Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2013, 18:45   #249
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Natarcie na Tytana

- Kolejny szurnięty? - zapytał Gort, przyglądając się podejrzliwie kapelusznikowi.
- Przypomina bardziej wędrownego handlarza... ale rzeczywiście coś w nim dziwnego - stwierdził Przydupas, mieszając drewnianą łychą w rondelku z gulaszem.
- Kupiec, he? - Czarnoskóry nagle wydał się bardziej zainteresowany podejrzaną personą. - Masz jeszcze te swoje świecidełka z wielkiego trójkąta, co nie? - zwrócił się do Przydupasa, który sięgnął do pasa by upewnić się że nie zgubił drogiej szkatułki znalezionej w piramidzie i uśmiechnął się w odpowiedzi na pytanie kapitana.
- Hej, gościu! - murzyn zawołał w końcu do dziwaka. - Chcesz może coś opylić, czy będziesz tak stać i się na nas gapić!?
Dziwna postać na dźwięk głosu olbrzyma odwróciła się w jego stronę z tym samym uśmiechem przylepionym do twarzy.
- Klienci! -ucieszyła się ciągnąc skrzypiący wózek w ich stronę. - Czyżby interesowała was starożytna i potężna magija? -zapytała, a na dźwięk tych słów, z budki wyskoczył plakat, na którym widniał napis:

Pytynża Magija tyko tutej

- Mam wszystko czego potrzeba podróżniką. -stwierdziła przekupa wykonując nieudolny ukłon.
- Skoro tak - jednooki zatarł ręce odchodząc od ogniska by podejść bliżej do wózka i przyjrzeć się jego zawartości.- Przydałaby mi się ino jakaś zaczarowana broń.
Gort również wstał i wciąż zajadając kolację zbliżył się do dziwaka.
- Masz może jakiego boskiego kamulca na sprzedaż? - zaciekawił się, biorąc do ust wielki haust gulaszu. - Albo coś co da mi dużego kopa, ażebym mógł jeszcze chyżej obijać gęby szczurom lądowym.
Dziwna postać najpierw zwróciła zakryte cylindrem oczy w stronę Przydupasa.
- Pokaż! -krzyknęła niespodziewanie w stronę salamandry, tak że jednookiemu aż zadźwięczało w uszach. Wtedy też jej zwierzątko nadęło się niesamowicie i wypluło na długim jęzorze, ładnie zdobiony rapier. - Na przykład takie cudeńko, rapier Mortisa czy jak go tam zwali. -stwierdziła chwytając broń po czym obróciła nią w dłoni wprawnie. Ostrze zapłonęło na chwilę, jednak szybko zostało odrzucone przez dziwaczkę w tył, a salamandra wystrzeliła jęzorem chwytając broń i połykając ją. - Ponoć wykuł go jakiś demon. -wyjaśniła wystawiając rękę po kolejny przedmiot, który wystrzelił z ust jej zwierzaka... a były to zajęce uszy przypięte, do przepaski na włosy.- Aj pomyłka, to tylko zmienia kolor włosów na blond. -mruknęła szczerząca się postać, by po chwili złapać kolejny przedmiot. Był nim miecz, który błyszczał niby szlachetny kamień, cały wykonany z niebieskiego materiału... aczkolwiek wydawał się dziwnie kanciasty.


- A to oręż kwadratowego ludu, kują ponoć takie miecze z diamentów, których poszukują w swych rozległych kopalniach. -opisała pokrótce kolejny przedmiot a gdy Salamandra szukała w swoich brzuchu kolejnego magicznego cudeńka, przekupa zwróciła twarz w stronę murzyna. - Mam tu różne dopalacze... ale dokładnie widzę czego szukasz, masz ciekawy gust... -oświadczyła i uniosła lekko cylinder odsłaniając oczy. Jej ślepia były zamknięte i zaszyte gruba czarna nicą co nadawało jej teraz mocno upiornego wyglądu.
Przydupas podążał wzrokiem za płonącym ostrzem, który to występ ostatecznie skrytykował na tyle ostro na ile było go stać: "Gorejący miecz? Widziałem ciekawsze sztuczki w cyrku". Gort również nie wydawał się zachwycony diamentowym ostrzem. "Sam mógłbym zrobić ładniejszy" - skwitował, tracąc powoli zainteresowanie asortymentem handlarza.
- To masz tego kamulca, czy nie? - zapytał murzyn zniecierpliwionym głosem. - Jakiś Chrozol, czy jak mu tam powiedział mi że jak go znajdę to będę mógł wreszcie skopać dupę tym wkurzającym bożkom.
- A ja jestem ciekaw czy naprawdę znasz się na rzeczy - stwierdził majtek z błyskiem w swym jednym oku. - Ten zaczarowany pierścionek znaleźliśmy w jakimś starym grobowcu.
Przydupas zdjął z palca pierścień należący niegdyś do Yartaka i pokazał go z bliska przekupie.
- Był schowany w tamtym pudełku i jeśli uda ci się zgadnąć do czego służy, to możemy ci go tanio opchnąć w zamian za coś innego.
- Mówisz o tym? -zapytała wyszczerzona kobietka, a jaj zwierzak wypluł, ośliniony czarny kamulec, wielkości dłoni. Palce sprzedawczyni zręcznie objęły go i podrzuciły parę razy. - Boski kamień, lub jak kto woli Serce Kronosa. -stwierdziła podrzucając przedmiot jeszcze raz, by po chwili salamandra capnęła go z powrotem do swego brzucha.- Droga rzecz. -dodała, po czym wzięła od Przydupasa pierścień, przyglądając mu się przez swe zaszyte oczy w milczeniu.
- Oddam ci za niego wszystko co mam - oznajmił Gort, wyrzucając za siebie misę po skończonej kolacji, po czym tak jak w obozie Blizny złożył obie dłonie i wytężył wszystkie swoje mięśnie, by po chwili dało się usłyszeć ciche "Plum!", a gdy otworzył ręce znajdował się w nich, co prawda nieobrobiony i nieoszlifowany, jednak dość sporej wielkości diament. - Mogę zrobić takich dużo więcej jeśli ty też leziesz do Lukrozu i zechciałabyś się z nami zabrać.
- Bwhihihi.- zachichotała dziwacznie osobniczka przez swe wyszczerzone kły. - Takich rzeczy nie da się kupić za żadne skarby, każda magia ma swoją cenę, ale nie jest to zawsze koszt w złocie. -stwierdziła powoli obchodząc murzyna. - Ile jesteś w stanie poświęcić dla tego by dostać ten kamień?
- Ile? - zastanowił się Gort, wyrzucając za siebie bez wahania drogocenny kamyk, na widok którego Przydupas wyskoczył w górę niczym żaba i złapał go w powietrzu jeszcze nim upadł na ziemię, po czym prędko dorzucił do swej szkatułki z klejnotami. - Tyle ile będzie potrzeba bym stał się silniejszy. Więc przestań kręcić i gadaj mi tu wprost: czego chcesz za kamulec? Powiedziałem przeca że dam ci za niego wszystko.
Twarz Czarnoskórego przybrała groźny wyraz, a jego pięść zacisnęła się kilka razy kurczowo. Widocznie wielkolud nie był dobry w targowaniu się, lub też zastraszenie sprzedawcy było jego typowym sposobem na zbijanie ceny.
Przekupka uniosła głowę, a jej zaszyte oczy spojrzały prosto w zwierciadła duszy czarnoskórego. Jej zęby wciąż lśniły bielą w mroku, a ona jak gdyby zamyśliła się, mrucząc na tyle głośno, by słyszeli ją oboje z mężczyzn. - Hym... może życie twego kompana... albo twoje oczy, tak są bardzo silne, moje straciłam już dawno... -mruczała pod nosem, by w końcu chudym palcem wskazać potężne prawe ramie Gorta. - Twoja ręka. To jest moja cena.
- He? - Czarnoskóry przekrzywił głowę, jakby nie do końca rozumiejąc o co chodzi kobiecie. - Moja ręka?
Gort przeniósł powoli wzrok na swoje prawe ramię, a potem znów na przekupę. Przydupas również wyglądał na zaskoczonego.
- Kpisz sobie z nas? - zapytał z oburzeniem jednooki. - Mój kapitan może zrobić wszystko, a ty żądasz od niego czegoś takiego!?
Wielkolud położył dłoń na ramieniu swego kamrata, aby go uciszyć. Jego kamienna twarz nie wyrażała teraz niczego poza chłodną żądzą. Chciał potęgi. Chciał jej za wszelką cenę.
- Jeśli chcesz czyjegoś ciała, to może ci jakieś przyniosę? Albo cały stos? - zaoferował chłodnym głosem bez emocji. - W zamku na północy na pewno znajdziemy wielu silnych gości. Ilu potrzebujesz? Stu? Tysiąc? Dla mnie to żaden problem.
- Kapitanie... - wystękał Przydupas, spoglądając z podziwem i zarazem nieskrywanym lękiem na swego dowódcę.
- Nie chce ciała... chce twojej ręki. Nie można poświęcić czegoś na czym ci nie zależy gdy poszukuje się siły.- zarechotała kobieta w cylindrze, oblizując lekko swe kły. - Oczy lub ręka... dam Ci wybór, bowiem zawsze jest jakiś wybór. -dodała zacierając ręce.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - Gort zacisnął mocno dłonie strzelając kostkami, a żyła na jego skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować, zaś Przydupas na ten widok zaczął się powoli wycofywać jak najdalej od murzyna i przekupy. - Ale zaczynasz mnie poważnie wpieniać. Jestem wielki pirat Czarnoskóry! Więc albo dasz mi to czego chcę po dobroci, albo sam to sobie wezmę!
Ziemią zaczęła groźnie drżeć, a chwilę później ręka pirata wystrzeliła do przodu by pochwycić za gardło kobietę, gdy w tym samym momencie ziemia pod nią rozdarła się na dwoje, otwierając na oścież swe bezkresne czeluści. Przydupas tymczasem chwycił za dwie strzelby, jedną wcelowując w salamandrę, a drugą w przekupę, gotowy w każdej chwili oddać strzał do jednej bądź drugiej gdyby coś miało zagrozić jemu lub jego kapitanowi.
Potężna dłoń Gorta zacisnęła się na krtani kobiety, która zachłysnęła się powietrzem i charknęła głośno. Jej nogi panicznie poczęły szukać podparcia, jednak przepaść pod nimi, nie dawała na to możliwości.
O dziwo jednak uśmiech nie zszedł jej z twarzy, zaś po chwili z ust wydobył się głos… tyle że męski. – Nie przewidziałem że jesteś tak nieokrzesany… żeby atakować kupca. – wymruczał wyraźnie rozbawiony, zaś sylwetka przekupy zadrżała, a po chwili w garści Gort trzymał, nie małą kobietę… a strażnika Chaosu! Czarnowłosego osobnika, z którym walczył w więzieniu ojca Bogów wraz z Calamity.
- Ale wiesz… za to należy Ci się nagroda, czas byś zobaczył prawdziwą twarz swego wroga. –dodał po chwili ciemnoskóry osobnik, a jego ciało ponownie zafalowało. Sylwetka mężczyzny urosła lekko, zaś strój zmienił się w czarny długi płaszcz i skórzane spodnie tej samej barwy. Włosy wydłużyły się, zaś na nosie pojawiły się ciemne okulary, zasłaniające oczy. Delikatny wąs i zarost, wykwitły niczym kwiaty na twarzy mężczyzny na lewym policzku pojawiła się duża blizna, która przecinała ukryte pod okularem oko.


Osobnik uniósł dłoń i złapał Gorta za przegub, ręki która ten ściskał jego szyję.
- Witam, pierwszy raz w swej prawdziwej postaci. –rzekł lekko uśmiechając się osobnik, zaś powóz i salam dra zniknęły nagle z obozowiska pirata.
- Tyyyy... - oczy Gorta rozszerzyły się w zdziwieniu. Potrząsnął lekko osobnikiem, który zafalował w powietrzu niczym ryba trzymana za ogon przez wędkarza. Widać murzyn chciał się upewnić że to co ściska w swej masywnej dłoni nie jest kolejną iluzją. - Co to znowu za gierki!? - niespodziewanie wrzasnął prosto w twarz osobnikowi w czerni. - Czego od nas chcesz, przebierańcu!? Śledzisz nas bo ci się nudzi!? A może chcesz znowu dostać po ryju, co!?
- Po pierwsze grzeczniej... -rzekł spokojnym tonem, a jego palce zacisnęły się mocno na przegubie Gorta. Pirat rozszerzył oczy ze zdziwienia, gdy poczuł potężną siłę tego uścisku, jego kolana zadrżały, gdy trzymany mężczyzna, niemal miażdżył jego rękę.
- Nie interesuje mnie wasza zbieranina. Ty marny piracie, blond włosy strażnik, który myśli że jest ważny, czy ten dziwny niebieskoskóry stwór. Jedynym powodem dla którego zajmuje swój cenny czas dla was, to fakt, że sprzymierzyliście się z rycerzem rozpaczy. -odparł spokojnie, patrząc spod okularów, na powoli uginające się od siły nacisku nogi Gorta.
- Ah tak - pirat wyglądał jakby dopiero teraz sobie coś przypomniał. - Więc to ty zakląłeś Puszkę i porwałeś jego dziołchę!? Skoro tak, to zdychaj sobie!
Czarnoskóry w nagłym przypływie złości, nim zdążył pomyśleć nad tym co robi, zamachnął się i cisnął Lokim prosto w bezdenną przepaść.
Gort uniósł Lokiego niczym piórko, po czym biorąc szeroki zamach, puścił go by posłać w głąb ziemi. Jednak problemem było to, że mężczyzna w okularach nie drgnął nawet o milimetr, gdy Gort “rzucił” nim. Jego dłoń dalej zaciskała się na przegubie pirata, a on wisiał sztywno, jak gdyby ten jedyny uścisk był wstanie utrzymać cale jego ciało w bezruchu.
- Wy ludzie jesteście zabawni. -stwierdził lekko się uśmiechając.- Więc co zrobisz teraz? -zapytał, gdy siła uścisku wzrosła jeszcze bardziej, a jedno kolano Gorta dotknęło ziemi uginając się pod tym potężnym pokazem mocy fizycznych ciała Boga kłamstw.
- A wy bożkowie jesteście cholernie upierdliwi - odrzekł hardo pirat, unosząc z trudem drugą dłoń i z wyprostowanymi palcami uderzył jej grzbietem w przedramię drugiej ręki, krusząc je na drobne kawałki. - Dobrze znam wasze gierki i nie dam sobą pogrywać! Nie chcę nic od takiego chędożonego dupka jak ty! Zjeżdżaj mi z oczu i nigdy więcej się nie pokazuj!!
Loki wylądował spokojnie tuż obok Gorta, zaś odłamki ręki giganta spadły w dół. Mężczyzna w okularach pokręcił tylko głową na boki, po czym zacmokał cicho ustami. - Nie rozumiesz chyba powagi sytuacji. -stwierdził zerkając na czarnoskórego. - Chce czegoś, więc to dostanę. Zwłaszcza, że ode mnie w tym momencie zależy życie dwóch twoich przyjaciół. -dodał z lekkim uśmieszkiem.
- Dwóch przyjaciół? - zdziwił się Gort, nie bardzo wiedząc o kogo może chodzić. - Więc wypluj z siebie wreszcie o co chodzi, bo nie mamy czasu na pogaduchy. Musimy dotrzeć do Lukrozu żeby uratować... - wielkolud niespodziewanie zamilkł na moment, gdy zębatki w jego głowie wykonały w końcu jeden leniwy obrót. - Nie mów że to ty jesteś szefem tamtego lustrzanego gościa który porwał Rudego!?
- Co kogo? -zapytał wyraźnie nie rozumiejąc Loki. - Nie z zniknięciem mnicha nie mam nic wspólnego. Pierwsza osoba która możesz uratować to twój kompan, Faust czwarty. -stwierdził poprawiając okulary. - Widzisz, wmówiłem mu, że musi wykonać dla mnie ważne zadanie... a tak naprawdę posłałem go na śmierć. Jego misja nie ma sensu, ma tylko na niej umrzeć. Ale jeżeli będziesz współpracował, to mogę go zawrócić z tej ścieżki. -stwierdził Loki po czym machnął palcem w stronę Przydupasa. Klatka piersiowa jednookiego buchnęła nagle krwią, niczym cięta olbrzymim mieczem, a on opadł na ziemię z trudem łapiąc powietrze. - A drugi to on. -stwierdził bez emocji mistrz iluzji.
- Ty chędożony tchórzu! - warknął pirat, spoglądając na swego kamrata, jednak zaraz potem przeszył bożka rozeźlonym wzrokiem. - Czy przed chwilą nie powiedziałeś, że masz nas gdzieś!? Skoro tak to czego teraz ode mnie chcesz, co!?
- Przede wszystkim trochę pokory. -stwierdził Loki w ogóle nie sprowokowany. - Po drugie zaś, tego co już Ci proponowałem. Kamień który zjesz w zamian za twoją rękę. - stwierdził klepiąc lekko Czarnoskórego po ramieniu. - Wiesz to twój wybór... ja Cię do niczego nie zmuszę.
