Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2013, 04:54   #412
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Kiedy Kiti zaczęła wierzgać się uśmiechnął się nieco, jednak przestał klepać ją dopiero jak zaczęła kaszleć i nie miał wątpliwości, że oddycha. Wtedy nie pozostało nic innego jak odstawić ją na ziemię i rozeznać się w sytuacji, a ta nie wyglądała za dobrze. Może i można było wykorzystać do walki jakieś stalagmity, jednak w tej chwili nie było to najlepsze rozwiązanie. Był też jakiś tunel pod wodą prowadzący nie wiadomo gdzie, którego strzegły jakieś kreatury. Co dziwne nie były zbyt duże jednak krewetka wolała je omijać choć z wpłynięciem między setki innych krewetek nie miała wcześniej problemów. Ta droga jednak odpadała z prostej przyczyny. Kto powiedział, że na końcu tego tunelu, lub w jego wnętrzu znajduje się powietrze? Nikt, więc nawet jeśli udałoby się przebić przez tajemnicze istoty to prawdopodobnie można było się w nim utopić... a samobójstwa Dirith popełniać raczej nie zamierzał. Co prawda stawanie na przeciw oddziału zwiadowczego można było w większości przypadków nazwać samobójstwem, jednak tak na prawdę szanse były równie dobre co przy próbie skorzystania z tunelu. Nawet może i lepsze, bo walka toczyłaby się na polu na którym Dirith miał nie małe doświadczenie. A przynajmniej dużo większe niż w nurkowaniu.
Słysząc propozycje Wilczycy uśmiechnął się tylko. Może i pomysł z zejściem z drogi najgłupszy nie był, jednak w podmroku to nie bardzo działało. Przy próbie ucieczki można się tylko zmęczyć i nie mieć siły jak napastnicy w końcu dogonią ofiarę. Jedynie kiedy znało się dobrze okoliczne jaskinie można było spróbować uciec, zmylić trop i ukryć się gdzieś licząc na cud, że pościg nie zna się na tropieniu w jaskiniach. To jednak było już w zasadzie podmrok. Kto nie umiał tropić w jaskiniach, albo szybko się tego uczył albo szybko ginął na patrolu.
Dirith może i nie był najgorszym tropiciele, jednak śladów raczej za sobą nie zacierał tak dobrze jakby teraz byłoby potrzebne. Zawsze wolał otwarte starcia. Właśnie do nich był stworzony i od samego początku szkolony. Dlatego właśnie nie zamierzał nikomu schodzić z drogi. Chociażby dlatego, że jakby go przepuścił, to bardzo szybko mógłby skończyć ze sztyletem w plecach.
- To jest przedsionek podmroku a nie rezerwat korojadów, gdzie zejście z drogi mogłoby cokolwiek dać... - mruknął cicho do Kiti. Wiedział doskonale, że ten patrol nie odpuści. W końcu ich było więcej i na pewno podążyliby za nimi i prędzej czy później zaatakowali. A jako że było ich tylko dwoje, nic dziwnego że postanowili spróbować się z nimi zabawić właśnie teraz. Pocieszający był fakt, że chyba bardziej zamierzali spróbować ich wziąć żywcem... więc może być więcej szans na przeżycie. Ot do momentu kiedy w końcu wyzioną ducha w sali tortur jakiegoś podziemnego miasta. Co prawda było możliwe, że zostaną również niewolnikami... ale wcale nie przeczyło torturom.
- Mów głośniej, bo może cię nie słyszeli... - stwierdził tym razem nieco mniej zadowolony. W końcu zaskoczenie to jedyne co mogło im teraz pomóc i znacząco przeważyć szalę zwycięstwa a mówienie tego nagłos mogło przynieść tylko efekt przeciwny do zamierzonego. Chyba, że zamiarem tym było ostrzeżenie przeciwników. Na szczęście dzięki temu, że Kiti żyła można było spróbować odpowiednio zaskoczyć przeciwników. Przykucnął więc nieco aby móc szepnąć Wilczycy do ucha jakie ma zamiary. Zrobił to również dlatego, żeby nie zostać podsłuchanym. A większość mieszkańców podziemi ma dość dobry słuch, więc nie mógł mówić za głośno.
- Jak powiem jazda albo jedziemy ulecz moje czoło jak najgwałtowniejszym jaśniejszym i możliwie długim błyskiem, jednak szczeknij dosłownie tuż przed tym, żebym wiedział dokładnie kiedy to zrobisz. - wyszeptał cicho, tak żeby Nawet Kiti ledwo to usłyszała.

Następnie wstał i skierował się powoli w stronę przeciwników.
- Ah... Ibilith oselogad fecatut... Sen, Teme apaper tie riberag hil risi, li hil yebol ecupe ribi sot enalac ro ri ahirowod corep tereji elitil nezen salil hil gacesod koro? - zapytał w swoim rodzimym języku wyjmując sztylet, dając kolejny krok do przodu oraz uśmiechając się. Dla pewności postanowił powtórzyć pytanie we wspólnym, że by do oddziały dotarło to o co pytał.
- Komitet powitalny Ibilithów... Więc, muszę zarżnąć was wszystkich, czy zejdziecie mi z drogi i wrócicie pod kamień z którego wypełzliście?

