Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2013, 19:35   #26
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację

Doki, magazyn, Atlantis City



Bale

Facet może i był spanikowany, ale najwyraźniej nie był głupi. Biegł jak po sznurku, mijał zablokowane korytarze, skręcał w jakieś techniczne przejścia...Skubany musiał miec wgrane mapy kompleksu, albo po prostu znał to miejsce. Goniący go Bale odstawał nieco - mimo większej sprawności fizycznej, nie znał doków zbyt dobrze, broń w rękach napastnika też nie zachęcała do bliższych kontaktów. Na szczęście nawigował go Ecco. W pewnym momencie człowiek czmychnął gdzieś w boczny korytarz i na chwilę znikł biologowi z oczu. Po chwili gdzieś niedaleko zazgrzytały odsuwane drzwi od hangaru. Bale podążył tam, zachowując wzmożoną czujność.

Ecco

Kontrola drona, nasłuchiwanie transmisji, próba połączenia się ze "światem zewnętrznym", śledzenie celu i prowadzenie biologa - to było nieco za dużo nawet dla gibkiego umysłu delfina. Jego mózg i wszczepka pracowały na pełnych obrotach, ale musiał gdzieś po drodze porzucić robota. Zresztą, ten był zbyt powolny, by nadążyć za celem. Ecco wyłapywał rozmazaną sylwetkę mężczyzny z mijanych przez niego czujników. Mimo, że ten kluczył i nie wybierał oczywistych dróg, nietrudno było określić cel jego ucieczki - stary, zapasowy dok, z którego włamano się do sieci. Niestety, mimo usilnych prób wywołania Tsuyoshiego, ryfter nie reagował...

Tsuyoshi

Nurek powoli opadał na dno. Mętna, brudna woda otaczała go ze wszystkich stron, nieprzyjemnie oblepiając. Kilkakrotnie otarł się o jakieś metalowe, groźnie poszarpane elementy, sterczące na dnie doku.

Kiedy zanurzył się wystarczająco głęboko, znalazł źródło tajemniczego światła.



To była mała łódź podwodna, ostrożnie manewrująca po zaśmieconym dnie zbiornika. Ciekawe, co tu robiła?

Maddox

Ślicznotka sprawowała się lepiej, niż można było przypuszczać. Odrzut nie był za duży, celność znakomita, a bawienie się różnymi trybami strzału dostarczało dużej dawki funu. Z papierosem w ustach, i zimnym browarem pod ręką, najemnik masakrował kolejne puszki i inne prowizoryczne cele.

Trudno powiedzieć, czemu przegapił ruch po swojej prawej. Może za bardzo skupił się na kropce celownika? Może alkohol osłabił jego czujność? Może nieustanny huk portu i magazynów stępił jego zmysły? Cóż, bywa...

Ale stało się. Mężczyzna, który wybiegł zza rogu stanął jak wryty, widząc powoli obracającego się w jego kierunku Maddoxa.



A potem wszystko potoczyło się kurewsko za szybko.

Postać unosi do góry ciemny, błyszczący przedmiot. Broń! Ciało reaguje momentalnie: ugięcie kolan, skręt tułowia...ale jest tylko ciałem, ludzkim, miękkim ciałem, nie cybernetyczną puszką pełną kabli, ulepszeń i dopalaczy.

Huk! Dziwne... - ta myśl sennie przebiega przez głowę najemnika, no bo kto w obecnych czasach używa broni na proch? Lewym barkiem potężnie szarpie, ból jest tak wszechogarniający, że nawet go nie czuć. Po prostu wyłącza z użytku sporą część ciała, teraz to bezwładnie zwisające mięcho. Maddox patrzy na nie z jakimś dziwnym spokojem, kiedy jego prawa ręka, wciąż ściskająca karabin, powoli, powoli idzie do góry, w kierunku strzelca.

Huk! Huk! Spanikowany napastnik szarpie cyngiel jak wściekły. Trafia, nie trafia, chuj wie. Obraz się trochę obsunął; najemnik pada na kolana. Przez zamglone spojrzenie widzi, że lufa karabinu celuje w kierunku człowieka, który zaczyna powoli podchodzić do przodu, mierząc w głowę Maddoxa. Palec najemnika szarpie spust. Nie ma szans, żeby trafić równo, ale może seria skosi go z nóg...

Kiedy równo z pociągnięciem cyngla głowa Maddoxa opada na pierś, oczy, leniwie błądzące po otoczeniu, wyłapują zieloną kontrolkę, świecącą się z boku karabinu.

Tryb broni: "granatnik".

Najemnik wyszczerza w radosnym uśmiechu zęby, kiedy odrzut wyrywa mu broń z ręki i ostatecznie kładzie na beton.

Bale

Słysząc strzał, Bale przyspiesza. Nie żeby szczególnie pchał się komuś pod lufę, ale znaczy to, że przeciwnik jest na chwilę zajęty. Wychyla głowę zza osłony, by zobaczyć, jak jasna czupryna najemnika szarpie się w konwulsyjnym odruchu. Czuje słodki, żelazisty zapach krwi, który doprowadza do szału jego zwierzęce zmysły. Walka albo ucieczka - adrenalina buzuje w jego żyłach jak szalona. Napastnik podchodzi o klęczącego Maddoxa, niemal dotykając bronią jego głowy...

A potem...

Bale chciałby przymknąć oczy, ale nie może. Patrzy więc, jak ładunek wybuchowy, używany do wyburzania małych ścianek albo rozwalania wzmacnianych drzwi, wali z ze zdecydowanie zbyt małej odległości w strzelca. Rozrywając go na strzępy.

Nie ma właściwie co zbierać. Od połowy klatki piersiowej aż do kolan człowiek, którego Bale gonił, jest jedną wielką, krwistą papką. Zmielone fragmenty flaków i kości wybuchają z tyłu jego pleców buro-czerwoną fontanną i obryzgują wszystko dookoła.

Trup zwala sie z ohydnym chlupnięciem na beton, zaraz obok nieprzytomnego Maddoxa.

Zmysły Bale'a szaleją.

Tsuyoshi

Nurek opukuje kadłub łodzi, szukając jakiegoś włazu czy znaku. W ciemnej wodzie jest to zajęcie męczące i monotonne. Ostrzega go w końcu zawirowanie wody wokół niego: pojazd gwałtownie zmienia pozycję. Napór wody przyciska ryftera do poszycia łodzi, która najwyraźniej zaczęła procedurę awaryjnego wynurzania. Ciśnienie gwałtownie spada, ale jego organizm radzi sobie z tym wyśmienicie, gorzej, że w wodzie nic prawie nie widać, bo ruch pojazdu poderwał z dna nowe warstwy mułu i śmieci. Przypomina to trochę ujeżdżanie byka z zawiązanymi oczami: spadnięcie oznacza wessanie przez turbinę, albo solidne grzmotniecie w kadłub.

Szaleńcza jazda trwa chwilę. Tuż pod powierzchnią pilot wykonuje jakiś dziwaczny manewr i pojazd znów pikuje w głębiny. Pęd odrywa ryftera od powierzchni kadłuba i rzuca nim jak szmacianą lalką. Zanim orientuje się co się stało, woda wokół barwi się karminowo, a na plecach czuje dojmujące zimno i pieczenie soli - musiał gdzieś solidnie zahaczyć o któryś z tych paskudnych, metalowych wraków. Mimo rany i zmęczenia, pcha się jednak w górę. Kiedy wygrzebuje się na brzeg basenu, obolały i zziębnięty, pierwszym widokiem, jaki go wita, jest wymierzona w jego twarz lufa karabinu.

***

Jakiś czas później.

Ecco, Bale, Tsuyoshi



Kawaleria wreszcie przybywa. Są sprawni, szybcy i wściekli, gotowi skopać kilka tyłków. Oddziały interwencyjne korporacji desantują się na teren doków, zabezpieczają teren i rwą się do akcji.