- Nie żeby zależało mi na jednej ręce - odpowiedział pirat, powoli tłumiąc swój gniew, co było dla niego nie małym wysiłkiem, po czym spojrzał bez jakichś szczególnych emocji na swoje prawe ramię które powoli zaczynało już odrastać - Po prostu nie podoba mi się słuchanie kogoś takiego jak ty.
Pomimo tych słów Czarnoskóry uniósł do góry lewą dłoń, która zamieniła się w wielki dwusieczny topór z kamienia, który opuścił na swój prawy bark. Tym razem jednak cios wzmocniony był przez jego haki.
Dłoń opadła na ramię, które tym razem z cichym plaskiem opadło na ziemię. Haki anulowało moc owocu, sprawiając że Gort, przeciął swoją prawdziwą tkankę. Nawet u niego wywołało to ryk bólu, zaś krew obficie zrosiła ziemię dookoła niego.
- Wspaniale! -ucieszył się Loki, pstrykając palcami, z których po chwili wystrzeliły czarne nici, takie same jak te którymi iluzja staruszki zaszyte miała oczy. Wbiły się one boleśnie w kikut, zaszywając ranę w natychmiastowym tempie.
- Twa ręka nie odrośnie póki nie cofnę swego zaklęcia. -oznajmił wesoło. - To nasz kontrakt. - dodał podnosząc potężne ramie z ziemi, zaś w jego otwartej dłoni pojawił się czarny kamień. - A teraz moja część, czyli Czarny kamień.- rzekł podsuwając go piratowi.
Czarnoskóry wziął w lewą dłoń kamulca, po czym zaczął się mu dziwnie przyglądać, a nawet obwąchał go i posmakował.
- To mam go zjeść, czy jak? - zapytał wreszcie, nie do końca pewien jak działa magiczna moc skały.
- Dokładnie tak. -odparł okularnik. - Zjedz a uratujesz swoich przyjaciół. -dodał Loki.
- Niech ci będzie - stwierdził pirat. - Ale umowa to umowa. Jeśli nie dotrzymasz swojej, to możesz być pewien że kiedyś w końcu cię dorwę i dostaniesz za swoje.
Gort podrzucił do góry kamień i uniósł do góry głowę, rozwierając swą paszczę, a gdy skała wylądowała na jego języku od razu poczuł wibracje energii przepływającej przez kamień, który miał lekko kwaskowaty posmak, zupełnie jak podłączone do prądu urządzenie (czytelnicy lepiej niech nie pytają skąd Czarnoskóry o tym wiedział). Poza tym skała była nienaturalnie wręcz gładka, niczym najlepiej oszlifowany diament którego nie mógł zniekształcić żaden inny materiał. Jednak Gort domyślał się że żadna istniejąca substancja, czy byłby to diament, mitryl, albo nawet żywy kamień z którego wykonana była broń Błękitki, nie mogła dorównać sile i wytrzymałości boskiego kamienia, który teraz z łatwością zanurzał się w gardle pirata, tonąc w jego przepastnym ciele niczym okręt pochłaniany przez wiecznie zachłanne i nienasycone morze. Podobnie zaś jak te osiadłe po wsze czasy na dnie wraki wypełnione niezliczonymi kosztownościami których nigdy więcej nie miało ujrzeć ludzkie oko, tak i ów skała miała stać się teraz jednym ze skarbów na wieki należących tylko i wyłącznie do Wielkiego Czarnoskórego.
Kamień opadł do żołądka pirata, który poczuł jak całe jego ciało przeszywa dawka dziwnej energii. Poczuł jak gdyby przez każdy mięsień przeszła elektryczna fala, zaś w żołądku zakotłowało się niczym po bardzo obfity posiłku. Oczy murzyna błysnęły na krótką chwile, zaś ziemia w około zadrżała niczym pod wpływem sejsmicznej eksplozji.
Loki przyglądał się temu z znikomym zainteresowaniem, zaś gdy proces dobiegł końca, uniósł lekko brew. - Żyjesz?
Gort zamrugał kilkukrotnie i popatrzył zdziwiony na swoje ręce. Okazało się że w trakcie eksplozji energii podświadomie moc owocu odtworzyła jego prawe ramię. Było ono jednak wykonane w całości z szorstkiego kamienia pokrytego gładką warstwą diamentu, która nadawała mu ciemniejszego, niemalże czarnego koloru.
- A jak myślisz!? - fuknął rozeźlony pirat, po czym wskazał palcem nowej ręki na swego kamrata. - To naprawisz go, czy mam ci najpierw przywalić w mordę!?
Loki westchnął i pstryknął palcami. Jednooki został nagle opleciony setkami bandaży, a na jego ciało począł opadać dziwny złoty pyłek. - Lekarstwa wróżek... uleczą go i usuną mu z pamięci te wydarzenia. Tak więc przysługa za przysługę... a teraz chcesz uratować Fausta? -zapytał z szerokim uśmiechem.
- Gadaj co mam zrobić i wynoś się stąd - odparł szorstkim tonem Gort z założonymi na pierś rękoma. - Mam już dość oglądania twojej gęby, a mam teraz kilku bożków którym muszę najebać.
- Pomóc mi coś przetestować.- odparł Loki siadając na pobliskim głazie. - Jesteś wytrzymały jak na człowieka, a ja muszę sprawdzić czy mój twór jest już odpowiedni. - stwierdził kreśląc dziwne znaki w powietrzu. - Innymi słowy postarasz się kogoś dla mnie pokonać, co ty na to?
- Pokonać? - twarz Czarnoskórego w jednej chwili wygładziła się i wykwitł na niej szeroki uśmiech, tak jakby to jedno słowo wystarczyło by odwrócić jego nastrój o sto osiemdziesiąt stopni. Murzyn momentalnie zacisnął pięści które zderzyły się ze sobą na wysokości jego mostka, wydając z siebie dudniący dźwięk przypominający grom. - To pokazuj mi to swoje popychadło! Chętnie rozgniotę je na miazgę!
- Jakoś nie zdziwiła mnie ta odpowiedź. -odparł mężczyzna z blizną, a obok niego pojawił się kolejny portal. Zza magicznych wrót, słychać było odgłosy, jak gdyby zdejmowano czemuś łańcuchy, a po chwili ciężkie kroki, sprawiły że ziemia dookoła przejścia zawibrowała. Z wrót wyłoniła się postać o niezwykle prymitywnej twarzy, oraz ogromnej sylwetce.


Całkowicie naga, oraz na tyle ogromna iż Gort sięgał je jedynie do ramienia. Niemal każdy mięsień był widoczny na ciele tej ,przypominającej pierwotnego człowieka, istoty. Czarne włosy były brudne i przetłuszczone, zaś wzrok tępy i lekko zaciekawiony nowym otoczeniem.
- To jest... w sumie jeszcze nie wymyśliłem mu imienia, nazywaj go jak chcesz. -stwierdził lekko zażenowany tym niedopatrzeniem Loki. - Twoje zadanie jest proste... zmusić go do walki i walczyć póki nie każe przestać. Proste prawda?
- Żartujesz sobie? - zapytał lekko urażony Gort, unosząc wzrok na olbrzyma. - Powalałem już dziesięć razy takich jak ten!
Murzyn powoli podszedł go swego przeciwnika i stanął naprzeciwko niego z rękami założonymi pod boki, zmuszając go by ten zwrócił na niego uwagę.
- Wyzywam cię na pojedynek, Panie Chuchro! - oznajmił prosto w twarz swojemu rozmówcy, nadając mu jednocześnie jego pierwsze, niezbyt pochlebne imię. - Przygotuj się, bo to może trochę zaboleć! Gort's Hard Core Mega Punch!! - wrzasnął pirat, przywalając olbrzymowi lewą pięścią prosto w brzuch.
Uderzenie czarnoskórego, sprawiło że po okolicy rozeszło się niesamowite łupnięcie, zaś pod wpływem energii pył dookoła olbrzyma uniósł się i oddalił o kilka cali. Jednak sam przeciwnik nie drgnął. Niczym potężna tama blokująca rwącą rzekę, stał w miejscu mimo, że normalnie cios porwałby kogoś nawet jego postury w powietrze. Gort cofając rękę, zobaczył jedynie leciutkie zaczerwienienie, na brzuchu “Chuchra”, niczym po lekkim klapsie w pupę niemowlaka. Czarnowłosy gigant, rozglądał się po okolicy, zupełnie nie zwracając uwagi na pirata, bardziej interesowała go postać przydupasa, bowiem gdy wyczuł jego krew nozdrza nowo przybyłego poruszyły się lekko.
Loki zaś uśmiechnął się jak gdyby z czegoś zadowolony.
- Ani mi się waż! - ryknął rozeźlony Gort. - Bari Bari no Funeral!.
Pod Przydupasem natychmiast otworzyła się zapadnia przez którą podobnie jak podczas walki Gorta w piramidzie spadł do niewielkiego pokoiku umieszczonego wiele metrów pod ziemią.
- To ze mną walczysz, szczurze lądowy! - zakrzyknął Czarnoskóry, po czym cofnął się kilka kroków i wystrzelił kilkanaście metrów w górę na kamiennym filarze. Następnie w uniesionych dłoniach zaczął tworzyć gigantyczną kamienną kulę, która rosła z każdą chwilą, aż przesłoniła samo słońce, skrywając w cieniu sylwetkę olbrzyma. - Bari Bari no Hard Core Bowling!! - okrzyk pirata zagłuszył świst powietrza wywołany pędem kolosalnej kuli ciśniętej przez Gorta, która obecnie spadała z góry prosto na łepetynę troglodyty.
Ogromny głaz opadł z powietrza, na sylwetkę przerośniętego wojownika, wysłanego przez Lokiego. Gdy uderzył w jego łepetynę, zatrzęsła się ziemia, zaś kamulec roztrzaskał się na malutkie kawałki, krusząc też ziemię dookoła stwora. Gdy opadł pył, odsłonił on powaloną sylwetkę “Chuchra”, który leżał na brzuchu twarzą ku ziemi.
- Niezwykłe... jesteś pierwszym który tak szybko go przekonał... -mruknął bóg kłamstwa z niekrytym podziwem. Jego wysłannik bowiem dźwigał się powoli z ziemi, jednak wyraz jego twarzy zmienił się. Twarz wykrzywiała się teraz w grymasie złości, ostre kły zostały wysunięte do przodu, zaś oczy zaszły krwią. Potwór był zdenerwowany, a jego spojrzenie skierowało się na Gorta, górującego nad troglodytą, który powoli zaczął zbliżać się do filaru.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem, złamasie! - zawołał z góry pirat, który wydawał się lekko zaskoczony wytrzymałością olbrzyma. Na szczęście nie była to jednak najsilniejsza technika Czarnoskórego, który miał w rękawie jeszcze kilka asów. Tym razem zaś przykucnął i dotknął dłonią powierzchni kolumny przez którą nagle przeszły gwałtowne wibracje. - Bari Bari no Turbulence!
Ziemia z sekundy na sekundę falowała coraz mocniej, drżąc przed potęgą Gorta, gdy w jednym momencie rozwarła się pod nogami Chuchra niczym olbrzymia paszcza, zamierzając połknąć go w całości, a następnie zamknąć się z powrotem i zgnieść go na miazgę.
Chuchro jednak skoczyło w stronę kolumny, gdy tylko ziemia zaczęła się trząść. Wylądował on gdzieś w połowie jej wysokości, a paluchy troglodyty wbiły się w skałę niczym w papier. Stwór począł wspinać się niczym wielki goryl w stronę Gorta... a szło mu to naprawdę sprawnie.
