza jednych drzwi, a tuż potem na horyzoncie pojawił się jeden z dyrektorów.

- O, dobry wieczór – przywitał się jak zwykle uprzejmie, a dostrzegając chyba jej zaniepokojenie, zapytał – Czy coś się stało?
- Wydawało mi się, że coś słyszałam za tymi drzwiami - odparła wskazując w kierunku domniemanego schowka.
- Hmmm to dziwne, raczej nie korzystamy z tego pomieszczenia. Są tu tylko stare sprzęty. Jesteś pewna, że to nie był wiatr? Dziś pogoda nie jest najlepsza...
- Może zajrzymy i sprawdzimy? Nigdy nie wiadomo co młodzieży przyjdzie do głowy.
- Dobrze, poczekaj proszę. Znajdę klucz.


Gdy tylko to piękne ciało... a właściwie dyrektor, zniknął za zakrętem, zgasło światło. Kobieta po omacku odnalazła włącznik, i nacisnęła go kilka razy, ale nic to nie dało. Postanowiła spokojnie poczekać, w końcu pan Koss wie, że tu jest i zaraz na pewno po nią przyjdzie. Wtedy znów usłyszała kwilenie zza tych samych drzwi.

Podeszła do drzwi i zapukała.
- Halo, jest tam ktoś?
W odpowiedzi usłyszała jakieś szepty, sama nie była w stanie stwierdzić, czy był to jeden głos, czy kilka. Wyłowiła tylko kilka słów, coś jakby "do domu" i "pobaw się ze mną". Chciała jeszcze raz się odezwać ale wtedy pojawił się dyrektor, a wraz z nim światło wróciło do swojego normalnego trybu funkcjonowania. W tym samym czasie umilkły także szepty za drzwiami, jakby były zsynchronizowane z prądem i pojawianiem się Stefana.
- O, jest pan. Dlaczego zgasło światło, jakieś problemy z prądem? - zapytała.
- Światło? Nic takiego nie zauważyłem - Stefan wyglądał na naprawdę zdziwionego - To co, otwieramy?
- Może coś jest nie tak z żarówką? Nie ważne, otwórzmy i zobaczmy czy na pewno żadne chochliki się tam nie schowały - zmusiła się do zażartowania, bo już sama nie wiedziała co o tym myśleć.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 22-07-2013, 20:11   #63
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/yDDdZnx38Lg[/MEDIA]
Obeznani w przestrzeniach
od ziemi do gwiazd,
gubimy się w przestrzeni
od ziemi do głowy.


Mateusz

Nie potrafił powiedzieć, co go tknęło na wieczorną przejażdżkę, poczuł jednak że dusi się w czterech ścianach. Zupełnie jakby świat nagle skurczył się i zaczął napierać na niego z każdej strony. Irracjonalne uczucie, które na szczęście zniknęło w chwili, gdy usłyszał słodki pomruk silnika. Teraz jechał na motorze po prostu przed siebie. Nie planował tej przejażdżki, dlatego nie myślał ile potrwa ani gdzie pojedzie... po prostu mknął przed siebie...

Jakiś czas temu opuścił miejską zabudowę Łodzi, światła latarni nie oświetlały już drogi, na której z rzadka mijały Mateusza samochody. Mimo to... mimo ciemności... rozpoznał miejsce, w którym się teraz znajdował. To tutaj pijany kierowca zabił jego matkę. To tutaj zginęła jedyna osoba, która mogła zmienić jego dorosłe życie. Może gdyby tamto się nie stało, wszystko byłoby prostsze? Może byłby normalnym, uczciwym obywatelem? Może miałby dobrą pracę... żonę... dzieci...?!

Nagle w świetle reflektora, tuż przed sobą, zobaczył zgarbioną kobiecą postać na drodze. Choć nie widział jej twarzy - sylwetka, kolor i długość włosów pasowały do... matki. Co gorsza, Jabłoński właśnie pędził prosto na nią!

Wiedziony instynktem, odbił na bok – prosto w barierkę mostu, na który właśnie wjechał. Ta, nie wtrzymawszy siły uderzenia, pękła, a Mateusz i jego ukochana maszyna runęli prosto do wody z wysokości kilkudziesięciu metrów. Zgniłe błota w tym miejscu nijak miały się do swojej nazwy – woda była głęboka i przezroczysta. Na tyle przynajmniej by mężczyzna mógł zobaczyć wplątaną pomiędzy zębatkę a łańcuch nogawkę. Chciał się wyrwać, ale maszyna opadała na dno, ciągnąc go za sobą. Choć energicznie machał rękami, spadał coraz niżej i niżej... Czuł, że już więcej nie wytrzyma bez powietrza…

„Czy tak mam umrzeć? Czy tego chce matka?" – przemknęło mu przez głowę.

Sytuacja była dramatyczna i właśnie wtedy, gdy już miał się poddać, przed sobą zobaczył czyjąś dłoń. Uchwycił ją i spojrzał w górę. Mama! Mimo potężnego uścisku, którego nie powstydziłby się niejeden strongman, to musiała być ona!


Jabłoński wynurzył się, łapczywie łapiąc powietrze. Jakimś cudem udało mu się chwycić zarośli i przedostać na brzeg zalewu. Był sam. Zupełnie sam. Spojrzał na dłoń, w której przed chwilą trzymał całkiem materialną przecież kobiecą rękę. Dziwne. Mimo ciemności na śródręczu dostrzegł lekko połyskujący symbol gwiazdy z ogonem. Po chwili połysk zniknął, lecz znamię miało pozostać z Mateuszem do końca życia.


Piotr, Adam

Choć mężczyzna przemykał się bardzo sprawnie, wiedziona jakimś nadnaturalnym zmysłem Joanna, podążała za Piotrem bez momentu zwątpienia. Tak dotarli do magazynu – podupadającego, niedużego budynku, gdzie przez zakratowane okna było witać jakieś stare pomoce szkolne – ławki, regały, tuby z mapami.

- Tutaj jest. – powiedziała półgłosem JoannaSchował się. Może on też… ma nas za tych złych. Tak jak my pomyśleliśmy na początku o nim…

Piotr usłyszał obcych, gdy stanęli przy wejściu i coś do siebie szeptali. Przy okazji zdał sobie sprawę z jednej rzeczy, jaka wiązała się z ukryciem w pomieszczeniu – nie miał stąd innej drogi ucieczki niż przez drzwi, którymi wszedł.


Aniela

Weszli do pomieszczenia i teraz kwilenie stało się na tyle wyraźne, by usłyszał je również Stefan. Niestety, włącznik światła tutaj naprawdę nie działał.

- Spokojnie, mam latarkę – powiedział przystojny dyrektor szkoły – Proszę, zostań przy drzwiach i potrzymaj ją tak, żebym widział gdzie idę.

Był naprawdę opiekuńczy i wydawało się, ze myśli o wszystkim. Teraz też potykał się o sprzęty bez słowa skargi na to, że dłonie Anieli, w których trzymała latarkę, tak bardzo się trzęsły.

- Jest tutaj kto? – zapytał Stefan.

Odpowiedziało mu szuranie z głębi składziku. Mężczyzna obrócił się plecami do nauczycielki, przez co nic nie mogła widzieć.

- O Boże, ktoś tu jest przywiązany do starej ławki – wydawał się naprawdę poruszony – To dziecko… a niech mnie, ja znam tego chłopca!


Po chwili szamotania i odgłosu darcia taśmy izolacyjnej, Stefan znów wrócił do światła latarki, prowadząc za rękę pulchnego nastolatka.


- To straszne. Ktoś przywiązał go ze spuszczonymi spodniami do ławki.Stefan był naprawdę zdenerwowany, ledwo panował nad tonem głosu, by nie krzyczeć – Nie chciałem od razu pytać, ten chłopiec to Wojtuś, on jest troszkę… spowolniony. Nie rozumiem jednak…

- Jestem głodny
– odezwał się po raz pierwszy chłopak, który choć sięgał do ramienia wysokiego dyrektora, mówił głosem cienkim, jakby nigdy nie przeszedł mutacji.

- Już… już Cię nakarmimy. Chodźmy do kuchni, dobrze? – spojrzał błagalnie na Anielę, by ta go nie zostawiała.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 26-07-2013, 14:16   #64
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Chłopiec wyglądał mizernie, pomimo swojej lekkiej pulchności. W oczach czaił się strach. Aniela wyciągnęła wafelka z torebki i podała chłopcu.
- Zaraz zrobimy Ci kanapki. Kto Cię tam zamknął? - spytała.
Chłopiec rzucił się na wafelka jakby nie jadł tydzień, ale nie odezwał się ani słowem.
- Koledzy z klasy? - dopytuje się Stefan.
Wojtuś wyglądła jakby się wahał, ale nic nie mówił, tylko patrzył błagalnie na Anielę, na pewno był bardzo głodny.

Po chwili byli już w kuchni, po drodze wymieniali tylko zaniepokojone spojrzenia ze Stefanem.
- Zrobię Ci kakao i bułkę z dżemem, chcesz? - uśmiechnęła się do chłopca. Ten ochoczo przytaknął na propozycję. Nauczycielka zabrała się za przygotowanie obiecanego jedzenia i szepnęła do stojącego obok dyrektora:
- Chyba trzeba byłoby zadzwonić do rodziców chłopca... i dowiedzieć się co właściwie się stało. Strach pomyśleć co by było, gdybym tamtędy akurat nie przechodziła.
- Mnie niepokoi co innego
- powiedział cicho Stefan, po czym odezwał się głośniej do chłopca - Wojtku, co oni ci robili, że miałeś zdjęte spodnie?
Grubasek wyglądał bardzo niepewnie. Jakby chciał wykonać polecenie, ale coś go blokowało.
- O co chodzi? - dopytywał się Stefan - Wstydzisz się.
Potakujące skinienie głową.
- A powiesz mi na ucho?
Znów przytaknięcie.
Kiedy Aniela stała przy kuchence, mężczyzna podszedł do chłopca i pochylił się nad nim. Tamten mówił długo i pewnie nieskładnie, nauczycielka widziała jednak jak twarz Stefana lekko zbladła. Nie powiedział jednak nic poza krótkim “później” do niej, teraz najważniejszy był Wojtek.

Chłopiec dojadł w spokoju kolację, od razu poczuł się trochę lepiej, ale był bardzo senny i chciał iść już spać. Postanowili, że chłopiec prześpi się w jej pokoju, a ona sama będzie spać obok na materacu. Nie chcieli by chłopiec został sam na noc. Gdy w końcu Wojtek leżał już w łóżku Aniela zagadnęła Stefana.
- Czy zrobili mu to o czym myślę? I czy powiedział kto?

Przez chwilę Stefan wyglądał, jakby mu było niedobrze. Usiadł w fotelu i schował twarz w dłoniach.

- Nie. Nie zrobili, ale... udawali, że robią. I kręcili filmik. Ja... nie rozumiem... nie rozumiem, co się stało z tym światem. Nawet dzieci... są chore.
- Czyli jednak inne dzieci. Jesteś pewien, że nic mu nie zrobili? Może powinien porozmawiać z psychologiem. I skąd oni mieli właściwie klucze do tego schowka?
- tak się zapędziła w całej tej sytuacji, że zaczęła zwracać się do niego na Ty, ale chyba nawet on tego nie zuważył.
- Wojtuś ma swoją panią pedagog, odwiedza nas raz w tygodniu. Akurat będzie, więc dobrze się składa, ale... wciąż nie mogę uwierzyć - Stefan faktycznie wyglądał kiepsko, jakby nie spał kilka nocy - Po to otworzyliśmy tą szkołę... by dzieci nie były prześladowane, by... mogły się rozwijać i... pokochać naukę, a nie traktować jak przykry obowiązek. A teraz, gdy to się stało... nie wiem już czy to ma sens... przepraszam, nie chciałem Cię obarczać.
- Nie przekreślaj wszystkiego z powodu jednego incydentu. Znajdziemy winnych i zostaną ukarani a potem wszystko wróci do normy. Zobaczysz
- położyła mu rękę na ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Ludzie są źli. Myślałem, że... ostatnia nadzieja w dzieciach. A one zachowują się jak zdziczałe psy. Chcą zagryźć najsłabszego. Tyle setek, tysięcy lat ewolucji... - Stefan zamilkł, po czym podniósł spojrzenie na kobietę - Anielu, nie wiem czemu Ci to mówię... wydajesz się inna. A jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że poszliśmy w złym kierunku. Czy myślisz, że... że jesteśmy godni władać tą planetą? Czy Bóg byłby z nas dumny? - położył odruchowo rękę na jej kolanie.
- To chyba nie jest rozmowa na dzisiejszą noc, porozmawiamy jutro, gdy emocje trochę opadną i wtedy na trzeźwo przemyślisz co dalej, dobrze? - położyła dłoń na jego dłoni i ścisnęła ją lekko.
- W ten sposób dyskretnie mnie wyganiasz - mężczyzna uśmiechnął się smutno, po czym wstał - I masz całkowitą rację. Pani pedagog będzie jutro ok. 10.00, przejmie od Ciebie Wojtka. Oczywiście, za dzisiejszą opiekę, możesz liczyć na dodatkową gratyfikację przy wypłacie. Dziękuję Ci Anielu i... dobrej nocy. - mówiąc to, skierował się ku drzwiom.
- Nie pomogłam dla pieniędzy. Jeśli koniecznie chcesz mnie jakoś wynagrodzić zabierz mnie na kawę i pokaż mi miasto.
Stefan zatrzymał się na chwilę w progu. Popatrzył na Anielę... jakby troszkę za długo przypatrując się jej.
- Uczynię to z przyjemnością. Odezwę się w tej sprawie. Jutro... muszę zająć się śledztwem. - radość w jego oczach zgasła - Śpijcie dobrze.
- Dobranoc.

Gdy Stefan wyszedł w pokoju zrobiło się jakoś strasznie cicho. Wojtek spał już głęboko, nie wydając nawet najmniejszego dźwięku. Tylko regularnie unosząca się kołdra utwierdzała Anielę w przekonaniu, że on śpi i wciąż żyje. Że jest tutaj i to nie był tylko zły sen. Kładąc się na materacu czuła, że to będzie okropna noc i na pewno nawiedzą ją dawne lub nowe koszmary.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 28-07-2013, 06:52   #65
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację

Klementyna, tak się nazywała. Owszem, może to i głupie imię dla motocykla. Pewnie wybrałby zupełnie inne, gdyby nie jego kumpel Przeor. Mawiał, że motocykle o głupich imionach nigdy nie mają wypadków i, jak widać, skutecznie przekonywał innych do swojej teorii. Co prawda kilka miesięcy później jego Beatrycze przydarzyło się bliskie spotkanie z volkswagenem passatem, którego nie dane jej było przeżyć. Przeor jednak wyszedł z tego bez szwanku i oczywiście zmodyfikował swoją złotą zasadę: tym, którzy prowadzą motocykle o głupich imionach nic się nie dzieje.

Może powinno mu przed oczami "śmignąć" całe życie, ale pierwszym, co przypomniało mu się, gdy tylko złapał oddech był właśnie ten dzień, w którym Klementyna została Klementyną. Naturalnie, nie byłą to jedyna myśl. W dalszej kolejności pojawiał się problem wydobycia jej z głębiny. Bo przecież musiał ją wydobyć. Tyle tylko, że w obecnych okolicznościach, samotnie i w ciemności nie bardzo mógł tego dokonać. Nawet, gdyby umiał pływać. Będzie musiał tutaj wrócić z kumplami i ze sprzętem. Z wyciągarką przynajmniej. Tak, to świetny plan. Wyciągnie ją, wysuszy, naprawi. Wszystko będzie jak dawniej.

Matka. Kolejny obraz spowodował, że przeszył go ból. Ból, którego nie czuł od wielu, wielu lat. Nie chodziło tu nawet o żal po stracie rodzicielki, tęsknotę czy miłość. Tym, co mu naprawdę doskwierało była bezradność. Bo są rzeczy, których nie można naprawić tak, jak naprawia się rozbity czy utopiony w rzece motocykl. Jego matka nie żyje a on sam... jest kim jest... Nie da się tego zmienić. Można jedynie przetrwać. Przeżyć i żyć dalej.

Szok powoli mijał i Jabłoński przestawał myśleć obrazami, a zamiast tego zaczynał kojarzyć fakty. Jakaś postać, matka? Nie, to nie mogła być jego matka. Wypadek, później silna ręka, która wyciągnęła go z wody. Odruchowo rozejrzał się - wokół nie było nikogo. Wstał z miejsca by wyjść na drogę, na most, ale coś podpowiadało mu, że tam także nie znajdzie żywej duszy. Czyżby miał omamy? A może... naprawdę ukazała mu się matka? Pytanie tylko: po co?

Musiał jednak sprawdzić, musiał się przekonać. Jasny półksiężyc dawał dość światłą, by mógł znaleźć drogę na górę. Zobaczył zniszczoną barierkę, nawet krótki ślad hamowania - a może dostrzegał go tylko oczyma wyobraźni? Nie widział jednak kobiety, której omal nie potrącił. Nie widział swojej matki.

Wydawało mu się, że wciąż czuje ten silny uścisk. Stanął bokiem do Księżyca i uniósł rękę bliżej twarzy. Zdecydowanie był tam jakiś postrzępiony ślad. Nie krwawił, nie wyglądał też na otarcie czy jakąkolwiek ranę. Plama oleju? Mało prawdopodobne by zabrudził się od Klementyny. Co to więc było i skąd się wzięło na jego ręce?

Za dużo myśli, wątpliwości, lęków. Całą ta sytuacja byłą jakimś szaleństwem, a on nie miał na to ochoty. Musi jakoś wrócić do miasta, przespać się. Rano pomyśli co dalej. Byle nie myśleć już więcej teraz. Byle nie tutaj, w tym przeklętym miejscu.

Ruszył szybkim krokiem w kierunku Łodzi. Liczył na złapanie stopa, ale jak na złość nie przejeżdżał obok żaden samochód. Że też zachciało mu się zjeżdżać z głównej drogi i robić sobie wycieczki po wsiach. Co najmniej półtora kilometra dzieliło go od jakiejś krajówki. Nic to, będzie musiał dojść do niej o własnych siłach. Byle jak najszybciej. Byle dalej stąd.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 28-07-2013, 11:42   #66
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Adam miał wrażenie, że siedzi na tykającej bombie i jedynie słowem oraz charyzmą próbuje ją rozbroić.

Ten mężczyzna mógł być każdym. Psychopatą, szaleńcem, porywaczem. Niestety - a może na szczęście - paleta nie zamykała się jedynie na ciemnych kolorach i istniała szansa, że przed Adamem ukrywał się niewinny człowiek. Ofiara nieszczęśliwego zbiegu okoliczności; Wielkiego Zła, które otuliło cały Wrocław. Przynajmniej Joanna tak sądziła - więc dlaczego tym razem Moliński miałby jej nie zawierzyć? Do tej pory prawie bezkrytycznie przyjmował jej sądy za objawioną prawdę. Miała na niego duży wpływ. Na decyzje, opinie i co najważniejsze - działania, które podejmował.

Cichy głos na skraju świadomości zapytał: "A co jeśli tym razem się myli?". Adam nie zdołał go zignorować i prędko drobna koncepcja rozrosła się w myśl, której przeobrażenie w obawę trwało jedynie sekundę.