Kiedy przemówiłeś do nich i wyciągnąłeś broń, zatrzymali się. Nie spodziewali się najwyraźniej oporu, liczyli na to że wobec ich przewagi liczebnej zwiniesz się do ucieczki. Najwyraźniej zatem nie znają drowów...? To największe-dziwne-coś odezwało się niezrozumiale i znowu komitet ruszył w waszym kierunku, tym razem jednak bardzo powoli i bardzo ostrożnie. Wyraźnie ich zaskoczyłeś.

Widząc reakcję przeciwników nie był zaskoczony. Wiedział dobrze, że każda grupa uznaje się za silniejszą jeśli ma przewagę liczebną. Uśmiechnął się więc bardziej, ale tylko jedną stroną ust. W połączeniu z tatuażem mogło to wyglądać złowieszczo, tym bardziej że właśnie w ten sposób się uśmiechał. Jak szaleniec mający właśnie rozpocząć doskonale się bawić. Wiedział dobrze, że teraz oddział będzie bardziej uważać. Każdy mający nieco więcej rozumu by tak zrobił jakby ktoś z szaleńczym zadowoleniem oczekiwał na walkę z kimś silniejszym. Nadal jednak musiało się kołatać w głowach napastników że to może być blef, a większa ostrożność z będzie zachowana tylko w razie czego. Tak przynajmniej myślałaby większość patroli. Dla porównania większość drowów w tej sytuacji już korzystałaby z podwodnego tunelu, albo próbowała blefować żeby kupić sobie czas na skorzystanie z niego.
Dirith nie był jednak większością drowów. Dlatego zaczął samemu iść w stronę przeciwników jednocześnie obniżając nieco pozycję, tak aby móc łatwiej dźgać wrogów i nie musieć się przy tym schylać tracąc stabilność. Ruszył jednak równie powoli i ostrożnie. Zrobił dwa kroki, po czym ponownie się odezwał.
- To co, jedziemy z tym koksem? - zapytał tym razem głośno i agresywnie. Jednocześnie ruszył gwałtownie do przodu. Wiedział doskonale, że w tym momencie wszystkie oczy będą skierowane właśnie na niego. Chociażby dlatego, że każdy z patrolu będzie chciał zobaczyć co ten samobójca próbuje wskórać tak zuchwałym atakiem, oraz mieć pewność że będzie wiedział w kogo atakuje drow. A zamierzał zaatakować do przodu. Nie kierował się w żadnego z przeciwników, po prostu ruszył ślepo przed siebie pochylając się do przodu a sztylet utrzymując w gardzie. Miał jednak na uwadze co przed chwilą powiedział, i jak tylko usłyszy szczeknięcie zamierzał krzyknąć i zamknąć oczy. To było bardzo głupie rozwiązanie, jednak konieczne aby samemu nie zostać oślepionym. Co prawda spędził na powierzchni sporo czasu, jednak nadal doskonale widział w ciemnościach tak samo jak jego przeciwnicy. Dlatego mógł zostać mimo wszystko oślepiony równie mocno co inni. Liczył jednak, że nie będzie tak źle, lub przynajmniej uniknie powidoku jaki na pewno pozostanie w oczach po ujrzeniu tego błysku. Dałoby mu to wielką przewagę. Wiedział doskonale, jak szybko można się rozprawić z zaskoczonym przeciwnikiem. Wiedział także, że jeśli trafił na na prawdę doświadczony odział, to któryś z nich może sobie poradzić całkiem dobrze polegając tylko na słuchu... jednak z początku na pewno byłby mocno zaskoczony. I właśnie na to liczył.
Kiedy tylko zamknie oczy i w ciemności ujrzy rozjaśnienie lub usłyszy dezaprobatę ze strony przeciwników skieruje się w stronę najbliższego. Kierując się właśnie słuchem zamierzał zaatakować jeszcze kiedy trwać będzie błysk w zależności od tego jak długo uda się go utrzymać Kiti. Możliwe, że nie uda mu się trafić, jednak przeciwnicy najprawdopodobniej byliby w tym momencie bardziej zajęci zasłanianiem oczu więc liczył na to, że szczęśliwym trafem jego ostrze trafi na czyjeś ciało. Kiedy tylko światło zgaśnie otworzy oczy i zaatakuje już normalnie celując w tętnicę szyjną lub gardło najbliższej ofiary. Nie ważne kto to był, ważne żeby zabić go jak najszybciej i ruszyć na następnego przeciwnika próbując dokonać tego samego zanim członkowie oddziału zaczną odzyskiwać wzrok, aby załatwić ich najwięcej jak tylko się dało.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline