Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2013, 03:02   #17
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Dzień pierwszy

Dotarcie do miasta było sporym wyzwaniem. Fakt, że wraz z towarzyszami padliśmy nieprzytomni u jego bram wskazywał na wielki wysiłek jaki został poniesiony, zaś rany mogły opowiedzieć o wielu poświęceniach. Niestety dla niektórych ostatecznych.

Pobudka w lochach nie należała do najprzyjemniejszych. Tak samo jak brak jego miecza na plecach. Na szczęście wsadzono ich razem do zbiorowej celi, wraz z kilkoma innymi osobnikami. Wśród nich była jakaś mała zielona istotka i olbrzymi człowiek z głową psa. Na jego widok, w Shinigamim znowu zawrzała krew. Przypominał Vasto Lorde. Pomny jednak swojej wcześniejszej pomyłki nie zaatakował go od razu. W olbrzymie dało się wyczuć coś groźnego, a jednocześnie bliskiego. Jakby ich dusze reagowały na swoje rezonanse. Jedyne co się nie zmieniło to niebieskowłosa dziewczynka oparta o jego bok. Spała z uśmiechem na ustach, jakby obecna sytuacja wcale jej nie przerażała. Dziecko nadal stanowiło dla niego zagadkę. Dlaczego szukało kontaktu akurat z nim, co się wydarzyło wtedy na polanie? Dołożywszy do tego wcześniejsze pytania o jego pojawienie się w tym dziwnym miejscu i kila zagadnień natury egzystencjalnej spowodowałoby to ból głowy w znacznie bardziej zahartowanych umysłach niż jego.
Znudzony wszechogarniającą ciszą zaczynał mieć powoli dość miejsca w którym obecnie się znajdował. Chyba jedynie wdzięczność za zaleczenie odniesionych ran powstrzymała go od rozerwania krat i ucieczki gdziekolwiek indziej. Gdzieś gdzie można było znaleźć odpowiedzi. Wziął do ręki pierwszy lepszy kawałek drewna leżącego na twardej posadce i zaczął nim wodzić po kratach przerywając ciszę. Spojrzenia jego towarzyszy kazały mu szybko zaprzestać wykonywanej czynności. Liczył chociaż, że ktoś go zbeszta co było by świetnym początkiem rozmowy, ale najwyraźniej cisza była tutaj najcenniejszym dobrem...

Kiedy wreszcie ich wypuszczona i zawitali w progi karczmy, Bukemizu poczuł ulgę oraz zmęczenie. Na twarzach towarzyszy, zarówno starych jak i nowy, widział determinacje ale lata doświadczeń nauczyły go że co nagle to po diable. Przed wyruszeniem na przygodę należało zebrać drużynę i podobne brednie wpajane im na godzinach szkoleń. Dlatego pierwsze co zrobił to znalazł jakiś stół ułożony na uboczu gdzie przysiadł wraz z przymusową podopieczną i zamówił coś do jedzenia. W karczmie znajdowało się wiele postaci przykuwających uwagę. Nie zdziwił się gdy młody Kei zaczepił groźnie wyglądającego mężczyznę. Odkąd przybyli do tego świata, ten chłopak szukał guza. Koniecznie chciał udowodnić, że jest silniejszy niż w rzeczywistości się wydawał. W tym jednak momencie był zwyczajnie śmieszny. Wkroczył do nowego miejsca i od razu chciał wywołać zamieszanie. Cieszył się, że to nie on musiał interweniować w tej sprawie.
Kiedy sympatyczna kelnerka przyniosła jego zamówienie, liczył że któryś ze znajomych mu wojowników przysiądzie się do niego i razem ustalą jakiś kurs działania. W końcu razem uszli śmierci. Zamiast tego każdy z nich ruszył we własnym kierunku. Zero odpowiedzialności, zero oglądania się na innych. Moja moc mi wystarczy i nie potrzebuje nikogo innego. Bukemizu doskonale rozumiał ich motywy bo wielokrotnie spotykał podobnych im shinigami. Ci jednak nie mieli wstępu do drugiej dywizji. Tam myślenie jednostkowe mogło sprowadzić na ciebie i innych tylko szybką śmierć. Im bardziej wszechstronna była grupa tym większym zagrożeniom mogła stawić czoła. Według takiego myślenia ukształtowano go jako wojownika i dziesiątki lat walk tylko utwierdziły go w tym przekonaniu. Zamiast tego podeszła do niego zupełnie inna istota...

***

Cytat:
Napisał Zank Dobry
Gdy tylko niewiasta przyniosła zamówienie gobliński kucharz powstrzymał swe zwierzęce instynkty rzucenia się na warzywo. Za to spytał kelnerkę spokojnym, jemu nie podobnym głosem.
- Jeśli można spytać, jak nazywa się to miasto i w jakim państwie się znajdujemy? - po usłyszeniu własnych słów zdębiał na chwilę nie wiedząc do końca co się stało.
- Jesteśmy w Lofar. Zielona istoto. Znaczy prosze klienta. - Odparła słodkim głosem - Wschodnia Marża. Kraje środkowe... Unia krajów środkowych.
Bukemizu drgnął wyrwany z zamyślenia przez pojawienie się kelnerki. Kęs nabity na widelec już jakiś czas temu. Jego towarzyszka zdążyła w tym czasie opróźnić swój talerz i wesoło dyndała nóżkami na za wysokim krześle. Shinigami spojrzał na dodatkowe talerze, dopiero po chwili zauważając małą zielonkawą istotkę.
“Najwyraźniej to miejsce przyciągnęła prawdziwą plejadę postaci. Mimo tego co wydarzyło się w lesie, to nadal zachowujemy się tak samo. Brak jakiegokolwiek porozumienia, każdy rusza w swoją stronę w sobie tylko znanym celu” - rozejrzał się dyskretnie po zatopionym w hałasie pomieszczeniu. Został tylko on z dziewczynką, ta zielona postać i blondwłosy chłopiec, który sprawiał wrażenie jeszcze bardziej nieobecnego. Lee uśmiechnął się do barmanki podsuwając jej swoją szklanicę.
- Przepraszam, czy mógłbym prosić o szklankę wody?
Gdy barmanka odeszła spełnić jego prośbę, zwrócił się do poznanego w celi towarzysza. Do kobiety też miał pytania ale mogły one poczekać.
- Witaj - zagaił przyjaźnie, kątem oka obserwując co robi dziewczynka - Jak się nazywasz?
Niebiesko-włosa siedziała grzecznie pryz nim, rozglądajac się po sali. Uważnie spoglądała na zakapurzonom postać na balkonie i kobietę pijącą alkochol w towarzystwie towarzysza “dnia uprzedniego”.
Cytat:
Napisał Zank Dobry
-Zank być Zank - rzekł radośnie ciesząc się, że ktoś w ogóle spytał o jego miano. W sumie mało kto interesował się na tyle osobą Zanka by zniżać się do takich pytań. Zazwyczaj traktowany jak powietrze gnał przez życie, nikomu nie zawadzając. Ugryzł ochoczo warzywo podane mu przez kelnerkę. Ochoczo to mało powiedziane. Goblin wyglądał jak wygłodniały narkoman właśnie aplikujący sobie pierwszą działkę od kilku tygodni. Szczęście i błogość tryskały z jego oczu, a mała łezka wzruszenia zakręciła się pod durszlakiem. Jego ząbki bez problemu rozgryzły chrupiące włókna marchewki chłonąc jej smak niczym gąbka wodę. Zdawało się jakby cały świat przestał istnieć. Wtem nagle coś poraziło goblina od wewnątrz. Coś jakby tupnięcie kobiecej nogi ubranej w szpilki centralnie w śródstopie.
- A jak wy mieć na imię? - dodał po chwili gdy ból minął tak szybko jak się pojawił. Skarcony brakiem swych manier spojrzał przymilnie na nowych towarzyszy.
Lee roześmiał się widząc zachowanie Zank’a. Postać najwyraźniej bała się kogokolwiek obrazić.
- Możesz mi mówić, Bukemizu - odpowiedział na pytanie z szerokim uśmiechem. - Natomiast co do mian moich towarzyszy... to tutaj może być większy problem.
Zastanowił się chwilę nad następnym pytaniem, spoglądając w kierunku zakapturzonego mężczyzny. Tacy tajemniczy ludzie zwykle znaczyli kłopoty. W końcu był powód, że musieli ukrywać swoją twarz.
-Powiedz czy... Ty pochodzisz z tego świata?
Cytat:
Napisał Zank Dobry
- Z tego świata? - nie do końca zrozumiał pytanie. - Ale... No Zank być z tego świata. Inszego świata chyba nie być. - zafrasował się trochę po czym dokończył marchewkę. - Choć daleko od domu. Zank nie wie czemu tu nagle być. Zank nie pamięta ostatnie dni. Zielona ferajna miała pochwycić maga teleszportyki czy cuś takiego. Zank nawet przygotował potężne staroelfickie zaklęcie by ten z nami popłynąć. Ale nagle Zank się budzi i nie ma Zielonej ferajny. Nie ma Kiełka. Nie ma szafy Uthgora. Nic nie ma, co Zank znał. - dodał smutno i pociągnął łyk zapomnianego przez siebie piwa.
Shinigami pokiwał głową rozumiejąc sytuację Zanka. On najwyraźniej też nie wiedział dlaczego się tutaj znalazł. Trzeba było więc poszukać informacji w stary tradycyjny sposób. Ale to głównie jutro. Teraz potrzebował odpoczynku i dobrego planu na jutro. “Tylko gdzie jest ta kelnerka?”
Lee pochylił się do towarzysza rozmowy zniżając głos:
- Widziałem, że rozmawiałeś z tym mężczyzną obłożonego bronią. Dowiedziałeś się może czegoś? Chciałbym go przeprosić za zachowanie mojego towarzysza i może przy okazji dowiedzieć się czegoś ciekawego.
Cytat:
Napisał Zank Dobry
Zank niepewnie spojrzał w stronę zawadiaki. Może i miał predyspozycje by wyciągnąć co nieco informacji od lub o białowłosym jednak życie mu było jeszcze miłe. A dłuższe kontakty z owym wojownikiem mogły przetestować sławetną umiejętność Zanka do uciekania.
- Nie. Zank nie wie nic o tym mężczyzna. Ale on być litościwy. Nie zabić Zanka gdy ten się chciał przyłączyć do stolika. Widać on być potężny siepacz bo nie musieć albo nie chcieć na siłę udowodnić swa potęga. - Goblin rzekł jak mu się zdawało rzeczowo i prawie że akademicko.
- Różowa istoto! Różowa istoto! - Zawołał, lecz nie zakrzyczał, maluch nie wiedząc jak dokładnie zwrócić się do służącej kobiety. Sądził, że jeśli bez problemu był określony od zielonych, co swoją drogą nic, a nic mu nie ubliżało, to zapewne i kelnerka różowości się nie wstydzi.
Wołanie małej istoty zwróciło uwagę osób najbliżej siedzących. Kelnerka dopiero po dłuższej chwili załapała że to o nią chodziło i podeszła do stolika.
- Słucham w czym mogę pomóc? A dla pana pańska woda. Przepraszam tyle mam na głowie, że całkiem o tym zapomniałam. - zwróciła się z przeprosinami w kierunku Kuyichi.
Cytat:
Napisał Zank Dobry
- Dla Zanka jeszcze raz marchewke. A dla duży człowiek... - zrobił przerwę nie wiedząc co ów meżczyzna może sobie zażyczyć.
- Nic się nie stało. Mówiła pani, że to miejsce nazywa się Lofar. Jak pewnie pani zauważyła nie jesteśmy stąd. Czy często zdarzają się tutaj... nietypowi goście?
- Pytasz o przybyszów. Tak od jakiś 3 miesięcy zaczęli przybywać. Różnie czasem grupami czasem pojedynczo. Jednak prawie wszyscy przechodzili przez to miasto. Prawdo podobnie z powodu czarnej bramy.
- Czarnej bramy? - zapytał zaciekawiony
- Czarne wrota na wschód od miasta. Każdy już wie że to przez nie tu przybyliście. Dokładnie 3 miesiące temu pojawiły się i w tym samym czasie wy zaczęliście przybywać.
- Jak daleko są te wrota i jak można się tam dostać? To miejsce jest piękne, nie przeczę ale chciałbym jednak wrócić “ do siebie”.
“ Zwłaszcza, że nie przybyłem tutaj z własnej woli “- dodał już w myślach.
- Jakieś pół dnia drogi na wschód. Ok 30 kilometrów. - odparła z uśmiechem. - Ale może być tam niebezpiecznie. - Dodała przezornie.
Cytat:
Napisał Zank Dobry
- Niebezpieczeństwa? - zielony stworek zapytał ze strachem w oczach. - Co chce czychać na śmierć Zanka?
- Okazy tutejszej fauny - odparła z uśmiechem - Gorzej jeżeli natraficie na demona lub piekielnika.
Cytat:
Napisał Zank Dobry
- Brrrr - wzdrygnął się Zank. - Czy ktoś w okolicy sprzedaje broń? I czy tuzin tych monet ma wysoką wartość, czy są to raczej grosze? - dopytywał się goblin. Ktoś spostrzegawczy mógłby dostrzec różnice w barwie jego głosu i akcencie, teraz przywodzącym na myśl elfy.
Wojownik uśniechnał się, odruchowo dotykając swojej katany.
- To są tutaj stworzenia groźniejsze niż kilkunastometrowa bestia demolująca las albo połączenie pumy z nietoprzem?
Cytat:
Napisał Zank Dobry
- Kilkunasto... co? - Zank pobladł na twarzy. Jeszcze chwile i straci swój uświęcony status zielonego.
- Pumo podobna? - powtórzyła dziewczyna i chwile się zamyśliła. - Nagracuar! Przeżyłeś spotkanie z nim. - oczy dziewczyny stały się wielkie - Prosze mi opowiedzieć. Proszę. Mało od kogo można usłyszec relacje po spotkaniu z nim.
Cytat:
Napisał Zank Dobry
- Mało od kogo? - pisnął z cicha przerażony malec.
Shinigmi opróżnił szklankę. Normalnie takie słowa by mu schlebiały ale nie tym razem. Przez jego twarz przeleciał smutek.
- To nie jest dobra opowieść na karczemne wieczory przy zimnym piwie. A wszystko wydarzyło się zdecydowanie za szybko, żeby móc ubrać to w słowa. Ta Nagracuara wyskoczyła na mnie oraz moich towarzyszy zaraz po pokonaniu olbrzymiego rogatego stwora. Już pojedynek z nim był wystarczająco ciężki, a gdy pojawił się jeszcze ten cień... Bestia była niesamowicie szybka. Dawno nie widziałem kogoś kto poruszałby się tak szybko. Zostaliśmy całkowicie zaskoczeni. - Shinigami zamilkł na chwilę próbując ogarnąć mętlik w głowie. Nagły atak, bez żadnego uprzedzenia, spowodował panikę. Czy to wtedy padła pierwsza osoba czy dopiero kiedy pojawił się drugi cień? Tego nie mógł sobie przypomnieć. Wiedział jednak, że zamiast tym razem dojść do jakiejś komitywy, każdy z wojowników próbował radzić sobie po swojemu. On natomiast miał jasny cel. Dotrzeć do dziewczynki, która nie chciała go słuchać
- Cóż nie można powiedzieć, że wyszliśmy bez strat. Bestia i mnie dość paskudnie naznaczyła, gdy nie zdążyłem odskoczyć przed jej atakiem - Chłopak odsłonił fragment swojego stroju, pokazując trzy szramy pod obojczykiem. Rana z pewnością ciągnęła się dalej ale wyglądała już na zagojoną. - Koniec końców udało nam się utłuc to coś. Przeżyła nas 4, łącznie z tą młodą damą o interesującej fryzurze. Niestety nie wszyscy mieli takie szczęście.
Po słowach Bukemizu nastała krótka cisza. Przez cały ten czas wpatrywał się w siedzącą naprzeciwko niego dziewczynkę.
- Tak jak mówiłem nie jest to przyjemna opowieść. Jesteś mi w stanie wskazać kogoś kto zajmuje się badaniem tych “Czarnych Wrót” albo je strzeże? Chciałbym koniecznie wrócić do mojego świata.
- Badanie... Hmm. Chyba szef bedzie wiedział kto się tym zajmuje. A co do strzeżenia. - Rozejrzała się niespokojnei po sali. i wyszeptała cicho. - Ktoś jest cały czas przy nich. - Następnie się odwróciła i poszła po kolejne zamówienia innych klientów.
Fakt że dziewczyna zniżyła głos, potwierdził jego przypuszczenia. Albo temat ten jest niezwykle drażliwy albo na tej sali znajdował się szpicel. Tak czy siak, resztę wywiadu lepiej było już przeprowadzić na spokojnie bez żadnych obciążeń.
- Cóż na nas nastał już czas. Robi się dość późno. Dzięki za rozmowę Zank. Jakbyś czegoś potrzebował to my będziemy nocować w tej karczmie. Lepiej będzie nie poruszać się samemu po tym mieście. Chodź Kannagi, zobaczymy co to miejsce ma do zaoferowania - zwrócił się do dziewczynki. Wybrał imię Kannagi gdyż należało do pewnego bóstwa, które według legendy objawiło się pewnemu chłopcu, tak samo jak zrobiła to ona.
Shinigami podszedł do barmana i omówił sprawę nocelgu. Mała kanciapa na zapleczu kosztowała wojownika 10 złoconych monet. Nie wyglądała zbyt ciekawie ale wystarczyła. Wystarczyła by spędzić noc i móc wyruszyć dalej.

***

Kanciapa była przytulna i dawała jako taki spokój. Po zamówieniu pokoju i odstawieniu dziewczynki, Bukemizu planował jeszcze wrócić na salę, żeby zaczerpnąć trochę języka. W końcu kto jest lepszym dostarczycielem informacji niż pijana gawiedź. Teraz jednak gdy tylko zobaczył wygodne łóżko poczuł olbrzymie zmęczenie a głowa zadyndała niebezpiecznie chyląc się ku podłodze. Został jednak uprzedzony przez niebieskowłosą, która radośnie wskoczyła na materac. Kiedy sprawdzanie wytrzymałości łóżka dało satysfakcjonujące wyniki, usiadła po turecku i zwróciła uśmiechniętą twarz w jego kierunku. Kiedy to zrobiła, shinigami nagle skojarzył dziwne spojrzenia barmana oraz kilku z jego klientów. Jakoś odeszła mu ochota na spanie na łóżku...
Przyzwyczajony do ciężkich warunków zagospodarował sobie kąt pokoju i zrzucił z siebie przetarte kimono pozostając jedynie w stroju Spec Ops. Dziewczynka, do niedawna pełna energii, legła teraz na łóżku zanurzając się w marzenia senne. Patrząc po jej uśmiechniętej buzi były to marzenia jak najbardziej przyjemne. Może wspomnienia z jej rodzimego świata? Bukemizu uśmiechnął się, wspominając podobny uśmiech na twarzy bliskiej mu osoby i momentalnie zasępił się. Przykrył dziecko kocem, a samemu usiadł pod ścianą po turecku z mieczem na kolanach. Pogłaskał go delikatnie po tsubie
„ Jutro czeka na sporo do zrobienia, stary druhu i wiele zagadek do rozwiązania...”
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 05-08-2013 o 01:35.
Noraku jest offline