Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2013, 15:21   #90
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 15:52 czasu lokalnego
Środa, 16 grudzień 2048
Szpital w Ceelasha Biyaha, Somalia




Wszystko szło gładko. Aż niemal zbyt gładko, jeśli wspomniało się wydarzenia choćby z porannych godzin tego samego dnia. Damir mógł planować coś, kombinować i szykować zasadzkę, z drugiej jednak strony - nic nie świadczyło o tym, że właśnie tak było.
Shade schowana w podziemiach musiała czekać tam prawie w bezruchu. Lekarz, który wcześniej wszedł do składziku, opuścił go całkiem szybko, pojawili się jednakże dwaj inni. Jeden wszedł do laboratorium, drugi do izolatki z białym człowiekiem. Najpierw sprawdził co z nim, później wyszedł i zamknął pomieszczenie, gasząc w nim światło, przez co przypadkowy obserwator nie mógł już sprawdzić co jest w środku. Ten pierwszy sprawdził urządzenia i także opuścił piwnice, wracając na górę i przez chwilę pozostawiając tam Valerie zupełnie samą.

Na górze Wigowi szybko zrobiono zdjęcie. Biała kobieta, o której mówił Kane, nie odzywała się prawie wcale, wydając tylko polecenia i oznajmiając zakończenie tego badania. Jej twarz pozostawała surowa. Cokolwiek myślała, kryła to za maską profesjonalizmu i chyba złości. Tak czy inaczej, wyniki obiecała przekazać za niecałą godzinę przy recepcji, więc najemnik mógł ponownie wrócić do samochodu, z którego wychodził Irishman wraz z Blue. Hakerka nie wzięła ze sobą komputera Jeanne i nawet tego nie ukrywała, gdy spotkali biochemiczkę przy recepcji.
- Mam swój. - powiedziała tylko.
Lekarz, który wyszedł do nich z polecenia Damira, poprowadził do schodów, zatrzymując się przed nimi, patrząc prosto na O'Harę.
- Ty nie - mężczyzna spodziewając się tego zwyczajnie odłożył plecak ze sprzętem i pojemnik z zawartością do zbadania. Przez chwilę nic się działo, dopóki nie stało się jasne, że Jeanne nie ma zamiaru nic nieść. Zahe podniosła plecak, a obcy lekarz pojemnik. Otworzył drzwi i wkroczyli na schody. Biochemiczka usłyszała jeszcze za plecami cichy głos hakerki.
- Przodem, jaśnie pani. Podłożyć czerwony dywan?

Tubylec poprowadził je prostym, szerokim korytarzem. Minęły kilka zamkniętych drzwi po bokach, gdy zatrzymał się i przesunął kartą przed czytnikiem. Piknęło i drzwi laboratorium się otworzyły.
- Wszystko gotowe. Mogę pomóc, jeśli będą panie chciały. - odezwał się w swoim języku i tłumacz ożył, przetwarzając słowa. Odmówiły a on tylko skinął głową, spodziewając się takiej reakcji. - Niestety drzwi będą musiały pozostać zamknięte, to automatyczny system. Gdy panie skończą, proszę mnie wezwać tym przyciskiem.
Wskazał na guzik na interkomie. Drzwi zasunęły się. Shade szybko się przekonała, że wcale nie kierował się na górę. Pozostał na dole, niewidoczny jednak dla kobiet w pomieszczeniu. Zdaje się, że wszedł do izolatki z "pacjentem" w środku, ponownie zapalając tam światło. Na górze prócz drzwi, przejścia uważnie pilnował również strażnik, a Kane zauważył jeszcze jednego, starającego nie rzucać się w oczy.

Laboratorium dzieliło się na trzy części. W pierwszej, w której obecnie się znajdowały, można się było przebrać w skafander bezpieczeństwa. Było ich kilka, a jeden wyglądał jak żywcem wyjęty z filmu o astronautach. Ten był do najbardziej niebezpiecznych substancji i ten również wybrała Jeanne, sprawdzając najpierw jego szczelność. Mimo, że do nowych się nie zaliczał,to utrzymywany w dobrym stanie nadawał się jak najbardziej. Blue tymczasem usiadła tak, by zasłaniać sobą kamerę i robiła coś na komputerze. Napisała coś i pokazała to Øksendal.
" Dalej nie wejdę. Nie blokują tu łączności, ale uważaj co mówisz. Cokolwiek obiecał ci ten człowiek, to mają tu pełny monitoring. Mogą też chcieć przechwycić rozmowy. Jak coś znajdziesz, powiedz o tym dopiero jak opuścimy to miejsce. Spróbuję jakoś wymanewrować ich wścibskość. Daj znać jak będziesz już przepuszczać to przez sprzęt, popsuję im wtedy pluskwy."

Najwyraźniej Damir nie do końca powiedział prawdę. Lub może hakerka miała paranoję. Tak czy inaczej, to Jeanne musiała przejść przez śluzę bezpieczeństwa, niosąc ze sobą nie tak wcale ciężki pojemnik oraz potrzebne do badania urządzenie. Przenośny sprzęt, który niewątpliwie mimo zaawansowanej techniki, nie był tak skuteczny i dokładny jak to, co zobaczyła po wejściu do pomieszczenia badawczego. Szpital mógł być biedny, ale ta aparatura tutaj należała do tej z najwyższej półki. Kilka lat temu, owszem, ale nawet obecnie musiała kosztować małą fortunę.
Øksendal nie przyszła tu podziwiać, a pracować. Ustawiła pojemnik i złamała plombę, w zawór wkręcając rurkę, mającą zebrać niewielką dawkę gazu i od razu wprowadzić ją do urządzenia. Nie było z tym problemu, a już kilka chwil później zawór ponownie był szczelny i zakręcony. Teraz jednak nie blokowała go już plomba, wystarczyło więc kilka ruchów, by gaz zaczął się ulatniać.
Dała znać hakerce, która krótko potwierdziła wykonanie zadania w chwili, gdy na holograficznym ekranie pojawiały się szeregi danych uzyskanych podczas skanowania substancji. Tylko kilka z nich było istotnych.

Wirus genetyczny.
Obszary działania: mózg.
Cel działania: agresja, wypaczanie świadomości, urojenia.
Możliwe powikłania: mutacja.
Nazwa: nieznana
Pochodzenie: nieznane
Najbliższe skojarzenia: Wirus X. Wyprodukowany w 2015 przez Umbrella Corporation.




Dr Harper zeszła po schodach zdecydowanym krokiem, trzymając w ręku dwa rentgenowskie zdjęcia. Podeszła do O'Hary, gestem dając mu znać, by oddalił się bardziej od strażnika. Spojrzała mu prosto w oczy i mówiła szeptem.
- To dziwnie zabrzmi, ale dowiedziałam się, że ten człowiek na dole... został zdobyty podczas ataku na konwój ciężarówek przewożących białych kilka dni temu. Przeprowadzają na nim badania, podobno nie jest zwyczajny. W śtodku ma więcej metalu niż kości i tkanki. Wiedz, że mi zależy - chwyciła go na chwilę za bluzę, mocno ścisnęła i puściła, wraz z wypuszczeniem powietrza z płuc. - Spróbuję zdobyć wyniki badań.
Przestała mówić szeptem, a zamiast tego dalej przemawiała głośno, niemal zbyt głośno.
- Pańskiemu koledze nic nie jest, ale pan ma dwa lekko pęknięte żebra. Powinien zgłosić się pan na leczenie i oszczędzać się.
Podała mu zdjęcia i odeszła tak samo pewnym krokiem, jakim przyszła. Dobrze udawała. Pytanie: przed kim?

Wig tymczasem miał inny problem. Ustawiony w cieniu, z boku budynku i drogi van, pozwalał na obserwację głównego i bocznego wejścia, sam nie rzucając się w oczy zanadto. Oczywiście, był to w miarę niezły samochód, jak na tutejsze warunki, więc trochę mógł dziwić, niewielu jednak przyglądało mu się uważniej. Niestety, zanim Jeanne i reszta wyszli ze środka szpitala, podjechały pod niego dwa załadowane ludźmi pickupy. Peter bez trudu wyłowił czerwone opaski na ich ramionach, prawie każdy z niemal dziesięciu mężczyzn miał także broń długą. Przyglądający się temu Ghedi zadrżał wyraźnie, wskazując na postać, której najemnik nie rozpoznał. W końcu dla niego czarny to czarny i zwłaszcza z daleka nie różnili się prawie wcale.
- Maruq!
Więcej dodawać nie musiał. Wspomniany człowiek wkroczył do szpitala wraz z pięcioma ludźmi, reszta jednakże pozostała na zewnątrz, przeparkowując samochody. Ledwie może dziesięć metrów od vana.
 
Sekal jest offline