Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2013, 22:12   #12
Neride
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Chciała krzyczeć, kopać, gryźć i drapać. Pragnęła zacisnąć dłonie na szyi mężczyzny, którego śmierdzący oddech czuła na karku. Nie miała przy sobie żadnej broni. Dlaczego chociaż noża nie zabrała? Jak mogła być tak lekkomyślna? W tej chwili nie miało to znaczenia. Musiała się zacząć bronić, uciekać albo zaatakować.
- Nie szarp się – usłyszała mrukliwy głos napastnika, którego najwyraźniej bawiła bezsilność swojej ofiary. Sarah jednak nie zamierzała zostać niczyją ofiarą, dlatego z jeszcze większą furią kopała i usiłowała ugryźć mężczyznę.
- Będziesz grzeczna? – zapytał mężczyzna, zdejmując rękę z ust kobiety, co kobieta miała zamiar wykorzystać. Wzięła głęboki wdech, aby krzyknąć, jednak nie było jej to dane.
- Nie radzę, ślicznotko – nóż przy gardle kobiety był doskonałym argumentem, aby jeszcze raz rozważyć, czy wołanie o pomoc to dobry pomysł. Była daleko od wytyczonej ścieżki, było późno i nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszczał się tu o tej porze. Tak, wołanie o pomoc było bezsensowne.
- Tak, właśnie tak – tym razem kobieta poczuła oddech mężczyzny na uchu, co przyprawiło ją o dreszcz obrzydzenia. Słowa mężczyzny brzmiały jak odpowiedź, na jej myśl, chodź nie wypowiedziała jej na głos. Była w pułapce. Musiała przestać słuchać instynktu, który nakazywał jej ucieczkę. Musiała być sprytna, sprytniejsza niż jej napastnik. Dała się podejść i zaatakować, bezmyślna obrona nie wchodziła w grę. Przestała walczyć i drapać. Rozluźniła mięśnie i westchnęła głośno, ze znużeniem.
- Nudzisz się? – ton głosu wskazywał na zaciekawienie, o co kobiecie chodziło. Chciała, żeby jej oprawca stracił czujność, chociaż na chwilę. Wyczekiwała tej chwili.
- Nie po to wierzgałam nogami i krzyczałam, żebyś bezsensownie gadał, zamiast brać się do roboty – obróciła lekko głowę, patrząc na mężczyznę. Włożyła ręce do kieszeni dresów i przywołała na twarz najbardziej zawadiacki uśmiech, na jaki ją było stać w tym momencie.
- Stuknięta suka. Ciężko was rozpoznać. Spodnie w dół - krótkie zdania wyrzucone przez mężczyznę były przerywane odgłosami zdejmowanego paska i rozpinanym rozporkiem. Kobieta nie sądziła, że mężczyzna aż tak łatwo da się na to nabrać. Może i wielokrotnie napadał kobiety, jednak tracił czujność w momencie, kiedy jedna z nich nie zachowywała się tak, jak pozostałe. Sarah podejrzewała, że niejedną już skrzywdził, a to oznaczało, że powinna się nim zająć. Kobieta poczuła lepkie dłonie mężczyzny na biodrach, co uznała za znak.
Zacisnęła zęby i uderzyła mężczyznę głową w nos. Jęk i odgłos łamanej kości zmobilizowało kobietę do tego, aby nie zrywać się do ucieczki. Szybko odwróciła się i wymierzyła mężczyźnie kopniaka prosto w krocze, zwalając go na kolana. Sarah złapała za pasek od spodni, do którego była przyczepiona pochwa z nożem i rzuciła się do ucieczki, znikając w krzakach.

Słyszała wiązankę przekleństw skierowaną pod jej adresem, kiedy stała za drzewem, nasłuchując mężczyzny. Krzyczał, odgrażał się, był wściekły, a ona czekała na to, aż popełni błąd. Słyszała jak z wściekłością wypluwał z siebie zdania, co z nią zrobi, jak ją dopadnie. Sarah cicho stawiała kroki, aby nie zdradzić swojej obecności. Przystanęła za krzewem, obserwując mężczyznę, który nie odpuszczał i nadal jej szukał. Trzask łamanej gałązki spowodował, że kobieta wstrzymała oddech, patrząc jak mężczyzna idzie w jej kierunku, uśmiechając się obleśnie. Łapska chwyciły za gałęzie krzewu, który służył za jej kryjówkę i… kobieta uśmiechnęła się lekko, słysząc warknięcie, kiedy nie znalazł jej tam.
Wyskoczyła zza drzewa obok i wzięła zamach, uderzając mężczyznę gałęzią w głowę. Na tym nie skończyła, kolejny cios padł w okolicach nerek, a następny na nogi. Była może drobniejszej budowy, jednak była o wiele zwinniejsza. Kolejne ciosy były o wiele bardziej precyzyjne, miały zdezorientować i osłabić przeciwnika. Po chwili odrzuciła gałąź i sięgnęła po nóż. Uśmiechnęła się do siebie, pamiętając nauki Michael’a. Jej napastnik stał się teraz ofiarą, a każde pchnięcie nożem dedykowała kobietom, które skrzywdził lub mógłby skrzywdzić.
Kiedy skończyła spojrzała na swoje dzieło i dopiero teraz przeszukała zwłoki. Portfel był małą nagrodą, którą schowała do kieszeni. Wzięła małą gałązkę z ziemi i ostrym końcem przesunęła pod paznokciami mężczyzny. Ostrożności nigdy za dość. Złapała mężczyzny za nogi i zaczęła ciągnąć w stronę czegoś, co chlubnie można było nazwać jeziorem. Przywaliła zwłoki spróchniałym konarem i spojrzała na swoją bluzę w plamach krwi. Westchnęła, zdejmując ją i zarzucając ponownie na siebie, po odwróceniu na lewą stronę. Była zmęczona i chciała już wrócić do siebie.

Wybrała kręte uliczki, czując, że nikt nie zaskoczy jej dzisiaj. Czuła, słyszała, widziała wszystko o wiele wyraźniej. Miała wyostrzone zmysły, chłonęła miasto, które jeszcze spało o tej porze. Po drodze wyrzuciła bluzę do kosza, który zaraz został opróżniony przez śmieciarkę.

Przekręciła kluczyk w zamku, wchodząc do swojej nory, które dumnie właściciel nazywał mieszkaniem. Zamknęła za sobą drzwi, rzucając klucze jak i skradziony portfel na stolik. Ruszyła w stronę łazienki, chcąc rozluźnić spięte mięśnie. Adrenalina powoli opadała, kiedy kobieta zasnęła na kanapie przykryta jakąś bluzą. Po raz pierwszy od dłuższego czasu spała spokojnie, nie mając koszmarów.

Głód dał o sobie znać, budząc ją w porze obiadu. Zwlekła się z łóżka, naciągając na siebie jakiś top i poszarpane szorty. Potrzebowała kawy, dużo kawy. Przeczesała palcami włosy, wzięła okulary, a mijając lustro jeszcze pociągnęła usta szminką. Michael lubił jej usta, często powtarzał jej, że Bóg stworzył je do całowania.
Wyszła z mieszkania, od razu znikając w tłumie ludzi. Kanapka na wynos z jakiegoś baru i duża kawa to był idealny zestaw na obiad. Swoje kroki skierowała do jednego z wielu parków i usiadła na murku, obserwując ludzi. Piła powoli kawę, zastanawiając się, a w jaki sposób mogłaby wykorzystać posiadany dowód mężczyzny. Musiała znaleźć sobie nowy obiekt, nowy cel.
Potrzebowała kolejnej ofiary.
 
Neride jest offline