Rozejrzał się wokoło. Wyostrzone przez adrenalinę zmysły starały się odnaleźć nieznajomego. Ciało aż pchało się do akcji, lecz umysł trzymał je w ryzach. Żadnych pochopnych ruchów. Nie tym razem. Uważaj, i nic nie spierdol. Jedynie obserwuj. Drobne smugi efektu Tyndalla rozpraszały zakurzone wnętrze magazynu, pozwalając rozróżniać kształty i sylwetki. Adam zastanowił się, jak to możliwe, że sprzęt wciąż tkwił na miejscu, jakby oddzielony niewidzialną barierą od szajek złodziejaszków, którzy nie potrafili wedrzeć się do środka. Najwyraźniej jako jedyni.

Cisza, niczym namacalna flegma, rozpychała się i wyciekała na zewnątrz. Adam nie rejestrował nawet odgłosu bicia własnego serca. Chciał coś mruknąć, wypróbować głos - jedynie po to, by zerwać niepokojący czar. Minęła sekunda i jednak powstrzymał się - by nie przykuwać uwagi mężczyzny. Tkwiło w tym mało logiki - nieznajomy bez wątpienia zdążył dostrzec obecność dwójki nieproszonych gości.

Ten sam cichy irytujący głosik podszepnął: "A może właśnie proszonych? Czy tak trudno o fanatyka, który postanowi poświęcić się i pociągnąć za zawleczkę odbezpieczającą bombę?. To byłaby idealna pułapka.”

Moliński spojrzał na Joannę, mimowolnie zauważając jej piękno. Pot skleił niektóre pasma brązowych włosów do skroni, lecz to jedynie dodawało uroku. Być może, gdyby znaleźli się w innej, bardziej sprzyjającej sytuacji… Jeżeli postarałby się bardzo mocno, a kobieta nie odrzucała go z góry… Być może mogło coś z tego być… Być może…

"Być może to czas, byś pomyślał głową, nie penisem. Ten jeden raz" - dokończył głosik, który powoli zaczynał urastać do rangi lekkiej schizofrenii.

- Rzucam broń! - Adam krzyknął głośno, posyłając pistolet po podłodze w przypadkowym kierunku. Przezornie usunął z niego wszelkie naboje, na wypadek gdyby nieznajomy zechciał go przechwycić. - Jesteśmy nieuzbrojeni.

Adam przesunął wzrok na Joannę, czekając aż ta zacznie wyśpiewywać pieśń pokoju.

- Jesteśmy po jednej stronie - dodał, pozostawiając dla siebie wątpliwości. - Wyjdź do nas, nie skrzywdzimy cię. Nas też nie krzywdź.

I znów zapanowała cisza, przytłaczająca niczym warstwa topionej smoły. W niewyjaśniony sposób zdawała się oddzielać wszystkich zebranych w magazynie, zsyłając nieufność oraz niepokój. Adam poczynił pierwszy krok ku jej przełamania. Pozostawało jedynie czekać na ruch innych.

Brzyski wyłonił się z pół mroku. Był zmęczony i zły, ale musiał zaryzykować. Wiedział, że kobiety uwięzione na dole mogą nie mieć tyle szczęścia.
- Kurwa. Nie wiem kim jesteście i co tu robicie - powiedział cicho w stronę nieznajomych - ale jeżeli macie telefon to wezwijcie psy, bo na dole jacyś skurwiele trzymają dwie kobiety. Może jeszcze się nie zorientowali, że uciekliśmy, ale Ewa... i ta druga nie wyglądały najlepiej - stwierdził.

Adam zbladł, nie wiedząc, jak zareagować. Przeszedł go paraliżujący, nieprzyjemny dreszcz. Nie mógł zignorować tego, co powiedział mężczyzna. Otrzymał wskazówkę, jakąkolwiek informację na temat Ewy i Leny… bo to musiały być one! Przynajmniej teraz wiedział, że jeszcze żyją. Że jeszcze żyły, gdy nieznajomy je zostawił.

Równie dobrze facet mógł kłamać - z powodów nieznanych Adamowi. Lecz podjęcie ryzyka było konieczne.

- Jesteśmy odcięci. Policja nie przybędzie - oparł, starając się, by głos nie zdradzał, jak bardzo zależy mu na pospiechu. - Te kobiety… musimy im pomóc! Pokażesz nam, gdzie są? Nie możemy ich po prostu zostawić.

Adam uznał, że mężczyzna jeszcze nie musi wiedzieć, że "Ewa i ta druga" były mu bliskie.

- Jestem Adam Moliński, a to Joanna - wskazał na kobietę obok.

- Paluch - powiedział Brzyski. Nie musieli znać jego imienia, zresztą używał go rzadko. - Jesteście pewni, że jesteśmy odcięci? Na dole - Brzyski wskazał na zejście - jest co najmniej trzech, przepuszczalnie uzbrojonych, ludzi, sadystycznych świrów, czerpiących przyjemność z torturowania i więzienia ludzi. Nie mam pojęcia kim są, ale to świry. Wydaje mi się, że wejście i zejście do pomieszczeń w których nas trzymali. Mają stróżówkę w której śpią. Jeszcze nie zorientowali się, że im uciekliśmy to Ewa i ta druga kobieta powinny być w połowie drogi. Jak chcecie ratować i bawić się w bohaterów to życzę powodzenia, ale ja zamierzam stąd zniknąć - stwierdził Brzyski. Nie był nic winien ani obcemu, ani kobietom. No i dawno temu odebrał od życia lekcję by nie

- Jesteśmy na wysepce, most eksplodował. Oczywiście możesz popłynąć wpław - odparł Adam. Choć chciał, nie mógł zatrzymywać byłego więźnia. Kim był, by zaciągać go z powrotem do piekła, z którego dopiero co się wydostał? Rozumiał i szanował podjętą przez niego decyzję. - Proszę, pokaż nam drogę. Później będziesz całkowicie wolny.

Pomasował ramię, zastanawiając się, dlaczego jest obolałe. Mało witamin? Niewiele odpoczynku? Adam nie pamiętał, kiedy ostatnio jadł, lub spał. Prawdopodobnie w innym życiu. Rozglądnął się, ale żadnej z zakurzonych półek nie oblepiał stos batonów energetycznych. W magazynie szkolnym piwa raczej też by nie znalazł, więc nawet nie próbował szukać.

- Ewa i ta dziewczyna… w jak złym są stanie…? - zapytał niepewnie. - Pytam, bo to wpłynie na trudność misji ratunkowej - prędko dodał, kryjąc zdenerwowanie pod maską uśmiechu.

- Wpław? Kurwa... nigdy nie nauczyłem się pływać - Brzyski nie dowierzał w to co powiedział nieznajomy, a z drugiej strony... jeszcze wczoraj nie uwierzyłby, że ktoś go porwie z szpitala lub zaatakuje nożem. - Idę z wami - dodał zrezygnowany. - Co do drogi... schodzisz na dół, potem będziesz miał korytarze z celami. Właściwie cały czas idzie się prosto aż do pokoju strażników. Ewa była w dobrym stanie, ale nie sądzę by była w stanie cokowliek zrobić, jeżeli by ją dorwali. Druga kobita została skasowana i ledwo się ruszała jak się rozdzielaliśmy.

Adam opanował drżenie rąk. "Została skasowana" wciąż dźwięczało w jego uszach.

- Musimy się pospieszyć, czas działa na naszą niekorzyść - dodał cichym, podejrzanie spokojnym głosem. - Cieszę się, że z nami idziesz. Weź jakąś broń, choćby improwizowaną… Na pewno znajdzie się tu śrubokręt, nożyczki, może nawet nóż przy odrobinie szczęścia. Ja wezmę swojego colta z podłogi - dodał. - Uda się.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 29-07-2013 o 16:10.
Ombrose jest offline  
Stary 29-07-2013, 21:56   #67
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/cv4bSwLLETs[/MEDIA]
Do widzenia...
noc gwiazdami zaorana,
w piersiach naszych eksploduje pusty wieczór,
zbyt jest ciężko łzy przetapiać w męską szorstkość,
zbyt jest ciężko gorzkiej prawdy w ustach nie czuć.


Aniela

Pani pedagog była punktualna. Wojtuś ucieszył się na widok starszej, okrągłej kobiety w okularach. W ogóle był radosny i zdawało się, że już nie pamięta wydarzeń poprzedniego wieczora. Cieszył się tylko i powtarzał, jak to dobrze, że dziś nie musi iść na lekcje.

W przeciwieństwie jednak do chłopca, Aniela nie była zwolniona z obowiązków. O godzinie 11.30 jak zwykle punktualnie stawiła się w swojej klasie, gdzie prowadziła lekcje języka angielskiego.

Godziny mijały, a nauczycielka była w stanie uwierzyć, że wszystko wróciło znów do normalności. Co prawda, cały dzień nie widziała Stefana, ale nie mogła się dziwić, że dyrektor na pewno czynnie zaangażował się w sprawę Wojtka.

To była ostatnia lekcja Anieli, kiedy jej uwagę zwróciły chichoty wśród uczniów. Nie pomagały ostrzeżenia. Wreszcie nauczycielka zdecydowała się na ostateczność – zarekwirowanie na czas lekcji jednemu z chłopców jego przenośnej kamery, która krążyła po klasie i tak bawiła pozostałych uczniów. Kiedy spojrzała na aparat ze zgrozą zobaczyła ów filmik, o którym Wojtuś wspomniał, że został nagrany z jego udziałem. Choć nie było widać twarzy, 3 chłopców mówiło do siebie oraz imitowało stosunek seksualny na przywiązanym do ławki nieszczęśniku.


Mateusz

Szedł przed siebie, bo co innego mu pozostało? Choć marsz rozgrzewał, to coraz bardziej odczuwał w przemoczonych ubraniach przenikliwe zimno nocy. Na domiar złego lewy but prawie się rozpadł i z ledwością spełniał swój a funkcję. Mężczyzna z ironią zauważył w duchu, że w tej całej nawałnicy pecha, miał chociaż tyle szczęścia, że ostatnie dni były cieplejsze. Dopiero od kilku dni tak naprawdę temperatura nie spadała nocą poniżej zera. Jeśli jednak nie złapie jakiegoś stopa w ciągu godziny… będzie groziło mu pewnie coś gorszego niż tylko wyziębienie.

Wreszcie dotarł na krajową drogę, którą z rzadka – ale jednak - podążały samochody. Oczywiście, długowłosy, podejrzanie wyglądający facet w mokrych ciuchach musiał się liczyć z tym, że większość kierowców postanowi go ominąć. W oczach praworządnych obywateli był raczej potencjalnym zagrożeniem niż ofiarą wypadku drogowego.

A jednak udało się!
Po kilkunastu próbach na pobocze zjechał stary mercedes.


Kiedy Matusz podszedł do niego, szybka obniżyła się ukazując poczciwe oblicze staruszka w garniturze.

- Dobry wieczór chłopcze. Wskakuj, zanim całkiem przemarzniesz.

Co ciekawe, starszy pan wcale nie był zaniepokojony stanem Jabłońskiego ani nawet samym faktem spotkania z obcym w środku nocy. Nucił pod nosem jakąś religijna piosenkę dopóki mężczyzna nie usiadł wygodnie, po czym zapytał:

- Dokąd? Do Łodzi wieść nudne życie czy… ku przeznaczeniu?

Mrugnął porozumiewawczo.


Adam, Piotr

Z każdym krokiem w stronę budynku, gdzie był więziony, gdzie próbowano zmusić go do gwałtu na kalekiej kobiecie… Piotr czuł narastającą niechęć by iść do przodu. Co jednak mógł uczynić? Słowo się rzekło.
Znów tocząc wewnętrzną walkę, wszedł do środka i jak kazały resztki dobrego wychowania, uchyli drzwi kobiecie. Ta weszła do środka i nagle zawyła boleśnie, jakby zapominając o konieczności zachowania ciszy.

- Auuuuuuuuuuuuuuu to pułapka… na mnie! - wykrzyczała.

Płacząc i wrzeszcząc z bólu, którego źródło wydawało się nie do określenia, rzucała się po ziemi. To było dziwne.

Teoretycznie wszystko wyglądało w porządku, a jednak gdy Adam patrzył na udręczoną i wykrzywioną bólem twarz Joanny, zobaczył w jej ustach poblask ognia. Tak jakby kobieta płonęła… lecz od wewnątrz.

 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 05-08-2013 o 18:22. Powód: kamerka ;)
Mira jest offline  
Stary 07-08-2013, 08:36   #68
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- O mój Boże! – krzyknęła hrabina i osunęła się zemdlona na miękką sofę.

W podobnie dramatyczny sposób Lena rozpoczęłaby pewnie swoją pierwszą powieść opisującą ostatnie wydarzenia z jej życia…. gdyby tylko potrafiła takową napisać.

Pojawienie się ludzi, którzy nie dosyć, że mówili w jakimś przedziwnym języku, trochę przypominającym grekę – co zresztą świetnie pasowało do otoczenia – to jeszcze zdających się jej nie dostrzegać, było kolejnym niewytłumaczalnym zjawiskiem w ostatnim czasie. Czy nie za dużo tego??

Zawołała kilka razy do czwórki przybyszów, ale nie reagowali. Zmarszczyła brwi gapiąc się na nich natrętnie.

Uwagę Leny przykuło piętno, które odsłoniła ciemnowłosa dziewczyna. Było dokładnie takie jak jej…. i Piotra. Obejrzała pozostałą trójkę. Jednooki mężczyzna nosił a ramieniu podobne znamię.

Co tu się działo? Kto i co chciał jej pokazać?

Kiedy nagle zebrani w pokoju ruszyli w kierunku wyjścia postanowiła im towarzyszyć. Musiała się dowiedzieć co to wszystko miało znaczyć.

Zderzenie z niewidzialną ścianą nie należało do przyjemnych. Ten ktoś lub coś, najwyraźniej nie chciał wypuścić jej z pokoju. Obiegła szybko całe pomieszczenie szukając możliwości wyjścia, ale za każdym razem napotykała niewidoczną barierę.

- Hej!!! – wrzasnęła- - Co jest grane? Gdzie ja jestem?! Proszę mnie wypuścić, hej, wracajcie!! – krzyczała za tymi, którzy właśnie oddalali się.
Z frustracji zaczęła walić w barierę i wołać Gabriela

Wtedy nagle jej pięść przebiła się przez niewidoczną ścianę i zanurzyła się w niej jakby w tafli wody. Nie widziała jej już po drugiej stronie.

Szybko cofnęła dłoń i obejrzała dokładnie. Była taka jak zawsze. Nic nie bolało, nic nie piekło…

Po chwili namysłu Lena wzruszyła ramionami, nabrała powietrza w płuca i przeniknęła przez barierę…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 08-08-2013, 22:16   #69
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Adam sądził, że Joanna jest niepokonana. Ta pewność siebie, nadludzkie możliwości i pojawianie się zawsze w odpowiednim momencie sugerowały, że nic jej nigdy nie zwycięży. Nic nie dotknie, nie wyrządzi krzywdy. Adam niepokoił się o Ewę, Lenę, nawet siebie… ale nie o Joannę - bo w końcu to długowłosa piękność była aniołem stróżem, nie odwrotnie. To ona miała go chronić przed krzywdą, złem i niepomyślnością. To ona obecnie rzucała się z bólu po ziemi.