Tylko, że nie ma za bardzo do czego. Trup nieszczęsnego strzelca nigdzie się nie wybiera, łódź podwodna gdzieś zwiała, w tłumie pojazdów pływających kanałami miasta jest nie do odnalezienia. Jedyne, co im się udaje, to nastraszyć rannego ryftera, którego znajdują w opuszczonym doku remontowym.

Dzielni chłopcy jednak zostają, korporacja zamyka cały teren i przenosi nieszczęsnych pracowników do innego kompleksu, gdzie mogą się w końcu wyspać, pod silną i zwartą strażą. Ecco dostaje równocześnie naganę (za włamywanie się, gdzie nie trzeba, i korzystanie z własności korporacji bez właściwych uprawnień) i pochwałę (za bohaterstwo i wezwanie pomocy), a następnie przybyły na miejsce korp elegancko zamiata całą sprawę pod dywan, odmawiając podania komukolwiek z zainteresowanych jakichkolwiek istotnych informacji.



Ryfter jest ranny, ale bez zagrożenia życia; medyk łata go ("do wesela się zagoi"), klepie po ramieniu (tym rannym) i wypisuje druczek poświadczający jego sprawność. Naładowany po uszy środkami przeciwbólowymi Maddox nie ma tyle szczęścia - zaaferowany personel medyczny zabiera go śmigłowcem w głąb lądu na operację i rehabilitację.

Towarzyszący mu doktor mądrzy się coś na temat "niezdyscyplinowanych kowbojów" i nie pozwala mu palić w kabinie, ale pielęgniarka uśmiecha się do najemnika miło i ma całkiem niezłe cycki, więc ostatecznie nie jest aż tak źle. Zastanawiając się nad tym, czy pochylające się nad nim wdzięki są prawdziwe, czy też sztuczne, Maddox odpływa w odmęty farmakologicznego snu.

Reszta nocy upływa względnie spokojnie.

***


Doki, następnego dnia rano.

Wszyscy

Madjack wpada do doków zaaferowany, chwilkę przed czasem zbiórki, ale na długo zatrzymują go kontrole. Jest niespodziewanie cicho i spokojnie, nigdzie nie kręcą się technicy i robole, za to cały teren obstawiony jest przez twardych facetów o kwadratowych podbródkach, którzy trzymają palce na spustach i nieprzyjemnie gapią się na każdego. Wczoraj musiało coś tu nieźle się pojebać...O czym świadczy też zaparkowany na płycie wóz z oznaczeniami GEO. Kierowca beztrosko wcina kanapkę i popija kawą, znak, że ten, kogo przywiózł, ma długie posiedzenie z korpami.

W końcu dwóch żołnierzy z wyraźnymi objawami przewlekłego zatwardzenia na twarzy, po dokładnym obszukaniu go i zabraniu wszystkich "groźnych" przedmiotów, prowadzi pilota długim korytarzem do przestronnej sali.

Główne miejsce zajmuje w niej dopiero co podłączony holoprojektor: technik w pomarańczowym kombinezonie jeszcze kalibruje ostatnie ustawienia. Na ustawionych wokół skrzynkach, oprócz trzech żołnierzy, siedzą: blady, łysy i ponury krępy azjata w czarnym, obcisłym wdzianku, od którego ostro odcina się zieleń opatrunku i dyndający nogami w powietrzu małpolud o trochę nieobecnym spojrzeniu, zatopiony najwyraźniej w rozmyślaniach. Z drugiej strony wciśnięto akwarium, w którym pluska się mocno zcyborgizowany delfin. Z małego głośniczka, przewieszone przez krawędź pojemnika, sypie się kanonada pisków, muzyki i technicznych pytań, najwyraźniej skierowanych do technika.

Obraz migocze, rwie się, aż w końcu odpala. W powietrzu zawisa monstrualnych rozmiarów głowa, która mówi:

- Witajcie. Jestem David Eight, koordynator waszego sektora i wasz ostateczny przełożony...podejrzewam, że macie do mnie kilka pytań...

 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 28-07-2013 o 22:02.
Autumm jest offline