Nieczęsto zdarzało się Gortowi górować inteligencją nad swoim przeciwnikiem. W końcu kto by się spodziewał, że spotka na swojej drodze kogoś jeszcze wytrzymalszego, a zarazem głupszego i bardziej upartego niż on sam? Było to piratowi bardzo na rękę, mimo że nie zdawał sobie z tego sprawy. Olbrzym był po prostu kolejnym wrogiem na którym mógł przetestować swoje zdolności, nie musząc się przy tym ograniczać. Nie chciał jednak od razu odsłaniać wszystkich swoich kart. To nie była walka z Shuu której celem była okrutna zemsta na osobniku który wyświadczył tyle cierpienia jego załodze, ale zwykły sparing, którego celem było sprawdzenie który z dwójki gigantów jest silniejszy i bardziej brutalny.
- Myślisz, że dasz mi radę, Panie Chucherko!? Iwababababa! - roześmiał się Gort, który zwyczajnie zeskoczył ze stworzonej przez siebie kolumny, a gdy tylko jego stopy z głośnym łupnięciem dotknęły ziemi, filar zaczął się kruszyć i rozpadać na kawałki, zaś dłonie pirata pokryły się grubą warstwą kamienia z którego wyrosły ostre kolce. - - Bari Bari no Hard Core Skullcrusher! - krzyknął murzyn, które zamachnął się by uderzyć lewą pięścią w spadającego troglodytę i posłać go wprost do otwartej wcześniej przepaści.
Przeciwnik spadał na Gorta niczym ogromny głaz, który pirat postanowił roztrzaskać. Jego pięść przemieniła się w kolczastą kulę, która niczym potężny sprzęt do niszczenia budynków pomknęła w stronę piersi oponenta. Loki uniósł się lekko ze swego kamienia, obserwując widowisko zaciekawiony. Łapsko Gorta przygrzmociło w umięśniony brzuch troglodyty, a jeden z kamiennych kolców zagłębił się w niego. Ciało przeciwnika jednak nie odleciało, a zawisło po prostu na ręce Gorta, niczym ogromna narzuta. Żyły wyskoczyły na czole chuchra a ślina popłynęła z jego ust, po tym potężnym uderzeniu. Wyglądało to jak gdyby przeciwnik pierwszy raz w życiu poczuł tak dotkliwy ból, co wyraźnie go zamroczyło.


- Może to cię nauczy, żeby nie zadzierać z Czarnoskórym! - Gort uśmiechnął się z satysfakcją. - A może chcesz się już poddać i przyznać że jestem najsilniejszym człowiekiem na ziemi!?
Pirat postanowił nie dać olbrzymowi szansy na kontratak. Z ziemi za plecami troglodyty niespodziewanie wyrosły dwie gigantyczne kamienne dłonie, które pochwyciły go za przedramiona, co sprawiło że zawisł w powietrzu z rękoma szeroko rozłożonymi na boki, niczym jakiś męczennik. Murzyn był zaś jego bezlitosnym oprawcą który raz po raz wymierzał mu kolejne ciosy i kopniaki. O dziwo wyglądało na to że taka jednostronna walka sprawia mu coraz większą radość, gdyż z każdym uderzeniem jego uśmiech robił się coraz bardziej szeroki, a w płonących oczach nie było widać ani krzty współczucia.
Ciosy Gorta, raz za razem uderzały o cielsko wroga, który jednak zdawał się nimi nie przejmować. Kamienne kolce, nie były wstanie ponownie przebić się przez tytanicznie rozwinięte mięśnie, zostawiały jedynie lekkie otarcia na skórze wroga. Mimo to murzyn okładał troglodytę, którego kły powoli zaciskały, się w wściekłym grymasie. Oponent zawarczał, a mięśnie jego łap napięły się, gdy szarpnął nimi nagle.
Kamienne ramiona skruszyły się niczym piasek, nie będąc żadną przeszkodzą dla starożytnej, czystej i brutalnej siły. Pięść Chuchra popędziła w stronę policzka murzyna, który od razu uniósł jedno z ramion do bloku.
Huknęło.
Zdawało się iż cała okolica zadrżała, gdy ogromne łapsko, przygrzmociło w przedramię Czarnoskórego. Cios był niczym huragan, nieokiełznany, dziki i potężny. Ręka Gorta, nawet sekundy nie wytrzymała, naporu dzikości, blokująca kończyna została przesunięta, niczym wskazówka zegara, odmierzającego kolejne sekundy istnienia. Pirat z impetem uderzył sobie w twarz, własna kończyną, do której dociśnięta była pięść giganta, zapewne gdyby nie blok, jego głowa szybowałaby teraz ku lepszemu jutru.
Jednak obrona sprawiła, że to całe ciało murzyna poderwało się w górę i odleciało, o kilka metrów do tyłu, dopiero gdy pirat przyłożył dłoń do podłoża i przeszorował nią dodatkowy kawałek, udało mu się wyhamować pęd tej przymusowej podróży. Jego ręka drżała, od przyjętego uderzenia, zaś z policzka opadały malutkie kamyczki, które ze stukotem witały się z podłożem.
Natomiast Chuchro, niczym wielki Goryl, wspierając się na zaciśniętych pięściach, pędził w stronę Gorta, by zadać kolejny cios. Nie wyglądał jednak na wściekłego… a raczej zainteresowanego taką formą rozrywki.
- Tobie też się zaczyna podobać, co? - Czarnoskóry uśmiechnął się z zadowoleniem i dotknął dłonią ziemi, która ponownie zaczęła drżeć. - Potrafię to docenić! Dlatego nie będę się oszczędzał! Iwababababa!
Piratowi zaczął się w końcu udzielać bojowy nastrój. Być może walka nie okaże się tak nudna i jednostronna jak to przewidywał. Dlatego postanowił wypróbować inny styl walki od tego z którego był do tej pory znany.
Ziemią dookoła dwójki walczących zaczęła pękać, a spomiędzy trących o siebie skał wydobywał się drobny pył, który pokrył całą okolicę. Nie był on jednak na tyle gęsty by całkowicie przesłonić widoczność na otwartym terenie w ciągu dnia, więc przeciwnicy wciąż mogli dostrzec swoje rozmazane sylwetki. Dlatego też Gort zdecydował się zastosować kolejny fortel, którym był wyłaniający się przed nim z ziemi kamienny posąg przedstawiający jego samego w bojowej pozie. Było oczywistym że nikt o przeciętnej inteligencji nie nabierze się na tak banalną sztuczkę, jednak w tym konkretnym przypadku można było oczekiwać pozytywnych rezultatów.
Używając posągu jako przynęty Czarnoskóry zakradł się za troglodytę, a oba jego ramiona przemieniły się w ogromne wiertła.
- Bari Bari no Hard Core Double Mega Drill!!! - ryknął pirat, gdy dwa ogromne świdry z których każdy mógł w ciągu sekundy rozerwać dorosłego człowieka na pół ruszyły na Chuchro. Czubek jednego z nich wycelowany był w tułów przeciwnika, drugi zaś w jego prawy łokieć.
Chuchro jak przewidywał Gort ruszył na stworzoną kamienną figurę, którą rozbił w perzynę jednym ciosem. Jednak kim tak właściwie był ten troglodyta? Pewnie zastanawiałeś się nad tym drogi słuchaczu, od kiedy jego potężne cielsko wyłoniło się z portalu.
Cóż, osobnik ten był tworem, który bez boskiej ingerencji nigdy nie zawitałby w tym świecie. Jeden z pierwszych ludzi, którego szczątki odnalazł Loki. Protoplasta, gatunku który zdominował ziemię, nadając jej prawa i wygląd według swej woli. Jednak nie był top jedynie wskrzeszony pradawny.
Chuchro był istotą wręcz pół boską. W jego żyłach płynęła krew herosów, jego ciało zostało wzmocnione ich szczątkami. Legendarni wojownicy, ci którzy samotnie ruszali by zmienić świat, byli jego nierozłączną częścią. Ludzie, których ideały pozwoliły im osiągnąć niemal boska rangę.
Co ciekawe byli podobni do Gorta.
Pirat zawsze kierował się swymi przekonaniami i wiara we własną siłę, niczym starożytny bohater stawał naprzeciw losowi i chwytał go za barki.
Jednak Chuchro mimo że tak blisko, dotychczas był inny.
Trzymany w więzieniu, nie znający uczuć czy radości. Żył po to by istnieć i jeść, by spełniać wole boga kłamstw. Jednak teraz w końcu poczuł pierwsze emocje jak i wrażenia. Ból, żądze, radość z walki. To wszystko wpływało do jego pierwotnego serca, za sprawą Gorta, który nieświadomie, tworzył swego przyjaciela jak i zaciekłego wroga. Kogoś kogo mógł zrozumieć tylko poprzez walkę, istotę która zaczynała kochać starcia tak jak sam pirat.
Wiertła zawarczały niczym działa ostatecznej destrukcji, gdy uderzyły w plecy troglodyty. To które starło się z jego ramieniem, zakaszlało niczym starzec, tracąc na obrotach, gdy napięte mięśnie stwora, zatrzymały obroty. Broń, zdolna niszczyć budynki, została zniwelowana czystą wytrzymałością tytanicznymi mięśniami pradawnego.
Jednak druga z pięści, przemienionych w broń, z głośnym mlaskiem rozrywanych tkanek, wbiła się w plecy przeciwnika.
Świder począł penetrować, ciało wroga, który dotychczas nigdy nie był zraniony, rozrywało jego tkanki, pozwalając by krew herosów opadła na ziemię. Zdawało się iż zwycięzca jest tylko jeden, że to Czarnoskóry po raz kolejny triumfuje, przekraczając swe własne limity.
Nic bardziej mylnego.
Dziki ryk bólu wyrwał się z gardła stworzenia, którego smutek istnenia, był niemal tak wielki jak ambicje Gorta. Łokieć stwora w desperackim akcie obrony, świątyni duszy, ruszył w tył by uderzyć w pierś pirata. Nie pomogło haki, czy wieloletni trening, atak był druzgoczący. Fala uderzeniowa wywołana przez ten cios, rozeszła się po okolicy, natomiast murzyn niczym piłeczka wystrzelił w tył. Nie wiedział jak długo leci, jedynie kolejne skały,m przez które przelatywał, były wyznacznikiem mijających sekund. Cała jego pierś popękała, zaś na jej środku, powstała olbrzymia dziura, jedynie cudem, pirat jeszcze nie rozpadł się na poszczególne elementy. Kiedy upadł na ziemię, widział jedynie w oddali chmurę dymu, który wcześniej sam stworzył. Starał się podnieść, lecz ciało było zbyt przerażone tym co zaszło.
Konfrontacje poglądów nowego świata przeciw starożytnej mocy wygrała bez dwóch zdań ta druga.
- Jestem pod wielkim wrażeniem. -odparł Loki pojawiając się przy leżącym piracie. -Przeleciałeś około pięćdziesięciu metrów, a wciąż żyjesz. Z normalnego człowieka nic by nie zostało. Chyba już starczy prawda? - zapytał kucając przy murzynie.
- To było coś - wymruczał chrupiącym głosem Gort w którego płytkich oddechach dało się słyszeć chrzęst pokruszonych kamieni. - Nie wiem skąd wytrzasnąłeś takiego kamrata, ale cieszę się że mi go pokazałeś - pirat uśmiechnął się delikatnie, wciąż leżąc plackiem na ziemi, nawet nie próbując się ruszać. - Bo następnym razem na pewno go zmiażdżę i pokażę wam, głupim bożkom, przed kim powinniście trząść portkami. A teraz oddawaj błyskotkę mojego nakama i wynoś się stąd.