Mężczyzna na początku zastygł z przerażenia, niepewny co się dzieje. Pokonana, dziko miotająca się po podłodze Joanna stopniem prawdopodobieństwa odpowiadała królowej Elżbiecie przyłapanej w klubie ze striptizem. Adam zareagował dopiero wtedy, gdy zobaczył ogień trawiący jej wnętrzności. Joanna nie wystawiała tragikomedii, lecz rzeczywiście cierpiała. Potrzebowała pomocy.

Rzucił się do przodu, niewiele myśląc. Czas działać szybko, pewnie.

- Trzymaj drzwi! - rzucił do Palucha.

Chciał złapać Joannę i wyprowadzić ją z piekła, bestialskiego miejsca kaźni, w które wkroczyła. Po kilku sekundach kobieta leżała już, w miarę bezpieczna, na pobliskiej trawie. Adam, kucając tuż obok, delikatnie nią potrząsał. Po chwili nieco mocniej, a kiedy to nic nie dawało - uderzył w policzek. Niestety nawet to nie otworzyło oczu Joannie. Mężczyzna poczuł kilka kropel potu spływających wzdłuż skroni. Pełen obaw przystawił dwa złączone palce do jej szyi, szukając pulsu…

Znalazł go. Odetchnął głębiej.

Co dalej? Nie mógł zostawić Joanny niestrzeżonej na ziemi, lecz musiał też ją opuścić, by znaleźć Lenę i Ewę. Gdyby zabrał ją ze sobą, byłaby - choć brzmi to okrutnie - balastem, który mógł przykuć ich wszystkich do grobu. Oczywiście zakładając, że "ogień piekielny" nie pochłonąłby jej w międzyczasie. Na początku dobrą opcją zdawało się poproszenie Palucha, by został opiekować się nieprzytomną Joanną, lecz... nie ufał mu aż tak bardzo. Poza tym jeśli Ewa i Lena były niezdolne do poruszania się - choć Adam wolał o tym nawet nie myśleć - to właśnie jego będzie potrzebował najbardziej. Obie trzeba uratować, a sam może nie podołać temu zadaniu.

Sam. Bez Joanny.

- Zaniosę ją w bezpieczne miejsce, zaraz wrócę - rzekł, mając na myśli magazyn, z którego dopiero co wyszli.

Wziął w ramiona Joannę, zdając sobie sprawę, że gdyby panie pielęgniarki zobaczyły tę scenę… umarłyby z podniecenia. Obrócił się i postawił pierwszy krok, pełen nadziei, że po powrocie zastanie Palucha. To co mężczyzna zobaczył przed chwilą… to był wystarczająco dobry powód, by uciekać. Zapewne sam by tak postąpił, gdyby sprawa nie dotyczyła go osobiście.

Więc może powinien poprosić go, by towarzyszył mu w drodze do magazynu?

Adam w duchu pokręcił głową. Jeśli Paluch ma zdezerterować, to niech to zrobi teraz. Nie wtedy, gdy podążając niebezpiecznym korytarzem, rozdzielenie się będzie jednym z najgorszych pomysłów. Nie wtedy, gdy szanse na uratowanie Ewy i Leny… takie duże.
 
Ombrose jest offline  
Stary 09-08-2013, 12:41   #70
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Ciche “kurwa” było jedynym komentarzem jaki wydał z siebie Brzyski gdy Joanna padła jak rażona gromem na ziemię i zawyła z bólu... Piotr nie wiele z tego rozumiał, był za to niemal pewny, że trzech strażników zorientowało się już, że nie wszystko poszło zgodnie z tym co sobie założyli. Kwestią czasu było kiedy się tu pojawią... i czy po drodze spotkają Ewę i Lenę.

Brzyski przytrzymał drzwi, ale nie rozumiał zachowania Adama. Tracił cenny czas, a kobieta choć cierpiąca nie była umierająca. Nie powiedział jednak nic, spokojnie czekając na rozwój sytuacji. Bo cóż mu pozostawało? Ucieczka? Przeprawienie się w wpław na drugi brzeg... może byłby to opcja gdyby tylko umiał pływać. Ale nie umiał i raczej nie zanosiło się by w najbliższym czasie miał się nauczyć.

Paluch skrył się w cieniu i chwycił mocniej swoją “broń” - kawałek nogi od stołu, zakończony ostrym szpikulcem. Ciągle miał nadzieję, że nie będzie musiał go użyć.

Czas dłużył mu się niemiłosiernie, gdy czekał na Adama. Każdy dźwięk wydawał się podejrzany, serce biło mocniej. Zupełnie jak wtedy gdy pierwszy raz kradł blachę spod bloku na Towarowej w Warszawie.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172