- Na Sigmara! - warknął Konrad.
Jakiś kretyn nazwał to ustrojstwo 'szybikiem', a zapomniał powiedzieć, jaki wielki jest wylot tej cholernej, prowadzącej do wnętrza kopalni dziury w ziemi.
To nie było tak, że raptem jeden mizerny goblin zdoła się przecisnąć. O nie. Z punktu widzenia Konrada zdawać się mogło, że dwa-trzy naraz są w stanie wspiąć się po szczebelkach i próbować wyleźć na zewnątrz.
A na dodatek mnożyły sie jak króliki. Na miejsce jednego pojawiały się dwa kolejne, a broniącej wylotu szybu trójce co rusz zdawało się, że trzy pary rąk to trochę za mało.
Kolejny goblin, cięty przez łeb, poleciał w dół. I chyba - szczęśliwie dla tych 'na górze' - pociągnął za sobą jeszcze kogoś, bowiem do jednego wrzasku dołączył kolejny - nieco cichszy.
Korzystając z chwili przerwy w naporze od dołu Konrad skinął na Hulfiego. Razem chwycili solidny kamień, leżący obok wylotu szybu. Popchnęli...
Kolejny wrzask zaświadczył o powodzeniu akcji.
Sukces gonił sukces, a goblin - goblina.
Mimo wspólnych wysiłków wylew goblinów nie ustawał. Całkiem jakby na dole stał jakiś magik i wyciągał z kapelusza goblina za goblinem. A co jeden wylazł z kapelusza, od razu zaczynał się wspinać się po drabince do góry. Na złość broniącym wyjścia.
Szybki cios.
Czerwona krecha pojawiła się na czaszce goblina, a jej właściciel krzyknął, przewrócił oczami i z wrzaskiem poleciał w dół.
- Musieliście budowac takie solidne drabiny? - Konrad zwrócił się do Hufiego.
Krasnolud nie zdążył odpowiedzieć. Jakieś sprytniejsze gobliny chwyciły go za kostki i pociągnęły...
Konrad chlasnął goblina po nadgarstkach. Ból okazał się silniejszy od zapału i zielony cwaniaczek wypuścił nogi krasnoluda z serdecznego uścisku.
- Eryk, walnij tamtego!
Chwycił krasnoluda za pas i pociągnął z całej siły do tyłu.
Szarpnięty Hulfi zatrzymał się w połowie drogi w dół.
Może gdyby goblin zaryzykował własnym życiem, gdyby trzymając krasnoluda skoczył w dół, może by mu się i udało pociągnąć za sobą Hulfiego. Ale zielonoskóry postanowił nie opuszczać w miarę bezpiecznej drabiny, co nie tylko utrudniło mu ściągnięcie Hulfiego, ale i zablokowało kolejne gobliny.
Krasnolud otrząsnął się z zaskoczenia.
Gdy tylko przestał mu grozić natychmiastowy upadek Hulfi wyciągnął zza pasa nóż, a potem wbił go w łapę trzymającego go goblina. Ten poleciał w dół, zabierając nóż ze sobą.
- Mój nóż! - wrzasnął Hulfi. - Oddawaj, złodzieju!
Wiązanka barwnych krasnoludzkich przekleństw i wyzwisk popłynęła w dół szybu.
Hulfi schylił się po swój cep i w sekundę później kolejny goblin dostał po łbie i poleciał w dół. |