Głośne chrupnięcie dało znać, że pirat przekręca głowę na bok, by jeszcze raz posłać Chuchru wyzywające spojrzenie.
- A ty lepiej nie siedź na dupie, tylko zacznij pakować, bo zobaczysz że drugi raz nie dam się tak łatwo pokonać! Następnym razem to ty będziesz leżeć na deskach! Obiecuje ci to Wielki Pirat Czarnoskóry!!
Chuchro poruszył się gdzieś w chmurze pyłu... chciał chyba odwrócić się w stronę Gorta, zaatakować, albo uśmiechnąć się niczym dziecko do ulubionej zabawki. Jednak nim stwór zdołał wykonać jakikolwiek gest, jego ciało ponownie otoczyły łańcuchy, które zaczynały wciągać go w portal, czemu towarzyszyły dzikie ryki stwora. Mimo że chuchro nie był wstanie powiedzieć żadnego słowa, przeraźliwy wrzask był jasny dla pirata- jego przeciwnik nie chciał wracać do swego więzienia. Czarnoskóry znał to uczucie, gdy zasmakujesz wolności chociaż raz, nigdy nie chcesz trafić za kratki, kiedy w końcu pojmiesz piękno walki, życia, dreszcz emocji, największą karą jest oderwanie Cie od tego. To zaś Loki uczynił potężnemu troglodycie, który po chwili zniknął w otchłani magicznego przejścia.
- Już już... -odparł wesoło Loki poprawiając okulary. - Twój kompan ma już swoją błyskotkę... nawet wie już jak ona działa, chociaż zapewne nie zdaje sobie z tego do końca sprawy. -dodał bóg i położył dłonie na policzkach Gorta, tak że ukryte za ciemnymi szkłami oczy spotkały się ze spojrzeniem brutalnego wojownika mórz.
- Nikomu nie powiesz o tym spotkaniu. Nigdy. -powiedział gdy jego palce lekko wbiły się w twarz murzyna, tak jak gdyby bóg był wstanie zgnieść ją jednym ruchem. - Wymyślisz jakaś bajeczkę co do straty ręki. Inaczej, jeżeli piśniesz chociaż jedno słówko, zabiorę Ci wszystko co kochasz i szanujesz, a potem zgniotę na twoich oczach. -mówiąc to puścił głowę pirata i wyprostował się, a za jego plecami powoli począł tworzyć się kolejny portal z run. - A co do pomocy Faustowi! -dodał jeszcze nim wszedł w magiczne wrota. - Wybacz ale kłamałem. Nie mam zamiaru mu pomagać. On musi zginąć. -dodał uśmiechając się podle.
Gort zacisnął pięść z taką siłą że niemalże i ona zaczęła się kruszyć.
- Chędożony skurwiel - wycedził ze złością, świdrując wzrokiem Lokiego przez portal który chwilę później błyskawicznie się zamknął. - Jeszcze go dorwę i przetrącę mu wszystkie kości. Przeklęty bożek myśli sobie że może pomiatać kimś takim jak ja...
Pirat złorzeczył jeszcze przez dłuższy czas, spoglądając na przesuwające się po niebie chmury, które powoli go uspokajały, aż w końcu zapadł w głęboką drzemkę z której obudził go kilka godzin później Przydupas.
- Hej, kapitanie! Nic ci nie jest? Kapitanie! - wołał kamrat Gorta, potrząsając jego ręką, gdyż poruszenie całym ciałem murzyna było ponad jego siły. Widząc zaś jak jego kapitan otwiera oczy, uśmiechnął się szeroko. - Pobiłeś się z tamtą przekupą? Widzę że narobiłeś tutaj niezłego burdelu.
- Taa - mruknął Czarnoskóry, podnosząc się do siadu, co spowodowało że resztki pokruszonych kamieni i skalnego pyłu opadły powoli na ziemię. W jego piersi wciąż ziało głębokie na kilka centymetrów wgłębienie, jednak reszta jego ciała zdążyła się już niemalże całkowicie odbudować. - Ten pieprzony bożek... jesteś cały?
- Kto? - zapytał zdezorientowany Przydupas. - Wszystko w porząsiu. Obudziłem się a jakiś dziwacznych bandażach i kręci mi się we łbie, ale dam se radę. A ty o kim gadasz, kapitanie? Ta przekupa miała pewnie jakiego ochroniarza, który schował się w krzaczorach i przywalił mi w dyńkę, bo ni w ząb nie mogę sobie przypomnieć co tu się stanęło.
- Lepiej dla ciebie - Gort wstał powoli i chwiejnym krokiem począł zbliżać się do obozowiska. - Robi się późno. Zostało jeszcze co do żarcia? Nażryjmy się i chodźmy kimać. To była ostra boruta.
- Ostra... - zamyślił się Przydupas, jednak po chwili ruszył za Czarnoskórym. - tak ostra że aż straciłeś łapę? Nawet ten cały Shuu nie miał dość krzepy żeby aż tak cię poobijać.
- To? - wielkolud oderwał z pobliskiego drzewa gruby konar, który bez problemu połamał na drobne kawałki i dorzucił do dogasającego ogniska którego migoczące światło odbijało się od jego onyksowoczarnego ramienia. - To nic takiego. Nie przejmuj się. Czuję się silniejszy niż kiedykolwiek.
- Skoro tak mówisz, kapitanie - rzekł z lekkim powątpiewaniem Przydupas, dorzucając do bulgoczącego kotła kawał suszonego mięsa i garść przypraw, po czym zajął się mieszaniem.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 28-07-2013 o 18:52.
Tropby jest offline