Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2013, 18:09   #12
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość


Eiji

Eiji postanowił pozostać neutralnym. Zanim to on uciekł z chaty, gdy głosy zaczynały cichnąć a energia otaczająca ogrodnika blednąć, wybiegł z niej Ajiro, krzycząc jak opętany... w końcu taki też był.
- Nieeeeee! - zawyły głosy po raz ostatni, a następnie ucichły.
Eiji nie mógł tym razem nadążyć za szybkością starca i zgubił go. Szukał uważnie, nie dostrzegł jednak nic. Żadnych śladów, wskazówek na to, gdzie mógł uciec.
Jednak inni zdążyli usłyszeć krzyki uciekającego ogrodnika i przez bramę ogrodu, wbiegło pośpiesznie pięciu strażników, w tym ten, którego Eiji widział wcześniej tego dnia, który to odmówił Ajiremu pomocy.
- Co tu się dzieje? - krzyknął ze srogą determinacją na twarzy. Wszyscy otoczyli naraz Eijiego, kierując w jego stronę długie yari. - Gdzie Ajiro?! Kim jesteś?! Co się stało?!

No właśnie... czego Eiji był świadkiem? Ajiro naprawdę był zły? Był demonem? Głosy tych kobiet... był głosami ofiar? Dźwięki, które słyszał zza krzaków, czy była to swego rodzaju rekonstrukcja tego co się działo z kobietami? Jednak Ajiro prosił strażników o pomoc, może głosy były sprawcami opętania ogrodnika, który za dnia miał przebłyski własnej, choć niepełnej świadomości.
No i dlaczego, mówił, że głosy chciał by spalił ogród?



Atsushi

Choć nie powinien czuć się wypoczęty, biorąc pod uwagę to, że spał na stercie gruzu, to rozpierała go niepojęta energia, dzięki której nogi same ciągnęły go za sobą, coraz szybciej w głąb leśnej, wąskiej ścieżki. W końcu przeszedł na większy, lepszy trakt, który nie spowalniał go licznymi korzeniami i ponurymi widokami bezdroży. Dzięki tabliczce, łatwo zorientował się, w którą stronę do Orishi i ruszył tam, nie zwalniając.
Droga był prawie pusta, minął ledwie paru kupców, niektórzy mieli obstawę w postaci jednego, czy dwóch yojimbo, coś czego potrzebował mnich.
To co się stało poprzedniej nocy nie dawało mu spokoju. Duchy chyba pragnęły zemsty. Sprawdziły mnicha, czy jest tym za kogo się podaje. Nie mogły zaznać spokoju po swej śmierci, uwięzione w ruinach domu przy własnych grobach, chciały by ich los ominął wielu innych, którym zagrażali bandyci. Jednak jaką rolę w likwidacji działającej od lat, mógł odegrać mnich?

Dotarł do rozwidlenia dróg, jego wiodła do miasta Orishi, ledwie godzinę wolnym tempem. Jednak skręcając w lewo, na stromą, brudną ścieżkę, dotarłby do gór, w których to podobno, osiedlili się bandyci. Zapewne w osadzie Rourchi, której nazwa na kierunku, była przekreślona czerwoną farbą.
Przystając przy kierunkowskazie, dostrzegł dwójkę ludzi, zmierzających w jego stronę. Delikatną, ale zarazem surową z wyglądu, młodą kobietę, uzbrojoną w łuk i wielkiego mężczyznę, z rzucającym się w oczy no-dachi.



Kuroichi & Hirate

Droga zapowiadała się na dość długą. Gdy już wyszli z miasta i znaleźli się w lesie, szybko dotarli na rozwidlenie dróg. Kierunkowskaz wskazywał trzy osady, w górę coraz bardziej krętego szlaku, z początku leśnego. Najwyższa strzałka wskazywała najbardziej oddaloną osadę, jednak jej nazwa była przekreślona czerwoną farbą... Rourchi nie istniało dla reszty świata. Poza tym, znajdowały się w tym kierunku jeszcze dwie osady, Kanaki i Moushi.
Przy kierunku stał mężczyzna, który wyglądał jakby przespał sto lat i nie mógł teraz spokojnie ustać, rozglądając się nerwowo, jakby się okropnie śpiesząc. Był ubrany w pomarańczowe szaty mnicha.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline